Książki o Lwowie i Kresach Południowo - Wschodnich (2000-2001)


  1. Jurij Biriulow: Secesja we Lwowie.
  2. Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko: Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945.
  3. Jerzy Starnawski: Sylwetki lwowskich historyków literatury.
  4. Natalia Otko: Mitogramy. Suita lwowska.
  5. Dokumenty Obrony Lwowa 1939, opracował oraz wstępem i przypisami opatrzył Artur Leinwand
  6. Jan Bil: Poetycki świat Hemara (wybrane zagadnienia z twórczości M. Hemara).
  7. Janina Augustyn-Puziewicz: Lwów. Wspomnienie lat szczęśliwych.
  8. Grzegorz Hryciuk: Polacy we Lwowie 1939-1944. Życie codzienne
  9. Jan Wojciech Wingrałek: Tam, gdzie lwowskie śpią Orlęta...
  10. Andrzej Bonusiak: Lwów w latach 1918-1939: Ludnosć-Przestrzeń-Samorząd.
  11. Urszula Paszkiewicz: Rękopiśmienne inwentarze i katalogi bibliotek z ziem wschodnich Rzeczypospolitej (spis za lata 1553-1939).
  12. Jerzy Jarowiecki (red.): Kraków-Lwów: książki, czasopisma, biblioteki XIX i XX wieku.
  13. Ewa Jankisz: Bibliografia rozpraw zawartych w sprawozdaniach szkolnych za lata 1843-1998 w zbiorach Biblioteki Głównej WSP w Rzeszowie. Część I. Polonica.
  14. Mieczysław Opałek: Ze wspomnień lwowskiego bibliofila.
  15. Lwowsko-kresowe korzenie wyższych uczelni Lublina (praca zbiorowa).
  16. Roman Aftanazy: Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej
  17. Lwów. Ilustrowany przewodnik.

    Secesja we Lwowie.

    Jurij Biriulow

    Z rosyjskiego przełożył Janusz Orwojew. Warszawa 1996, Wydawnictwo Krupski i S-ka, s. 231, il.

    Od razu trzeba stwierdzić: jest to praca oryginalna, oparta na nader bogatych źródłach, nowatorska, wybitna, ze wszech miar udana (jej fragmenty opublikowano przed edycją książkową na łamach "Przeglądu Wschodniego", t. II, z. 2(6), s. 327-357). Tak wszechstronnego ujęcia problemu secesji we Lwowie nie było do tej pory, zarówno w piśmiennictwie polskim, jak i obcym. To już dostatecznie dużo, żeby z uwagą i szacunkiem dla autora pochylić się nad sygnalizowaną pracą. Dawniejsze przyczynki mają charakter fragmentaryczny (by nie rzec - przypadkowy), nieliczne prace nowsze skupiają uwagę zazwyczaj na dziełach architektonicznych (jak np. katalog wystawy fotograficznej Lwów i Kraków na przełomie XIX/XX w., prezentowanej w Krakowie w Muzeum Historycznym Krakowa).

    Można stwierdzić nawet mocniej: temat secesji lwowskiej właściwie nie istniał. W ważnym dziele prof. Mieczysława Wallisa Secesja znajdujemy jedną tylko wzmiankę, odnoszącą się do Dworca Kolejowego we Lwowie (proj. W. Sadłowskiego) z jego architekturą wnętrz; w wielkiej monografii prof. Tadeusza Dobrowolskiego Sztuka Młodej Polski pojawia się również wzmianka o tym dworcu oraz wzmianka o grupie malarzy, podejmujących tematykę huculską w stylistyce epoki (Kazimierz Sichulski, Fryderyk Pautsch, Władysław Jarocki); tamże odnajdujemy enigmatyczną informację o warsztatach kilimkarskich "na terenach Małopolski Wschodniej", ewentualnie o szkole koronkarskiej, m.in. we Lwowie (w kontekście nowego wzornictwa). Specyfikując ośrodki sztuki secesyjnej w Polsce, wspomniany autor wyodrębnia tylko środowisko krakowskie i warszawskie, z absolutną dominacją Krakowa. Podobnie w innych syntezach dziejów sztuki polskiej, trudno znaleźć cokolwiek więcej na temat secesji lwowskiej, co by wykraczało poza pewien schemat.

    Patrząc na sprawę sine ira et studio trudno zresztą powyższe stwierdzenia ujmować w kategoriach pretensji do autorów. Przez dziesiątki lat tematyka lwowska wskutek znanych okoliczności politycznych nie była podejmowana. Co więcej - z innego punktu widzenia, już całkiem pozapolitycznego - secesja (Jugendistii, Art Nouveau, w Polsce - sztuka "Młodej Polski", czasem - modernizm, termin niezbyt zresztą trafnie używany zamiennie z "secesją") przez wiele lat pojmowana była w kategoriach sztuki czasów "dekadencji" i artystycznie została zdegradowana, przytłoczona już dojrzewającymi prądami impresjonizmu i ekspresjonizmu a następnie (zwłaszcza w architekturze) modernizmu i konstruktywizmu. Co do czasookresu- secesja traktowana była zazwyczaj jako nurt epizodyczny, trwający co najwyżej kilkanaście lat (od mniej więcej początku lat dziewięćdziesiątych XIX w. do ok. 1905 r., w innych ujęciach - co najwyżej do 1914 r.). W odniesieniach międzynarodowych - secesja w Polsce na ogół traktowana była jako zjawisko wtórne i naśladowcze wobec wielkich ośrodków Wiednia, Pragi, Paryża, Brukseli, Monachium. Ta wtórność odnosiłaby się także do artystycznego środowiska Lwowa. Z całym szacunkiem dla tego miasta i jego kręgów artystycznych oraz jego znaczenia intelektualnego w Polsce, ale w tych ujęciach syntetycznych Lwów mimo wszystko jawił się jako peryferyjne miasto monarchii austrowęgierskiej, pozbawione odrębności wyrazu artystycznego i urbanistycznego, który adaptował nowe wzory sztuki, nie tworzył zaś nowych kanonów. Stąd właśnie tak automatyczne i rozpowszechnione potocznie skojarzenia secesji lwowskiej i wiedeńskiej, w których ta pierwsza jest tylko szablonowym przeniesieniem •nowych prądów głównie z ośrodków niemieckich, z Wiednia bądź z Pragi, traktowanych zresztą jednorodnie. Dopiero od lat pięćdziesiątych XX w. rozpoczyna się proces rehabilitacji znaczenia secesji, dostrzegania jej oryginalnego piękna i doceniania jej samoistności jako stylu czy prądu artystycznego. Na tym zaś tle pełniej zarysowują się odrębności narodowe stylu secesji bądź lokalnych ośrodków. W tym kontekście praca J. Biriulowa nie tylko wpisuje się w ów nurt rehabilitacji znaczenia secesji i jej pełnego docenienia. To jest zresztą mniej ważne. O wiele istotniejsze jest, że praca ta w ogóle odkrywa ogromne bogactwo lwowskiej secesji i ujmuje je kompleksowo, w najrozmaitszych przejawach artystycznych realizacji, od architektury poprzez malarstwo, wzornictwo przemysłowe i sztuki, by tak rzec "użytkowe" (reklama i sztuka plakatu, moda, ceramika artystyczna, grafika książkowa itd.) do sztuk dekoracyjnych rozmaitego typu, a kończąc na próbach stworzenia "stylu narodowego". Prezentacja wielu znakomitych dokonań artystycznych powiązana jest z niezwykle interesującymi analizami stylistycznymi oraz osadzona jest w prezentacji ogólniejszego kontekstu ideowego i artystycznego sztuki tego okresu, dla Lwowa wyznaczonego przedziałem lat 1897-1914.

    Rozdział I ma po części szczególne znaczenie, bowiem syntetycznie omawia "Lwowskie życie artystyczne końca XIX - początku XX w. i kształtowanie się secesji". O ile zasygnalizowane "Warunki społeczno-kulturalne" (jako punkt l tego rozdziału) są dość dobrze ogólnie rozpoznane i zrelacjonowane w odpowiedniej literaturze przedmiotu, o tyle punkt 2 "Rozwój i charakter życia artystycznego" określa instytucje tego życia (szkolnictwo artystyczne, wystawy, związki, towarzystwa i ugrupowania artystów, placówki muzealne, czasopiśmiennictwo artystyczne, rynek dzieł sztuki, salony, kluby i kawiarnie artystyczne). O tym wszystkim co prawda jest wiele wzmianek w bogatym piśmiennictwie pamiętnikarsko-wspomnieniowym, tutaj jednak skondensowane informacje nabierają pełniejszego wyrazu. Rozdział ten uświadamia też, że jest to kapitalny temat, godny zupełnie odrębnej monografii, której do tej pory jednak nie mamy.

    Rozdział II "Prawidłowości i specyfika rozwoju lwowskiej secesji jako fenomenu artystycznego epoki" odtwarza drogi przenikania idei sztuki secesyjnej na grunt lwowski, określa periodyzację lwowskiej secesji relacjonuje ogólne filozoficzno-estetyczne idee sztuki secesyjnej i ich "lokalne przetworzenie" (spory artystyczne i dyskusje w środowisku lwowskim z bogactwem dokumentacji). Najciekawsze jednak w tej części pracy jest jednak ulokowanie lwowskiej secesji nie tyle w ogólnoeuropejskim nurcie tej sztuki, ile próba określenia jej odrębności, swoistości, specyfiki. Ta specyfika polegać ma na rozwijaniu wersji narodowo-romantycznej: "Społeczność lwowską bardziej jednak interesował problem nowego stylu w odmianie narodowej niż wzorca międzynarodowego. We Lwowie [...] neoromantyczne odwoływanie się do narodowych tradycji artystycznych było na porządku dziennym" (s. 55). Tradycja narodowa w obrębie polskiej sztuki secesyjnej niejednokrotnie była rozważana, jednakże ze szczególnym akcentem na próbę stworzenia "stylu narodowego" w architekturze, wiążąc ten styl z tradycją budownictwa podhalańskiego (zakopiańskiego) w wersji S. Witkiewicza i z próbami przeszczepienia tego stylu do różnych regionów Polski, aż po Wielkopolskę (z reguły zresztą były to próby nieudane, gdyż osadzone zostały w zupełnie innym kontekście lokalnych tradycji architektonicznych, w innym krajobrazie i w innym kontekście ogólnokulturowym). Tak więc ważne było dla secesji lwowskiej nie tylko kształtowanie się nurtu "zakopiańskiej wersji secesji" (której, nawiasem mówiąc, jednym z głównych orędowników był J. G. Pawlikowski i praktyczna manifestacja tej postawy w formie jego lwowskiej willi. Jak podkreśla J. Biriulow, przenoszenie stylu zakopiańskiego na grunt lwowski wzbudziło opór; jednym z antagonistów był właśnie K. Mokłowski, znany autor m.in. Sztuki ludowej w Polsce, postulujący tworzenie ogólno-galicyjskiego, polsko-ukraińskiego stylu opartego na kulturze ludowej Karpat Wschodnich). Ważniejszy zatem był nurt "secesji huculskiej" i próby urzeczywistnienia artystycznego polsko-ukraińskiego stylu narodowego, a nawet nawiązania do kultury bizantyńskiej (nawiązania do architektury cerkiewnej i związanego z nią malarstwa ściennego i ikonowego, zob. s. 55-65). W wielu zresztą partiach swej pracy autor przywołuje jedną z istotniejszych tez, iż "Głównym źródłem natchnienia lwowskich artystów i architektów w poszukiwaniu nowego stylu stała się sztuka ludowa górali karpackich (głównie Hucułów)" (s. 55) czy szerzej - twórczość ludowa ukraińskich Karpat (ukraińskość ta pojmowana jest tutaj bardziej w kategoriach etnograficzno-geograficznych niż politycznych). Tezie tej towarzyszy nie tylko dokumentacja "pisana" i odwołanie się do rozmaitych realizacji artystycznych, ale także dokumentacja ilustracyjna. W tym kontekście przywoływane są nazwiska i dzieła nie tylko wielu twórców ukraińskiego pochodzenia, ale także poglądy Kazimierza Mokiowskiego (jako właśnie teoretyka polsko-ukraińskiego stylu narodowego), podobnie - Adama Cybulskiego i in. polskich artystów i teoretyków sztuki, nawiązujących w teorii i praktyce artystycznej do idei odrodzenia sztuki ludowej Galicji Wschodniej w powiązaniu z nowym stylem. Dlatego też w omawianej pracy pojawiają się takie pojęcia, jak "estetyka stylu karpackiego" (w powiązaniu z nazwiskiem Juliana Zachariewicza, architekta, prof. Politechniki Lwowskiej) czy "styl wschodniogalicyjski" (w powiązaniu z nazwiskiem Edgara Kovatsa, także prof. Politechniki).

    W omawianej pracy niejednokrotnie pojawia się wątek wielokulturowości Lwowa, złożonego składu etnicznego (czy narodowościowego) jego mieszkańców. Jak można rozumieć, dla autora jest (był) to element nader wartościowy, gdyż nie tylko wzbogacał klimat artystyczny i intelektualny miasta, ale ułatwiał przenikanie i nakładanie się na siebie różnych tradycji i wartości kulturowo-artystycznych. Było to wielkie bogactwo, które w odniesieniu do rozwoju nowej sztuki w tym mieście (bądź w regionie) owocowało żydowskim, bizantyńskim, ormiańskim i czeskim nurtem lwowskiej secesji (s. 66-67).

    Analizie języka artystycznego lwowskiej secesji autor poświęcił rozdział III. Tutaj omówiono podstawowe zasady kształtowania formy dzieła, w pierwszym rzędzie dzieł architektonicznych (konstrukcja, rozplanowanie, wystrój zewnętrzny, w tym dekoracja fasad itd.). Wiele uwagi poświęcono formom dekoracyjnym (kompozycja dekoracji i jej wyraz plastyczny, główne motywy dekoracyjne), tak w architekturze, jak w dziełach innego typu (plakat, grafika, książka, polichromie, nawet ekslibris, zwłaszcza Rudolfa Mękickiego). Odrębna część tego rozdziału prezentuje charakterystyczne sposoby obrazowania. W istocie rzeczy chodzi tu o pewne typowe tematy przetworzone artystycznie w rozmaitych dziełach sztuki tego czasu (wątki etniczne, zwłaszcza ukraińsko-huculskie; wątki mitologii starosłowiańskiej, jak np. Światowid; wątki antyczne, motywy chrześcijańskie; motywy przyrodnicze - flory i fauny; wątki antropomorficzne, zwłaszcza postaci kobiece). Wszystkim tym sposobom obrazowania (oraz licznym przykładom realizacji) towarzyszy odpowiednia wykładnia symboliczna i mitologiczna w duchu epoki, zrekonstruowana przez autora.

    Wreszcie rozdział IV omawia zagadnienie "Lwowska secesja a synteza sztuk". Ogólnoeuropejska idea tego czasu integracji sztuk przeszczepiona na grunt lwowski manifestowała się w wieloraki sposób. Z jednej strony szło np. o harmonijne stopienie sztuki architektonicznej ze sztuką dekoracyjną, z oprawą artystyczną budowli, włącznie z wystrojeni wnętrz, z witrażami czy nawet malowidłami ściennymi i elementami kowalstwa artystycznego - balustrady, okratowania itp.; albo o harmonijne połączenie w dziele różnych elementów stylistycznych ("Mimo dzielących je lat było coś wspólnego w lwowskich secesyjnych zespołach architektoniczno-artystycznych i założeniach przestrzennych lwowskiego baroku w dobie jego rozkwitu w XVIII w.", s. 110). Ale szło też o coś innego jeszcze: o połączenie pierwiastka użytkowego z artystycznym w świecie przedmiotów nawet codziennego użytku, o połączenie "tego co przyziemne, codzienne, z tym co duchowe i wzniosłe" (s. 111).

    Program "estetyzacji życia codziennego" nie odbiegał na gruncie lwowskim od ogólniejszej tendencji europejskiej, ale miał swe własne konkretne i nader bogate realizacje, wyrastające z własnego, miejscowego programu odrodzenia rękodzieła ludowego, powiązania rękodzielnictwa artystycznego ze wzornictwem przemysłowym. Idea syntezy sztuk w miarę możliwości urzeczywistniana była szeroko - od inscenizacji teatralnych do artystycznego obrazu przestrzeni miasta, w skali poszczególnych budynków, ulic, kwartałów zabudowy czy nawet dzielnic, integrując dzieła architektoniczne ze sztuką dekoracyjną i sztuką ogrodową, z rzeźbą, z wystrojem witryn sklepowych, z malarstwem ściennym, sztuką witrażu, ceramiką itd. Obszerna część tego rozdziału program syntezy sztuk przedstawia na przykładzie bardzo licznych obiektów miasta Lwowa, tak dalece, że można w przybliżeniu powiedzieć, że w tej partii książki jest to jakby artystyczny przewodnik po architekturze miasta przełomu XIX i XX w., ukazując jeszcze jeden nader ważny aspekt sztuki secesyjnej, mianowicie stałą dążność do integralnego powiązania "użytkowości" (funkcjonalności) obiektu z jego wyrazem artystycznym. Przypomniane tutaj zostały nie tylko nazwiska wybitnych architektów, rzeźbiarzy i innych twórców, i nie tylko najznaczniejsze artystyczne budowle (różnego zresztą typu), ale nawet kawiarnie, wnętrza piekarni "Merkury" (na Bogdanówce za rogatką Gródecką), sala teatru varietes "Casino de Paris", secesyjna oprawa katedry ormiańskiej, wnętrza kaplicy Milewskich w katedrze łacińskiej. (Dla wszystkich niemal obiektów, podano w tekście zarówno dawne adresowe lokalizacje, jak i obecne).

    Ostatnia część rozdziału omawia kwestię wewnętrznej syntezy w sztuce użytkowej i w sztukach plastycznych, w grafice książkowej i czasopiśmiennictwie, wzajemne powiązania sztuk plastycznych i sztuki scenicznej. W tym kontekście przywołano nie tylko wybitne dzieła secesyjnej sztuki książki we Lwowie (Stanisław Dębicki, Julian Pańkewycz), dokonania ilustratorskie (Mariana Olszewskiego, Kazimierza Sichulskiego, Fryderyka Pautscha), ale także ważne inscenizacje teatralne z ich oprawą scenograficzną, dekoratorską (zwłaszcza w spektaklach Tadeusza Pawlikowskiego w Teatrze Miejskim). Przypomnienie ważnych elementów życia artystycznego Lwowa czasów przełomu wieków jest klamrą zamykającą dzieło i kompozycyjnym oraz problemowym dopełnieniem rozdziału początkowego. Bardzo bogata oprawa ilustracyjna książki, nawet w formie fotografii czarno-białych, przybliża piękno i niezwykłe bogactwo lwowskiej secesji. Dla "starych" Lwowiaków książka będzie przypomnieniem i odświeżeniem własnych doznań estetycznych, zakorzenionych w urodzie miasta. Dla innej grupy czytelników - będzie odkryciem "ziemi nieznanej". Dla historyków sztuki, mniemam, będzie ważnym dziełem rozszerzającym pogląd na polską secesję w całości. Wydaje się, że po tym dziele, trudno będzie podjąć temat lwowskiej secesji od nowa, a jeśli nawet, nieprędko to się stanie. Na koniec, dygresja: Jurij Biriulow pisał to dzieło nie tylko z głębokim znawstwem, mędrca okiem i szkiełkiem, ale chyba i sercem.

    Maciej Miśkowiec


    Na początek strony


    Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945.

    Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko

    Warszawa 2001, Wydawnictwo von Borowiecky, t.I -II, s. 1433, nLb. 33, il.

    Władysław i Ewa Siemaszkowie, autorzy dwutomowego dzieła "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1944" otrzymali list z podziękowaniami od premiera Jerzego Buzka. Z tej okazji spotkali się w Kancelarii premiera z jego doradcami ds. społecznych prof. Antonim Sułkiem i Agnieszką Bogucką, która powiedziała: "Dzieło państwa Siemaszków to zwrotny moment w zakresie badania dziejów zbrodni dokonanych na narodzie polskim przez ukraińskich nacjonalistów...". Zbrodnie popełnione na Polakach przez Niemców i Sowietów są dobrze znane i udokumentowane, natomiast wiedza o ludobójstwie dokonanym przez ukraińskich nacjonalistów jest chaotyczna, niekompletna i prawie nie uświadomiona w polskim społeczeństwie. Badania przeprowadzono przez W. i E. Siemaszków rzucają nowe światło na całokształt tych zagadnień. Następuje przełom, zostają wyciągnięte na światło dzienne nowe fakty oparte na wnikliwych badaniach, nie pozostawiając cienia wątpliwości ani możliwości zarzucenia przekłamania i naginania faktów. Praca W. i E. Siemaszków została należycie doceniona przez liczne grono historyków, otrzymała nagrodę "Przeglądu Wschodniego" dla najlepszej książki historycznej 2000 r., została wyróżniona przez premiera.

    Dzieło jest opatrzone przedmową prof. Ryszarda Szawłowskiego. Składa się ono ze wstępu i dwóch części. Część pierwsza nosi tytuł "Zbrodnie ludobójstwa na ludności Wołynia". Na jej początku przedstawione są informacje dotyczące warunków geograficznych i demograficznych. W 11 rozdziałach mowa jest o zbrodniach ukraińskich w poszczególnych powiatach, podrozdziały przedstawiają mordy w gminach i miastach, a także we wsiach i osadach. Te szczegółowo opisane tragedie Polaków osiadłych na Wołyniu są bardzo dobrze udokumentowane, a w sytuacjach, gdzie ustalenie dokładnej liczby ofiar było niemożliwością, autorzy opierając się na danych, które wcześniej zostały poddane wnikliwej analizie, dokonali uśrednienia z tendencją in minus. Taki zabieg podyktowany jest metodologią pracy naukowej, jaką jest omawiane dzieło. Tak obiektywne ujęcie zagadnienia po podsumowaniu polskich strat na Wołyniu zmusza do refleksji tym bardziej, że pogrom ok. 60 tyś. Polaków odbył się w sposób okrutny. Wskazują na to opisy zdarzeń. Oto niektóre z nich:

    "...Wiosną 1943 r. uzbrojona bojówka ukraińska zatrzymała (...) pociąg kolejki wąskotorowej (...) i porwała kilkunastu jadących Polaków, których bestialsko zamordowała. Zmasakrowaną Marię Kuriatę znaleziono wiszącą między drzewami na drucie przeciągniętym przez uszy i głowę..."

    "...W pierwszych miesiącach 1943 r. upowcy zamordowali na drodze powracającego do domu (...) Jana Chycewicza ożenionego z Ukrainką (...) jego siedmioletnią córeczkę porwali i nasadzili na pal na oczach matki, a na końcu zamordowali żonę Chycewicza..."

    "...3 lipca 1943 r. ok. godz. 10 duża bojówka UPA otoczyła kolonię (...) Ukraińcy za pomocą siekier, wideł i noży zamordowali ok. 70 Polaków, niektórzy zaś spłonęli w zabudowaniach. .."

    "...W czerwcu 1943 r. upowcy napadli na piątkę dzieci zbierających poziomki w lesie (...). Nad dziećmi pastwiono się. Na wiadomość o zamordowaniu dzieci Lasecka (matka) zmarła na atak serca, a jej mąż popadł w obłęd..."

    Takie przerażające opisy wypełniaj ą ponad 900 stron dzieła państwa Siemaszków. Każde wydarzenie opatrzone jest informacją o ilości zamordowanych i źródłami, na których oparte są dane. Są to przeważnie zeznania naocznych świadków tragedii, którzy na wezwanie autorów sięgnęli po czarne wspomnienia noszone przez ponad pół wieku w pamięci. Wielu już nie doczekało możliwości publicznego opowiadania o wołyńskiej tragedii. Jednak i te relacje, które udało się zebrać państwu Siemaszkom w czasie dziesięcioletniej mozolnej pracy badawczej, były na tyle kompletne i dokładne, by można było zrekonstruować dramatyczny obraz tamtych lat.

    Część druga "Aneksy" podzielona jest na podtytuły: "Dokumenty" i "Inne dokumenty" ze względu na charakter i pochodzenie: relacje świadków zbrodni i inne dokumenty (prasowe, rządowe, wojskowe, kościelne, ukraińskie nacjonalistyczne). Największą grupę stanowią wspomnienia naocznych świadków zdarzeń wybrane spośród 1700, będące najbardziej reprezentatywnymi i charakterystycznymi. Do grupy tej zaliczono też listy, wywiady oraz ankietę Środowiska Żołnierzy 27 Wołyńskiej Dywizji AK. Relacje usystematyzowane są powiatami, w których miały miejsce opisywane wydarzenia.

    Część "Inne dokumenty" zawiera 22 świadectwa zbrodni OUN-UPA nie kwalifikujące się do części pierwszej. Głównie wydane przez AK, do tej pory jeszcze nigdzie nie publikowane. Zamieszczone są dokumenty kościelne, niestety w małej ilości (uległy zniszczeniu w czasie pogromów). Ze źródeł ukraińskich zostały zamieszczone tylko trzy już wcześniej publikowane w innych opracowaniach. Skąpość tego typu danych związana jest z niemożnością dotarcia autorów do archiwów ukraińskich i rosyjskich.

    Całość dopełnia kolekcja fotografii przedstawiająca ofiary, ich pokiereszowane zwłoki, pogrzeby, cmentarze, ekshumacje - zatrważające świadectwo wołyńskiej rzeczywistości lat 1939-1944.

    Dzieło opatrzone jest bogatą bibliografią. Zawiera szereg map, rysunków i zestawień statystycznych co dodatkowo podnosi walory pracy, unaoczniając rozmiary katastrofy jaka dotknęła ludność polską.

    Tragedia, która rozegrała się na Wołyniu zaskoczyła mieszkających tam Polaków. Eksterminacja rozpoczęła się nagle. Przebieg jej autorzy dzielą na kilka etapów.

    Pierwszy to miesiące wrzesień-paździemik 1939 r. Antypolskie wystąpienia zaczęły się już przed 17 września, ale przybrały na sile po radzieckiej agresji. W tym czasie atakowane były osoby bardziej eksponowane przynależące do polskiej narodowości.

    Następnym etapem było zajęcie Wołynia przez Niemców - rok 1941 i 1942, zamiana okupacji sowieckiej na hitlerowską. Przybyli z nimi czołowi działacze OUN. Ludność ukraińska entuzjastycznie witała "nowych wyzwolicieli". Działania antypolskie przybrały masowe rozmiary, by w 1943 r. dojść do punktu kulminacyjnego.

    Rozpoczął się trzeci okres - ludobójstwo na Wołyniu. Unicestwiono wszystko co polskie. Koniec 1943 r. przyniósł całkowite zniknięcie Polaków z demograficznej mapy Wołynia. Przetrwały tylko większe skupiska zlokalizowane w okolicach miast, gdzie stacjonowały wojska okupacyjne. Do odpierania ataków organizowały się samoobrony polskie, a w styczniu 1944 r. powstała 27 Wołyńska Dywizja AK niosąca pomoc w ramach swych skromnych możliwości. Zbrodniczy żywioł ukraińskich nacjonalistów został powstrzymany przez ponowne wkroczenie Armii Czerwonej pod koniec 1944 r.

    Rozpoczął się czwarty okres - 1944-1945. Mordy na ludności polskiej trwały z mniejszym natężeniem aż do końca 1945 r.

    Reasumując W. i E. Siemaszkowie wskazują na 36543 Polaków wymordowanych przez UPA i wspierającą ją ludność ukraińską. Liczbę tę powiększają o osoby zgładzone w miejscowościach o częściowo tylko ustalonej liczbie ofiar. W sumie szacują straty na 50-60 tys. osób.

    Praca nie poprzestaje na wyliczaniu strat, które poniosła strona polska w ramach holokaustu wołyńskiego. Tu oprawcy nie są anonimowi. Wskazuje ich imiennie w częściach zatytułowanych "Odpowiedzialni za zbrodnie ludobójstwa na Wołyniu" czy "Wykaz funkcyjnych ukraińskich ugrupowań nacjonalistycznych uczestniczących w zbrodniach ludobójstwa na ludności polskiej". Są to organizacje OUN, rozłamowe UPA Stefana Bandery - Banderowcy (najbardziej zbrodniczy), oddziały Andrjeja Melnyka - Melnykowcy, Maksyma Borowica o pseudonimie Taras Bulba - Bulbowcy. Wymienia działaczy: Mykoła Łebed, Roman Szuchewycz, o. Iwan Hrynioch, Mykola Arsenycz, Roman Krawczuk. Przedstawione nazwiska rozpoczynają czternastostronicową listę zbrodniarzy.

    Dwutomowe opracowanie państwa Siemaszków jest cenną pozycją zarówno dla czytelników chcących powiększyć swoją wiedzę na temat, o którym do dzisiaj nie mówi się otwarcie, lub przedstawia się go przeważnie w sposób nieobiektywny. Książka jest napisana tak sugestywnie i pokazuje tak wiele dowodów na potwierdzenie prawdziwości treści, że nie ma tu mowy o preparowaniu historii dla szerokich kręgów odbiorców. Natomiast dla zawodowych badaczy stanowi kopalnię źródeł i inspirację do dalszych dociekań, gdyż dzieło to jest wielkim krokiem do odkrycia prawdziwej historii, ale tych kroków należy postawić jeszcze wiele.

    Olgierd Grott


    Na początek strony

    Sylwetki lwowskich historyków literatury

    Jerzy Starnawski

    Łódź 1997, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, s. 258.

    Jerzy Starnawski, znakomity historyk literatury (znany m.in. z prac o polonistyce lwowskiej), przedstawił konterfekty dwudziestu dwóch wybitnych uczonych ze środowiska lwowskiego. Książka obejmuje dziewięćdziesiąt lat świetności lwowskiej historii literatury (1856-1946), a jeśli wziąć pod uwagę daty życia uczonych - sto trzydzieści osiem lat (1821 - rok urodzenia Antoniego Małeckiego; 1959 - śmierć Wiktora Hahna). Jest to czas, gdy "w zakresie badań naukowych Lwów stawał się niejako stolicą całej Polski, promieniującą" (s. 3). Autor, zajmujący się od lat tą problematyką, dostrzega potrzebę pełnej monografii lwowskiej polonistyki. Kolejnym do niej "przybliżeniem" jest omawiana książka.

    Antoni Małecki (1821-1913), nazwany przez Jerzego Starnawskiego "postacią przełomu", zapoczątkował poczet profesorów zwyczajnych w historii katedry języka i literatury polskiej odnowionego Uniwersytetu Lwowskiego. Był filologiem klasycznym, filologiem polskim i historykiem-mediewistą, a na dodatek jako filolog uprawiał zarówno historię literatury, jak i językoznawstwo. Z chwilą objęcia katedry uniwersyteckiej w 1856r., Małecki związał się ze Lwowem na 57 lat- do końca długiego, 92-letniego życia. Był zastępcą kuratora Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. Jako badacz zajmował się różnymi epokami i wieloma dziedzinami, m.in. heraldyką. Był też pierwszym konsekwentnym monografistą. Przede wszystkim jednak przeszedł do historii za sprawą badań nad Słowackim. To dzięki Małeckiemu Lwów stał się Mekką dla naukowego poznania wieszcza. Roman Piłat (1846-1906) natomiast, historyk literatury w drugim pokoleniu, był przede wszystkim mickiewiczologiem. Prezes Towarzystwa i redaktor "Pamiętnika" Mickiewiczowskiego stał się pierwszym profesjonalnym edytorem. Położył też ogromne zasługi jako dydaktyk uniwersytecki. Jego bogatą twórczość naukową i wielostronną działalność najtrafniej charakteryzują dwa krótkie zdania J. Starnawskiego: "Był Piłat protoplastą lwowskiej szkoły filologicznej, był szczęśliwym profesorem" (s. 29). "Był człowiekiem-instytucją" (s. 31). Krótki tekst o Aleksandrze Briicknerze (1856-1939) dotyczy jego lwowskiej młodości. Przyszły wybitny uczony był studentem "zupełnie wyjątkowym". W Uniwersytecie Lwowskim studiował m.in. językoznawstwo słowiańskie, filologię klasyczną, język grecki, staro-cerkiewno-słowiański i sanskryt. Po doktoracie uzyskanym w Wiedniu, mając ueniam legendi, przeniósł się do Uniwersytetu Lwowskiego, gdzie jako prywatny docent wykładał w latach 1878-1881 język staro-cerkiewno-siowiański. Publikował wówczas wyłącznie w języku niemieckim. W wieku 22 lat miał już habilitację. Opuścił Lwów, by objąć katedrę slawistyki w Uniwersytecie Berlińskim. Niedługi okres lwowskiej docentury wielkiego uczonego nie przeszedł bez echa. Po śmierci Aleksandra Bruecknera pojawiło się żądanie, by jego szczątki pochować we Lwowie. Richard Maria Werner (1854-1913) był Austriakiem i przez niemal trzydzieści lat profesorem języka i literatury niemieckiej w Uniwersytecie Lwowskim. Szczególnie interesował się teorią literatury i poetyką. Jego dokonania dydaktyczne najlepiej uzmysławia lista wybitnych uczniów. Na szczególną uwagę zasługuje to, co pisał o Mickiewiczu, zarówno w rozprawach adresowanych do polskich naukowców (pisanych po polsku), jak i w dziele "Lyrik und Lyriker" skierowanym "do całego świata". Na koniec warto przypomnieć, że uczony bardzo dobrze czuł się we Lwowie.

    Urodzony w Warszawie Edward Porębowicz (1862-1937) kształcił się w Galicji. W 1899 r. otrzymał katedrę filologii romańskiej w Uniwersytecie Lwowskim. Był uczonym wszechstronnym, poruszającym się znakomicie zarówno w obszarze literatur romańskich, jak i wszystkich zachodnioeuropejskich. Odznaczył się jako świetny komparatysta, ale też nie zaniedbywał literatury polskiej. To on pierwszy wprowadził do nauki termin "barok" na oznaczenie okresu w dziejach literatury. Badał też twórczość trzech wieszczów, pisywał wnikliwe recenzje. W 1920 r. został członkiem czynnym Towarzystwa Naukowego we Lwowie, a w 1936 r. otrzymał nagrodę literacką Lwowa. Jego dorobek naukowy był imponujący.

    Życie Piotra Chmielowskiego(1848-1904) wywołuje pytanie: kto ma do niego prawo - Warszawa czy Lwów? Autor omawianej książki odpowiada, iż cała Polska, bowiem działalność Chmielowskiego we Lwowie i wschodniej Galicji stanowiła uzupełnienie jego aktywności warszawskiej. We Lwowie Chmielowski wydawał książki, publikował w "Pamiętniku" Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza, współpracował z Towarzystwem. We wrześniu 1903 r. otrzymał nominację na profesora zwyczajnego Uniwersytetu Lwowskiego, lecz jego profesura nie trwała nawet roku. Przedwcześnie zmarłego uczonego pochowano na cmentarzu Łyczakowskim.

    Józef Kallenbach (1861-1929) to uczony, który wykładał w pięciu uniwersytetach. Jednakże, jak podkreśla Jerzy Starnawski, "najszczęśliwsze były niewątpliwie lata lwowskie" (s. 73). Wykładał od 1904 r. w Uniwersytecie Lwowskim literaturę polską przedrozbiorową i romantyzm. W okresie lwowskim Kallenbach badał przede wszystkim twórczość Mickiewicza i Krasińskiego, zajął się też Słowackim. Ważne i niektóre cenne do dziś sąjego prace dotyczące literatury staropolskiej. Kallenbach - choć zmarł w Krakowie - ma grób na cmentarzu Łyczakowskim, gdyż uważał Lwów za swoje miasto.

    Wilhelm Bruchnalski (1859-1938) - "lwowianin par excellence", "patriota galicyjski", "szczęśliwy profesor", "był częścią Lwowa". Uczeń i następca Piłata, zasłużony badacz i edytor Mickiewicza, prowadził seminarium historii literatury polskiej w latach 1906-1931. Wykładał literaturę średniowieczną i renesansową. Był autorem wielu prac poświęconych piśmiennictwu staropolskiemu; wydał też opracowania dziejów czasopiśmiennictwa galicyjskiego. Wiele z jego ustaleń iachowało wartość naukową do dziś.

    Konstanty Wojciechowski (1872-1924) już od początków twórczości naukowej ujawnił zdolności komparatystyczne. Jego praca doktorska dotyczyła Kajetana Koźmiana. Habilitował się w 1904 r. w Uniwersytecie Lwowskim na podstawie pracy "Werter w Polsce". Potrafił pisać zarówno prace na najwyższym poziomie naukowym, jak też książeczki bardzo popularne. Po uzyskaniu habilitacji zaczął prowadzić wykłady uniwersyteckie. Rozwijał badania nad powieścią. Był autorem znakomitej rozprawy pt. ""Pan Tadeusz* A. Mickiewicza a romans Waltera Scotta". Wojciechowski całe swe życie poświęcił pracy naukowej i dydaktycznej. Był nieprzeciętną osobowością.

    Syn zasłużonego lwowskiego księgarza Bronisław Gubrynowicz (1870-1933), był badaczem dziejów powieści w dawnych wiekach, zajmował się romantyzmem, opracował "Historię "Gazety Lwowskiej*". Wykładał w Uniwersytecie i na Politechnice Lwowskiej. Występował też z odczytami na prowincji. Był członkiem-korespondentem Polskiej Akademii Umiejętności, członkiem czynnym Towarzystwa Naukowego we Lwowie i Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. Zmarł w Warszawie.

    Wiktor Hahn (1871-1959) badał przede wszystkim poezję i dramat polski (w tym twórczość łacińską Szymona Szymonowicza) XVI-XIX w. Tematyka ta znalazła odbicie również w jego wykładach uniwersyteckich, które prowadził od 1907 r., po uzyskaniu habilitacji. Był historykiem literatury polskiej i filologiem klasycznym oraz - to bardzo znaczące dziedziny jego twórczości - bibliografem i edytorem. Zauważmy, że Wiktor Hahn jest kolejnym uczonym określonym przez J. Starnawskiego jako "patriota lwowski". Był "szczególnie patriotą uczelni, która go wychowała" (s. 116). Opracował m.in. część drugą "Kroniki Uniwersytetu" (1912) i dzieje katedry historii literatury polskiej w Uniwersytecie Lwowskim. Jako badacz i człowiek był niezwykłe skromny, nie szukał rozgłosu, jego czasami mało efektowne przyczynki opierały się na rzetelnej wiedzy.

    Jan Kasprowicz (1860-1926) to postać powszechnie znana. Jednak działalność naukowa poety-profesora, jak się wydaje, jest niewystarczająco obecna w świadomości ogółu. Na wstępie jego biogramu czytamy: "Profesura Kasprowicza w Uniwersytecie Lwowskim była w pewnej mierze dziełem szczęśliwego przypadku, w pewnej uczczeniem jego zasług na polu literatury, ale droga do profesury była trudna, wymagająca samozaparcia się w stopniu zupełnie wyjątkowym, a objęcie katedry nie było pomyłką" (s. 120). Był badaczem zarówno literatur obcych, jak i polskiej poezji romantycznej oraz współczesnej mu. Doczekał nazwy Uniwersytetu Jana Kazimierza. W różnych okresach był dziekanem wydziału filozoficznego, rektorem i prorektorem. Cały czas wykładał i prowadził działalność publiczną.

    Jan Gwalbert Pawlikowski (1860-1939) wychował się w środowisku nazwanym "lwowskimi Medyceuszami". Trudno wymienić wszystkie jego zainteresowania i zasługi. Najważniejsze jest chyba to, iż był miłośnikiem i prawdziwym znawcą Słowackiego. Wiele lat życia poświęcił badaniom twórczości wieszcza. "Król-Duch" wydany przez Pawlikowskiego w 1924 r. został zaliczony do największych osiągnięć ówczesnego polskiego edytorstwa.

    Ludwik Bernacki (1882-1939) był wieloletnim wybitnym dyrektorem Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. Dał się poznać jako nauczyciel, wydawca, aktywny członek towarzystw naukowych. Jego dorobek badawczy obejmuje przede wszystkim literaturę staropolską i stanisławowską (szczególnie badania nad Krasickim), ale zajął się też romantyzmem. Największe zasługi oddał Ossolineum przyczyniając się w znacznym stopniu do powiększenia zbiorów.

    Być może najwybitniejszym spośród uczonych przedstawionych w niniejszym opracowaniu był Juliusz Kleiner (1886-1957). Lwowianin z urodzenia, w Uniwersytecie Lwowskim odbył studia polonistyczne, germanistyczne i filozoficzne. W 1908 r. jako najlepszy doktorant uzyskał promocję sub auspiciis imperatoris. Habilitował się cztery lata później monografią o Krasińskim. Po kilkuletniej profesurze w Warszawie, Kleiner wrócił do Lwowa i w 1920 r. otrzymał zwyczajną katedrę w Uniwersytecie Jana Kazimierza. Był wspaniałym znawcą i badaczem Słowackiego, ale zajmował się też dwoma pozostałymi wieszczami. Należy też podkreślić jego zasługi jako autora rozprawy dotyczącej metodologii nauki o literaturze (wyd. w 1914 r.) oraz studium o literaturze polskiej dla cudzoziemców ("Die polnische Literatur", 1929 r.). Również Kleiner dał się poznać jako lwowski patriota, co znalazło odzwierciedlenie w jego pracach, np. rozprawce pt. "Lwów kolebką romantyzmu polskiego". Podczas okupacji sowieckiej odznaczał się postawą bezkompromisową. W okresie okupacji niemieckiej przebywał na wsi i wtedy to ukończył drugi tom monografii o Mickiewiczu. Po wojnie wykładał najpierw w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, a potem w Uniwersytecie Jagiellońskim.

    Króciutki tekst poświęcono Emilowi Petzoldowi (1859-1932). Był on filologiem germańskim i filologiem polskim, co zaowocowało rozprawami komparatystycznymi. Zarówno jego dysertacja doktorska, jak i habilitacyjna poświęcone były literaturze niemieckiej. Najważniejsza rozprawa Petzolda dotycząca wyłącznie polskiej literatury ("O "Czatach* Mickiewicza") została określona przez Kleinera jako "wzór analizy". Petzold wykładał w Uniwersytecie Lwowskim jako docent prywatny od 1915 r. Był też wykładowcą w Warszawie.

    Jerzy Kowalski(1893-1948) był filologiem klasycznym. W 1920 r. został powołany na katedrę latynistyki Uniwersytetu Jana Kazimierza. Zajmował się zarówno literaturą grecką, jak i rzymską oraz polskim humanizmem. Wiele podróżował, ale też czynnie uczestniczył w lwowskim życiu naukowym. Był humanistą par excellence.

    Również filologiem klasycznym, i to jednym z najwszechstronniejszych, był Ryszard Ganszyniec (Gansiniec) (1888-1958). Uczony wykształcony w uniwersytetach niemieckich i publikujący wyłącznie po łacinie i niemiecku szczęśliwie został przywrócony nauce polskiej. Wykładał w Uniwersytecie Warszawskim, Poznańskim, a w 1920 r. osiadł we Lwowie, gdzie został profesorem Wydziału Filozoficznego UJK. W mieście przebywał do końca wojny wykazując niezwykłą odwagę podczas drugiej okupacji sowieckiej. Tematyka jego wykładów była bardzo różnorodna; obejmowała m.in. dzieje religii greckiej, rzymskiej, dzieje pisma greckiego, lirykę grecką, kulturę epoki egejskiej, Homera, Platona, genezę chrześcijaństwa, filologię średniowieczną i humanistyczną, Kronikę Galia. Również jego publikacje naukowe dotyczyły różnych epok i tematów. Na uwagę zasługuje też działalność społeczna R. Gansińca.

    Kazimierz Kolbuszewski (1880-1952) uważany był za najznakomitszego fredrologa. Debiutował w 1906 r. rozprawą o Fredrze, w trzy lata później doktoryzował się w Uniwersytecie Lwowskim dysertacją o tym komediopisarzu, również jego twórczości poświęcił pracę habilitacyjną. Uczony badał dzieła Fredry przez całe życie (zwróćmy uwagę na rozprawę pt. "Lwów fredrowski"), zajmował się też twórczością innych romantyków. Odzwierciedliło się to zarówno w publikacjach, jak i wykładach uniwersyteckich.

    Stanisław Łempicki(1886-1947) zajmował się zarówno historią kultury, szczególnie szkolnictwa i wychowania, jak i historią literatury, zwłaszcza staropolskiej. Swą pracę doktorską oraz habilitacyjną poświęcił działalności Jana Zamojskiego. Przez piętnaście lat (1924-1939) prowadził wykłady w katedrze historii szkolnictwa i wychowania UJK i jak pisze autor opracowania, był to "okres wspaniałego rozkwitu młodej katedry" (s. 224). Miał też pewien wkład w badania nad naszymi wieszczami doby romantyzmu. Godzi się podkreślić, iż Łempicki był lwowskim patriotą, co wyrażało się m.in. w publikacjach dotyczących Lwowa i ziem południowo-wschodnich. Choć w jego dorobku prace drobne przeważały nad wielkimi, należał do najwybitniejszych polskich humanistów.

    Władysław Tarnawski (1885-1951) był największym polskim szekspirologiem. Jako filolog angielski wykładał w nowo utworzonej katedrze filologii angielskiej UJK i wydał m.in. dwie syntezy literatury angielskiej. Jednak Szekspirem zawsze zajmował się najwięcej. Również jako autor przekładów.

    Omówione, z konieczności w skrócie, sylwetki lwowskich uczonych to coś więcej niż 22 biogramy. Z książki wyłania się obraz środowiska lwowskich humanistów, głównie związanych z Uniwersytetem (po odzyskaniu niepodległości UJK), ale też z Ossolineum i innymi zasłużonymi placówkami naukowymi. Obraz ten, rzecz jasna, wciąż jest niepełny. A jednak zestawienie życiorysów naukowych i omówienie bibliografii prac lwowskich uczonych pokazuje wspaniałe dokonania tego środowiska. Można przypuszczać, że znaczenie Lwowa jako ośrodka badań najznakomitszych mickiewiczologów, a także prac nad Słowackim, Krasińskim i Fredrą - jest bardzo mało znane, a tym samym niedoceniane. W zakończeniu autor wymienia wiele dziedzin historii literatury, w których Lwów pełnił rolę pionierską. Może książka Jerzego Starnawskiego, mimo że ma ona charakter niskonakładowej publikacji naukowej, choć też w pewnym stopniu przyczyni się do szerszego poznania kulturalnej i naukowej roli Lwowa. Może stanie się impulsem do dalszych badań i publikacji?

    Aleksandra J. Leinwand


    Na początek strony

    Mitogramy. Suita lwowska

    Natalia Otko

    Wrocław 2000, s. 39, il.

    Wrocławska edycja - po pierwszej, lwowskiej - drugiego tomiku młodej poetki ze Lwowa, Natalii Otko, zdobywczyni kilku już głównych nagród na konkursach polonijnych, ukazała się ze srebrzystym hologramem wyróżnienia na Promocji Dobrych Książek. Książka, o znamiennym tytule Mitogramy, z muzycznym podtytułem Suita lwowska, została wydana niezwykle starannie; na graficzną urodę jej okładki i stronic "zapracowały" bardzo piękne, sugestywne zdjęcia rzeźb i płaskorzeźb, zdobiących fasady i bramy starych lwowskich kamienic, wykonane głównie przez St. Klimka, który jest autorem graficznego opracowania książki, a także przez ojca poetki, Andrzeja Otko -postaci barwnej i niezwykle zasłużonej dla życia kulturalnego lwowskiej Polonii. O randze artystycznej jednak tej publikacji przesądzają same utwory poetyckie, tytułowe mitogramy: dziewięć (o jeden więcej, w porównaniu z pierwszym wydaniem) niedługich wierszy, "uzbrojonych" za to w glosy, przypisy, zawierające liczne, kulturowe odniesienia, poprzedzonych introdukcją, która najwyraźniej chce pełnić rolę drogowskazu dla czytelnika. Czy tak pieczołowicie skomponowany, od autorki komentarz do garstki wierszy, nie zakrawa na przesadę, nie dławi języka poezji obcym jej pedantyzmem szczegółowych objaśnień? Mimo iż podobne zabiegi bywają niekiedy ryzykowne, w tym szczególnym przypadku są one całkowicie usprawiedliwione, służą nadrzędnemu zamysłowi autorki. Natalia Otko mianowicie postanowiła osadzić swoje poetyckie zapisy mityczne, czyli mitogramy, w udokumentowanej, odkrywanej na nowo dla potrzeb wskrzeszenia Mitu, prawdzie historii. Zamysł taki - w moim odczuciu - mógł być tylko pochodną stanu zakochania w "przedmiocie", oświetlanym z różnych stron, dzięki czemu efekt końcowy sprawia wrażenie doskonale zintegrowanej całości. Dzięki także, a może przede wszystkim, tajemniczej alchemii talentu.

    Zwiedzającemu po raz pierwszy, czy odwiedzającemu po raz któryś Lwów, owe dziewięć wierszy z przyległościami, posłużyć by mogły znakomicie jako skrótowy przewodnik, ukazujący nieznane, a częściej zapoznane, niedopatrzone zakątki tego małego "wiecznego miasta". Mieszkańcy dzisiejszego Lwowa, zwłaszcza ci napływowi, o "płytkich korzeniach", podlegający - w trakcie ostatniego półwiecza - ideologicznym indoktrynacjom, chodzą jego ulicami o kilkakrotnie zmienianych nazwach, ocierając się zaledwie o naskórek rzeczywistości, nie bardzo wiedząc, gdzie żyją. Ci zasiedziali z kolei, nie potrafią już być może patrzeć na to, co ich otacza, dopatrzeć się w wymownym świadectwie kamieni źródeł własnej, przez stulecia ugruntowanej tożsamości. Im wszystkim poetka użycza swych oczu, wyławiając z masy architektonicznej starego Lwowa osobliwe detale, motywy, zwierzęta, statki, centaury i postacie bogów. To miejsca i niezwykli mieszkańcy tych miejsc są bohaterami jej poetyckich mitogramów, ona zaś nie tyle je opisuje, co przywraca im życie. Czytając, jesteśmy świadkami tej magicznej, zgoła cudownej operacji, która, wchodząc głęboko w dotykalną codzienność, przeobraża nas w jej uczestników.

    Czytałam do tej pory sporo tzw. "kulturowych" wierszy. Takich, co to podpierając się cytatami, prawdziwymi lub fikcyjnymi, obecnością znanych postaci czy sławnych dzieł, wystawiają świadectwo oczytaniu czy choćby snobizmowi autora. Większość tego typu wierszy to powierzchowna i niekonieczna ilustracja zjawisk ważnych i całkowicie samodzielnych, nie wnosząca do ich opisu żadnej osobistej interpretacji. Jak to się dzieje, że wypatrzone przez uważne oczy Natalii kamienne symbole - żyją? Psy, warujące przy posągu Diany, są "zziajane - jeszcze przed chwilą leciały obok dziewiczej łowczyni", poetka nawołuje je, chcąc by "drgnęły" - i jakimś cudem jej się to udaje! Kamienne sowy (pod obramowaniami okien kamienicy przy ul. Kopernika 11) "w twarze przechodniów oczy wlepiają okrągłe", "pęczki wesołe", skrzydlatych aniołków - wysłanników Światłości - wstawiono w "cudne amfory", widniejące w niszach fasady barokowego kościoła pod wezwaniem NMP Gromnicznej, cudowny koń o nieznanym imieniu i życiorysie, "lekkonogi, smutnooki, o szyi smukłej, o grzywie bujnej", pozuje wybitnemu rzeźbiarzowi i architektowi, Antoniemu Schimserowi, dzięki któremu do dziś spoczywa, ujęty w łuk strychowego okna pod trójkątnym szczytem dachowym dawnego pałacu hrabiów Baworowskich (choć żeby go ujrzeć w całej okazałości i zrobić mu zdjęcie, trzeba przedrzeć się przez chwasty i pokrzywy, zarastające dziedziniec, po czym wspiąć się na drzewo).

    Poetka odrzuca "hałaśliwą i pospolitą jawę dzisiejszego miasta, pełną fałszywych błyskotek i masowych wytworów techniki", by "wyskoczyć jak latająca ryba w przestrzeń inną, tam gdzie wszystko jest cudem i wszystko jest prawdziwe". Znajdujemy się, dzięki niej w tej "innej przestrzeni" warstw Czasu, przeświecających przez siebie, w której tam, gdzie za historycznych czasów rozłożyło się na wzgórzach miasto, przepływało ongiś morze, pozostawiwszy niewątpliwe świadectwa swej obecności w postaci skamieniałych muszli małż, widocznych jeszcze w pokładach wapienia i piasku - jak czytamy w wieńczącym tomik i fundującym ostatecznie mit Leopolis - miasta Śródziemnomorza wierszu "Mare Nostrum".

    Lwowskie Mitogramy Natalii Otko, rzucają ciepłe światło na zaklęte w kamieniu sceny, obdarzając głosem to, co wobec dyktatu dwudziestowiecznej historii oniemiało. Pojawiają się w nich posągi Neptuna i Diany, zdobiące nieczynne od dawna studnie lwowskiego Rynku, płaskorzeźba centaura z lirą - atrybutem poezji - na tle innych, wojowniczych pół-koni, pół-ludzi, rozświeca się w nich cały, fantastyczny "niebieski zwierzyniec", rozsiany nad bramami tylu kamienic starego Lwowa. Wiersze przeglądają się w fotografiach, a fotografie, dotknięte słowem wiersza, zaczynają się poruszać i oddychać. Glosy do wierszy z kolei i przypisy, zamieszczone na końcu książki, przed bibliografią, pozwalają, jak w prawdziwym filmie, dotrzeć do genezy bytów, ożywionych poetycką magią Natalii Otko, sprawiają że mit sprzymierza się z historyczną prawdą, a jedno dopełnia drugie. Widać przy tym, że poetka, która pracuje w Muzeum Dawnej Książki Ukraińskiej, nie tylko potrafi, ale znajduje przyjemność w odczytywaniu źródeł. Gruntowna znajomość historii starego Lwowa i jego osobliwości, jaką ujawnia w glosach do wierszy, nie wystarczyłaby jednak do tak głębokiej reinterpretacji mitu Leopolis, jaką przynosi organicznie z nim związana poezja mitogramów. Natalia Otko nie kryje długu, jaki zaciągnęła w stosunku do dzieła Zygmunta Kubiaka Mitologia Greków i Rzymian, na które w wielu miejscach się powołuje. Ta fundamentalna lektura, obok wielu innych, z pewnością uaktywniła jej poetyckie intuicje, pozwoliła wejść w głębię widzialnego świata. W świetle Mitologu Kubiaka, lwowskie panopticum symboli, zapisanych w dawnej architekturze, odsłania wielowiekowy, niezaprzeczalny związek miasta z kulturą Śródziemnomorza.

    To, co dotąd zostało o Mitogramach powiedziane, wciąż jeszcze nie dotyka tajemnicy ich artyzmu. Tajemnice mają to do siebie, że nie poddają się krytycznym analizom, wszędobylskiemu "mędrca szkiełku i oku". Tajemnica poezjowania Natalii Otko jest tym większa, że nie urodziła się ona i nie wychowała w polszczyźnie. Córka Polaka i Rosjanki, zanurzona w żywiole języka ukraińskiego, którym na codzień się w miejscu pracy posługuje, postanowiła zostać Polką i polską poetką. Mogła wybrać inną drogę, nie tak heroiczną jak ta. Bo trzeba tu mówić nie tylko o talencie, ale i o heroizmie.

    Jej pierwszy tomik wierszy, Jestem, który zanim, świadczył nie tylko o niezwykłym wyczuleniu młodej poetki na świat przyrody, ptaków, psów, kotów i roślin, lecz o rzadko danym artyście "zmyśle udziału" - by przywołać znakomite sformułowanie Wisławy Szymborskiej. Najnowsze wiersze, opublikowane przez nią niedawno w miesięczniku "Lwowskie spotkania" potwierdzają ciągłość tej postawy. Czytając zarówno te wcześniejsze, jak i te ostatnie, chciałoby się powiedzieć, że Natalia rozumie doskonale język czworonożnych braci, solidaryzuje się całą duszą z drzewem, ścinanym właśnie bezrozumną ręką, towarzyszy uwagą i współczuciem ptakom, bezbronnym wobec śniegu i mrozów. Wydawać by się mogło, na pierwszy rzut oka, że w Mitogramach poetka odchodzi od notowania znaków tej niemal dziecięcej wrażliwości, tak spontanicznie reagującej na świat natury, by penetrować tym razem osadzone mocno w historii i kulturze światy kamienne. Tymczasem Natalia Otko wymyśliła własne, magiczne sposoby wskrzeszania przeszłości, dzięki owej właściwej sobie od początku uważności patrzenia i jakże rzadkiej, wśród poetów i "zwykłych" ludzi, zdolności współodczuwania ze wszystkim, co żyje, biega na czterech łapach i lata. Wydaje się, że te cechy stanowią constans jej poetyki, tego, co krytycy nazywają "własną dykcją". Oto, dla przykładu, wiersz, otwierający tomik "Lew lwowski" - ucieleśnienie mitu i symbolicznej historii miasta. Lwów i lewków jest zresztą - bo zawsze było - w Leopolis pod dostatkiem. Ten jednak, wybrany przez poetkę, późnorenesansowy (obok wspaniałe zdjęcie Włodzimierza Mońca), widniejący - jak czytamy w przypisie - na południowej fasadzie kamienicy przy Rynku, pod nr 23, jest "stary i ślepy", wręcz monstrualny (ma twarz "skamieniałej Meduzy Gorgony"). W tak sugestywnym skrócie zawarła poetka cały tragizm oniemiałej, zaklętej w kamieniu historii Lwowa. Ale czytamy dalej, ze wzrastającym zadziwieniem:

    "Potworze miły, niestraszny (przysiądę przy tobie wyczeszę z grzywy mech, dotknę powiek, szepnę) pięknyś i sławny! "Staje się coś nieoczekiwanego: oto czułość ożywia kamień, przywracając potworności" wspaniałą, godną podziwu i bliską sercu "lwią" postać! Takie efekty należą do stałego repertuaru słownych czarodziejstw Natalii Otko, która zna sposoby na "odczarowanie" duchów przeszłości, nawet tej najbardziej odległej. Niczym baśniowy królewicz, pocałunkiem budzi ze snu mowę symboli, które, niezwyczajnie potraktowane, ujawniają niepodejrzewane wcześniej treści. Prawdziwy królewicz, jak wiadomo, to ten, który w żabie potrafi wytropić królewnę, bo on zawsze wie, gdzie ukryto skarb. Autorka Mitogramów też bywa odkrywcza. Dla niej - wpatrzonej w płaskorzeźbę z kaplicy Kampianów, przedstawiającą spotkanie Jezusa z uczniami w drodze do Emaus - ważniejsza od ludzi jest drugoplanowa postać psa, który "niósł ogon jak chorągiew" jedynego, który nie musiał rozpoznawać nauczyciela, bo z jego oczu nigdy pan nie znikał.

    Dar kobiecej i poetyckiej empatii, ujawniony już wcześniej, w debiutanckim tomiku, sprawia, że kulturowe, szlachetnie edukacyjne przesianie Mitogramów - pochwały miasta, które pod kamienną powłoką oddycha - ma wymiar lirycznej wiarygodności.

    Niech Lwów chroni swoją poetkę!

    Krystyna Rodowska


    Na początek strony

    Dokumenty Obrony Lwowa 1939.

    Dokumenty Obrony Lwowa 1939, opracował oraz wstępem i przypisami opatrzył Artur Leinwand, Instytut Lwowski, Warszawa 1997, s. 282, nlb. 4, plan.

    W dorobku naukowym śp. dr Artura Leinwanda to ostatnia praca, jak pozostałe równie wartościowa i interesująca. Jest także świadectwem klasy historycznego warsztatu, dociekliwości, pisarskich umiejętności, a także badawczych zainteresowań autora, koncentrujących się w znacznej mierze nad dziejami jego rodzinnego Lwowa. Uczyniły one z A. Leinwanda jednego z najlepszych znawców historycznej problematyki tego niezwykłego miasta.

    Podstawową zawartość publikacji tworzy ponad 200 dokumentów wytworzonych przez polskie instytucje we Lwowie w dniach g-22 września 1939 r. Są to przede wszystkim wojskowe materiały, dokumentujące zarówno stan liczebny i organizację sił przeznaczonych do obrony miasta jak przebieg walk z oblegającymi wojskami niemieckimi oraz w daleko już mniejszym stopniu radzieckimi. Niewielką, ale bardzo cenną grupę źródeł tworzy dokumentacja związana z pracą cywilnych instytucji Lwowa oraz położeniem jego ludności.

    Trudno się oprzeć wzruszeniu analizując niektóre z dokumentów opublikowanych przez Artura Leinwanda. Do takich, pobudzających historyczną wyobraźnię czytelnika należą m.in. dwa lakonicznie brzmiące pisma, odnoszące się do poległego 21 września 1939 r. asystenta Politechniki Józefa Kurca. Został pochowany w następnym dniu z honorami wojskowymi na Cmentarzu Obrońców Lwowa (s. 240, 242-243). Dołączył do tych, którzy walczyli o prawo Lwowa do egzystencji w polskich granicach, w wojnach z Ukraińcami w latach 1918-1919 oraz bolszewikami w 1920 r. Inny z dokumentów, podpisany 18 września 1939 r. przez gen. Władysława Langnera, kończy się wymownymi słowami "Hallo, ciężko walczący Lwów pozdrawia bohaterską Warszawę" (s. 155). Natomiast datowany 21 września zawiera rozkaz gen. Mariana Januszajtisa, skierowany do załogi miasta: "W razie zbliżania się do barykad oddziałów bolszewickich na odległość bliżej niż 300 m należy po trzykrotnym ostrzeżeniu otworzyć ogień" (s. 253).

    Zbiór dokumentów poprzedza szkic historyczny, wprawdzie objętościowo szczupły, ale zawierający wszystkie fakty istotne dla dziejów obrony Lwowa w 1939 r. Choć od jego napisania minęło już kilka lat, pozostaje jednym z najwartościowszych tekstów związanych z bliskimi nam dziejami tego miasta.

    Z obowiązku recenzenta muszę wytknąć jedno niewielkie uchybienie wydawnictwa. Wielka szkoda, że Instytut Lwowski, tak zasłużony dla podtrzymywania pamięci o bujnej i dramatycznej przeszłości południowo-wschodnich kresów Rzeczypospolitej nie zamieścił na końcu publikacji spisu opublikowanych dokumentów.

    Michał Klimecki


    Na początek strony

    Poetycki świat Hemara

    Jan Bil

    (wybrane zagadnienia z twórczości M. Hemara). Wrocław 1999. Oficyna Wydawnicza SUDETY, s. 152.

    Stwierdzenie, że twórczość Mariana Hemara była wszechstronna wydaje się truizmem, często jednak nie zdajemy sobie sprawy z tego jak bardzo była ona bogata. Bo kimże był ów Arcylwowianin? Przede wszystkim poetą, dramatopisarzem, satyrykiem, fraszkopisem, autorem kilku tysięcy tekstów piosenek, publicystą, felietonistą, recenzentem oraz - jak sam siebie często nazywał - kabareciarzem.

    Nie jest to jednak pełna lista jego twórczych dokonań, był bowiem również autorem przekładów poetyckich wszystkich sonetów Szekspira oraz większości ód Horacego, a także reżyserem, konferansjerem, aktorem i kompozytorem. Prawdziwie renesansowa to postać. Miłośnik i znawca Hemara, nieżyjący już Tadeusz Szymański z Krakowa (wydał w 1991 r. tom jego utworów wybranych pt. Kiedy znów zakwitną białe bzy ) zebrał 25 tomów (!)jego tekstów, w znacznej mierze dotychczas nieopublikowanych. Wypada więc zadać pytanie: kto podejmie się napisania monografii ukazującej całościowo pełną sylwetkę twórczą naszego autora i wyda liczne pozostające w rękopisie Hemariana, a przynajmniej najważniejsze z nich? Na spełnienie tych dezyderatów wypadnie prawdopodobnie jeszcze jakiś czas poczekać. Na razie warto odnotować jedną z pierwszych prób monograficznego opracowania ważnej części dorobku twórczego Hemara. Oto Jan Bil, poeta urodzony we Lwowie (kilka jego wierszy wydrukowano w "Roczniku Lwowskim" 1991) obronił w 1996 r. na Uniwersytecie Warszawskim pracę doktorską zatytułowaną "Poetycki świat Hemara", wydaną następnie przez Oficynę Wydawniczą SUDETY. Dobrze się stało, że rozprawa Jana Bila ukazała się w druku, wypełnia ona bowiem istotne luki w naszej wiedzy o poetyckim dorobku autora Chliba kulikowskiego, stanowiącym szczególnie ważną część jego schedy twórczej. Autor pod pojęciem świata poetyckiego rozumie tu nie tylko lirykę, ale także twórczość satyryczną, piosenkarską oraz kabaretową (w tym słynne niegdyś szopki).

    Pierwszy rozdział omawianej książki nosi tytuł "Lwowskie przestrzenie Mariana Hemara". Mamy tu bardzo oryginalne spojrzenie na poetę, który tworząc wiersz, przekazuje w formie artystycznej zapamiętany wizerunek swego ukochanego rodzinnego miasta. Czytając lwowskie wiersze Hemara, wędrujemy w wyobraźni po ulicach nadpełtwiańskiego grodu, przywracając własnej pamięci odwiedzane niegdyś miejsca. Autor poddaje tu wnikliwej analizie metody hemarowskiej poetyki kreowania wizerunku miasta i jego przestrzeni. Następne rozdziały książki poświęcone są twórczości lirycznej, satyrycznej, kabaretowej oraz piosenkarskiej.

    Jan Bil, sam lwowianin, stara się -jak nąjsłuszniej - eksponować wątki lwowskie w poetyckim dorobku Hemara. Zacytujemy tu takie oto przesłanie autora dotyczące bohatera jego książki: "Chciałbym zwrocić uwagę czytelnika na ważną relację pomiędzy twórczością poety, a jego "małą ojczyzną* - Lwowem. Ponieważ Lwów był w poezji Hemara nie tylko miastem rodzinnym, przestrzenią sakralną, ale niejako nadrzędną kategorią semantyczną, dlatego jest obecny we wszystkich rozdziałach pracy".

    Kończąc niniejsze uwagi, chciałbym wskazać na pewną lukę w całościowym opisaniu poetyckiego świata Hemara. Otóż pisząc o nim jako o liryku, autor omawianej książki nie poświęcił baczniejszej uwagi jego poetyckim przekładom, dokonywanym szczególnie u schyłku życia. Mam tu na myśli przede wszystkim tłumaczenie sonetów Szekspira i ód Horacjusza. Moim zdaniem tak znaczące przekłady należało zaliczyć do lirycznego opus Hemara, wszak stworzenie w innym języku, w mowie wiązanej, ekwiwalentu sonetu czy ody z pewnością do sztuki poetyckiej należy.

    Andrzej Mierzejewski


    Na początek strony

    Lwów. Wspomnienie lat szczęśliwych

    Janina Augustyn-Puziewicz

    Wrocław 1994, WERK s.c., s. 128 - Lwów. Wspomnienie lat wojennych. Wrocław 1999, Oficyna Wydawnicza SUDETY, s. 204, ilustracje.

    W ostatnich latach ukazały się liczne książki o Lwowie, przy czym znaczna ich część to wspomnienia dawnych jego mieszkańców. Wśród tej mnogości różnorodnych leopolitanów dwutomowa relacja pamiętnikarska Janiny Augustyn-Puziewicz (z zawodu lekarki) niewątpliwie się wyróżnia, zarówno bogactwem treści jak i walorami literackimi.

    Tom pierwszy charakteryzuje połączenie dwóch rodzajów narracji: z jednej strony są to wspomnienia o mieście, a z drugiej - swego rodzaju lwowska saga rodzinna. Obydwie te formy zazębiają się, tworząc w rezultacie relację żywą i wciągającą czytelnika.

    Jak na sagę rodzinną przystało, w pierwszych rozdziałach przedstawia autorka swą genealogię: urodziła się we Lwowie, przy czym ojciec i jego rodzeństwo - jak sama stwierdza - "byli pierwszym pokoleniem włosko-polskiego cocktailu" (matka ojca była Włoszką). No cóż, bardzo to typowa dla Lwowa mieszanka etniczna, liczni homines leopolienses mieli podobne korzenie...

    Wspominając okres międzywojenny, autorka z wielkim pietyzmem opisuje każdy szczegół rodzinnego domu, czyli lwowskiego pomieszkania. Mamy tu wszystko: rozkład pokoi, urządzenie kuchni, spiżarnię z jej charakterystycznymi zapachami, domową bibliotekę i dziecięcy świat zabawek. Nie brak też sylwetek członków rodziny i znajomych. Życie miasta, jego ulice i barwne postacie jego mieszkańców, kościoły, muzea, zabytki, a także place zabaw i parki to kolejne tematy wspomnień autorki. Dodajmy do tego reminiscencje ze szkoły, udział w harcerstwie, domowe zwyczaje przedświąteczne i "niezwykle smaczne" wspominki o specjałach kuchni lwowskiej przygotowywanych na Boże Narodzenie i Wielkanoc, wreszcie tradycyjne odwiedzanie cmentarzy w dniu Święta Zmarłych.

    Wszystko to opisane w poruszającym nastroju nostalgii i żalu za utraconym krajem lat dziecinnych. Wspomnienia z okresu międzywojnia, a więc z lat dla autorki i dla polskiego Lwowa szczęśliwych, zamykają pierwszy tom książki. Tom drugi, noszący podtytuł "Wspomnienie lat wojennych" obejmuje czas obu okupacji, od września 1939 do wiosny 1944 r. i ma po trosze formę antologii różnych relacji pióra Janiny Augustyn-Puziewicz, a niekiedy także innych autorów.

    Mieszany typ narracji polega tu na łączeniu tekstów epistolograficznych (nigdy nie wysłane autentyczne listy do ojca -jeńca oflagu, listy z Sybiru pisane przez członków rodziny) z osobistymi wspomnieniami autorki, a także innych osób. Nie brak tu również wytworów lżejszej muzy, czego przykładem jest przedruk fragmentów unikatowego czasopisma humorystycznego pt. "Pacałycha" wydawanego w 1957 r. prywatnie w Łodzi.

    Lwów okresu okupacji sowieckiej i niemieckiej przedstawia obraz ponury: tępienie przez okupantów wszystkiego co przypominało o polskości miasta, wywózki Polaków do Rosji, przymusowa indoktrynacja w szkołach, codzienna walka o przetrwanie i zdobycie najniezbędniejszych artykułów żywnościowych. Z drugiej jednak strony wskazuje autorka na liczne odruchy oporu: walkę konspiracyjną, udane akcje zbrojne podziemia, rozwinięte tajne nauczanie, a także satyrę polityczną i słynny lwowski dowcip tworzący rozliczne kawały wyszydzające okupantów. Wszystkie te działania i przejawy walki z bolszewickim i hitlerowskim najeźdźcą były dla lwowian przysłowiowym światłem w ciemnościach nocy okupacyjnej i pozwalały przetrwać pomimo przerażającej rzeczywistości. Książka Janiny Augustyn-Puziewicz jest ważnym świadectwem siły ducha większości Iwowian, która sprawiała, iż nawet w ekstremalnych warunkach wrogiego terroru pozostawali oni wiernymi miastu i ojczyźnie.

    Andrzej Mierzejewski


    Na początek strony

    Polacy we Lwowie 1939-1944. Życie codzienne

    Grzegorz Hryciuk

    KiW 2000, wyd. I, s. 431, ilustr., tabele, indeks nazwisk.

    Po wielu książkach wspomnieniowych (niektóry z nich pamiętamy jeszcze z końca lat 80. ubiegłego wieku, wydanych w tzw. II obiegu, poza oficjalną cenzurą państwową, jak np. S. Pempela Pod znakiem lwa i syrenki), odtwarzających indywidualne, osobiste przeżycia z okresu obu okupacji sowieckich Lwowa i okupacji niemieckiej (1939-1945), oraz po fali publicystyki wspomnieniowej i popularnonaukowej, nadszedł czas na syntetyczną monografię naukową. Taki charakter ma książka dra Grzegorza Hryciuka z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego.

    Notka wydawnicza głosi: "...to pierwsza oparta na tak bogatych źródłach niemieckich, ukraińskich, radzieckich i polskich historia Lwowa i życia jego mieszkańców. Książka przedstawia warunki bytowe, życie kulturalne, polityczne i społeczne, a także skomplikowane stosunki narodowościowe, ujawnia wiele nieznanych faktów i wydarzeń".

    Lektura dzieła generalnie potwierdza tę skrótową prezentację. Książka jest zmienioną wersją rozprawy doktorskiej "Polacy we Lwowie pod okupacją radziecką i niemiecką w latach 1939-1944", wyróżnionej III nagrodą w konkursie im. Klemensa Szaniawskiego na pracę doktorską z dziedziny nauk historycznych. Temat "lwowski", jakkolwiek sam w sobie nieustająco jeszcze atrakcyjny, z pewnością nie był podstawowym atutem dla tego wyróżnienia. Poważnym walorem pracy jest wielka rozległość tematyczna, bogactwo faktografii opartej na obszernej dokumentacji źródłowej. Jednocześnie jest to nieczęsty rodzaj pracy naukowej, którą dobrze się czyta.

    Monografia ta zawiera dziewięć rozdziałów:
    I - Okupant radziecki i jego polityka;
    II - Życie codzienne pod okupacją radziecką;
    III - Życie kulturalne i szkolnictwo polskie w latach 1939-1941;
    IV - Postawy i nastroje ludności polskiej w latach 1939-1941;
    V- Przejście Lwowa pod okupację niemiecką;
    VI - Okupant niemiecki i jego polityka;
    VII- Życie codzienne pod okupacją niemiecką;
    VIII - Życie kulturalne i szkolnictwo polskie w latach 1941-1944;
    IX - Postawy i nastroje ludności polskiej w latach okupacji niemieckiej.

    Każdy z tych rozdziałów jest dodatkowo wewnętrznie rozbudowany tematycznie, tak więc można wniknąć w zagadnienia "pracy i jej warunki; obieg pieniężny; komunikacja; życie religijne; humor; książki i czytelnictwo; teatr w konspiracji; muzea i wystawy propagandowe; kultura i szkolnictwo ukraińskie; próby ukrainizacji Lwowa; polskojęzyczna prasa gadzinowa; nastroje; warunki sanitarne i stan zdrowotny mieszkańców Lwowa; strefy ubóstwa i nędzy; władze okupacyjne; problem "bieżeńców" itd.

    Można zauważyć, że tytuły poszczególnych rozdziałów (jak i podrozdziałów) są równoległe dla czasu obu okupacji. Dzięki temu można porównać wiele różnych aspektów codziennego życia w okresie jednej i drugiej (sowieckiej i niemieckiej) okupacji, łatwiej jest określić podobieństwa i różnice polityki prowadzonej przez obu okupantów. Granice chronologiczne pracy - podkreśla autor - zawierają się między 22 K 1939 r. a 27 VII 1944 r. Pierwsza data wyznacza przejście Lwowa pod okupację radziecką; druga zaś określa zakończenie okupacji niemieckiej i ponowne przejście Lwowa pod władanie i administrację radziecką. Na ogół przyjmuje się, że ta druga data rozpoczyna okres powtórnej okupacji sowieckiej (radzieckiej), ale sygnalizowana książka tego kolejnego okresu swą analizą już nie obejmuje. O takim ograniczeniu zadecydował pogląd Autora. Uznaje on, że okres po 27 VII 1944 r. ma już inne wyznaczniki ogólnopolityczne, inne były już założenia polityki stalinowskiej, a ostatecznie -jako jakościowo inny, nie był prostą kontynuacją okresu 1939-1941.

    W książce autor posługuje się na ogół określeniem "radziecki", traktując tę formę przymiotnikową jako kategorię neutralną "...pozbawioną komponentu wartościującego"; formuła "sowietyzacja", "procesy sowietyzacyjne" (na oznaczenie przekształceń różnych sfer życia społecznego na wzór radziecki) używana jest sporadycznie tylko.

    Praca pomija wielkie tło dziejowe konfliktu polsko-ukraińskiego i szczegółowe międzynarodowe uwarunkowania polityczne kolejnych okupacji Lwowa, nie wnika w szczegóły operacji wojskowych doprowadzających w konsekwencji do zajęcia Lwowa przez Niemców i Rosjan, pomija dzieje konspiracji i zbrojnego oporu we Lwowie, szczegółowe okoliczności zamordowania profesorów lwowskich uczelni i zagłady Żydów, uznając, że kwestie te dostatecznie już znalazły odzwierciedlenie w piśmiennictwie, zwłaszcza polskim. Równie marginalnie potraktowany został wątek szczególny - mianowicie nadal wzbudzający liczne kontrowersje i wątpliwości wątek postaw kolaboracyjnych (zwłaszcza w okresie radzieckim) części środowiska inteligenckiego (pisarze i dziennikarze), odsyłając w tym zakresie do istniejącego już piśmiennictwa.

    Opracowanie daje natomiast wyczerpujący obraz drugiej strony rzeczywistości wojennej - powszedniego bytowania ludności miasta w ekstremalnych warunkach okupacji wojennej, i to tak dalece, że np. w wielu tabelach ukazano normy przydziałów podstawowych artykułów żywnościowych dla nieniemieckiej ludności Lwowa w roku 1941, 1942,1943 i 1944, poziom cen podstawowych artykułów spożywczych na wolnym rynku w poszczególnych latach okresu 1942-1944, porównanie cen maksymalnych i czarnorynkowych rozmaitych artykułów spożywczych, ceny w rublach artykułów spożywczych na wolnym rynku w poszczególnych miesiącach 1940 roku (oczywiście, tabele te są syntetycznym dopełnieniem odpowiednich analiz autora). Szczególnie ciekawe wydają się partie książki poświęcone opisowi fluktuacji stanów psychicznych, falowaniu nastrojów, od skrajnie optymistycznych (fikcyjne wiadomości z frontu oznajmujące najbardziej fantastyczne sukcesy aliantów), po skrajną rezygnację i rozpacz, psychozę strachu (zwłaszcza wobec informacji o krwawych wydarzeniach na Wołyniu). Autor trafnie ukazuje także rolę wszelkiego rodzaju pogłosek, plotek, humoru (także w wersji "wisielczej" czy "czarnego humoru"), co charakteryzuje nieustannie zmienny stan uczuć zbiorowości polskich mieszkańców miasta. W tym klimacie strachu, niepewności, totalnego zagrożenia bytu, nie może dziwić, że tak bujnie szerzyły się wszelkiego rodzaju przepowiednie, proroctwa katastroficzno-mesjanistyczne, z jednej strony wieszczące klęskę wroga, z drugiej -odrodzenie mocarstwowej Polski. Autor cytuje jedno z takich rozpowszechnionych proroctw, odnotowane w zbiorach Biblioteki Ossolineum, ks. Markiewicza z 1863 roku, głoszące wspaniałą przyszłość wybranemu narodowi polskiemu, zajęcie przez niego "na ziemi świetnego stanowiska między narodami" oraz wyniesienie na tron papieski Polaka (!!!). W tym klimacie społeczno-psychologicznym nie może także być zaskoczeniem rozpowszechnienie się różnych form wróżbiarstwa, realizowanego na zamówienie indywidualnych osób (s. 409-410). Pojawiły się zatem nowe "zawody" i formy zarobkowania: jasnowidzów, astrochiromantów, intuistów-grafologów, medium "trafnie przepowiadające", wróżbitów; rozpowszechniło się wróżenie z kart, w tym stawianie pasjansów, kabały; wzięcie miały przepowiednie astrologiczne, wróżby z fotografii i pisma ("psychografologia").

    Książka, przynosząca tak bogaty obraz życia codziennego polskich mieszkańców Lwowa w okresie 1939-1944, wykorzystująca wielką bazę źródłową zgromadzoną w archiwach polskich i ukraińskich (w tym proweniencji radzieckiej i niemieckiej), stanie się z pewnością ważnym punktem odniesienia dla wszystkich opracowań zagadnień bardziej szczegółowych, jakie powstaną w przyszłości.

    W "Zakończeniu", dokonując generalnego podsumowania i porównania charakteru polityki obu okupantów, autor prezentuje istotną tezę. Mianowicie wskazuje, że mimo wielu podobieństw postępowania władz niemieckich i radzieckich wobec mieszkańców zawłaszczonego miasta, polityka radziecka wydaje się być bardziej "elastyczna" i ukierunkowana przyszłościowo" i realizowana była przemyślanymi etapami; Lwów mógł być "swoistym poligonem radzieckiej polityki wobec Polaków, próbą generalną przed nieodległym, jak przypuszczano, momentem wkroczenia Armii Czerwonej na tereny rdzennie polskie". Chodzi tu jednakże przede wszystkim o aspekt negatywny. O ile pierwszy etap terroru radzieckiego we Lwowie 1939/1940 (aresztowania, masowe deportacje) jest porównywalny z charakterem i zakresem niemieckiego terroru policyjnego na ziemiach zachodnich II RP (wcielonych do Rzeszy) i w Generalnym Gubernatorstwie, o tyle lato 1940 r. przynosi zmianę "kursu". Jego swoista "liberalizacja" zakłada już nie masowy terror ukierunkowany na fizyczne zniszczenie "niepożądanego żywiołu", ale terror "umiarkowany", skojarzony z próbami zjednania różnych grup ludności (najpierw elit intelektualnych), co razem miało służyć nade wszystko polityce stopniowej "sowietyzacji" całej ludności. Różnica jest więc istotna: polityka radziecka zmierzała do podporządkowania ludności, zniewolenia ideologicznego, złamania charakterów, sumień, do znieprawienia moralnego tak, aby ludność "kochała władzę" i była jej bezwolnym narzędziem. Polityka niemiecka nie żądała "miłości" i nie oczekiwała współpracy - terror służył opanowaniu terytorium i zmuszeniu ludności do bierności, a w ramach polityki narodowościowej - do uczynienia z ludności miejscowej społeczności całkiem podrzędnej kategorii wobec "Herrenvolk". Krótko mówiąc, celem polityki radzieckiej w okupowanym mieście było uczynienie z jego mieszkańców ludzi radzieckich" (stąd też większe swobody kulturalne, oświatowe i jednak - lepszy niż w okresie okupacji niemieckiej - ogólny poziom życia). Natomiast w założeniach polityki czynników niemieckich nie mieściło się, aby z ludności podbitych obszarów uczynić "ludzi niemieckich". Opublikowana praca otwiera - jak wskazuje autor - nowe obszary badawcze (m.in. dokładniejsza analiza stosunków narodowościowych w mieście, polsko-ukraińskich i polsko-żydowskich). Sygnalizuje też problem, który w literaturze chyba po raz pierwszy został tak ostro i zdecydowanie określony - jest to zjawisko przystąpienia w okresie niemieckiej okupacji kilkunastu tysięcy lwowskich Polaków do niemieckiej grupy narodowościowej. "Zjawisko renegactwa - konkluduje autora - na taką skalę nie miało na obszarze Generalnego Gubernatorstwa - w porównywalnych warunkach - swojego precedensu". Jest to niezwykły dysonans wobec ogólnego obrazu postaw ludności polskiej Lwowa, który wynosimy z innych dotychczasowych lektur. Świadczy to tylko o tym, że karty najnowszej historii stale są jeszcze pełne zagadek i niespodzianek.

    Maciej Miśkowiec


    Na początek strony

    Tam, gdzie lwowskie śpią Orlęta...

    Jan Wojciech Wingrałek

    Warszawa 2001, Instytut Lwowski, s. 139, nlb. 18, il.

    Cmentarz Orląt ocalał - zapożyczony wyżej tytuł jednego z rozdziałów być może najlepiej określa zawartość albumu. Słowa te w istocie przypominają, że - wbrew zdarzającym się w prasie centralnej bałamutnym stwierdzeniom - polski cmentarz wojskowy we Lwowie wcale nie został zniszczony w czasie wojny, ani wkrótce po niej. To dopiero w sierpniu 1971 roku lokalne władze lwowskie (egzekutywa Lwowskiego, Miejskiego Komitetu Delegatów Mas Pracujących) przeprowadziły planową akcję likwidacji cmentarza.

    Ukraińscy komuniści jakby więc dopełnili barbarzyńskiego dzieła ukraińskich nacjonalistów z lat 40-tych. Tamci zbrodniczo unicestwiali polskie społeczności na terenach od 600 lat wspólnie zamieszkanych i wzbogacanych wytworami obu kultur narodowych (w istocie wielokulturowych). Ci brutalnie unicestwiali groby polskich bohaterów i święte dla Polaków miejsce pamięci narodowej. W rozdziale "Napad na śpiące Orlęta" znajduje się relacja naocznego świadka tego barbarzyńskiego czynu, jak również zdjęcia cmentarza przed i po napadzie. Tytułowe słowa odnoszą się zarazem i do tej zawartości albumu, która relacjonuje przebieg "ocalenia" cmentarza w sensie jego odbudowy. Ta rozpoczęła się po raz pierwszy 20 maja 1989 roku, co przygotowywane było kilka miesięcy wcześniej w gronie kilku inżynierów "Energopolu". I tutaj trudno o bardziej kompetentną relację, jako że Jan Wojciech Wingrałek od początku, był w samym centrum tych wydarzeń. Najpierw, pod koniec lat 80-tych, jako bliski współpracownik szefa lwowskiej ekipy "Energopolu", śp. Józefa Bobrowskiego. Później, już po wygraniu przez "Energopol" przetargu na odbudowę Cmentarza Obrońców Lwowa - Orląt, jako inżynier kontraktu (czyli szef ekipy).

    Mimo wynegocjowanych kompromisowych umów i uzgodnień, podpisanych na poziomie władz miejskich i centralnych przez przedstawicieli obu państw, prace przy odbudowie cmentarza stały się istną drogą przez mękę. Szybko okazało się, że Rada Miejska Lwowa (formalnie kontrolowana przez Ludowy Ruch Ukrainy) w istocie pełna jest nacjonalistów wrogo nastawionych do Polski i kultury polskiej. Zarząd Miasta, wykonując uchwałę Rady Miejskiej z l października 1998 roku, po prostu złamał uzgodnienia i zabronił odbudowy nawet tych elementów, na jakie wcześniej podpisał zgodę. Od tej pory, za pośrednictwem dyrektora Cmentarza Łyczakowskiego i funkcjonariuszy milicji municypalnej, wciąż wstrzymywano roboty, narażając stronę polską na poważne straty.

    Nie respektując wynegocjowanej w porozumieniu zmiany dawnego napisu na centralnej płycie nieznanych żołnierzy polskich, władze miejskie i cmentarne samowolnie ustawiły (w czasie słynnego szczytu prezydenckiego we Lwowie, tuż przed wizytą prezydentów Polski i Ukrainy na Cmentarzu Orląt) własną płytę z fałszującym historię i obraźliwym dla Polaków napisem, co skończyło się międzynarodowym skandalem.

    Aktualnie prace budowlane na cmentarzu zostały praktycznie zakończone a raczej zawieszone, jako że władze Lwowa do tej pory nie zezwoliły stronie polskiej na wynegocjowane wcześniej przywrócenie pomników lotników amerykańskich i piechurów francuskich (poległych w wojnie polsko-bolszewickiej), na przywrócenie postaci lwów, a także na ustawienie bramy od strony Cmentarza Łyczakowskiego (dodajmy, że w kompromisowym geście strona polska sama zrezygnowała z odtwarzania 12 kolumn łączących łuk z dwoma pylonami, jak również z napisów "obrońcy Lwowa" i z części terenu cmentarza, nie mówiąc o ponoszeniu - wbrew międzypaństwowej umowie - pełnych kosztów odbudowy).

    Co gorzej, nacjonalistyczna Rada Miejska wciąż jeszcze domaga się usunięcia historycznych napisów polskich z obu pylonów (są tam nazwy dzielnic miasta i miejscowości, w których toczyły się walki polsko-ukraińskie i polsko-bolszewickie). W efekcie zaplanowane na 20 lutego 2002 r. uroczyste oddanie nie w pełni odbudowanego Cmentarza Orląt Lwowskich nie odbędzie się mimo wcześniejszych uzgodnień obu rządów. Najwyraźniej lwowscy nacjonaliści są znacznie silniejsi niż strategiczne partnerstwo Ukrainy i Polski.

    W tej sytuacji album "Tam gdzie lwowskie śpią Orlęta..." jakby tym bardziej zasługuje na uwagę, bo ukazuje po prostu prawdę o tym bodaj najpiękniejszym polskim cmentarzu wojennym. Czytelnik znajdzie tu dużo unikalnych zdjęć przedwojennych, powojennych oraz z okresu odbudowy, szereg dokumentów i wypowiedzi a także kalendarium Cmentarza. Wszystko to sprawia, że album, możliwy do nabycia niestety chyba jedynie w niektórych księgarniach większych miast, może być cenną pozycją w domowej biblioteczce nie tylko miłośników dawnych polskich Kresów. Pewien niedosyt powoduje może brak bardziej osobistego i szczegółowego opisu dramatycznej historii odbudowy cmentarza, ale być może autor zdecyduje się opisać to w osobnej książce, czego wypadałoby oczekiwać.

    Jacek Borzęcki


    Na początek strony

    Lwów w latach 1918-1939: Ludność-Przestrzeń-Samorząd

    Andrzej Bonusiak

    Wyższa Szkoła Pedagogiczna w Rzeszowie, Rzeszów 2000, s. 302, 10 map, 95 tabel, 3 schematy, 10 wykresów,

    Książka, wydana jako 13 tom w serii naukowej "Galicja i jej dziedzictwo" (seria realizowana także przez Wydawnictwo WSP w Rzeszowie), powstała na podstawie rozprawy doktorskiej autora, zrealizowanej i obronionej w rzeszowskiej WSP. Po raz pierwszy w polskim piśmiennictwie naukowym przedstawia ona oparty nie na kompilacjach, ale na własnych, oryginalnych badaniach syntetyczny obraz rozwoju miasta w okresie międzywojennym w aspekcie demograficznym, ukształtowania przestrzennego oraz organizacji i funkcjonowania samorządu miejskiego. Tak więc głównym obszarem badawczym stała się zbiorowa społeczność miasta (procesy demograficzne) i zajmowana przez nią przestrzeń (głównie aspekt rozwoju urbanistycznego i układu komunikacyjnego) oraz społeczno-ekonomiczne warunki życia lwowian. Analiza działalności samorządu obejmuje przede wszystkim zagadnienia jego funkcjonowania w konkretnej sytuacji finansowej i ekonomicznej (majątek i przedsiębiorstwa będące własnością miasta).

    W efekcie powstała wartościowa, oryginalna praca, znakomicie udokumentowana wszechstronną bazą źródłową (z archiwów polskich i ukraińskich) i literaturą przedmiotu (w tym przedwojenne polskie źródła statystyczne), która przynosi jednakże zupełnie inny obraz miasta niż ten, który jest zachowany w sercu i subiektywnej pamięci zwłaszcza ludzi starszego pokolenia, a przede wszystkim dawnych mieszkańców Lwowa. Jest to bowiem Lwów odarty ze wszelkich sentymentów, z jego historycznej wielkości i dumnej wzniosłości, z uroku i czaru zabytkowych budowli, z duchowego klimatu; jest to Lwów całkowicie zdemitologizowany, a nawet - można rzec - Lwów swoiście zdegradowany w jego aspiracjach politycznych, samorządowych, ekonomicznych, który po I wojnie światowej utracił nie tylko uprzednią swą "stołeczność", ale tracił "siłę przebicia" w ówczesnych realiach polityczno-ekonomicznych państwa polskiego.

    Wbrew obiegowej, potocznej opinii, żywej do dziś, na kartach tej książki Lwów nie jawi się jako wielkie centrum miejskie na mapie ówczesnej Polski. Przeciwnie - ostateczne wnioski autora są dość przygnębiające: dla powstającego państwa, organizującego od podstaw swą strukturę polityczną, administracyjną, ekonomiczną. Lwów nie był najważniejszy (ważniejsze było np. Wilno lub z punktu widzenia powstawania nowego uniwersyteckiego ośrodka naukowego - Poznań). Lwów był doceniony w warstwie symbolicznej, duchowej (jako jedyne miasto w Polsce został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari; zatwierdzony herb miasta z dewizą "Semper fidelis" i z emblematem wspomnianego odznaczenia; ceremoniał ustanowienia Grobu Nieznanego Żołnierza pod kolumnadą Pałacu Saskiego w Warszawie i związany z tym pogrzeb anonimowego obrońcy Lwowa). Natomiast mimo usilnych zabiegów władz miasta, nie doczekało się ono specjalnej polityki państwa (głównie ekonomicznej), która w istotniejszy sposób sprzyjałaby rozwojowi grodu nad Pełtwią. W efekcie Lwów został zdegradowany do roli prowincjonalnego, kresowego miasta, słabego gospodarczo, i to tak dalece, że "Lwów w latach międzywojennych był znacznie słabszym ośrodkiem politycznym, samorządowym i niestety także ekonomicznym niż w okresie przed I wojną światową" (s. 281). Jedną z miar ekonomicznej degradacji miasta jest (był) fakt, że do końca lat 30. żaden z lwowskich prywatnych zakładów pracy (fabryk) nie przekroczył stanu zatrudnienia w największej fabryce miasta w 1913 roku (w tym roku największą była fabryka J. Lewińskiego zatrudniająca ok. 800 osób; z kolei największa po I wojnie światowej prywatna fabryka - konserw - Jana Jerzego Ruckera, zatrudniała w l. 1938/1939 500-600 osób), i tylko 27 prywatnych zakładów pracy zatrudniało ponad 100 osób (por. wykaz największych zakładów pracy i stanu zatrudnienia). Najznaczniejszym pracodawcą było samo miasto - jego instytucje komunalne (jak Tramwaje Miejskie - 1300 osób, elektrownia i- ok. 550 osób, Miejski Z-d Wodociągowy - 400 osób itp.).

    Pozbawione znaczącego kapitału finansowego własnego i obcego, odcięte potem od powstającego COP-u, przy niepewnym statusie Małopolski Wschodniej, położone w pobliżu "nieprzyjaznych granic" Rzeczypospolitej Polskiej z Czechosłowacją i komunistyczną Rosją (co uniemożliwiało dobre kontakty gospodarcze) i wreszcie nie mające własnego wielkiego przemysłu a także ważniejszego zaplecza przemysłowego - stało się regionalnym miastem urzędniczo-inteligenckim, ale nade wszystko miastem o funkcjach głównie usługowych, pełniącym rolę "pośrednika handlowego, co było wówczas jedynym realnym dla miasta rozwiązaniem" (s. 282). Jego niegdysiejsza "stołeczność" i "krajowość" uległa drastycznej redukcji - wszystkie bowiem dotychczasowe ponadregionalne instytucje po odzyskaniu przez Polskę niepodległości przeniosły się do stolicy (z wyjątkiem Dowództwa Okręgu Korpusu), był to proces nieuchronny. Nawet jeśli przyjął rolę Lwowa jako wielkiego ośrodka naukowego, to i ta jego pozycja ulegała w okresie międzywojennym osłabieniu, bowiem przez cały ten czas trwał odpływ wysokokwalifikowanych kadr do innych miast, ilość wyższych uczelni (4) była mniejsza niż przed I wojną światową (7); z powodów finansowych zmniejszyła się ilość katedr i miejsc pracy w uczelniach (s. 208). Natomiast miasto dominowało w Polsce ilością towarzystw naukowych, prowadzących działalność nie tylko organizacyjną na polu nauki, ale także wydawniczą, a niektóre ich edycje zachowały trwałą pozycję w historii nauki polskiej (jak np. Ruch Filozoficzny). Również Lwów stracił swe znaczenie komunikacyjne: w wyniku zmian politycznych po I wojnie światowej szlaki wiodące z tego miasta do Kijowa i Odessy, z odgałęzieniem w Krasnem do Wilna i Petersburga, a nade wszystko do miast dawnej cesarsko-królewskiej monarchii przestały odgrywać znaczniejszą rolę.

    Prezentując w skrócie te smutne wnioski trzeba zastrzec, że nie płyną one z jakichś z góry przyjętych przez autora założeń politycznych, wyrażających osobisty, a negatywny stosunek do II Rzeczypospolitej. Miasto nie trwało przecież w nieustającej stagnacji, a władze państwowe - zwłaszcza w okresie walk o granice, w latach 20., a potem w drugiej połowie lat 30. (a więc po zakończeniu wielkiego kryzysu finansowego i gospodarczego) przyczyniły się do rozmaitych przedsięwzięć inwestycyjnych (jak np. budowa lotniska, modernizacja lwowskiego węzła kolejowego, organizacyjna modernizacja Elektrowni Miejskiej, która uzyskała status zakładu okręgowego). Większość przedsięwzięć inwestycyjno-komunalnych realizowano jednak z inicjatywy samych władz miasta (Targi Wschodnie, Wyższa Szkoła Handlu Zagranicznego, Spółka Domów Składowych), które dokładały wielkich starań, aby miasto modernizować (stopniowa rozbudowa infrastruktury technicznej). Natomiast autor rzeczowo stara się udokumentować, jakie były obiektywne uwarunkowania niedorozwoju miasta i z jakich (złożonych) przyczyn państwo polskie (centralne władze) nie mogły spełnić aspiracji władz Lwowa.

    Praca obejmuje cztery, rozbudowane wewnętrznie rozdziały:

    I - rozwój przestrzenno-urbanistyczny Lwowa (w tym m.in. likwidacja zniszczeń wojennych, dzielnice - m.in. struktura ludności i własności realności (nieruchomości) prywatnych, zabudowa przestrzeni miejskiej, media, tj. infrastruktura techniczna - wodociągi, kanalizacja, sieć energetyczna itd., układ komunikacyjny);

    II - Samorząd miejski (wyłanianie, organizacja, kompetencje, działalność; gospodarka finansowa - fundusze i fundacje miejskie, funkcjonowanie zakładów komunalnych i infrastruktury miejskiej).

    Rozdział III - Ludność Lwowa - zawiera szczegółową analizę procesów demograficznych, struktury ludności pod względem narodowościowym, wyznaniowym, wykształcenia, zawodu, wieku.

    Ostatni rozdział IV - Warunki pracy i życia lwowian - charakteryzuje zasoby siły roboczej, zależności pracy i płacy według kwalifikacji, płci, wieku i rodzaju zatrudnienia; omawia kształtowanie się cen, kosztów utrzymania; prezentuje warunki mieszkaniowe i zaspokajanie potrzeb mieszkańców w zakresie oświaty, nauki i kultury oraz ochrony zdrowia, sportu i rekreacji.

    Znaczenie pracy podnosi wartość dokumentacyjna szczegółowych danych liczbowych odnoszących się do bardzo wielu dziedzin życia społecznego, gospodarczego i zakresu działalności władz miasta. Lektura zestawień tabelarycznych na ogół nie jest fascynującym zajęciem, ale w tym wypadku jest nader kształcąca. Przede wszystkim te wielorakie dane są fundamentem warstwy analitycznej i opisowej i dopiero one oddają w miarę wiernie to wszystko, co realnie działo się w mieście w okresie dwudziestu lat, czy to odnosi się do powierzchni jezdni, bruków, chodników, rozbudowy tras tramwajów i komunikacji autobusowej, punktów oświetlenia gazowego (które dominowało nad elektrycznym), ilości autobusów, ilości radnych miejskich, głosów oddanych w głosowaniu na prezydenta i wiceprezydentów miasta, liczebność zatrudnienia w urzędach miejskich według np. grup uposażenia, liczbę posiedzeń komisji Rady Miasta Lwowa, po dochody, wydatki i wielkość zadłużenia gminy. W takich właśnie zestawieniach ukazuje się, że sytuacja Lwowa wobec innych wielkich miast w Polsce (Warszawa, Poznań, Kraków) była gorsza, o czym konkretnie świadczy np. budżet tych miast dla lat 1914 i następnie 1927-1931 w przeliczeniu na jednego mieszkańca (s. 129). Niski budżet, tzn. małe dochody własne, nie mogły zaspokoić w dostateczny sposób potrzeb rozwojowych miasta i potrzeb jego mieszkańców; to zaś zmuszało do zwiększania zadłużenia, a jego obsługa pochłaniała do 22% dochodów miasta, co zmniejszało z kolei możliwości finansowania nowych inwestycji, i tak zamykało się koło ograniczeń w rozwoju miasta. Sytuacja Lwowa wobec innych miast w Polsce była gorsza jeszcze z innego punktu widzenia. Oto miasto wchodziło w życie niepodległego już państwa z niezwykle wielką skalą zniszczeń wojennych (jako skutek I wojny światowej, walk polsko-ukraińskich i wojny 1920 r.). Zniszczenia (scharakteryzowane w książce, a których rozmiar zatarł się w potocznej świadomości) dotknęły przede wszystkim substancję budowlano-mieszka-niową i infrastrukturę techniczną. Usuwanie szkód wojennych i odbudowę prowadzono do 1929 roku, i spoza danych liczbowych można wyczuć wielki wysiłek władz samorządowych miasta, które pozbawione istotniejszego wsparcia z budżetu centralnego, głównie z własnych środków realizowały te przedsięwzięcia. Potem tamą w większym rozmachu inwestycyjnym stał się kilkuletni wielki kryzys gospodarczy ogarniający cały kraj. Prowadziło to z kolei w społecznych konsekwencjach m.in. do zmian w strukturze ludności zawodowo czynnej i biernej, do wzrostu bezrobocia i do zwiększonego napływu do miasta z jego zaplecza terytorialnego ludności poszukującej pracy, w tym specyficznej kategorii - "pomocy domowej", której liczebność była wysoka, i co znacząco wpływało na charakterystykę całego stanu zatrudnienia w mieście.

    Specyfikacja fundacji, funduszy i zapisów darczyńców na rzecz miasta świadczy nie tylko o postawie obywatelsko-społecz-nikowskiej poprzez fakt, że instytucje te i środki będące w ich dyspozycji ukierunkowane były w decydujący sposób na wspomaganie opieki społecznej (w bardzo szerokim znaczeniu), odciążając w tym względzie budżet miasta. Jest to także element charakteryzujący ekonomiczny stan miasta - w zestawieniach nie ma fundacji typowo inwestycyjnych.

    Trudne warunki życia w mieście, gorsze w porównaniu do innych dużych miast Polski i okres kryzysu gospodarczego sprawiały, że naturalny przyrost ludności był we Lwowie zaskakująco niski, natomiast generalny przyrost ludności do 1939 r. (do poziomu ok. 340 tyś.) spowodowany był nade wszystko migracjami (napływ ludności "z prowincji" zagrożonej wypadkami wojennymi w l. 1918-1920 i w 1939 r., a także w poszukiwaniu pracy), oraz dodatkowym czynnikiem - powstaniem tzw. Wielkiego Lwowa wskutek przyłączenia gmin podmiejskich (1930 r.). W sumie - pod względem demograficznym Lwów był miastem "starzejącym się", o znacznej przewadze kobiet nad liczebnością mężczyzn, o większej śmiertelności mężczyzn niż kobiet; najbardziej prężną demog-raficznie była ludność wyznania mojżeszowego (w tekście występuje także równolegle określenie "wyznanie izraelicki" i "ludność izraelicka", ale jest to oczywisty błąd). Przy tej okazji ponownie okazuje się, jak trudno jest wiarygodnie przedstawić strukturę narodowościową ludności Lwowa, gdyż zdecydowanie utrudnia to system przedwojennej statystyki: w 1921 r. w spisie statystycznym występowała kategoria "narodowość", ale w spisie w 1931 r. kategorię tę zastąpiono pytaniem o "język ojczysty", i w efekcie odpowiednie dane liczbowe są nieporównywalne, określaj ą bowiem całkiem inne zjawiska, przy świadomości, że narodowość nie musi być identyczna z językiem ojczystym. Tę co najmniej kłopotliwą sytuację wyraźnie ukazują diagramy na s. 195: w 1931 roku żydzi stanowili około 32% ludności Lwowa, ale jednocześnie język jidisz i hebrajski jako język ojczysty podało ok. 24% ludności miasta. Choć książka swymi analizami nie wykracza poza 1939 rok, godzi się wspomnieć w tym miejscu, że generalnie - cała populacja żydowska miasta Lwowa (wg niektórych szacunków - ok. 160 tyś. osób w pierwszych dniach wojny niemiecko-radzieckiej 1941 r.) w okresie okupacji niemieckiej 1941-1943 uległa zagładzie (zob. Eliyahu Jones, Żydzi Lwowa w okresie okupacji 1939-1944, Oficyna Bibliofilów, Łódź 1999, s. 293).

    Jednocześnie jest zaskakujące, że nie da się dziś ustalić stanu ludności miasta w okresie wybuchu II wojny światowej i zmian tego stanu w pierwszym i drugim roku okupacji, gdyż żadne statystyki nie były w stanie zarejestrować faktycznego ruchu ludności: jej żywiołowego napływu do miasta i odpływu z niego (dalsze wyjazdy na Wschód, wyjazdy do Generalnego Gubernatorstwa, pobór do Armii Czerwonej, aresztowania i śmierć w więzieniach, deportacje). Na ogół przyjmuje się szacunkowo, że we wrześniu 1939 r. stała ludność miasta liczyła ok. 340 tyś. osób. Niemożliwe jest także określenie - w tej sytuacji - jej struktury narodowościowo-wyznaniowej. W szczególności nie da się dziś w żaden sposób ustalić liczebności ludności żydowskiej. Niektóre szacunki wskazują (por. cyt. praca E. Jonesa), że na początku wojny ludność ta, napływowa i osiadła, liczyła łącznie ok. 240 tyś. osób. Oznaczałoby to (pamiętając, że liczebność populacji żydów wynosiła ok. 31-32% całej liczby mieszkańców), że do miasta napłynęło ok. 120 tyś. ludności żydowskiej, a do początku okupacji niemieckiej - zmniejszyła się o ok. 80 tyś. osób. Po krótkim okresie euforii "żydowsko-sowieckiej" (na którą wskazująobecnie wszystkie ważniejsze opracowania naukowe i wspomnieniowe) pewna ich część zginęła w wyniku sowieckiego terroru (aresztowania i śmierć w więzieniach, akcja wywózek mieszkańców miasta); pewna część została wcielona do Armii Czerwonej; najbardziej znaczna część (z owej liczebności 80 tyś.) migrowała na Wschód i na teren Generalnego Gubernatorstwa). Rzeczywsta zagłada lwowskich żydów dokonała się po czerwcu 1941 r. w wyniku niebywałego rozmachu akcji "ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej".

    Potoczna wizja Lwowa jako miasta inteligenckiego musi zostać zmodyfikowana według danych określających stan wykształcenia mieszkańców: w zależności od okresu ilość zaledwie umiejących pisać i czytać kształtowała się w granicach 66-82%; analfabeci - ok. 17%, a wykształcenie średnie - ok. 9%, zaś wyższe - tylko ok. 6%, przy czym w grupie wyznaniowej mojżeszowej było ono procentowo najwyższe, bardziej niż w grupie ludności rzymskokatolickiej; nawet analfabetów wśród żydów było znacznie mniej niż w grupie ludności katolickiej, co jest nieco zaskakujące. Prymat analfabetów występował w grupie grekokatolickiej. Wskazując kwestię struktury wykształcenia ludności miasta można wyrazić pretensje do autora, że przedstawił ją w tekście w sposób nieco chaotyczny (ale wymagałoby to dokładniejszej dyskusji, na którą w tym omówieniu nie ma miejsca).

    Dokładnie zestawienie szkół zawodowych we Lwowie i wykaz kursów zawodowych w 16 szkołach męskich powszechnych uwydatnia handlowo-rzemieślniczy charakter miasta. Jednocześnie charakterystyka stanu szkolnictwa stopnia podstawowego, średniego, zawodowego i wyższego, zestawienie najważniejszych instytucji kulturalnych, zbiorów i obiektów publicznych o charakterze historyczno-zabytkowym, specyfikacja kin, teatrów, wzmianki o kabaretach, o niektórych muzeach (również "niepolskich"
    - ukraińskich i żydowskich) oraz o ruchu wydawniczym itp., wykazują rolę Lwowa jako znaczącego ośrodka oświaty, kultury i nauki, umożliwiającego w wysokim stopniu zaspokojenie jego mieszkańcom potrzeby wyższego rzędu, ale także pełniącego pod tym względem rolę ośrodka ponadregionalnego. Ta rola Lwowa jest zresztą obiegowo najbardziej znana, i w tym zakresie książka nie przynosi istotnie nowych ustaleń.

    Książkę zamyka niezdawkowo ujęty wątek ochrony zdrowia (w tym rozmaite zestawienia zakładów leczniczych, sanatoriów), szeroko rozbudowanej opieki społecznej, sportu i rekreacji (np. charakterystyka klubów sportowych, najważniejszych parków). Ostatnim akcentem pracy jest przypomnienie najlepszych lwowskich restauracji, kawiarni i cukierni (z dawnymi adresami, a nawet z określeniem głównego typu ich bywalców).

    Co do samej edycji - zauważyć można miejscami niestaranną korektę (o ile nie są to błędy autorskie): i tak np. w sposób oczywisty ludność miasta w 1931 r. nie może wynosić 12 231 osób (diagram 7 na s. 192), gdy w sąsiadującym diagramie dla roku 1921 podano 219 388 osób; niejasna dla czytelnika jest konstrukcja tabeli 66 prezentującej "ludność czynną zawodowo w 1931 r." (wg grup zawodowych i głównych grup wyznaniowych), gdzie dane liczbowe we wszystkich kolumnach ("wyznaniowych") sumują się ilościowo do 1000, co następnie ujęte jest jako 1000=90%, choć zapewne dane te wyrażają strukturę procentową i nie powinny być sumowane. Dyskusyjne też wydają się być zestawienia dotyczące struktury ludności zawodowo czynnej i biernej w relacji do kategorii bezrobotnych, ale jest to kwestia do rozważań bardziej fachowych. Brak indeksu nazwisk, nazw miejscowych lub indeksu rzeczowego nie wpływa na wartość poznawczą książki, ale niemniej odczuwani to jako uchybienie edytorskie.

    Praca dra Andrzeja Bonusiaka nie jest książką "do poduszki". Choć zdominowana przez bogate dane statystyczne i opartą na nich analizą społeczno-ekonomiczną, może jednak ujawnić swoje "drugie dno", odwołujące się do uczuć, gdyż cierpliwy czytelnik wyczuje spoza liczb, tabel, diagramów żywy puls miasta, które nieustannie zmagało się z codziennymi trudnościami aż do momentu, kiedy przeszło w zupełnie inną rzeczywistość sprawiającą, że dziś dla wielu jawi się jak zaginiona Atlantyda mimo tego, że geograficznie znajduje się ono nadal w tym samym miejscu na mapie co niegdyś, z zachowaną w swym podstawowym zrębie zabudową. Tyle tylko, że to już inne czasy, inni ludzie i inne realia, miasto to samo - ale nie takie samo... przeminęło z wiatrem...

    Książka ta nasuwa jeszcze jedną myśl. Brakuje nam nadal szczegółowych monografii wielu zagadnień przedwojennego Lwowa, jego instytucji społecznych, ekonomicznych i kulturalnych, również tych, które charakterem i zasięgiem swego działania dotyczyły mniejszości narodowo-wyznaniowych. Ale znaczący w ostatnich latach postęp badań i rozkwit piśmiennictwa naukowego o tematyce lwowskiej rysuje perspektywę powstania może w nieodległym czasie pełnej, nowoczesnej historii tego miasta w okresie międzywojennym, gdyż zasługuje ono ze wszech miar na rzetelny i wszechstronny tematycznie naukowy pomnik. Dotychczasowe współczesne "historie Lwowa" w żadnym stopniu nie spełniają wyobrażeń o takim znaczącym dziele, o takiej syntezie, która jest fascynująca nie tylko poznawczo, ale też wspaniałym dziełem w warstwie literackiej.


    Na początek strony

    Maciej Miśkowiec


    Urszula Paszkiewicz
    Rękopiśmienne inwentarze i katalogi bibliotek z ziem wschodnich Rzeczypospolitej
    (spis za lata 1553-1939).

    Warszawa 1996, s. 96;

    Inwentarze i katalogi bibliotek z ziem wschodnich Rzeczypospolitej (spis za lata 1510-1939). Warszawa 1998, s. 260; Inwentarze i katalogi bibliotek z ziem wschodnich Rzeczypospolitej do 1939 r. Suplement l. Warszawa 2000, s. 301. Biuro Pełnomocnika Rządu ds. Polskiego Dziedzictwa Kulturalnego za Granicą. Wydawnictwo DiG, Warszawa.

    Wydane dotychczas trzy tomy pionierskiego dzieła Urszuli Paszkiewicz, rejestrującego inwentarze i katalogi bibliotek z ziem wschodnich Rzeczypospolitej są owocem wieloletnich, żmudnych kwerend i niezwykłej pasji badawczej autorki. Już sam fakt, iż podjęła ona pracę nad tym dziełem sama, bez pomocy grona stałych współpracowników, jest godny podziwu. Autorka postawiła przed sobą zadanie bardzo ambitne: odnalezienie oraz zarejestrowanie rękopiśmiennych i drukowanych materiałów, pozwalających na odtworzenie w maksymalnym stopniu zasobów bibliotek instytucjonalnych, klasztornych i prywatnych funkcjonujących w ciągu prawie pięciu wieków na dawnych ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej. Najstarszy zarejestrowany spis książek pochodzi z 1510 r., natomiast późniejsze inwentarze i katalogi zostały przez autorkę uwzględnione o ile biblioteki powstały nie później niż w 1939 r., stanowiącym datę graniczną.

    Omawiana tu praca obejmuje opisy ponad 2400 katalogów i inwentarzy, zawierające m.in. informacje o obecnym miejscu ich przechowywania i liczbie zarejestrowanych w nich dzieł. Znaczna część tych opisów została dokonana z autopsji. Podstawą danych zawartych w trzech omawianych publikacjach są nie tylko katalogi i inwentarze sensu stricto, ale również takie materiały źródłowe, jak wykazy nabytków, darów, depozytów, dubletów, defektów czy księgi wypożyczeń. Uwzględniono też wykazy książek sporządzone z okazji wizytacji czy likwidacji bibliotek lub konfiskaty zbiorów oraz dane na temat księgozbiorów zawarte w spisach majątkowych. Dodatkową trudnością w zgromadzeniu informacji o zasobach bibliotecznych było, często zdarzające się obecnie, rozproszenie zbiorów wchodzących niegdyś w skład jednej kolekcji. Wyszukiwanie zatem, w rozmaitych źródłach, informacji cząstkowych co do zawartości danego rozproszonego księgozbioru oraz ich scalenie wymagało często prawdziwie benedyktyńskiej pracy.

    Całość materiału podana została w porządku alfabetycznym, według nazw miejscowości, w których znajdowały się poszczególne biblioteki. Nazwy bibliotek lub nazwiska ich właścicieli zostały, w ramach miejscowości, również ułożone w kolejności alfabetu. Najwięcej przytoczonych opisów katalogów i inwentarzy dotyczy bibliotek Lwowa (572 pozycje) i Wilna (332 opisy). Naszych czytelników niewątpliwie zainteresuje podana przez autorkę informacja, iż w przygotowywanym obecnie Suplemencie 2, który stanowił będzie kolejny, czwarty już tom omawianego dzieła, znajdą się dalsze, bogate źródła dokumentujące m.in. księgozbiór Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Lwowie. Będą to opisy co najmniej 150 rękopisów z lat 1827-1939, przechowywanych we Lwowie.

    Korzystanie z publikacji ułatwiają indeksy nazw osobowych oraz bibliotek instytucjonalnych i klasztornych, a także zestawienia chronologiczne inwentarzy i katalogów wraz z alfabetycznym wykazem nazw administracyjnych jednostek terytorialnych. Trudno przecenić znaczenie ciągłej, nadal kontynuowanej pracy Urszuli Paszkiewicz, której celem jest możliwie jak najpełniejsza dokumentacja źródeł wskazujących na zawartość księgozbiorów istniejących niegdyś na wschodnich ziemiach Rzeczypospolitej. Jest to niewątpliwie dzieło fundamentalne, bez którego nie będzie się mógł obyć historyk badający obecność kultury polskiej na naszych dawnych rubieżach wschodnich - w tak ważnym jej przejawie, jakim było słowo pisane i drukowane, gromadzone przez wieki w bibliotekach.

    Andrzej Mierzejewski


    Na początek strony

    Kraków-Lwów: książki, czasopisma, biblioteki XIX i XX wieku

    Jerzy Jarowiecki (red.)

    Wyższa Szkoła Pedagogiczna im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie (obecnie Akademia Pedagogiczna) - Wydawnictwo Naukowe WSP Kraków 1996 (tom III - Prace Monograficzne nr 199, s. 247); Kraków 1999 (tom IV - Prace Monograficzne nr 258, s. 426, mb.)

    Akademia Pedagogiczna w Krakowie (uprzednio Wyższa Szkoła Pedagogiczna) - Katedra Bibliotekoznawstwa i Informacji Naukowej - od wielu lat prowadzi badania nad książką, czasopismami i bibliotekami Krakowa i Lwowa w XIX i XX w. Ich efektem są, po pierwsze, monografie (w zakresie "lwowskim" - Jerzy Jarowiecki, Barbara Góra, Prasa lwowska w dwudziestoleciu międzywojennym. Próba bibliografii, 1994; Maria Konopka, Adam Dominik Bartoszewicz, redaktor, księgarz i wydawca lwowski, 1995); po drugie - studia, materiały przyczynkarskie i referaty, prezentowane podczas Ogólnopolskich Konferencji Naukowych "Książki, czasopisma, biblioteki Krakowa i Lwowa XIX i XX w." organizowanych przez tę uczelnię (1986, 1991, 1994 i 1997), a następnie publikowane w edycji "Kraków-Lwów: książki, czasopisma, biblioteki XIX i XX w.", realizowanej przez Wydawnictwo Naukowe WSP (AP). Do tej pory ukazały się cztery tomy tych opracowań. Ostatni z nich (jak dotąd), datowany Kraków 1999, faktycznie ukazał się na początku 2001 r. Jako edycje bardzo nisko nakładowe, kolejne tomy w księgarniach są właściwie nieosiągalne.

    Tom pierwszy (nie numerowany), poświęcony był problematyce krakowskiej.

    Tom II - obejmował już zagadnienia życia literackiego, ruchu wydawniczego, rozwoju prasy i bibliotekoznawstwa Krakowa i Lwowa (szerzej - Polski południowo-wschodniej, a używając innego jeszcze określenia - Galicji). Opublikowano zatem następujące opracowania dotyczące Lwowa: M. Pieczonka. Lwowskie firmy wydawnicze w latach 1918-1939. Próba rejestracji ilościowej; A. Meissner, Polskie czasopisma pedagogiczne Lwowa i Krakowa w okresie autonomii galicyjskiej w latach 1868-1918; M. Konopka, "Mrówka" lwowska 1869-1871 Adama Dominika Bartoszewicza; Z. Sokół, Kobiece czasopisma Krakowa i Lwowa; A. Horbowski, Wartości wychowawcze lwowskich czasopism dla dzieci i młodzieży; H. Kramarz, Prasa lwowska w czasie I wojny światowej jako przedmiot obserwacji policyjnych; J. Konieczny, Współpraca Witolda Noskowskiego z periody karni na terenie Lwowa i Krakowa; J. Jarowiecki, Prasa we Lwowie w okresie dwudziestolecia międzywojennego.

    W tomie III opublikowano prace powstałe nie tylko w ramach programu badawczego krakowskiej WSP, ale także w innych ośrodkach naukowych, w tym autorów z Państwowego Historyczno-Archeologicznego Muzeum w Grodnie i Narodowej Biblioteki Lwowa im. W. Stefanyka. Tak więc tom zawierał m.in.: J. Szocki, Lwowskie księgozbiory historyczne, głównie domowe (w okresie zaborów); J. Gwiożdzik, Rękopisy panien benedyktynek łacińskich w zbiorach Biblioteki im. W. Stefanyka we Lwowie; O. Kołosowska, Starodruki z biblioteki Wiktora Baworowskiego (w jeż. ukraińskim); M. Konopka, Tania Wypożyczalnia Książek Polskich A. D. Bartoszewicza we Lwowie (1872-1879); D. Wilk, Biblioteki polskie we Lwowie w dobie autonomii galicyjskiej; L. Kowkiel (w jeż. białoruskim). Książkowa kolekcja Mniszkom-Potockich w zbiorach Państwowego Historyczno-Archeologicznego Muzeum w Grodnie; O. Maciuk, Zasoby Biblioteki Centralnego Archiwum Historycznego Ukrainy we Lwowie; J. Piaskowski, Książki na temat technologii metali wydane w Krakowie i we Lwowie w latach 1796-1939; R. Jaskuła, Berlińskie nakłady Forstera na rynku czytelniczym Lwowa w latach 1857-1879; E. Różycki, Z dziejów biblioteki parafialnej w Drohobyczu.

    We wspomnianym tomie, w drugiej jego części, zawarto szkice dotyczące prasy lwowskiej i krakowskiej, w tym J. Jarowiecki, Prasa lwowska w dobie popowstaniowej; B. Gierszewska, Lwowskie i krakowskie czasopisma filmowe do 1939 r.; E. Wójcik, Kalendarze lwowskie w okresie dwudziestolecia międzywojennego; H. Kramarz, Miesięcznik "Sztuka" (1911-1913) w służbie kultury polskiej na kresach; L. Mroczka, Wojenna "Pobudka" lwowska 1918-1919; U. Jakubowska, Udział lwowskich pism satyrycznych w tworzeniu mitu lwowskiego batiara; M. Pieczonka, Wokół lwowskiej i krakowskiej "Chwili" 1906, 1913; K. Woźniakowski, Jawna działalność wydawnicza w okupowanym przez Niemców Lwowie 1941-1944; J. Bujak, Jeszcze jedno nieznane polskie czasopismo na Bukowinie.

    Tom czwarty jest najobszerniejszy (str. 426, nib.) i zawiera opracowania badaczy wspomnianej problematyki z uniwersytetów w Krakowie, Katowicach, Opolu, Toruniu i Wrocławiu oraz z wyższych szkół pedagogicznych Kielc, Krakowa, Zielonej Góry, a ponadto badaczy ze Lwowa. W części pierwszej "Książki, biblioteki Krakowa i Lwowa" zawarte są studia: A. Aleksiewicz, Próba charakterystyki zbiorowości drukarzy Lwowa w XIX w.; M. Konopka, Ruch księgarsko-wydawniczy Lwowa w latach autonomii; G. Gzella, Lwowskie inicjatywy książki dla ludu z połowy XIX w.; J. Szocki, Literatura popularna dla ludu na przełomie XIX i XX w. (na przykładzie lwowskich serii wydawniczych "Macierz Polska" i "Wydawnictwo Ludowe" 1882-1920); V. Jakubowska, Lwów w literaturze pięknej po 1945 r.; O. Kołosowska, I. Kaczur (w jeż. ukraińskim). Badania historycznych kolekcji starodruków w Lwowskiej Bibliotece Akademii Nauk Ukrainy im. W. Stefanyka. Stan i perspektywy; I. Kaczur (w jeż. ukraińskim). Francuska renesansowa książka w zbiorach XIX-XX w. we Wschodniej Galicji; L. Kuberski, Wkład rodziny Pillerów w rozwój przemysłu drukarskiego we Lwowie; St. Skórka, "Biblioteka Polska" - wydawnictwo seryjne lwowskiej księgarni Władysława Gubrynowicza i Władysława Schmidta (1875-1895); B. Kubis, Wartości uniwersalne w lwowskich opracowaniach dydaktycznych i podręcznikach historii okresu Drugiej Rzeczypospolitej.

    W części drugiej (zatytułowanej "Czasopiśmiennictwo w Krakowie i Lwowie") sygnalizowanego tomu opublikowano: J. Jarowiecki, Typologia i statystyka prasy lwowskiej w latach 1864-1939; G. Wrona, Lwowskie czasopisma naukowe w latach 1918-1939; H. Kramarz, Działalność publicystyczno-dziennikarska Tadeusza Puławskiego (1852-1918) [tu tylko przypomnę, że mowa o prezydencie Lwowa, działaczu samorządowym, którego Michał Rolle w szkicu z 1932 r. określił jako "pomnożyciela kultury lwowskiej"]. Tom zamykają dwa opracowania: komunikat A. Chlipalskiego, Współczesne czasopisma kresowe (z wykazem tytułów współcześnie wydawanych czasopism krajowych i zagranicznych, polonijnych) dotyczących tematyki "kresowej", obszaru dawnej Małopolski Wschodniej i "małych ojczyzn" ["kresowych").

    Wykaz ten (z krótkim opisem bibliograficznym) jest usystematyzowany według typologii czasopism zaproponowanej w tymże komunikacie, przy czym na uwagę zasługuje uściślenie zakresu znaczeniowego pojęcia "kresy" (tematyka kresowa; czasopisma kresowe). Termin "kresy" używany jest obecnie powszechnie w dość dowolnym znaczeniu, i z reguły nietrafnie.

    Tak więc w największym skrócie, za autorem przytoczę, że "kresy"- to historycznie daleka Ukraina, na wschód od granic Drugiej Rzeczypospolitej. Autor proponuje rozróżniać ziemie wschodnie i ich część południową-Małopolska Wschodnią (zwaną też Galicją Wschodnią) od właściwych kresów. Stąd też analogicznie - Wileńszczyzna, ziemia Grodzieńska i Nowogródzka, Polesie i Wołyń - to nie kresy, lecz inne regiony ziem wschodnich Drugiej Rzeczypospolitej. Jak jednak wiadomo, walka z nawykami językowymi jest w zasadzie beznadziejna, zatem w potocznej polszczyźnie termin "kresy" nadal będzie stosowany dość dowolnie. Świadczy o tym choćby tytuł ostatniego szkicu w tomie; użyty tam termin "prasa kresowa" w zestawieniu z treścią artykułu wskazuje, że owa "kresowość" pojmowana jest tu według zwyczajowej, potocznej tradycji językowej.

    Obszerny szkic (str. 366-398), o którym tu mowa, W. Kolasy "Przegląd współczesnych czasopism kresowych" (będący skróconą wersją rozprawy w druku Współczesna prasa kresowa w kraju i za granicą) wraz z tabelarycznym zestawieniem bibliograficznym tytułów, koresponduje tematycznie z poprzedzającym go, wspomnianym komunikatem. Obydwa zestawienia bibliograficzne mają istotne znaczenie dla tworzenia warsztatu pracy naukowej nie tylko dla historyków prasy polskiej, ale dla wszystkich, którzy zajmują się badawczo poznawaniem historii i kultury ziem wschodnich dawnej Rzeczypospolitej i odbiciem tej dawnej rzeczywistości we współczesnej świadomości ludzi. Tom zamykają dwa indeksy: indeks nazwisk i indeks tytułów czasopism. Redaktorem całej edycji jest prof. dr hab. Jerzy Jarowiecki (AP Kraków). Trzeba mieć nadzieję, że dotychczas opublikowane studia i szkice inspirować będą dalsze badania, a z mozaiki tematów kiedyś ułoży się większa, zwarta całość, o charakterze monografii danych zagadnień.

    M. Miś


    Na początek strony

    Ewa Jankisz
    Bibliografia rozpraw zawartych w sprawozdaniach szkolnych za lata 1843-1998 w zbiorach Biblioteki Głównej WSP w Rzeszowie.
    Część I. Polonica.

    Rzeszów 2000, Wydawnictwo WSP, 170 s.

    W "Roczniku Lwowskim" 1997-1998, przy okazji recenzowania Katalogu sprawozdań szkolnych 1843-1995 (znajdujących się w zbiorach Biblioteki WSP w Rzeszowie), w opracowaniu A. Jagusztyna, wysunąłem postulat opracowania w przyszłości pełnej bibliografii zawartości tychże sprawozdań. Częściową realizacją postulatu jest prezentowana właśnie książka. Piszę "częściową", bo bibliografią objęte zostały tylko sprawozdania znajdujące się "w zbiorach Biblioteki Głównej WSP w Rzeszowie". Bardzo to niefortunny wyróżnik, gdyż trudno sobie wyobrazić, że ktoś podejmie się opracowania sprawozdań "nie będących w zbiorach Biblioteki Głównej". Kwerenda w innych zbiorach i opracowanie całości materiału (przynajmniej dostępnego w Polsce) z pewnością przesunęłoby termin ukazania się bibliografii, lecz korzyści byłyby niewspółmiernie większe. Niemniej jednak przydatność nawet tak "okrojonej" bibliografii jest oczywista.

    Uwzględniony materiał pomija część urzędową, która generalnie we wszystkich sprawozdaniach była podobnie ujmowana, różniąc się jedynie stopniem szczegółowości, obejmuje natomiast rozprawy stanowiące część drugą, nieurzędową sprawozdań. Pogrupowane one zostały w kilku działach tematycznych: według rodzajów nauk (nauki filologiczne, matematyczno-przyrodnicze, pedagogiczne i społeczne), dział V to biografie i sylwetki (w tym bardzo liczne nekrologi), a w dziale VI pomieszczono varia. Większość działów rozbita jest dodatkowo na bardziej szczegółowe poddziały. Łącznie zarejestrowanych zostało 1780 pozycji; większość napisana w języku polskim, ale znajdziemy także teksty w języku łacińskim, niemieckim i ukraińskim.

    Bardzo dużo pozycji, i to w różnych działach, dotyczy szeroko pojętych zagadnień dotyczących przeszłości Galicji. Jest to oczywiste w świetle faktu, że większość sprawozdań wydawały szkoły działające na tym terytorium. Szczególnie dużo ciekawego materiału do dziejów szkolnictwa zawiera dział III. Znalazły się w nim opracowania dotyczące ogólnego stanu szkolnictwa w Galicji, dziejów poszczególnych szkół oraz spisy zawartości bibliotek szkolnych. Oprócz drobnych, kilkustronicowych przyczynków, znajdziemy tu przede wszystkim całe monografie, kwalifikujące się do odrębnych wydań książkowych (np. historia gimnazjum w Drohobyczu - poz. 1041, 186 s., w Złoczowie - poz. 1023, 1024, łącznie 115 s.).

    Niektóre rozprawy doczekały się osobnych wydań w postaci odbitek; niestety, fakt ten nie został odnotowany w bibliografii. Także dział V stanowi kopalnię informacji biograficznych, czasami jedynych, niezbędnych do opracowania życiorysów pedagogów. Bardzo ciekawe, czasami nieznane dzisiejszym badaczom, są artykuły z zakresu szeroko pojętej historii regionalnej. Publikowano w nich także materiały źródłowe; wiele z nich obecnie już nie istnieje w postaci oryginalnej. Często takie prace były wstępem do większych całości bądź ich uszczegółowieniem. Tytułem przykładu warto wymienić prace Bronisława Falińskiego o Kamionce Strumiłowej (póz. 1187-1189), Teofila Klimy o Wadowicach (póz. 1218-1221), czy materiały źródłowe z przeszłości Dębicy wydane przez Józefa Wyrobka (póz. 1325-1331).

    Dział II - nauki matematyczno-przyrodnicze - obok wielu innych przynosi znakomitą monografię powiatu samborskiego autorstwa W. Podolińskiego (póz. 776), a także opracowania flory okolic Przemyśla (póz. 705) i Kołomyi (poz. 725).

    Bibliografię zamykają dwa indeksy: miejscowości, w których zlokalizowane są szkoły oraz nazwisk, co znacznie ułatwia i przyspiesza dotarcie do konkretnych materiałów.

    Janusz Szymański


    Na początek strony

    Ze wspomnień lwowskiego bibliofila

    Mieczysław Opałek

    Rzeszów 2001. Wydanie II rozszerzone, s. 231, il.

    Do twórczości Mieczysława Opałka mam stosunek niemal osobisty. Po pierwsze dlatego, że był kierownikiem męskiej szkoły im. Marii Magdaleny, do której przez trzy lata uczęszczałem w latach II wojny. Po drugie dlatego, że mieszkałem przy ul. Reymonta nr l, a na rogu Reymonta i Potockiego stał piękny i majestatyczny budynek budzący podziw, szacunek i nieco trwogi, a w budynku tym będącym własnością słynnego bibliofila i mecenasa sztuki - Franciszka Biesiadeckiego - mieściło się lwowskie Towarzystwo Miłośników Książki (o czym w moich lwowskich latach, rzecz jasna, nie miałem pojęcia, wiedziałem jedynie od mojego dziadzia, że w kamienicy stojącej pomiędzy "naszą" a owym zamkiem mieszkał późniejszy marszałek Józef Piłsudski, a raczej mieszkała tam jego żona: sam Piłsudski dysponował wieloma innymi zakonspirowanymi lokalami). Po trzecie - lubię pisarstwo Opałka, gdyż jest ono niejako kontynuacją gawędziarskich opowieści pisanych wcześniej przez Łozińskiego, Jaworskiego, Wasylewskiego, a także Makuszyńskiego. A gawęda historyczna, barwnymi słowy operująca, najbardziej trafia do serca i przekonania i dłużej się ją pamięta.

    Opałek prowadzi nas tropem lwowskich miłośników książki, z których każda postać zasługuje na trwałą i wdzięczną pamięć potomnych. Obok luminarzy literatury, nauki i sztuki Opałek przypomina liczne grono lwowskich antykwariuszy owych słynnych Iglów, Bodeków, Grundlów, Holzlów, Tomanka, Tomasika, Tuleję, a także skromniejszych, a raczej biedniejszych bukinistów, np. S. L. Brucka z ulicy Bóżniczej (notabene w "Roczniku Lwowskim 1992" zamieściliśmy zdjęcie owego antykwariatu podpisując mylnie, że był on przy ul. Batorego).

    Pierwsze wydanie omawianej książki ukazało się w 1960 r. Niniejsza edycja uzupełniona jest reprodukcją okazjonalnych druków bibliofilskich, fotografiami oraz notami biograficznymi lwowskich bibliofilów i antykwariuszy, które opracował Andrzej Zieliński.


    Na początek strony

    Lwowsko-kresowe korzenie wyższych uczelni Lublina

    (praca zbiorowa). Redaktor - prof. dr hab. Władysław Stążka.

    Lublin 2000. Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich - Oddział w Lublinie, s. 244, il.

    Związki historyczne Lwowa i Lublina były wielokierunkowe (handlowe, kulturalne, polityczne); w okresie 20-lecia międzywojennego Lublin znajdował się w orbicie oddziaływania naukowego i kulturowego Lwowa, silnego przecież ośrodka naukowego. Te powiązania - o czym pisze m.in. prof. Wł. Stążka - przyczyniły się w znacznym stopniu do rozwoju kulturalnego i gospodarczego przedwojennego, a później powojennego Lublina.

    Przede wszystkim do pierwszej wyższej uczelni lubelskiej - KUL-u - napłynęła szeroką strugą młoda kadra naukowa wykształcona we Lwowie, najpoważniejszy wpływ mając w pracach Wydziału Prawa i Nauk Społeczno-Ekonomicznych i na Wydziałach Prawa Kanonicznego i Nauk Humanistycznych. Na Wydziale Teologicznym dużą rolę odegrał historyk Kościoła, ks. Józef Uniński, ks. Piotr Kalwa (uczeń prof. Władysława Abrahama), na Wydziale Prawa wybitnymi naukowcami byli: Czesław Martyniak, Kamil Stefko, Roman Longchamps de Berier (zamordowany przez Niemców na Wzgórzach Wuleckich), który przez 19 lat dojeżdżał co dwa tygodnie ze Lwowa do Lublina. Wśród polonistów na szczególną uwagę zasłużył Wiktor Hahn, angażujący się do licznych prac społecznych na terenie Lublina, oraz Henryk Żywczyński.

    Po II wojnie światowej do lubelskich uczelni napłynęła nowa grupa lwowskich uczonych, którzy znaleźli tu miejsce do pracy dydaktycznej i twórczej w kolejnych lubelskich uczelniach - Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej, Akademii Medycznej i Akademii Rolniczej (w mniejszym stopniu w później założonej Politechnice Lubelskiej).

    W książce wymieniono pokaźną ilość nazwisk uczonych mających lwowskie rodowody. Niejako pendant do ich życiorysów jest skrótowe omówienie działalności lubelskiego Oddziału Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, którego wybitnym osiągnięciem była realizacja pomnika "Symbol Lwowa" odsłoniętego 10 czerwca 1995 r.

    (was)


    Na początek strony

    Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej

    Roman Aftanazy

    wyd. II przejrzane i uzupełnione, Zakład Narodowy im.. Ossolińskich - Wydawnictwo, Wrocław 1991-1997, tom I-XI.

    Część I - Wielkie Księstwo Litewskie, Inflanty, Kurlandia:
    t. I - d. województwa: mińskie, mścisławskie, połockie, witebskie;
    t. II - d. województwo brzesko-litewskie, nowogródzkie;
    t. III - d. województwo trockie, Księstwo Żmudzkie, Inflanty Polskie, Księstwo Kurlandzkie;
    t. IV- d. województwo wileńskie.
    Część II - Ziemie Ruskie Korony:
    t. V - d. województwo wołyńskie;
    t. VI - d. województwo bełskie, Ziemia Chełmska woj. ruskiego;
    t. VII - d. województwo ruskie, Ziemia Halicka i Lwowska;
    t. VIII - d. województwo ruskie, Ziemia Przemyska i Sanocka;
    t. IX - d. województwo podolskie;
    t. X - d. województwo bracławskie;
    t. XI - d. województwo kijowskie. Uzupełnienia do t. I-X; indeks nazwisk i miejscowości; spisy dworów i pałaców, ilustracji; mapy, objaśnienia do map; przedmowa- [prof. dr Stanisław Mossakowski, 1.1]; posłowie Autora (t. XI).
    Ok. 600 ark. wyd., 5875 s., 6853 ii.

    Pomnikowe, wielkie dzieło Romana Aftanazego z upływem lat od chwili zakończenia nowej edycji coraz bardziej pięknieje, nabiera większego blasku i znaczenia. Perspektywa czasu pełniej uwydatnia niezmierny ogrom pracy autorskiej wzbudzającej najwyższy podziw i uznanie. Kilkadziesiąt lat fascynacji światem kresowych rezydencji, ich architekturą, zbiorami, życiem kolejnych pokoleń szlachecko-ziemiańskich rodzin osiadłych w tych siedzibach - od typowych dworów po wielkopańskie zamki i pałace - przyniosło plon niezwykły. Trudem jednego człowieka powstała edycja, która swym rozmachem i znaczeniem godnie kontynuuje tradycje największych dokonań edytorskich polskiej humanistyki, polskiej historiografii od XIX wieku, jak korpusy źródeł do historii Polski, korpusy zbioru praw. Encyklopedia staropolska Glogera oraz Bruecknera, dzieła etnograficzne O. Kolberga itp., będące dziełem osobistym jednego autora lub wykreowane z indywidualnej inicjatywy.

    W dobie obecnej dzieła tego najczęściej realizowane są zbiorowo przez różnego rodzaju zespoły uczonych, instytuty, "pracownie", i z żalem lub rozczarowaniem trzeba stwierdzić, niejednokrotnie z niepewnym skutkiem. Oto np. Słownik Artystów Polskich od lat nie może wyjść poza tom 6 (z literą K), reedycja Polskiego Słownika Biograficznego została przed laty zatrzymana na tomie XVIII (nawet bez powiadomienia o tym subskrybentów), Wielkiej Historii Sztuki Polskiej obecna generacja chyba nie doczeka: pod tomie "przedromańskim i romańskim" oraz "gotyckim" nieoczekiwanie ukazały się dwa woluminy dot. architektury... XVII wieku, a gdzie inne epoki, gdzie opracowania dot. malarstwa, rzeźby, rzemiosła artystycznego; podobnie z Encyklopedią Muzyki (PWM) doprowadzoną po 30 latach w jej części biograficznej do litery M, a gdzie jeszcze kilkutomowa druga część poświęcona gatunkom i formom muzycznym. Atlas Polskich Strojów Ludowych od 50 lat nie może doczekać się zakończenia, z Katalogu drewnianej architektury w Polsce ukazał się tylko zeszyt 4 i 7 i na tym koniec itd., i na tym tle za wielki sukces uznać trzeba, że w miarę systematycznie realizowany jest Katalog Zabytków (Instytut Sztuki PAN) lub np. wielotomowa Encyklopedia Katolicka (KUL), choć z refleksyjną zadumą myślę - że z uwagi na skalę przedsięwzięcia, nie dożyję jej zakończenia. W tym kontekście dokonanie R. Aftanazego to jego opus magnum nie tylko pracowitego życia, ale także opus magnum nauki polskiej, tym bardziej budzi uznanie.

    Dzieje tej edycji niejednokrotnie już były opisywane, zatem w tym miejscu poprzestaniemy tylko na syntetycznej wzmiance. W pierwszym wydaniu dzieło było realizowane w latach 1986-1993 przez Instytut Sztuki PAN wił tomach po dwa woluminy każdy (razem 22 woluminy - odrębnie 11 woluminów tekst i odrębnie 11 woluminów materiał ilustracyjny), metodą małej poligrafii, w nader nikłym nakładzie 500 egz., w warunkach na poły "konspiracyjnych", tak aby możliwie zminimalizować ingerencje obowiązującej jeszcze do początku lat 90. oficjalnej cenzury, i z tego też względu dzieło nosiło enigmatyczny tytuł "Materiały do dziejów rezydencji", w oczywisty sposób nie oddający istoty dzieła, jego zawartości merytorycznej i zasięgu terytorialnego (owe "kresy", czyli dawne województwa wschodnie Rzeczypospolitej w jej granicach do 1772 roku). Edycję sfinansował tak wielce zasłużony dla polskiej kultury narodowej, kolekcjoner i mecenas sztuki dr Andrzej Ciechanowiecki z Londynu, zaś głównym redaktorem był dr. Andrzej J. Baranowski z Instytutu Sztuki PAN (o "kulisach" pracy nad tą edycją zob. m.in.: Andrzej J. Baranowski, O pierwszej edycji dzieła Romana Aftanazego, "Nowe Książki" nr 4,1992 r., ss. 4-6; także "Wstęp" prof. S. Mossakowskiego w 1.1 oraz "Posłowie" Autora w t. XI).

    Drugie wydanie dzieła, zrealizowane przez wrocławskie wydawnictwo Ossolineum, podaje już pełny właściwy tytuł i łączy integralnie tekst z ilustracjami, nadając całości okazałą formę edytorską. Doczekało się ono już bardzo wielu recenzji i omówień, i tylko bodaj dwóch krytyk (odnoszących się przy tym wyłącznie do map, opracowanych przez T. i S. Wawrzyniaków z Wydawnictwa Ossolineum). Krytyczny pogląd o granicach podziału administracyjnego Rzeczypospolitej przed rozbiorami wyraził Andrzej Rachuba w "Przeglądzie Wschodnim" (z. 3(7) t. II; polemika adwersarzy - "Przegląd Wschodni" z. 2(10) t. III, 1994 r., ss. 335-336). Podobnie dr Tadeusz Epstein zakwestionował ("Kwartalnik Historyczny" nr 2, 1993 r.) przyjęty przez Autora podział administracyjna na województwa według stanu z 1772 r. Uznał on, że właściwszy byłby podział dziewiętnastowieczny, co całkowicie wyklucza R. Aftanazy, odpowiadając krytykowi w swym "Posłowiu" (w t. XI).

    Dzieło pracownika lwowskiego a potem wrocławskiego "Ossolineum", zostało uhonorowane wieloma nagrodami: przez ministra kultury i sztuki, Polską Akademię Nauk, Polskie Towarzystwo Naukowe na Obczyźnie, "Przegląd Wschodni" w 1995 r. W jego tytule dominują dwa pojęcia: "kresy" i "rezydencje". Pierwsze pojęcie, głęboko zakorzenione w polszczyżnie, w polskiej świadomości (historycznej), posiadające głęboką treść emocjonalną, jest jednak nieprecyzyjne, co nieraz już uwydatniała współczesna odpowiednia literatura przedmiotu. Na ogół pojęcie to niemal intuicyjnie kieruje naszą myśl ku południowo-wschodnim obszarom dawnej Rzeczypospolitej; tymczasem praca R. Aftanazego gromadzi materiał także z "kresów" północno-wschodnich i z obszaru całkiem wschodniego - Białorusi. Dlatego też nie bez pewnych racji A. J. Baranowski (w cyt. wyżej artykule) wskazuje, że tytuł zarówno pierwotnej, jak i drugiej wersji powinien brzmieć "Materiały do dziejów rezydencji na terenach wschodnich przedrozbiorowej Rzeczypospolitej". Jednakże w odniesieniu do wersji pierwotnej - tytuł uległ istotnej redukcji ze względów cenzuralno-politycznych, gdyż powszechnie wiadomo, że jakakolwiek tematyka "kresów" była do niedawna tabu. W wersji drugiej dzieła uszanowano tytuł autorski. Sam Autor również ma poczucie zawodności stosowania pojęcia "kresy", skoro -jak sam wskazuje - niektóre opisywane siedziby znajdują się np. w okolicach Rzeszowa, tyle tylko, że administracyjnie wchodziły w strefę zachodnich obszarów dawnego woj. ruskiego (zob. t. XI, s. 730).

    Drugi termin ("rezydencje") jest jeszcze bardziej pojemny. Dotyczy on bowiem każdej siedziby (budowli) o reprezentacyjnym charakterze (o czym decyduje aspekt architektoniczny), i wtedy jest nią zamek, pałac, dwór, służące jako mieszkanie dostojników świeckich lub duchownych (rezydencja magnacka, biskupia, szlachecka, mieszczańska). Rezydencją może być więc (jak określa Katarzyna Mikocka-Rachubowa w: Rezydencje magnackie w Wielkim Ks. Litewskim w XVII w., "Przegląd Wschodni", zesz. 3(15), t. IV, tamże lit. dot. pojęcia "rezydencja") pojedynczy budynek, ale też zespół budowli: pałac lub zamek wraz z oficynami, pawilonami, zabudowaniami gospodarczymi oraz z ich otoczeniem- ogrodami, dziedzińcami, alejami dojazdowymi, systemami wodnymi. Takie ogólne rozumienie "rezydencji" ma odniesienie do zawartości dzieła R. Aftanazego, choć przyznać trzeba, że w materii terminologicznej panuje urocze zamieszanie. Oto określa się, że opisywane są siedziby ziemiańskie, choć rezydencje magnackie Branickich, Potockich, Radziwiłłów itd. trudno za takie uznać, tak jak trudno kolejnym wielkopańskim dzierżycielom wielkich majątków przyznać miano ziemian. "Prócz nielicznych wyjątków, nie brałem pod uwagę dworów" - powiada Autor, określając, jakiego typu obiekty uwzględnia w swym dziele: rezydencje, czyli "siedziby wyróżniające się swą substancją zabytkową, kształtem architektonicznym, zbiorami zgromadzonymi w ich wnętrzach lub też wiązały się ze znanymi postaciami i zdarzeniami historycznymi"..., "a więc wyłączam liczne dwory", aby zaraz sobie zaprzeczyć, gdy stwierdza, że dwory zostały uwzględnione w tym zakresie, "gdy posiadały cenne zbiory i gdy miały zdecydowane cechy stylowe, powstałe w ciągu XVIII-XX wieku". W wywiadzie dla miesięcznika "Nowe Książki" (nr 4/1992 r.), Autor dookreślał: "interesowały mnie przede wszystkim dwory zabytkowe. Wszystkie, bez względu na to, czy miały one jakieś wyjątkowe wartości architektoniczne, czy też nie. Ważne było, że przez wiele pokoleń były one ośrodkami życia kulturalnego i narodowego, że gromadzono w nich dzieła sztuki. Ograniczałem się jednak do takich, które były zamieszkane w ciągu XIX i w początku XX wieku. Jeśli już w XIX wieku były opuszczone i niezamieszkane, to ruinami się nie zajmowałem. Tak więc początkowo stosowałem kryterium zabytkowości. Później pomyślałem, że przecież także pod koniec XIX wieku, a nawet na pocz. XX w. powstało wiele rezydencji, które również były ośrodkami kultury polskiej i które też już dziś nie istnieją. Dlatego rozszerzyłem swe zainteresowania o dwory nowsze, ale tylko te, które wniosły do historii architektury i kultury polskiej jakieś trwałe wartości. Pomijałem wszystkie te dwory, szczególnie w małych majątkach, które nie przedstawiały żadnej wartości architektonicznej i historycznej". Prof. S. Mossakowski również stwierdza we wstępie, że dzieło dotyczy rezydencji wiejskich, zamków, pałaców i dworów rozsianych na terenach województw kresowych dawnej Rzeczypospolitej. I podobnie dr A. J. Baranowski (w przywoływanym artykule) określa, że dzieło prezentuje rezydencje - siedziby ziemiańskie, materiał ilustracyjny dotyczy zaś głównie architektury zespołów dworskich (architektury rezydencjonalnej). Tak ujawnia się niejednoznaczność określenia "rezydencje", bowiem wyczuwamy dobrze, że rezydencja to coś więcej niż synonim siedziby (jako takiej), obiektu mieszkalnego, i tę niejednoznaczność ukazuje w dziele nawet sama ikonografia, obrazująca zarówno okazałe pałace, jak i skromne, typowe dwory z ich otoczeniem. Wreszcie (na co wskazuje prof. S. Mossakowski) - dzięki Autorowi warsztat historyka sztuki wzbogacił się o inne istotne rozróżnienie staropolskich pojęć: dom i dwór. Dom- oznaczał mieszkanie właścicieli (właściwy budynek mieszkalny); dwór zaś- oznaczał całą rezydencję, a więc dom mieszkalny, oficyny, kaplicę, park, a nawet zabudowania gospodarcze (w potocznym dzisiejszym języku pojęcie "dworu" jest zawężone do samej pojedynczej budowli - drewnianej czy murowanej). W ten sposób owe niejednoznaczności pojęciowe znajdują swe rozwiązanie. Nie ma jednak w tym miejscu potrzeby dalszego wnikania w szczegóły terminologiczne, w końcu nie jest to tutaj sprawa zasadnicza.

    Wiekopomna praca R. Aftanazego przynosi opisy ok. półtora tysiąca siedzib kresowych. Otwierając kolejne księgi, już na pierwszy rzut oka uwagę przyciąga ikonografia - owe setki fotografii, często amatorskich, ale mających charakter niezwykłego dokumentu, utrwalających stan zabudowy, wnętrza a także postaci mieszkańców tych siedzib. Zdjęcia, bardzo często pochodzące z końca XIX w. i początku XX w. (na ogół do 1917 r.) same w sobie mają wielką wartość historyczną, dokumentują bowiem świat, który już nie istnieje - świat ludzki i świat materialny. Zdjęciom towarzyszy bogata ikonografia artystyczna - reprodukcje drzeworytów, litografii, rysunków z "natury" autorstwa znanych artystów z XIX w. (jak choćby Napoleona Ordy), przedstawiających siedziby szlachecko-ziemiańskie. Ten zestaw ilustracyjno-dokumentacyjny niejednokrotnie dopełniają plany (rzuty) budowli i założeń ogrodowo-parkowych. W warstwie opisowej Autor wykorzystuje w miarę możliwości istniejącą dokumentację historyczną - herbarze, pamiętniki, dawniejszą literaturę przedmiotu (z reguły niezmiernie rozproszona w wielu trudno już dostępnych czasopismach XIX-wiecznych) i dawne encyklopedie, zasoby archiwalne rękopiśmiennicze. Nade wszystko Autor sięga do pamięci rodzin ostatnich właścicieli opisywanych pałaców, zamków, dworów. Latami prowadzona korespondencja kierowana w różne strony świata odtworzyła liczne szczegóły biograficzno-genealogiczne właścicieli rezydencji, dziejów siedzib, stanu posiadania, wyposażenia.

    W efekcie powstał gigantyczny zbiór urokliwych opowieści odtwarzających różne aspekty życia szlachecko-ziemiańskiego na wschodnich obszarach dawnej Rzeczypospolitej. Dzieło R. Aftanazego jest -jak dotąd - jedyną w tej skali dokumentacją kultury materialnej związanej z tą warstwą społeczną. Wzbogaca naszą wiedzę nie tylko o wielu znakomitych realizacjach architektonicznych wybitnych architektów XVIII/XIX w. (jak np. Henryk Marconi, Szymon Bogumił Zug, Efraim Schroeger, Henryk Ittar, Dominik Merlini, Jakub Kubicki, Paweł Fontana), ale także o dokonaniach mniej znanych budowniczych. Nawet jeśli są to dzieła anonimowego realizatora, to wizerunki budowli w sumie obrazują bogactwo rozwiązań architektonicznych. Przynosi bogatą wiedzę w zakresie kształtowania się kultury artystycznej na obszarach "kresowych", gromadząc skrzętnie wszelkie informacje o zbiorach dzieł sztuki (malarstwa, rzemiosła artystycznego, militariów, mebli) i bibliotecznych, zgromadzonych w opisywanych siedzibach. Wiele publikowanych fotografii jest nikłym śladem tego niezmiernego bogactwa kulturowego, które było integralną częścią i samych rezydencji (jako elementy ich wyposażenia) i świadectwem życia osobowego ich właścicieli, a które to bogactwo w zdecydowanej większości przepadło bezpowrotnie w burzach dziejowych. W dzieje dworów-rezydencji (rozbudowy, przebudowy) wplecione są integralne dzieje rodzin ich kolejnych właścicieli i koligacji rodzinnych łącznie z przechodzeniem siedzib (majątków) z rąk do rąk a to w drodze dziedziczenia, wiana posagowego, podziałów rodzinnych lub sprzedaży z tytułu zadłużenia ("ruiny majątkowej") albo zamiany dóbr (jednych na inne) czy też z tytułu powiększenia majętności, a w sytuacjach szczególnych - utrata majętności wskutek konfiskaty (jako przejaw restrykcyjnej antypolskiej polityki zaborcy). Ta siatka powiązań rodzinnych (rodowych), wzajemnego sąsiedztwa i majątkowych była ważnym elementem życia społecznego i instytucjonalnego dawnej Rzeczypospolitej. Tak więc w tym dziele odnajdziemy żywy puls realnego życia, które przez pokolenia toczyło się nieprzerwanie od setek lat aż do niedawnej przeszłości.

    Dzieło to wyzwala niejedną refleksję nad losami i społeczno-ludzkimi, i nad losami dziedzictwa kulturowego oraz nad tokiem historii, ponieważ w materię pracy R. Aftanazego splatają się razem wszystkie te wątki socjologiczne, artystyczno-kulturowe i historiozoficzne. Jest jeszcze obszar szczególnej refleksji. Mianowicie znaczna część dotychczasowych omówień dzieła przyjmowała bardzo "polski" (polonocentryczny) punkt widzenia, akcentując: polskie życie na kresach, polski etos kresowy, polskie dziedzictwo, pomnik polskości na obszarach Ukrainy, Białorusi i Litwy, wręcz obraz rozmachu "ducha i przedsiębiorczości Polaków" (zob. np. nota "Roman Aftanazy", autor Z. S., "Nowe Książki"nr 4/1992, IV s. okładki). Jest to nostalgiczno-sentymentalny i mitologiczny nurt oceny, nawiązujący do licznych mitów "kresowej polskości", do mitu historycznego dziejowego posłannictwa Polski, także do mitu dworu polskiego jako narodowego sacrum, symbolu swojskości i rodzimości, dworu jako wyznacznika sarmackości, jako narodowego symbolu (ze wszystkimi pochodnymi znaczeniami: patriotyzmu, patriarchalnego idyllicznego życia itd.). Ta linia interpretacyjna dziś wydaje się być coraz bardziej anachroniczna, gdyż tak naprawdę mistyfikuje złożoną rzeczywistość historyczną, polityczną, społeczną dawnej Rzeczypospolitej jako państwa wielonarodowego, wielokulturowego i wielowyznaniowego, oraz zaciera całkowicie obszar rzeczywistych konfliktów i ogromnej obcości dworu polskiego na "kresach" w jego społecznym otoczeniu. Była to faktycznie obcość powszechna i wielowymiarowa, która w splocie historycznych tendencji stała się jedną z istotnych przyczyn zagłady tego świata, reprezentowanego przez dwór-rezydencję. Jest zastanawiające, że tę faktyczną obcość, a zupełnie wypartą z polskiej świadomości, uświadamia dziś dzięki swym badaniom profesor paryskiej Sorbony, znakomity badacz polskiej rzeczywistości kresowej XIX/XX w. (zob. Daniel Beauvois, Oni i inni: pamiętnikarze polscy na kresach wschodnich w XX wieku, "Przegląd Wschodni" t. VIII, zesz. 1(25), ss. 185-204). Dzieje rezydencji autorstwa R. Aftanazego to zarazem w bardzo wielu wypadkach pośrednio dzieje polonizowania się rodów litewskich i ruskich i chcąc nie chcąc - dzieje wypierania własnej etnicznej swojskości i rodzimości na rzecz polskiej rodzimości, a w bardzo dalekim tle - dzieje naporu "żywiołu polskiego" na ziemie etnicznie inne niż polskie; choć Autor tego bezpośrednio nie eksponuje, ale niemniej w warstwie słownej jest to czytelne. Można wyczuć, że samemu Autorowi ta perspektywa polonocentryczno-mitologiczna jest obca. Związane z nią liczne kontrowersje "narodowo-patriotyczne" są zresztą współcześnie źródłem niejednych kontrowersji polsko-litewskich czy polsko-ukraińskich, żywych i w polityce, i w innych konkretnych relacjach. Nie można tego wypierać ze świadomości. Ten wątek refleksji wykracza jednak poza ramy niniejszego omówienia. Dlatego też zakończę ogólną konstatacją: dziś potrzebne jest traktowanie tego kresowego dziedzictwa kulturowego jako wspólnego dziedzictwa kilku sąsiadujących ze sobą narodów i to jest tylko jedyna szansa dla ratowania materialnych śladów tego, co pozostało jeszcze z niego na obszarach dzisiejszej Litwy, Białorusi i Ukrainy, a i to ze względu na możliwości tych państw - w dość ograniczonym zakresie. Korzystniej przedstawia się natomiast płaszczyzna wspólnych badań nad tą minioną przeszłością: międzynarodowe tabu zostało już w wielkiej mierze przezwyciężone. I wreszcie ostatnia uwaga: Roman Aftanazy jeszcze nie spoczął w swych poszukiwaniach: "Przegląd Wschodni" w tomie 7 (zesz. l z 2000 r., a jubileuszowy 25 _ w całej dotychczasowej edycji tego kwartalnika wydawanego przy Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego) publikuje dwa uzupełnienia autorskie do swego wielkiego dzieła. Jedno dotyczy Pacykowa (niedaleko Stanisławowa, ob. Iwanofrankiwśk), posiadłości Korduli z hr. Krasińskich, potem Józefa Jabłonowskiego h. Prus oraz Adama hr. Tarnowskiego i wreszcie (do 1939 r.) we władaniu Łowickich h. Rogala. Drugie uzupełnienie - dopisuje najnowsze informacje odnoszące się do rezydencji w Tahańczy (w d. woj. kijowskim), w której pałac uległ zniszczeniu dopiero w 1989 r., przetrwała zaś klasycystyczna oficyna pałacowa.

    Być może w ślad za tym powstaną jeszcze dodatkowe przyczynki.


    Na początek strony

    Lwów. Ilustrowany przewodnik.
    Wydawnictwo "Centrum Europy"

    Lwów, Wydawnictwo "VIA NOVA" - Wrocław. 2001, s. 320, il., rys., plany.

    Sygnalizujemy wydanie niezmiernie interesującego, bodajże najdokładniejszego przewodnika po Lwowie, jaki do tej pory się ukazał. Jest to praca zbiorowa: idea edytorska - Sergiusz Frucht; koncepcja, red. naukowa i art. oraz układ graficzny - Jurij Biriulow; autorzy tekstów - Jurij Biriulow, Liliana Onyszczenko-Szweć, Ihor Siomoczkin, Ołeksandr Szyszka; nadzór merytoryczny i naukowy - Andrij Rudnyckyj; konsultacja historyczna i naukowa - Zofia Gunaris, Danuta Nespiak, Józef Wólczański, Jan Ziembicki; tłumaczenie z jeż, ukraińskiego - Andrzej Otko. Szersze omówienie tego wydawnictwa zamieścimy w następnym numerze "Rocznika Lwowskiego".

    (was.)


    Na początek strony


    Copyright (c) 2001 Instytut Lwowski
    Warszawa
    Wszystkie prawa zastrzeżone.

    Materiały opublikowano za zgodą Redakcji.


    Powrót

    Licznik