Maria Kuczyńska

Kamieniec Podolski.

Osobiste refleksje Potomka Komendanta Twierdzy

Wprowadzenie

Zostałam zaproszona przez Biskupa Kamienieckiego, ks. Jana Olszańskiego na uroczystość, która miała się odbyć w tamtejszej Katedrze w dniu 8-mym września 2000 r., i odbyła się w tym terminie. Aby tę uroczystość godnie przeżyć przestudiowałam dostępną mnie literaturę oraz książkę 400-tu stronicową, wydaną w 2000 r. o Kamieńcu Podolskim.


Wstęp

Twierdzę i Stare Miasto w Kamieńcu Podolskim można porównać do dwóch wysp bronionych pionowymi skałami o wysokości 40 m i otoczonych - co prawda nie morzem - ale jarem rzeki Smotrycz.
Ponieważ te dwie wyspy znajdują się niedaleko siebie, połączono je mostem nazwanym Zamkowym, bardzo już wiekowym zabytkiem klasy zerowej.
Na jednej z tych wysp, mniejszej, znajdują się twierdze, czyli Stary i Nowy Zamek.
Na drugiej - Stare Miasto, które jest połączone mostem, z drugim brzegiem jaru rzeki Smotrycz, nazwanym "Nowym", o bardzo wysokich filarach kamiennych.
Po drugiej stronie Nowego Mostu znajduje się miasto Kamieniec Podolski. Miasto jest rozległe, a ilość ludności wynosi obecnie 170 tys., a w roku 1980 - 86 tys.


Historia Twierdzy w Kamieńcu Podolskim

Pierwsze udokumentowane wiadomości o istnieniu twierdzy, w zakolu rzeki Smotrycz, bronionej skałami prostopadłymi o wysokości 40 m, pochodzą z 1062 r.

A więc twierdza ta w XI w należała do Rusi Kijowskiej, a następnie do Rusi Halicko-Wołyńskiej. W roku 1352 została zdobyta przez Kazimierza Wielkiego, który oddał ją w lenno litewskim książętom Koriatowiczom. W roku 1375 utworzono w Kamieńcu Biskupstwo Łacińskie, a pierwszym biskupem od ok. 1385 r. został Aleksander, dawny Pleban Kamieniecki.


Ogólny widok twierdzy w Kamieńcu Podolskim i okolicy.

Ogólny widok twierdzy
Stary most łączący Stare Miasto z Twierdzą. Widoczne wejście do twierdzy.


Po 615 latach-istnienia tam biskupstwa, w roku 1990, ks. Jan Olszański został 80-tym biskupem Kamienieckim.

Lata 1430-1630 to 200-cie lat świetności twierdzy. Data 1430, to przynależność Podola Zachodniego do Polski, a Wschodniego do Litwy na podstawie ugody Polsko - Litewskiej.

Przez te 200-cie lat odparto czterdzieści najazdów tatarskich, tureckich i wołoskich. Dotowała twierdzę głównie 1-sza Rzeczpospolita, ale i też Papieże. Dotąd istnieje w Nowym Zamku baszta Papieska ufundowana przez Papieża Juliusza (jest tablica pamiątkowa). Dotowano, bo tę twierdzę uważano za "Przedmurze Chrześcijaństwa". W roku 1621 Turcy, pod wodzą Osmana, otoczyli Twierdzę Kamieniecką. Jednak Osman zobaczywszy te otaczające ją 40-to metrowe skały stwierdził, że "Twierdza jest zbudowana ręką Boga i przez Niego jest broniona. Niech Bóg ją zdobywa", i odstąpił. To powiedzenie bardzo się rozniosło. Rok 1630 historycy uznali jako kres dotowania twierdzy.

W roku 1652, czyli w 22 lata później Timofiej Chmielnicki, syn Bohdana, przystąpił do oblężenia twierdzy - po 2-ch tygodniach odstąpił i spustoszył okolicę. Dalej więc Kamieniec Podolski był symbolem niezwyciężonej twierdzy i ostoi polskości. W 1655 r. czyli 25 lat później miasto otoczyło kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy połączonych sił moskiewsko - kozackich. Po kilku tygodniach odstąpili, utwierdzając ją jako symbol niezwyciężalności. A więc dotacje malały od 1630 roku, ale jeszcze twierdza broniła się.

W 1672 roku po 10-ciu dniach otoczenia, twierdza Kamieniec Podolski poddała się armii tureckiej pod wodzą Mohameda IV-go. Armia turecka liczyła ok. 200 000 wojska i ponad 200-cie armat. W twierdzy — nie doinwestowanej - było ok. 2,5 tys. wojska i ponad 20-cia armat. Polacy stwierdzili: ten upadek jest przeciw logice, więc może była zdrada. A forteca była po prostu nie doinwestowana.

Przez 27 lat twierdzą rządzili Turcy. Trochę inwestowali, np. umocnili most zamkowy, wybudowali dwa minarety przed Katedrą Rzymsko-Katolicką, utrzymywali porządek. W roku 1699 w traktacie Karłowickim Turcy zwrócili fortecę Polakom bez jednego wystrzału. Twierdza była uporządkowana, archiwa przechowane. Poprosili, aby pozostawiono jeden minaret przy Katedrze Rzymsko-Katolickiej.

Przechodzimy więc już do XVIII-go wieku. W Bibliotece Czartoryskich odszukano ostatnio sześćdziesiąt dwie korespondencje komendanta twierdzy kamienieckiej, gen. Krzysztofa Rappe zmarłego w 1716 r., z lat 1710-1716.

Opisuje on nędzę żołnierzy pełniących służbę, ich ciągłe ucieczki, choroby jak febra, czerwonka, odmrożenia kończyn. Umierali z wycieńczenia, przechodzili na stronę wrogiego obozu. Opisuje pogarszający się stan twierdzy kamienieckiej, której z powodu braku środków finansowych nie był w stanie remontować.

Poważne problemy napotykano przy pozyskiwaniu materiałów na remont fortecy.

Bliskość granicy z Turcją, sprzeczne informacje o ruchach wojsk turecko- tatarskich, tumulty kozackie i grasujące bandy niepłatnych żołnierzy, powodowały stały wzrost niepokojów na tym terenie.

Rappe zbulwersowany obojętnością polskiego dowództwa wobec losów garnizonu kamienieckiego, wspominał o swojej rezygnacji z funkcji komendanta, nie chcąc odpowiadać za zaniedbania i ewentualne ich następstwa w przypadku zagrożenia zewnętrznego.

Z listów Rappe'go wyłania się prawdziwie katastrofalny stan twierdzy kamienieckiej. Brakowało broni, amunicji, mundurów, żywności i opału.

Nie inaczej przedstawia sytuację Michał Kuczyński, będący komendantem twierdz pogranicznych, tzn. Kamieńca Podolskiego oraz fortec: Okopów św. Trójcy i Białej Cerkwi w latach 1763 -1778, tzn. prawie pół wieku później. Cytuję z Polskiego Słownika Biograficznego tom XIV/1, str. 91 "Od świeżo powstałej Komisji Wojskowej domagał się Kuczynski w roku 1765 zorganizowania w Kamieńcu lazaretu wojskowego, zaopatrzenia podległych mu twierdz w sprzęt wojskowy. Asygnowane bowiem przez sejm konwokacyjny na te cele 30 tys. zł, były zupełnie niewystarczające. Troszczył się o ludzi pozostających bez płacy, oporządzenia, a od 1770 r. zdziesiątkowanych morowym powietrzem". O Kuczyńskim będzie szerzej poniżej.

Zbliżamy się do końca historii twierdzy kamienieckiej. Ale jeszcze kilka informacji.

Następcą na stanowisku komendanta po Michale Kuczyńskim był Jan de Witte ur. w 1705 r., zmarł w 1785 r. w Kamieńcu Podolskim. Był on polskim architektem i inżynierem wojskowym pochodzenia holenderskiego, i chlubą Podola. O nim będę obszernie później mówić.

Następnym komendantem twierdzy po de Witte był do grudnia 1792 Józef Orłowski, przyjaciel Kościuszki. W związku z tym Kościuszko przebywał w Kamieńcu jakiś czas. Orłowski sam zrezygnował.

Król Stanisław August Poniatowski, odwiedził Kamieniec trzykrotnie: w latach 1766, 1775 oraz 1781. Wtedy to wybudowano na pamiątkę bramę, boczne wejście do posesji Katedry, z odpowiednim napisem pamiątkowym po łacinie. Brama ta znajduje się do dziś.

W kwietniu 1793 r., po II-gim rozbiorze, ostatni komendant twierdzy Antoni Złotnicki poddał bez walki Rosjanom Kamieniec Podolski.

W 1812 r. twierdza została zniesiona w związku z zakończeniem konfliktu rosyjsko-tureckiego.

W roku 1928 Ukraińska Socjalistyczna Republika Radziecka (USSR) uznała twierdzę jako zabytek. Panuje tam obecnie porządek, wszystko jest zabezpieczone, baszty pokryte nowym gontem, podesty na murach - z nowego drewna.

Na tysiąc lat istnienia twierdzy, przez 315 lat była ona we władaniu Polski.


Stare Miasto

Stare Miasto można porównać do wyspy, bronionej pionowymi skałami o wysokości 40 m i otoczonej jarem rzeki Smotrycz. Od zachodu jest ono połączone Mostem Zamkowym z Nowym i Starym Zamkiem, a od wschodu Nowym Mostem z miastem Kamieniec Podolsk. Długość ok. l km, a szerokość mniejsza.

Na tym terenie znajduje się ok. 60-ciu obiektów wysokiej klasy.

A więc - tylko krótko. Brzegiem skarpy znajduje się szereg baszt, np. baszta Batorego, Garncarska, Kuśnierska, brama Polska i Ruska. Jedne obiekty są widoczne z miasta, a inne lepiej od jaru Smotrycza. Samo miasto jest przestronne, nie ma wąskich uliczek, a czystość zwraca uwagę, ponieważ wszystkie budowle są wyremontowane, od zewnątrz.


Katedra rzymsko-katolicka w Kamieńcu Podolskim. Po prawej: fragment budynku, w którym mieszka ks. biskup i księża.
Ołtarz główny w Katedrze
Figura Matki Boskiej na szczycie minaretu przed Katedrą.


Nad zachodnią skarpą znajduje się szereg świątyń rzymsko-katolickich. A więc Katedra, która jest czynna, oraz kościoły Karmelitów, Jezuitów, św. Katarzyny, kościół i klasztor Franciszkanów, kościół i klasztor Dominikanek, kościół Trynitarzy. Są one zabezpieczone, a otoczenie oczyszczone. Był kosciół Ormiański zburzony w latach dwudziestych.

Pięknie jest wyremontowany rynek Polski, z wolną przestrzenią wokół, także rynek Ormiański. Znajdują się one w centrum miasta.

Cerkwie są bardziej rozrzucone w mieście, ale raczej w części północnej, a to: Cerkiew św. Jana, Mikołajewska, św. Trójcy oraz Piotra i Pawła. Budynki miejskie i mieszkalne są wyremontowane.

Nad skarpą północną zwraca uwagę szkoła, wyremontowana przez organizacje międzynarodowe. Jest to szkoła ze zwiększoną ilością godzin w języku niemieckim.

Budynek jest bardzo duży, raczej wygląda na uniwersytecki, z dużą przestrzenią, wolną przed i za obiektem. Z jednej strony graniczy ta szkoła ze starymi kamieniczkami, w których mieści się muzeum miejskie.

Aby uwiarygodnić te impresje podam opis jednej ruiny. Graniczy ona z drugiej strony z opisaną wyżej szkołą, ale nie bezpośrednio. Jest to kamienica Czartoryskich z XVII w. Na tablicy informacyjnej napisano Czortoryskich.

Właściwie istnieje podparty, piękny fronton, ze sztukateriami i stoją jeszcze boczne ściany. Cały środek, stropy, dach nie istnieją. Ruina ta otoczona jest parkanem, oczyszczona i zabezpieczona.

A teraz parę słów o współpracy Polski w odbudowie Starego Miasta w Kamieńcu. Od 1996r. dwie uczelnie krakowskie wysyłają co roku pracowników naukowych i studentów celem zebrania materiału historycznego i faktograficznego tego wspaniałego miasta. Są to : Instytut Historii Akademii Pedagogicznej oraz Instytut Historii Architektury i Konserwacji Zabytków Politechniki Krakowskiej. Powoli do współpracy, która się pięknie rozwijała, zostały wciągnięte i inne instytucje jak: Urząd i Zarząd miasta Krakowa. Okresowo uczestniczyli przedstawiciele WSP w Kielcach, WSP w Rzeszowie, UMCS w Lublinie, UW i UŚl. Ze strony ukraińskiej partnerami byli : Uniwersytet Pedagogiczny w Kamieńcu Podolskim, Rezerwat Architektoniczno - Historyczny tamże oraz kolejni merowie Kamienieccy.

Kamieniec pretenduje do wpisu na listę zabytków światowego dziedzictwa kultury UNESCO.

Sześć lat współpracy zaowocowało poważnymi badaniami naukowymi, czterema międzynarodowymi konferencjami, sympozjami i sesjami naukowymi.


Kaplica Matki Boskiej Ormiańskiej w Katedrze Kamienieckiej

Kaplicę Matki Boskiej Ormiańskiej przeznaczono na umieszczanie w niej tablic pamiątkowych. Znajduje się ona w prawej nawie Katedry. Oddzielona jest kratą.

Po lewej stronie od wejścia znajduje się ołtarz, a w nim wizerunek Matki Boskiej Ormiańskiej. Historia tego wizerunku jest następująca:

Ikona Matki Boskiej Ormiańskiej przywędrowała z Armenii do Kamieńca razem z Ormianami w XVII w. W roku 1920 zniszczono tę ikonę w działaniach porewolucyjnych. Ale przedtem sporządzono kopię dla kościoła w Łyścu koło Stanisławowa. Kopia ta obecnie znajduje się w kościółku Ormiańskim w Gliwicach. Z tej kopii sporządzono niedawno kopię dla Kamieńca. Pod ikoną w Kamieńcu znajduje się napis:

"Tej to opieka, co w Ormian kościele
Ta, nieprzyjaciół pod stopy ściele
Ta, co ozdobą na księżycu stoi
Niech się Podole już pogan nie boi"

Na ścianie naprzeciw ołtarza znajduje się szereg tablic pamiątkowych i portret. A więc zaczniemy opis od portretu Hetmana Wielkiego Litewskiego, Jana Karola Chodkiewicza (1560-1621). Podczas wojny ze Szwecją w Inflantach, w latch 1600-1611 ten wielki Litwin był naczelnym dowódcą armii polskiej. Odniósł wtedy wiele zwycięstw, z których największe było pod Kirholmem. Zwycięstwo to przyniosło mu sławę europejską.

W 1621 roku objął naczelne dowództwo Wojsk Polskich w wyprawie chocimskiej przeciw Turkom, podczas której zmarł w tej twierdzy. Załogi o tym nie powiadomiono. Po zwycięskiej obronie zamku chocimskiego zwłoki Chodkiewicza złożono tymczasowo w grobowcu Katedry w Kamieńcu. Później druga żona Chodkiewicza, z domu Ostrogska, przeniosła trumnę do Ostroga na Wołyniu. Tam razem z nią spoczywa w kościele Jezuitów.

Postać Chodkiewicza i jego czyny wojenne już za jego życia opiewali historiografowie, poeci i ks. Skarga z kazalnicy, Chodkiewicz jako typ fizyczny przedstawiał się imponująco. Był potężnej budowy i wzrostu, wspaniałej postawy o pięknej głowie i twarzy, znamionującej energię i gwałtowny temperament. Nie pozostawił męskiego potomka.

Następnie umieszczono tablicę pamiątkową Michała Kuczyńskiego.

Oto treść tej tablicy:
Michał Kuczyński (1715 - 1778). Generał wojsk Polskich, Komendant twierdzy kamienieckiej w latach 1763 - 1778. Spoczywa w podziemiach katedry. Podpis: Potomni.

Michał Kuczyński urodził się w Kamieńcu Podolskim, poświęcił się karierze wojskowej i służbę przez cały czas odbywał w garnizonie kamienieckim, szybko awansując.
W roku 1702 Kuczyński jako komendant regimentu został mianowany generał-majorem. A w czerwcu 1763 r. został komendantem twierdz pogranicznych: Kamieńca Podolskiego i fortec: Okopów św. Trójcy i Białej Cerkwi. W związku z trudną sytuacją finansową Michał Kuczyński zatroszczył się o lepsze bezpieczeństwo twierdzy i poprawę warunków bytowych załogi. Domagał się zorganizowania lazaretu wojskowego, zaopatrzenia podległych mu twierdz w sprzęt wojskowy, artylerię, proch i amunicję.
Troszczył się o zahamowanie dezercji szeregowców przez zapewnienie im lepszych warunków bytowych, troszczył się o ludzi pozostałych bez pracy, oporządzenia, a od r. 1770 dziesiątkowanych morowym powietrzem.
Zmarł 15.03.1778 r. w Kamieńcu Podolskim i tam w katakumbach kościoła Katedralnego został pochowany. Zostawił jednego syna Ignacego Wawrzyńca ur. 1755 r. majora WP, uczestnika insurekcji Kościuszkowskiej.


Uroczystość poświęcenia tablicy pamiątkowej Michała Kuczyńskiego w kaplicy Matki Boskiej Ormiańskiej w Katedrze. Dzieci w strojach narodowych


Tablica pamiątkowa Michała Kuczyńskiego, mego Przodka, została poświęcona przez Biskupa ks. Jana Olszańskiego w dniu 8-mym września 2000 r. Uroczystość poświęcenia tej tablicy była bardzo wzruszająca. Po części obrzędowej młodzież recytowała wiersze. Treść ich była mniej więcej taka:

My tu mieszkamy, ale jesteśmy Polakami. A dzieci w strojach krakowskich cieszyły oczy. Wszystkich zebranych w kaplicy ucałowałam, wyściskałam i podziękowałam.

Po lewej stronie tablicy pamiątkowej Michała Kuczyńskiego znajduje się tablica Jana de Witte, który był komendantem twierdzy po nim. Oto treść tej tablicy:
Jan de Witte (1705 - 1785). Komendant twierdzy i pogranicznych fortec w latach 1768-1785. Budowniczy i obrońca Kamieńca Podolskiego, kawaler orderu świętego Stanisława, chluba Podola i wzór dla potomnych.
Jan de Witte był polskim architektem i inżynierem wojskowym pochodzenia holenderskiego. Nie wiemy dotąd gdzie się kształcił. Studiował architekturę militarną i cywilną.

Wiemy o de Witte, jako o autorze planów pałacu Sapiehów przy ul. Kopernika we Lwowie, później pałacu Lubomirskich przy Rynku Nr 10 (róg ul. Ruskiej) we Lwowie. Jako twórca znacznej miary występuje on na widowni raczej jako budowniczy kościołów. W r. 1739 opracował plany kościoła Karmelitów Bosych w Berdyczowie, zaś w r. 1744 kościoła Dominikanów we Lwowie, który jest koroną jego działalności. Linia kopuły tego kościoła zaznacza się dobitnie w sylwetce miasta. Witte był niepoślednim artystą.

Budowy tego kościoła nie prowadził osobiście, tylko dozorował, dojeżdżając z Kamieńca Podolskiego, gdzie w twierdzy stał garnizonem pułku artylerii, w której de Witte jako inżynier wojskowy pełnił służbę.

Rozkwit architektury, która w czwartym dziesięcioleciu XVIII w. zakwitła we Lwowie, a którego rozkwit łączy się z nazwiskami Witte'go i Meretyna, ma swój odrębny charakter i swój lokalny koloryt. Była to architektura późno barokowa, czy rokoko. Najbardziej rokoko, to cerkiew św. Jura we Lwowie, dzieło Meretyna, wybudowana w tym samym okresie co kościół Dominikanów de Witte'go. W Kamieńcu de Witte wybudował koszary oraz rezydencję Komendantów, nazywaną „ogrodem de Witte'go".

Koszary ograniczają rynek Ormiański od strony południowej. Są one otoczone wysokim murem, przeto niewiele można zobaczyć przez bramę wjazdową. Widać podwórzec koszarowy i budynki czteropoziomowe. Nic więc ciekawego. Należy przeto zejść do Jaru Smotrycza. Tam zobaczy się, że budynek 6-cio poziomowy tworzy jedną linię ze skałami pionowymi otaczającymi Stare Miasto. To robi wrażenie. Ten wielki architekt potrafił nawet projektując koszary wybudować coś zwracającego uwagę. Główny budynek nad jarem Smotrycza nie jest używany. Ale tynk nie zniszczony, nie widać innych zniszczeń.

Na ścianie zewnętrznej kaplicy, południowej, znajduje się portret Pier Giorgio Frassati (06-04.1901 - 04.07.1925), niedawno ogłoszonym błogosławionym przez Jana Pawła II-go.

Na ścianie wewnętrznej kaplicy, czyli od strony wejścia do Katedry znajduje się tablica pamiątkowa, dotycząca współczesności, o następującej wstrząsającej treści. Tablicę tę wmurowano w 1990 r. niedługo po odzyskaniu tej świątyni:

"Pamięci katolików, której wierze swojej dali świadectwo, których imiona starto i wdeptano w ziemię, którzy konanie bestii widzieć nie zdążyli". AD 1990


Odwiedziny po wsiach

Po przyjeździe do Kamieńca nie traciliśmy ani chwili czasu. Już na pierwszym śniadaniu u Biskupa nawiązaliśmy kontakt z Wikarym, ks. Piotrem, który nam zaproponował wycieczkę na wieś.

Pojechaliśmy odwiedzić dwie wsie, ok. 20 - 25 km na północ od Kamieńca: Słobódkę Rachnowiecką i Maków, które przed 1917 r. były własnością dwóch braci Żurowskich (jeden ich wnuk, lekarz z Montrealu, nawiązał niedawno kontakt chcąc się dowiedzieć jaki jest stan obecny Słobódki)1

W Słobódce wybudowała ludność rzymsko-katolicka ładny kościółek, średniej wielkości, na miarę tej rozległej wsi w latach 1991-95. Posesję otoczono ogrodzeniem, a wnętrze kościółka urządziła ludność własnymi środkami, skromnie. To jest wzruszające dla zwiedzającego.

Przyjmowano nas w domach. Ich język polski jest piękny, nie obciążony żadnym obcym akcentem, dźwięczny, zwracający uwagę, zważywszy, ze od przeszło 200-tu lat nie znajdują się w granicach Ojczyzny, a przez ostatnich 70 lat podlegali naciskom i głodowi. Nazwiska szlacheckie, polskie. W jednym domu, w Słobódce przyjęła nas pani Jadwiga mająca 77 lat. Nie dogadałyśmy się co do pokrewieństwa. Bo jej mąż nie żyje od dawna. Zapytałam się, jak przeżyli głód w łatach trzydziestych, podczas kołchozowania.

Schemat był zawsze taki sam: jak ktoś zgłosił się do kołchozu, to miał spokój. Rodzice p. Jadwigi, która miała wtedy 7 lat nie "zapisali się". Przyszli więc, Ojca zaaresztowali i zabrali krowy, zostawiając jedną. Matka jej miała czworo dzieci, w czym Jadwiga, opowiadająca, była najmłodsza. Po jakimś czasie przyszli po raz drugi. Matka zawiązała sobie wokół ręki krowę tak, że nie można było odwiązać. Wywlekli więc ją wraz z krową na szosę. A tam zaczęła się zbierać ludność - więc odstąpili. Dzięki krowie przeżyli okres głodu. Po pewnym czasie Ojca wypuszczono z więzienia. Zaczął pracować w kołchozie jako stróż nocny.

W Słobódce jest cmentarz polski. Oprowadzająca nas pani Ludmiła, katechetka w Katedrze Kamienieckiej, ale mieszkająca w Słobódce, (byliśmy u niej w domu), powiedziała nam, że dopiero po 1990 r. dowiedziała się, że w jej wsi jest taki cmentarz!

Jest on zarośnięty, ale jak! Grobowiec poprzednich właścicieli nietknięty, świadczący o bogactwie. Niski, o rozmiarach bardzo dużych, u nas nieznanych, z boku piękne sztukaterie, bez pomniczka pionowego. Zdziwiona tym, wylazłam na grobowiec. A tam na krzyżu tworzącym całość z grobowcem leżał Chrystus z kamienia. Nie zniszczony, nie uszkodzony. Byłam wstrząśnięta. W głębi cmentarza liczne nagrobki z żelaznymi krzyżami. Były resztki parkanu. Ale kto u nas mógłby coś takiego bogatego zafundować? A więc kamienne „chłopki", między którymi była krata żelazna. Poszła na złom. Na „chłopkach" stały olbrzymie konchy, muszle betonowe o średnicy ok. l m. Jedna leżała obok, ruszyć nie mogłam. I ja to wszystko widziałam.

Ostatnim właścicielem Słobódki był Żurowski2. Akurat przed I-szą wojną światową skończył budowę pałacu3, który został zburzony podczas rewolucji. Na tym miejscu został zbudowany kompleks szkół, pięknych, wspaniałych, z zadbanym otoczeniem, od strony drogi podwórze wybrukowane kształtkami i wielką przestrzenią " wolną wokół, tzn. od frontu i z tyłu.

Z tyłu, w odpowiednim oddaleniu są ogródki działkowe (mniemam, że tam był sad) oraz park. Park jest (lub był) zadbany za czasów USRR. Otóż w Słobódce jest i był kołchoz - hodowla krów. Setki metrów obór. Hołowa, czyli przewodniczący kołchozu dbał o Słobódkę - wiadomo, piękna szkoła i po drugiej stronie drogi od szkoły przedszkole z ogrodem takiej wielkości, że u nas na pewno nie ma. Tam ziemi jest dużo, nikt nie wie ile hektarów posiadał ten kołchoz. A więc park był zadbany, w głównej alei było oświetlenie i ławki. Ale to już po 1990 r. znikło. Pozostało wspomnienie „deptaku".

Druga wieś, którą zwiedziłam, to Maków, po ukraińsku Makiw, ok. 6-8 km od Słobódki. Leży ta wieś przy bocznej drodze. Prawdziwy koniec świata. Ale jaki piękny! Tam rezydował brat Żurowskiego4 ze Słobódki5. Z dworu ani śladu. Zostały schody kamienne, prowadzące do rezydencji. Za tym miejscem sad, a za sadem przepiękny park. Jaki czyta się w opisach z Ukrainy. Kępy pięknych starych drzew, polanki i znowu drzewa pojedyncze. Idzie się wśród tych cudowności oczarowany. Długo się idzie, potem schodzi się łagodnie w dół, a tam staw dość duży, zasilany źródełkiem z wybudowaną grotą. Po drugiej stronie stawu krajobraz a la jura Krakowsko-Częstochowska, czyli skałki, droga polna jak u nas, mini boczna dolinka z malusieńkim strumyczkiem. Niewiele gospodarstw. Maków ma piękną rzeźbę terenu a Słobódka leży na płycie Podolskiej.

W Makowie był sklep. Wstąpiliśmy. To był duży, podłużny pokój, wszędzie na ścianach półki. Na jednej półce słoje różnej wielkości z ogórkami kiszonymi. Jak już nasyciłam się widokiem tych ogórków, spuściłam wzrok na niższą półkę. A tam grzecznie leżały woreczki plastikowe z odważoną kaszą. Wtedy nareszcie zrozumiałam, że każde gospodarstwo żyje z tego, co samo wyprodukuje w swoim ogródku przyzagrodowym, na tej bogatej czarnoziemem i pięknej ziemi.


Na zakończenie - impresje z drogi.

Jadąc do Kamieńca przejeżdżaliśmy przez Skałę Podolską nad Zbroczeni. Skała znajdowała się po stronie polskiej w 20-toleciu międzywojennym. Zauważyłam wtedy piękne ogrodzenie kamienne - żelazne ciągnące się ponad pół kilometra.

W Kamieńcu dostałam Aftanazego, tom 9-ty: "Dwory, Dworki i Pałace Kresowe". Tam wyczytałam, że od Lanckorońskich odkupił Skałę Agenor Gołuchowski (dziadek) minister do spraw Galicji, który stał na pomniku naprzeciw Sejmu Galicyjskiego, czyli Uniwersytetu we Lwowie. Syn, też Agenor, był posłem ze Lwowa do Wiednia. A wnuk, też Agenor był Wojewodą Lwowskim za naszych czasów. Miał dzieci: Manę, Jasia i Zulę, których znałam.

W drodze powrotnej wysiedliśmy w Skale. Naprzód znaleźliśmy boczny pałacyk, jak nowy, potem przez park, który tchnął magnacką rezydencją, umiarkowanie zaniedbany, doszliśmy do pałacu w kształcie litery "U". Wygląda jak nowy. Tam rezyduje "Turmasz". W środku nie byliśmy.


Przypisy

5 kwietnia 2006 otrzymałem list od pana Żurowskiego, który wyjaśnia, że:
1  Pani Kuczyńska określa mnie jako lekarza. Doktorat mój był w historii.
2  Żurowscy nigdy nie posiadali Słobódki Machnowieckiej.
3  Bardzo wątpię że w Słobódce Machnowieckiej znajdował się jakiś dwór. Prawdopodobnie Autorka myślala o budowie dworu/pałacu w Makowie (w latach 1910-11).
4  Dziadek mój (z Makowa) miał na imię Alfred.
5  Brat mego dziadka, Ignacy, nie posiadał mienia na Podolu, lecz w w gubernii kijowskiej.


Copyright 2003 Maria Kuczyńska
Wszystkie prawa zastrzeżone.

Powrót

Licznik