Fragmenty audycji pożegnalnej
w Radio Lwów

(pliki MP3)


Pożegnanie ś. p. Walerego Bortiakowa

Wyjątkowy pogrzeb

17 maja 2007 r. Godzina 10 rano. Lwowski Dom Nauczyciela. W foyer wiszą plansze. To wystawa fotografii, ilustrujących przedstawienia z udziałem ś. p. Walerego Bortiakowa. Na sali, w której zwykliśmy oglądać przedstawienia Polskiego Teatru Ludowego, stoi trumna. Obok, na sztalugach, portret osoby, uśmiechniętej od ucha do ucha. Na scenie – dekoracja w kształcie obramowania. Ciemna zasłona. Gra żałobna muzyka, a po chwili słychać śpiew jazzowy. Ciężko uwierzyć, że w trumnie i na portrecie jest ta sama Osoba – ś.p. Walery Bortiakow, wieloletni Aktor, Scenograf i Reżyser Polskiego Teatru Ludowego, Wielki Artysta...

Dochodzi godzina 12.00. Na scenie zostaje ustawiony ołtarz. Za chwilę rozpocznie się Msza Święta. Ludzi jest tak wielu, że mieszczą się z trudem. Trudno uwierzyć, że to wszystko, to nie przedstawienie, że to dzieje się naprawdę. Walerego Bortiakowa, „człowieka narodowości lwowskiej”, jak mawiał o sobie, już nie ma z nami... Nikt nie ukrywa łez...

Pożegnanie Przyjaciela

Przed rozpoczęciem Mszy św. ma miejsce pożegnanie ze Zmarłym. Łarysa Swerdłyk, Dyrektor Domu Nauczyciela, drżącym ze wzruszenia głosem mówi: „Kilka dni temu odszedł od nas do Wieczności Walery Bortiakow, człowiek, który zasługuje na największe pochwały. Dziś nie znajdziemy słów, aby ogarnąć to, co zrobił dla ludzi, dla teatrów, dla przyjaciół, dla otoczenia, które zawsze było Mu bliskie. Chciałabym, aby te moje słowa kontynuował Zbigniew Chrzanowski, który przez wiele lat był najbliżej Zmarłego, który opowie o tym, co zostawił po sobie dla nas Walery Bortiakow, zapalając się na nieboskłonie jaskrawą gwiazdą, która będzie przypominała nam o tym, że obok nas była taka Osoba.

    Mężczyźni nie płaczą... A jednak... Ze łzami w głosie Zbigniew Chrzanowski, dyrektor Polskiego Teatru Ludowego tak mówił do zebranych:
    „Drodzy Przyjaciele, Droga Rodzino! I Ty, mój Drogi, Niepokorny Przyjacielu! Na tej scenie już jeden raz umierałeś – w dramacie Słowackiego „Fantazy” - jako rosyjski major. Umierałeś, robiłeś to wspaniale, aktorsko, a teraz zrobiłeś nam, powiedziałbym, teatralny kawał – umarłeś naprawdę. Tyle razy na tej scenie budowałeś swoją scenografię, która dziś także tutaj zaistniała, żeby Cię otoczyć po raz ostatni, otoczyć w przestrzeni teatralnej. Ile razy prosiłeś mnie: „Jeżeli możesz, to recytuj mi wiersze, a ja będę malował, będę budował swoją wizję teatralną”. Tak było. Byliśmy młodzi, niepokorni, zafascynowani teatrem. Prosiłeś o Głaczyńskiego, o „Zaczarowaną dorożką. Tym fragmentem ja bym Cię pożegnał, mój Drogi Przyjacielu:
    …Ulicą jedzie dorożka,
    Dorożkarz jest wlany troszkę,
    W dodatku śpiewa ten nicpoń,
    „Nie przesadzajmy z prohibicją,
    nie przesadzajmy tra-ra-ra”.
    I wtem spotyka go kara.
    -Nagłą śmiercią umiera na koźle.
    Koń łeb odwraca, przez smutne oko patrzy
    O dolo gorzka,
    Jeszcze jeden dorożkarz,
    Odszedł niewiadomo dokąd…”

    Mój Drogi Dorożkarzu! Odjeżdżasz tą „zaczarowaną dorożką” w niewiadome, które jest dla nas wszystkich wielką tajemnicą. Odjeżdżasz, a śpiewa Ci w tej podróży Twoja ulubiona murzyńska śpiewaczka Mahalia Jacson. Gra Ci muzyka Beethovena i wspaniałego Bacha. I tak Cię żegnamy. Tutaj jest takie ogromne grono przyjaciół, widzów, Twoich fanów.

W krótkim pożegnaniu chce się z Tobą rozstać Twój wielki przyjaciel, aktor, reżyser, dyrektor, artysta, wspaniały laureat Nagrody im. Szewczenki. Twój wielki przyjaciel, ż którym też niejedno przedstawienie zrealizowałeś – Fedir Stryhun:

„Drogi Przyjacielu, Panie Walery, Dobry Człowieku! Ty nie chciałeś uczynić źle, nie chciałeś, abyśmy się smucili. To już nie zależało od Ciebie, to było w ręku Boga” – tak zwracał się do Zmarłego reżyser Teatru im. Marii Zańkowieckiej. I dalej kontynuował:

„Przez całe życie szukałeś prawdy i tę prawdę odnalazłeś w sztuce. Chyba miałeś rację, bo, działając poprzez sztukę człowiek najwyraźniej ujawnia swą dobroć, jej humanizmu za życia. Przy Tobie zawsze było ciepło, było przytulnie. Pracowaliśmy z Tobą i my – aktorzy Teatru im. Marii Zańkowieckiej. Byłeś z nami nierozerwalnie związany przez wszystkie ostatnie lata, dokładniej – przez 35 lat, a może i 40. Były też inne teatry – Teatr Młodego Widza, gdzie byłeś wiodącym scenografem i Teatr Podkarpackiego Okręgu Wojskowego, gdzie również robiłeś scenografie. A jednak najcieplej, najprzytulniej było Ci chyba tu, w Polskim Teatrze Ludowym. Dziwnym ty byłeś człowiekiem – cieszyłeś się ze wszystkimi. A dzisiaj mówię Ci szczerze: „Bez Ciebie, Walerka, jest bardzo smutno, bardzo.” Zachowałeś przez lata coś bardzo ważnego – swoją duszę. Jest jak u dziecka, jest czysta. Nie pędziłeś za zaszczytami, za sławą. Lubiłeś dobro, po dziecięcemu, bezpośrednio. Chyba właśnie to jest tą prawdą, że trzeba myśleć nie o karierze, nie o sławie, a trzeba myśleć o swoich przyjaciołach, o ludziach, którzy nas otaczają. Niech to dobro, któreś nam uczynił, zostanie Ci policzone przed Sądem Bożym. My zaś zachowamy o Tobie dobrą, jasną, szczerą i serdeczną pamięć. Spoczywaj w pokoju, Drogi nasz Bortiakow.”

Kilka słów o Zmarłym zechciał powiedzieć także wzruszony do łez Konsul Generalny RP we Lwowie Ambasador Wiesław Osuchowski:

„Drodzy Przyjaciele! Walery! Nie przygotowałeś nas na to odejście. Bywa, że ktoś długo choruje, wówczas najbliżsi są przygotowani, czekają na wyrok Boski. Ty odszedłeś tak nagle. My, Twoi przyjaciele, przyszliśmy do Ciebie tak bardzo zaskoczeni. Wiemy, wiesz i Ty, że człowiek nie umiera, jeżeli pozostawia wokół siebie wielu przyjaciół. Zapamiętamy Twoją piękną twarz, Twoje mądre oczy i ten uśmiech, który dystansował się do świata rzeczy materialnych. Ty ich nie ceniłeś. Możesz być przykładem dla Ukraińców i Polaków. Ty, urodzony na Syberii, potrafiłeś wspaniale opanować język polski. Ty kochałeś literaturę polską i znałeś historię Polski tak dobrze, że często wywoływałeś u współrozmówcy rumieniec wstydu. Tak cudownie próbowałeś łączyć te dwa narody. Tworzyłeś obrazy o Lwowie. Pamiętamy te twoje dopracowane, wspaniałe detale. Wiem, że tworzyć, być artystą można tylko wtedy, kiedy ma się głęboką i wrażliwą duszę. Kochałeś nas wszystkich. Może dlatego nam wszystkim cisną się na oczy łzy w tym momencie, kiedy przychodzi nam Cię pożegnać. Bardzo Cię będzie brakować nam, będzie Cię brakować we Lwowie. Wiem, że w Niebie będziesz malował obrazy, te swoje pastele, detale. Walery, chyba wszyscy się tam spotkamy. Jeżeli kiedyś przyjdzie Ci otworzyć jakąś wystawę, zapewne poprosisz o to mnie, jak często mnie prosiłeś. Walery, żegnamy Cię dzisiaj tymi tradycyjnymi słowami: „Niech Ci ziemia lekka będzie.”

Przed rozpoczęciem liturgii Zbigniew Chrzanowski odczytał trzy telegramy, które zostały nadesłane pod adresem Polskiego Teatru Ludowego we Lwowie w związku ze śmiercią Walerego Bortiakowa:

„Boże, tak straszliwie boli, gdy nagle tracimy świetlistą postać, wspaniałego Artystę, Drogiego Walerego. Wieczne Odpoczywanie. Pozostajemy w smutku –
Witali Dworcew – Teatr w Użhorodzie.”

„Prosimy przyjąć serdeczne wyrazy współczucia. Odejście Walerego Bortiakowa – człowieka ducha renesansu – to wielka strata dla teatru. Wieczne odpoczywanie. Taras Żyrko - Teatr Narodowy im. I. Franki w Kijowie”.

„Jesteśmy porażeni wiadomością o przedwczesnej śmierci wspaniałej Osoby, utalentowanego Artysty Walerego Bortiakowa, z którym nasz teatr współpracował. Przekazujemy wyrazy współczucia Rodzinie i Bliskim Zmarłego. W imieniu zespołu Narodowego Akademickiego Teatru Dramatycznego im. I. Franki – Dyrektor Naczelny Mychajło Zacharewycz, Kierownik Artystyczny – Bohdan Stupka.”

Kim był Walery Bortiakow?

Następnie rozpoczęła się Msza święta, którą tu, na widowni Polskiego Teatru Ludowego, przy trumnie Zmarłego odprawił ks. Andrzej Baczyński SDB w asyście kilku kapłanów. „Nie sposób nie wspomnieć tego wszystkiego, czym Walery nas ubogacał, nas obdarzał, czym dzielił się, dla kogo i dlaczego żył. Nie sposób nie wspomnieć Jego człowieczeństwa”- zaznaczył ks. Andrzej na początku swego kazania, które też było jego wspomnieniem o Zmarłym.

„Kim był Walery Bortiakow?” – zapytał siebie i innych ks. Andrzej, przez wiele lat związany i współpracujący ze Zmarłym Kontynuował: „Poznałem Go jako mały chłopiec. Byłem wtedy w siódmej klasie, mieszkałem na terenie parafii św. Antoniego we Lwowie. Przychodziłem do tego kościoła, jako do drugiego otwartego w latach 70. i 80. we Lwowie. Pamiętam, że zapytałem ówczesnego kościelnego, pana Dola Wisłowskiego, dlaczego tam, gdzie organy, stoi rusztowanie i jest zasłonięta kurtyna. Pan Wisłowski zaprowadził mnie na chór, do organów i zobaczyłem tymczasową pracownię Walerego. Na prośbę ks. Kazimierza Mączyńskiego, ówczesnego proboszcza, pod przykrywką, że są remontowane organy, Walery malował trzy ogromne obrazy. Obecnie wiszą one po lewej stronie prezbiterium w kościele rzymskokatolickim pw. św. Jana Chrzciciela w Samborze. Walery malował cicho, spokojnie. O tym, co malował, wiedziały tylko osoby zaufane. Jako mały chłopiec, również zostałem wtajemniczony.”

Odpowiadając na pytanie: „Kim był Walery Bortiakow?”, ks. Andrzej mówił dalej: „Mógłbym też powiedzieć, że, mimo wielkiej różnicy wieku między nami, byliśmy bardzo serdecznymi przyjaciółmi. W ostatnich trzech-czterech latach Walery często przebywał w naszym klasztorze salezjańskim w Odessie z racji wspólnych projektów, dotyczących renowacji naszego kościoła i wykonywania witraży. Czasami przebywał u nas tygodniami, aby sprawy doprowadzić do końca, żeby dopilnować wykonania prac. Przebywając w naszej wspólnocie salezjańskiej w Odessie, razem z nami modlił się, spożywał posiłki, pracował, żartował, dyskutował, odpoczywał. Po krótkim czasie zaczęliśmy go nazywać „brat Walery”. Miał klucze do wszelkich pomieszczeń w naszym klasztorze, darzyliśmy Go całkowitym zaufaniem.

Kim był Walery Bortiakow? To był bardzo utalentowany człowiek. Zdolny aktor, scenograf, malarz, witrażysta. Potrafił z prostych rzeczy robić rzeczy wielkie. Uwielbiał księdza Jana Twardowskiego, poetę, autora nietypowych wierszy. Znał je na pamięć, wieczorami, kiedy siedzieliśmy we wspólnocie, on te wiersze recytował. Z przejęciem, serdecznością, wkładając w recytacje swoją duszę. Pamiętam, jak pewnego razu jechaliśmy samochodem ze Lwowa do Odessy. Jechaliśmy ponad 15 godzin, było ciemno i ślisko, była zamieć. Jechałem jako kierowca i w pewnym momencie zacząłem zasypiać. Walery nie wiedział, co ma robić. Postanowił coś mi opowiadać, to też nie pomagało. Wpadł wówczas na pomysł, żeby mi recytować z pamięci... „Zemstę” Fredy. Robił to z podziałem na role i z humorem. Oczywiście, już nie można było zasnąć. Walery skończył, jak już dojeżdżaliśmy do Odessy.

Kim był Walery Bortiakow? Był człowiekiem bardzo skromnym, niewymagającym, prostym, z wielkim poczuciem taktu. Nawet wówczas, kiedy się kłócił lub był zdenerwowany, nie potrafił człowieka obrazić. Wylewał z siebie całą swoją „złość”, ale, zdaje mi się, że ludzi nie obrażał. O sobie mówił: ”Jestem Rosjaninem, okrutnie spolonizowanym przez Polaków we Lwowie”. Mówił to poważnie i żartem. Szanował, mimo wszystko, każdą kulturę, zwłaszcza to, co w tej kulturze zasługuje na szlachetność. Był człowiekiem Sztuki. Nie dziwi mnie to, że otrzymał odznaczenie „Zasłużony dla Kultury Polskiej”, nie dziwi mnie jego zaangażowanie w działalność Teatru Polskiego. Nie dziwi mnie, że są tu obecni Pan Ambasador i pracownicy Konsulatu RP oraz delegacja Ministerstwa Kultury z Warszawy. Nie dziwi mnie pogrzeb z tego miejsca, bo lepszego nie można było wybrać. Nie tylko dlatego, że kościół Marii Magdaleny nie jest zwrócony, bo gdyby był zwrócony, pogrzeb odbyłby się tam, bo na terenie tej parafii Walery pracował. Myślę, że przyszłoby o wiele więcej ludzi...

To wielka strata i wielki ból. Pragniemy ten ból ukoić w modlitwie i w pełnym zaufaniu Bogu, że to dobro, które Walery czynił, nie zostanie zmarnowane. Pozostanie w naszej pamięci, w historii. Może spowoduje, że zjawią się ci, którzy będą Go naśladować. Co daj Boże. Amen.” Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP odznaczył pośmiertnie Walerego Bortiakowa orderem „Gloria Artis”. Ambasador Wiesław Osuchowski udekorował tym orderem portret Zmarłego.

Po ceremonii w Domu Nauczyciela udaliśmy się na cmentarz w Sichowie. Walery Bortakow został pochowany w grobie swoich Rodziców. Przyniesiono Mu tak wiele kwiatów, że zasłonięto ramiona krzyża. Odszedł Wybitny Człowiek... Jego życie i działalność, to, pozostawił po sobie, będzie dla nas wszystkich drogowskazem. Ten Rosjanin, który był wielkim Przyjacielem Polaków, może służyć za przykład Osoby, stawiającej na pierwszym miejscu Miłość do ludzi i do Sztuki, tolerancję i zrozumienie. Cóż, postarajmy się żyć tak pięknie, jak On. Cześć Jego Pamięci!

Irena Masalska
Foto Maria Basza
Gazeta Lwowska


Data utworzenia strony: 2007-05-25

Powrót
Licznik