Patrz także:

Mikołaj Sahajdakowski - Działalność dra Henryka Mosinga w powojennym Lwowie

Wspomnienie o ks. prof. Henryku Mosingu na stronie Naczelnej Izby Lekarskiej

Doktor Mosing
Lwów - portal informacyjny - 29.03.2007.


Henryk Mosing - portet
Autor: Władysław Szczepański
Lwów 1986


Władysław Szczepański

CAŁE ŻYCIE W SŁUŻBIE LUDZIOM

Wspomnienie o ks. prof. Henryku Mosingu

 

(...)ja ci pokażę wiarę ze swoich uczynków
Jk2/18

Kiedy myślę o moim mieście rodzinnym, stają mi przed oczyma światłe postacie dobrych i mądrych ludzi, których miałem szczęście poznać w latach mojej młodości.

Okres po II wojnie światowej jest szczególnym rozdziałem naszej historii i losów Polaków, którzy mieszkali we Lwowie od wieków, a wtedy znaleźli się tam w mniejszości. Jednak miasta swego nigdy nie opuścili.

Wśród tych szlachetnych ludzi pamiętam już nieżyjących: prof. Mieczysława Gębarowicza — wybitnego uczonego humanistę, człowieka o pięknej postawie moralnej, dr Irenę Pelczarską— lwowską lekarkę o samarytańskim sercu, dr Marię Chmielowską — długoletniego bibliotekarza Ossolineum, nauczycielkę i wychowawczynię młodzieży, ze szczególnym oddaniem prowadzącą tajne komplety, osobę o niezwykłym harcie ducha i zaletach charakteru. Ojca Rafała Władysława Kiernickiego, franciszkanina, późniejszego Biskupa Archidiecezji Lwowskiej — kapłana oddanego Kościołowi do końca swoich dni.

Szczególnie bliski był dla mnie ksiądz profesor dr med. Henryk Mosing. Ksiądz profesor H. Mosing zajmował we Lwowie miejsce wyjątkowe. Swój talent i zdolności poświęcił ludziom —jako naukowiec epidemiolog i lekarz niosący z dobrocią i ofiarnością bezinteresowną pomoc chorym, jako opiekun i wychowawca kilku pokoleń młodzieży na Kresach Wschodnich i wreszcie jako podróżujący kapłan służący bliźnim, znany jako Ojciec Paweł — naśladowca świętego Franciszka. Od czasów młodości jego dewizą życiową stała się łacińska maksyma moralna: „Vitam perdidit qui nemini prodidit" (Życie zmarnował, kto nikomu nie pomógł). Lekarz, wysoce wykształcony humanista o szerokich horyzontach, rozległej wiedzy i erudycji, człowiek o głębokiej kulturze duchowej, przy tym uosobienie niespotykanej dobroci, wielkiej prostoty i pogody ducha, subtelny i wrażliwy na potrzeby drugiego człowieka. Przez całe życie służył ludziom dobrym słowem i czynem.

Jako lekarz dawał wyraz swej mądrości, mówiąc, że „nie ma chorób tylko są chorzy ludzie". Jego pasja zawodowa i powołanie zawsze robiły na mnie duże wrażenie. Myślę, że autentyczny wysiłek lekarza — tak jak twórczość artystyczna — jest równocześnie budowaniem i pogłębianiem własnej osobowości. Można powiedzieć, że pomoc lekarska, niesiona przez niego zawsze z radością, była misją miłosierdzia. To człowiek, który nigdy nie przywiązywał wagi do wartości materialnych, zrezygnował z życia osobistego. Niezbyt silnego zdrowia — zagrożony utratą wzroku — potrafił tak wiele z siebie dać innym ludziom. Godna podziwu i naśladowania była głęboka wiara i zaufanie Bożej Opatrzności, stanowiące — moim zdaniem — fundament jego działań.

W bezpośrednim kontakcie zawsze był powściągliwy w słowach i wstrzemięźliwy w wypowiedziach, bardzo niechętnie mówił o sobie, ale umiał uważnie słuchać, zawsze przy tym był bardzo taktowny. Miał ogromną intuicję i wyczucie psychologa. To właśnie on, obok dr Anny Herzig, dobierał podczas okupacji pracowników Instytutu prof. Rudolfa Weigla, wnosząc tym wielki wkład do walki konspiracyjnej. Bo choć w znacznej części pracownicy ci rekrutowali się z szeregów AK, działającej we Lwowie w szczególnie trudnych warunkach, nigdy nie nastąpiła żadna „wpadka". Należy też zwrócić uwagę na optymizm i entuzjazm życiowy, skromność i pokorę, a przy tym wielkie serce i wyrozumiałość dla ludzi. Nigdy nie śpieszył z osądzaniem bliźnich, nie zgadzając się z tymi, którym „najłatwiej bić się w cudze piersi".

Szczególną sympatią darzył zawsze młodzież, potrafił doskonale się z nią porozumiewać, niczego nie narzucając pomagał każdemu odkryć swoją własną drogę.

Będąc gorącym patriotą posiadał umiejętność przechodzenia ponad podziałami, nie miał uprzedzeń do ludzi innego pochodzenia, narodowości, wyznania czy przekonań. Odnosił się z dużym szacunkiem do innych w przeświadczeniu, że nie jest ważne to, co ludzi dzieli, ale istotne jest to, co łączy. Profesor pomógł i pokierował życiem wielu. Spotkałem wśród nich ludzi różnych narodowości — i ludzi prostych, i wysoce wykształconych. Jego dom był szczególnym miejscem, gdzie przetrwała dawna atmosfera Lwowa — miasta współistnienia ludzi i kultur.

W czasie okupacji niemieckiej Henryk Mosing odegrał znaczącą rolę. Był najbliższym współpracownikiem naukowym prof. Rudolfa Weigla — światowej sławy uczonego — i narażając się często osobiście, uratował niejedno ludzkie życie. Po wojnie, pozostając we Lwowie, utrzymał Instytut Bakteriologii na wysokim poziomie naukowym i dokonał w dziedzinie badań epidemiologicznych nowych odkryć o światowym znaczeniu.

Opracował i wprowadził w życie naukową koncepcję, która pozwoliła skutecznie zwalczać tyfus plamisty na całym obszarze byłego ZSRR i postawić hipotezę o pełnej likwidacji tej groźnej choroby. Wart podkreślenia jest fakt, że całe swoje twórcze życie — przy zmieniających się warunkach — prof. H. Mosing przepracował w jednym instytucie naukowym, w którym rozpoczął pracę jeszcze jako student, przez całe życie związany ze Lwowem.

Po zakończeniu wojny otaczał opieką lekarską ludzi starszych i samotnych, jak również okazywał cichą pomoc materialną i duchową zesłańcom polskim, wśród których było dużo młodzieży, powracającym z głębi Związku Sowieckiego. Pamiętać należy, że po stalinowskim terrorze, wojnie i wywózkach Polaków na Wschód, a następnie po tak zwanej „repatriacji" pod naciskiem ze strony sowieckiej, we Lwowie pozostali ludzie starsi, często pozbawieni pracy i środków do życia, H. Mosing opiekował się też sierotami różnych narodowości, pokierował życiem wielu dzieci bezdomnych. Poznałem jego wychowanków — są to, poza Polakami, Rosjanie, Żydzi, Ukraińcy. Na szczególne podkreślenie zasługuje fakt, że przez całe życie, niosąc pomoc chorym, opuszczonym i niedołężnym ludziom jako lekarz, czynił to bezinteresownie, często kosztem własnych wyrzeczeń. Przy drzwiach jego mieszkania można było spotkać chorych i przyjezdnych, którzy szukali u Doktora pomocy.

Prof. H. Mosing cieszył się dużym autorytetem i uznaniem w różnych kręgach i wśród różnych narodowości. Rosjanie mówili o Nim prawiednik, czyli człowiek prawy i świątobliwy, który żyje w zgodzie z zasadami moralnymi. Warto tutaj przytoczyć wypowiedź profesora medycyny i pisarza Borysa Ugriumowa z Kijowa, który napisał o prof. H. Mosingu w artykule „Historia jednej naukowej dyskusji". „...Mosing kieruje się sumieniem, miłością do ludzi, wielkim sercem", a w innym miejscu tego samego artykułu: „...Biorąc pod uwagę skalę zainteresowań i głębię wiedzy, można Henryka Mosinga nazwać człowiekiem stulecia." (1)

--------------------------

(1) Mikrobiologichny zhurnal, tom 56, nr 4, s. 45, Kijów 1994 r.

--------------------------

H. Mosing odwiedzał też chorych we Lwowie i daleko poza jego granicami. Na początku lat 80. widziałem, jak troskliwie opiekował się ciężko chorą dr Marią Chmielowską, którą w ostatnich latach życia przyjęła do siebie pani Maria Homme, mieszkająca przy ulicy św. Mikołaja. Nieco później odwiedzał sparaliżowanego księdza prawosławnego, Ojca Aleksandra, na górnym Łyczakowie. Towarzysząc mu niejednokrotnie przy takich odwiedzinach, ze wzruszeniem obserwowałem, jak wiele serca i współczucia potrafił okazywać ludziom cierpiącym.

Ktoś z uczniów profesora tak do mnie powiedział: „...Ten człowiek jest jak góra lodowa — tak mało o nim wiemy, znając tylko drobną część jego działalności — reszta jest niewidoczna".

Księdza profesora Henryka Mosinga poznałem w połowie lat 70. jako lekarza i oddanego przyjaciela, przychodzącego z pomocą profesorowi Mieczysławowi Gębarowiczowi, u którego — jako jego uczeń — często bywałem. Profesor zawsze z ogromnym szacunkiem i z wielkim uznaniem wyrażał się o Henryku Mosingu w następujących słowach: „Święty człowiek", „Anioł, nie człowiek", „Opatrznościowy człowiek". W tym miejscu pragnę przytoczyć opowiedziany mi przez prof. Mieczysława Gębarowicza fragment rozmowy tych dwóch zaprzyjaźnionych ze sobą ludzi. Rzuca on światło na rodzaj umysłowości Henryka Mosinga. Otóż w czasie pierwszej okupacji Lwowa przez bolszewików, prof. M. Gębarowicz w rozmowie z H. Mosingiem zauważył, że jest to ustrój tego rodzaju, gdzie wszystko gnije i musi wkrótce runąć. Prof. H. Mosing odpowiedział: „A skąd pan wie, że zgnilizna w danym wypadku nie jest stanem normalnym?" Profesorem M. Gębarowiczem opiekował się doktor H. Mosing do końca jego życia.

Dla mnie ksiądz profesor był przede wszystkim oparciem moralnym. Potrafił on też wyczuć i docenić wysiłek twórczy, nie tylko w nauce, ale i w innych dziedzinach. Dla mnie, młodego wówczas artysty, miało to niemałe znaczenie. Był też dla mnie ojcem duchowym — niezwykle ciepłym i wymagającym.

Osobną i niesłychanie bogatą, a przy tym trudną do uchwycenia dziedziną działalności profesora była praca duszpasterska. Podczas pobytu w Polsce w roku 1961 prof. H. Mosing otrzymał święcenia kapłańskie z rąk księdza Prymasa kardynała Stefana Wyszyńskiego, a potem przez wiele lat działał jako ksiądz, przez władze sowieckie nie zarejestrowany — nielegalnie, docierając do najdalszych zakątków ZSRR. Nie należy zapominać, w jakich warunkach żyło się w kraju, gdzie wszystko było pod kontrolą tajnej policji, a śledzenie i szpiclowanie było powszechne. Były to lata ustawicznej walki z religią i prześladowań Kościoła, szczególnie Kościoła katolickiego.

Był to czas kryzysu kultury i moralności. Zniszczone rodziny, negacja i fatalizm, życie bez celu, a przy tym kult dóbr materialnych i wyjałowione, chore dusze ludzkie i zniszczone sumienia — tak w kilku słowach można by streścić rzeczywistość w Związku Sowieckim w okresie powojennym. Nielegalna, konspiracyjna praca księdza w podziemiu, była w takich warunkach „balansowaniem na krawędzi przepaści" —jak to niezwykle trafnie określił kiedyś, mówiąc o H. Mosingu, profesor M. Gębarowicz. Konsekwencje takiej działalności w ZSRR nietrudno sobie wyobrazić — groziło za to więzienie lub obóz. Potrzeba było wielkiej mądrości, ofiarności i dużego wyczucia rzeczywistości, aby tyle lat służyć Kościołowi —w latach szczególnie trudnych. Myślę, że dzięki takim kapłanom i ich cichemu bohaterstwu przetrwała wiara na Wschodzie.

Równocześnie ksiądz profesor wychowywał młodzież, wielu przygotował do święceń kapłańskich. Nie sposób przecenić przygotowywania przyszłych księży przez ks. prof. H. Mosinga —jego cicha i wytrwała praca zastępowała w tamtych warunkach Seminarium Duchowne. Należy pamiętać, że wychowanie młodzieży władza sowiecka zastrzegła wyłącznie dla siebie i za każdą próbę naruszenia tego monopolu były stosowane dotkliwe represje. Ksiądz prof. H. Mosing nauczając pozostawiał młodym ludziom wiele swobody, niczego nie narzucał, ale przede wszystkim szukał u młodych charakteru i stawiał im wysokie wymagania. Była to wyjątkowa szkoła życia, nie wynosiło się z niej wprawdzie oficjalnego dyplomu, ale dawała bardzo wiele, głęboko formując na całe życie. Można tam było dużo się nauczyć — przede wszystkim wartościowania i — co znamienne —profesor potrafił wiele przekazać, używając jednego tylko zdania. Także inspirujący przykład nauczyciela miał tu pierwszorzędne znaczenie — dla nas wszystkich jest on wciąż po prostu wzorem postępowania. Dewizą dla młodych były tu słowa: „Adiuva et ora, disce et labora" (Pomagaj i módl się, ucz się i pracuj). Wśród młodych księży, wychowanków księdza profesora, rozproszonych dziś po całym niemal świecie, spotkać można ciekawe i głębokie indywidualności.

W tym miejscu przytoczę kilka krótkich wypowiedzi księdza profesora na różne tematy, które mi szczególnie utkwiły w pamięci. Sądzę, że mogą one w jakimś stopniu przybliżyć osobowość tego niezwykłego człowieka, posiadającego dar prawdziwej mądrości.

— Współczesny naukowiec dużo wie, ale mało rozumie. Ciekawe, że dziś przy tak wysoko rozwiniętej technice coraz mniejszą rolę odgrywa myślenie.
— Bez słów można zostać świętym, ale bez uczynków nie.
— Umiemy prosić, ale nie potrafimy dziękować.

Pamiętam, rozmawiałem kiedyś z księdzem profesorem o sztuce polskiej XIX w. i o naszej kulturze, dzięki której przetrwaliśmy jako naród. Na zakończenie rozmowy profesor powiedział z głęboką zadumą: „Przetrwaliśmy dzięki kobiecie polskiej".

Nigdy się nie słyszało, żeby profesor na coś narzekał, godna podziwu była jego pogoda ducha, nawet w najgorszych sytuacjach.

Można by zadać pytanie: Czego uczy jego życie? Co ten człowiek uczynił ze swego życia i co potrafił dać na każdym odcinku działania i w każdej z dziedzin, które w tak cudowny sposób potrafił połączyć. Niełatwo jest mówić o człowieku o tak bogatej osobowości. Ksiądz prof. H. Mosing wszystkie swoje działania poświęcił Prawdzie i ludziom. Szukał prawdy naukowej i służył Prawdzie Najwyższej bezinteresownie przez długie lata

  • jako wybitny uczony i lekarz bez reszty oddany ludziom, jako ksiądz
  • misjonarz, dając świadectwo wiary w warunkach wrogiego nastawienia do Kościoła. Człowiek o wysokiej kulturze intelektualnej i moralnej całe swe życie podporządkował służbie chorym i potrzebującym. Sercem oddany nie tylko Polsce, ale i wszystkim ludziom.

    Myślę, że totalitarne bestialstwo, terror i budowanie życia na kłamstwie, co stanowiło istotę minionego ustroju, nie potrafiły jednak zniszczyć ducha.

    Zastanawiające jest dla mnie czyjeś spostrzeżenie, że ciągłość polskiej tradycji i kultury została utracona w Polsce Ludowej, natomiast na emigracji i na oderwanych od Polski wschodnich ziemiach została ona zachowana. Sądzę, że tradycja polska i wiara na naszych dawnych Kresach przetrwały dzięki takim właśnie ludziom jak ksiądz Henryk Mosing, którzy byli tam autorytetem, oparciem moralnym, drogowskazem i wzorem postępowania. Systematyczna, uczciwa praca i radykalizm ewangeliczny w działaniu były istotą życia księdza prof. H. Mosinga.

    Wszystko to wywołuje głęboki szacunek dla tak jednoznacznej postawy, która jest dla nas przykładem tego, że można pracować w każdych warunkach, a przy tym tak wiele z siebie dać w służbie ludziom i pozostać do końca sobą. Bowiem największą wartością, jaką człowiek może po sobie zostawić, jest tylko dobro i to, jakim się było dla innych. Stanowi to głęboki sens działania każdego człowieka.

    To fragmentaryczne spojrzenie na tę wyjątkową osobowość księdza Henryka Mosinga można zakończyć słowami Chrystusa, skierowanymi do uczniów: „(...) lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą." (Mt 20/26)


    Copyright © 2002 Instytut Lwowski
    Warszawa
    Wszystkie prawa zastrzeżone.

    Materiały opublikowano za zgodą Redakcji.


    Powrót

    Licznik