Wielcy zapomniani

Wincenty Pol - twórca "Mohorta"

Pol żył i tworzył w czasach ożywienia tradycji - "skarbnicy narodowej", w której Naród Polski po upadku politycznym zamknął i streścił swoje istnienie. Jego poezje, zawsze pełne patriotycznego ducha, nie pozwalały tracić nadziei tym, którzy w czasach zaborów z utęsknieniem wyczekiwali zmartwychwstania Rzeczypospolitej.

Urodził się w Lublinie 20 kwietnia 1807 roku. Ojciec Franciszek - były nauczyciel w warszawskiej szkole kadetów i eks-kapitan inżynierii - był radcą sądowym w Lublinie, matka Eleonora pochodziła ze staropolskiej, mieszczańskiej rodziny. Tej gorącej patriotce zawdzięczać należy, że w domu niemieckiego urzędnika panowała atmosfera szczeropolska, która w sposób decydujący wpłynęła na kierunek uczuć i wyobrażeń młodego Wincentego.

Zakochany w przeszłości Polski
Po przeniesieniu się rodziców do Lwowa zaczął on uczęszczać do tamtejszego gimnazjum. Jak sam zanotował w urywku autobiografii: "Pamięć miał nadzwyczajną i lepiej pojmował lekcje starszych braci niż własne. Do historii i wierszy miał szczególne zamiłowanie, kleił i malował małe teatrzyki i improwizował całe dramata w czasie świąt i uroczystości domowych". Wakacje spędzał Wincenty przeważnie u wujostwa Ziętkiewiczów, którzy mieli pod Lwowem wieś Mostki. "Patriarchalne obyczaje, pobożność, stare tradycje panujące w tym domu, dokonały tego, co się zaczęło pod ciepłą macierzyńską ręką - młody Wincenty stawał się coraz bardziej Polakiem, coraz silniej zakorzeniały się obywatelskie instynkty w młodej a wrażliwej duszy. Wieczory spędzane przy kominku, śpiewy i deklamacje kuzynek, opowiadania stuletniej babki Ziętkiewiczów, jako też byłych żołnierzy kościuszkowskich: Adama Huppena i ex-wachmistrza Białkowskiego, zwracały myśl do przeszłości, uczyły kochać tę przeszłość, a wyobraźnię wzbogacały niezatartymi obrazami czasów, ludzi i czynów minionych" - pisze we wstępie do wydania "Mohorta" z 1907 r. prof. Władysław Dropiowski. Po ukończeniu gimnazjum w 1823 roku zapisał się Pol na studia filozoficzne we Lwowie. Jednak jeszcze tego samego roku przeniósł się do wyższej szkoły jezuickiej w Tarnopolu. W tym czasie umarł jego ojciec, a matka musiała wziąć w dzierżawę majątek Dobrzany koło Gródka. Chcąc być blisko matki, Wincenty ponownie wrócił na uniwersytet do Lwowa, gdzie szczególnym zainteresowaniem darzył historię Polski. Matka Pola z powodu strat, jakie przyniosła jej dzierżawa Dobrzan, zamieniła ją wkrótce na inną w Podliskach, a w następnej kolejności przeniosła się do Lwowa, gdzie zamieszkała u wdowy po majorze wojsk polskich Tomaszu Olszewskim. Wincenty zakochał się w córce Olszewskiej - Kornelii - i zaczął poważnie myśleć o ustabilizowaniu swojego życia. Nie chciał jednak zostać urzędnikiem. Pochłaniało go pisanie wierszy, drobnych powiastek, tłumaczenie sonetów Petrarki. Przygotowywał także niemiecką rozprawę o epopei i krótką historię literatury niemieckiej, miał bowiem nadzieję, że otrzyma posadę zastępcy nauczyciela języka niemieckiego na uniwersytecie wileńskim.

Poeta żołnierz
Tak też się stało. Jednak wkrótce wybuchło Powstanie Listopadowe i wraz ze swymi uczniami, na pierwszy odgłos trąbki bojowej, porzucił on uniwersytet i zaciągnął się do 10. pułku ułanów litewskich w korpusie Giełguda. Z boju wyniósł ranę i krzyż Virtuti Militari za waleczność. Kiedy w roku 1832 korpus litewski zmuszony był przejść granicę pruską i złożyć broń, Pol wraz z innymi udał się do Drezna. Tam poznał Goethego, Mickiewicza, Odyńca i prawie cały kwiat inteligencji polskiej, która zwróciła uwagę na jego dokonania poetyckie. Władysław Bełza w pracy zatytułowanej "Wincenty Pol. Wspomnienie w 40-stą rocznicę zgonu poety" pisze: "Było to na jednym z wieczorów, które co tydzień zgromadzały u Adama kwiat inteligencji polskiej, wielki romantyk, nalegany aby odczytał cośkolwiek ze swoich utworów, a wiemy, że pisał ich wtedy dużo i że nie gdzie indziej jak właśnie w Dreźnie, według jego własnego wyrażenia rozbiła się na nim 'bania poezji', podniósł się z miejsca, wziął sekstern do ręki i zaczął czytać. Uwaga powszechna zwróciła się na Adama... wszyscy skupili się około niego, a najpilniejszym słuchaczem, jak łatwo dorozumieć się, był Pol. Lecz któż opisze zdumienie Pola, gdy po pierwszym wierszu poznaje utwór własny. Nie dowierzając sobie, słucha pilnie, a każdy wiersz, każda strofa, nabierająca tyle wagi i znaczenia w ustach Mickiewicza, jak grom padają na nieprzygotowanego na podobną niespodziankę Pola. Toteż po skończonym czytaniu, na skroń mu zimny pot wystąpił i długo z odurzenia wyjść nie mógł. Wokoło winszowano Mickiewiczowi, ale on zwrócił się do Pola i rzekł: 'Te sukcesy panu się należą. Witam w tobie natchnionego poetę; pamiętaj, abyś nie zaparł się świętego ognia, który w sercu żywisz'".

Na emigracji w 1833 r. ogłosił Pol niemiecki przekład pieśni ludowych pt. "Die Volkslieder der Polen", a także wykończył zbiór popularnych, rycerskich i patriotycznych piosenek, które na cześć swego kolegi obozowego i przyjaciela, ks. Janusza Czetwertyńskiego, nazwał "Pieśniami Janusza". Po powrocie do kraju zamieszkał w Mostkach, gdzie czekały na niego matka i narzeczona. Często wyjeżdżał do Lwowa, gdzie brał udział w pracach komitetu zajmującego się niesieniem pomocy emigrantom. Od 1836 roku Pol przebywał w Kalenicy w charakterze rządcy, gdzie w 1837 roku poślubił Kornelię. Miał tutaj stały kontakt z hr. Ksawerym Krasickim, z którym spędzał dużo czasu na wycieczkach i polowaniach. Opowieści historyczne, które ten snuł przed ciekawym ich zawsze Polem, dostarczyły Wincentemu wątku do wydanego później "Mohorta". Od tego też czasu autor "Pieśni Janusza" zwracał się ku gatunkom epickim, a gawęda stała się dla niego najbardziej ulubionym kształtem poetyckim. Poza pracą literacką gorliwie zajmował się on geografią i etnologią ziem dawnej Polski. W roku 1839, po śmierci hr. Krasickiego, swego przyjaciela i protektora, Pol przeniósł się do folwarku koło Gorlic, który nazwał Maryipolem, gdzie intensywnie pracował nad następnymi swoimi dziełami. W roku 1840 wydał we Lwowie "Przygody Benedykta Winnickiego, w podróży z Krakowa do Nieświeża". W dwa lata później powstał jeden z najlepszych jego utworów, a mianowicie "Pieśń o ziemi naszej". Z kolei w roku 1843 ogłosił on "Historię szewca Jana Kilińskiego". Pisał również do "Czasopism" Biblioteki Ossolińskich, "Rozmaitości", "Dziennika mód paryskich". Nie zaniedbywał też ulubionych wypraw w góry. Zwiedzał m.in. Karpaty Wschodnie i Tatry. W 1846 roku wśród spokojnych zajęć literackich i pracy na roli zaskoczyła go zawierucha chłopska. Niepewny życia swego i swej rodziny porzucił Maryipol. Zamieć śnieżna zatrzymała go u przyjaciela Tytusa Trzycieskiego w Polance, gdzie dopadła go rozszalała tłuszcza. Cudem uniknął śmierci; z rąk oprawców wyrwał poetę oddział huzarów. Osadzony w więzieniu, najpierw w Jaśle, a potem we Lwowie, chory i szarpany niepokojem o los rodziny przeszedł całe piekło udręczeń. Napisał wtedy "Siedem psalmów pokutnych w duchu dawidowym". Dropiowski stwierdza, że "pod wpływem strasznych przejść i srogiego zawodu, jakiego doznał ze strony umiłowanego ludu, uległ zupełnemu przeobrażeniu duchowemu. Odtąd odwraca się ze wstrętem od ludu, postępu i czasów nowszych, z szanującego i kochającego przeszłość demokraty stał się konserwatystą bezwzględnym, tylko w przeszłości dopatrującym stron jasnych". Wypuszczony po kilku miesiącach z więzienia Pol znalazł się bez środków do życia. Mimo że musiał zarabiać na nie lekcjami, rozwijał w tym czasie działalność literacką. W 1846 roku wydał bezimiennie w Lipsku "Kilka kart z krwawego rocznika", ogłosił napisane dawniej poematy pt. "Obrazy z życia i podróży", redagował "Czasopismo" Ossolińskich, a także posyłał do czasopism niemieckich artykuły z zakresu nauk przyrodniczych. W 1849 roku hr. Thun, ówczesny minister oświaty, mianował Pola profesorem geografii na uniwersytecie krakowskim. Posada ta zapewniała Polowi byt materialny, jednak przysparzała mu także kłopotów. Przedmiot bowiem, który tam wykładał, znał jako dyletant, brak mu było systematycznych, gruntownych studiów. W czasie swojej trzyletniej profesury ogłosił prace: "Północny wschód Europy", "Rzut oka na północne stoki Karpat", "Rzut oka na umiejętność geografii". Z końcem 1852 roku rząd z pobudek politycznych udzielił dymisji trzem profesorom uczelni, w tym Polowi. Kończył on wtedy "Mohorta", swoje najsłynniejsze dzieło.

Rapsod rycerski
"Mohort" opowiada historię życia i śmierci kresowego rycerza, obrońcy wiary i Ojczyzny. Postać ta, którą na kartach swojego dzieła przywołuje Pol, istotnie żyła w czasach stanisławowskich. Rycerz ów poległ w 1792 roku na bruszkowieckiej grobli, zasłaniając odwrót brygady Wielhorskiego. Tło historyczne poematu sięga od wojny szwedzkiej z roku 1709 (młodość Mohorta) do bitwy pod Lipskiem, w której poległ ks. Józef Poniatowski. Główna i najdramatyczniejsza część poematu odnosi się do ostatnich chwil istnienia Rzeczypospolitej. Szymon Mohort to starzec przeszło stuletni, którego drogowskazem w życiu jest obowiązek wobec Boga i Ojczyzny. Dwa pierwiastki: narodowość i religijność, te charakterystyczne cechy literackiej twórczości poety, występują tu silniej niż gdziekolwiek. Splatając się ściśle ze sobą, nadają poematowi wyraźne piętno. "Mohort jest tedy chrześcijaninem szczerym i żarliwym, wierzy bez zastrzeżeń i połowiczności, jeno duszą całą wierzy tą wiarą prostaczków, która z dziecięcym rzewnym uczuciem każe przyjmować podane prawdy i czoło przed nimi uchyla w pokorze. W modlitwie jest 'wszystek i cały', surowo przestrzega przepisów Kościoła. (...) Równie po prostu pojmuje swoje obowiązki wobec Ojczyzny, polityka wielka nic go nie obchodzi, w konspiracje przeciw prawowitej władzy nigdy się nie bawił. Jego rzeczą jest słuchać, nie krytykować; słuchać króla, a jeszcze bardziej może wodza, bo przecież pan Mohort jest żołnierzem i to nie rzemieślnikiem-kondotierem, ale rycerzem prawdziwym, pojmującym swój zawód jak kapłaństwo" - pisze Dropiowski.

Warto przypomnieć, że sławny kiedyś, dziś niesłusznie zapomniany "Mohort", w okresie niewoli narodowej był stawiany niemal na równi z "Panem Tadeuszem". Zamiarem poety było skupić w "Mohorcie" wszystko to, co tylko stara Polska miała wartościowego. Profesor Władysław Dropiowski wspomina: "Poeta chciał zasuwającą się w cień przeszłość utrwalić i przekazać pamięci, tak jak Mickiewicz swoich 'ostatnich woźnych trybunału', kluczników, podkomorzych, etc. w 'Ostatnim zajeździe' na Litwie. Postać tedy starego porucznika z ukraińskich kresów jest symbolem staropolszczyzny orężnej, rolnej, pobożnej, symbolem, który ma przemawiać do młodszego pokolenia: oto takie były u ojców animusze, taki duch, takie cnoty, tak żyli, tak umierali. (...) I znowu nasuwa się porównanie z 'Panem Tadeuszem'. Jak Mickiewicz zestawił dwa światy: wymierający stary i nowy, odmienny mniejszy duchem, choć nie różny zasadniczo, tak i u Pola 'Mohort' znajduje swoje pendant w ks. Józefie, który właśnie jest tym reprezentantem nowszej epoki". Zacytujmy tutaj jeden z piękniejszych fragmentów tego słynnego poematu:


    Kto Boga w sercu, a kord ma przy boku,
    ten znać powinien, że oko puklerzem,
    że cała dusza ma być wiecznie w oku.
    Kto nie ma oka - nie będzie rycerzem,
    A kto rycerzem - ten już po zakonie
    Znać to powinien, czego bronić trzeba:
    Więc naprzód stawać ma w wiary obronie,
    I Maryi Panny, tej królowej nieba,
    Potem w obronie granicy i - basta!
    Bo reszta z tego już człeku wyrasta.
    A kto się takim puklerzem uzbroi,
    Kto przy Kościele i granicy stoi,
    Ten się, prócz Boga, niczego nie boi.

Dobroć i religijność
Poeta podróżował po całej Polsce, zatrzymując się co jakiś czas na dłużej u kogoś znajomego. W 1862 roku wydał "Pacholę hetmańskie", "Z podróży i życia", jak też "Geografię Ziemi Świętej". Rok 1865 przyniósł wydanie "Pieśni o domu naszym", a w latach 1866-1867 ukazał się "Rok myśliwca". W 1870 roku Pol ogłosił swoje wspomnienia z Powstania Listopadowego pt. "Obrazki litewskie". Co ciekawe, jego pracy literackiej nie zdołało przerwać nieszczęście, jakie go spotkało, a mianowicie utrata wzroku. Poeta nie stracił nadziei, nie upadł na duchu, lecz tworzył dalej, korzystając z pomocy innych. Władysław Bełza wspomina: "Po raz pierwszy odwiedziłem Pola w Krakowie, w ostatnich dniach października 1868 roku. Nieobecnego w domu, odszukałem w gościnie u państwa Trzecieskich, do których miałem listy polecające z Warszawy. Po przywitaniu się z gospodarzem, zapytałem o Pola. - Zaraz go będziesz widział - odrzekł, wprowadzając mnie do salonu, i wskazał na siedzącego w wygodnym fotelu poetę. Światło lampy padało prosto na jego szlachetne i typowe oblicze, ozdobione prawdziwie sarmackimi i białymi jak śnieg wąsami. W całej postaci Pola było coś pańskiego, coś rycerskiego, znamionującego umysł podniosły i mimowolnie nakazującego szacunek. Duże, ciemno niebieskie okulary przysłaniały mu oczy, dla których światło dzienne od roku zgasło już było na wieki. Ze wzruszeniem przystąpiłem do autora 'Mohorta'. (...) Nieraz, gdy go prowadziłem na przechadzkę, a że to było najczęściej w godzinach popołudniowych, pytał, czy kościół otwarty, a gdy drzwi stały otworem, wchodził i modlił się krótką chwilę w wielkim skupieniu. Rok stary kończył Pol zwykle Litanią do Matki Boskiej, którą, doczekawszy północy, na klęczkach wraz z całą rodziną odmawiał i potem dopiero wszystkim wokoło składał noworoczne życzenia. Przypominam sobie także, że gdy pewnego razu wyraziłem mu moje współczucie z powodu utraty wzroku, odparł pogodnie: - Dziękuję za dobre słowo, ale nie jestem znów tak biedny, jak mnie nim być sądzisz. Bóg rozpalił w mojej duszy światło, co nigdy nie gaśnie, a dopóki ono płonie, widzę oczyma ducha jaśniej niż wy fizycznie widzicie. Otworzy Bóg i moje oczy na światło wiekuiste, gdy moja chwila się spełni...". Przed śmiercią doczekał się nominacji na członka powstałej Akademii Umiejętności. Zmarł w Krakowie 2 grudnia 1872 roku i został pochowany w krypcie zasłużonych na Skałce.

Piotr Czartoryski-Sziler


Tekst pochodzi z gazety "Nasz Dziennik"

Materiał umieszczono za zgodą Redakcji. Wszystkie prawa zastrzeżone dla Redakcji gazety „Nasz Dziennik”

Powrót
Licznik

  Licznik