Książki o Lwowie i Kresach Południowo - Wschodnich (2007)


  1. Jan Draus, Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie 1918-1946. Portret kresowej uczelni
  2. Jerzy Kowalczyk: Świątynie późno-barokowe na Kresach. Kościoły i Klasztory w diecezjach na Rusi Koronnej
  3. Barbara Gierszewska Kino i film we Lwowie do 1939 roku
  4. Drohobycz miasto wielu kultur, pod red. Włodzimierza Bonusiaka
  5. Mariusz Olbromski, Bożena Rafalska: Śladami słów skrzydlatych... Pomniki pisarzy i poetów polskich na Kresach Południowych dawnej Rzeczypospolitej
  6. Józef Wołczański, Wydział Teologiczny Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie 1918-1939
  7. Dialog dwóch kultur, Krzemieniec 21 sierpnia-3 września 2006. VIII Międzynarodowe Warsztaty Kulturowo-Artystyczne „Z biegiem Ikwy"
  8. Stanisław Czuruk, Lwów w cieniu Kołymy
  9. Jakub Honigsman, Zagłada Żydów Lwowskich (1941-1944)
  10. Jan Zbigniew Plebanek: „O polski Lwów, czyli zapomniane walki o charakterze powstańczym w 1918 r.
  11. Adam Redzik, Wydział Prawa Uniwersytetu Lwowskiego w latach 1939-1946


Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie 1918-1946. Portret kresowej uczelni

Jan Draus

Kraków 2007, ss. 328


UNIWERSYTET JANA KAZIMIERZA ZASŁUŻYŁ NA LEPSZY PORTRET

W roku 2007 ukazała się zapowiadana od kilku lat książka prof. Jana Drausa na temat Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie (UJK). Jeszcze rok wcześniej na posiedzeniu Komisji Historii Nauki PAU w Krakowie prof. Draus informował: „dzisiejszy referat stanowi niejako podsumowanie moich badań nad dziejami tajnego UJK. Niebawem ukaże się książka pod takim samym tytułem, jeszcze bardziej uszczegółowiona i poparta kwerendami w archiwach krajowych i lwowskich. Niezwykle cenne okazały się teczki personalne profesorów lwowskich, niejednokrotnie zawierające wspomnienia z tamtych lat"1. Tymczasem krakowskie wydawnictwo „Czytelnia Akademicka" wydało książkę o tytule wskazującym na znacznie szersze opracowanie, dodać trzeba tytule bardzo zachęcającym, gdyż - w przeciwieństwie do okresu wojny2, dotychczas nie istniało opracowanie na temat historii UJK w okresie międzywojennym, z wyjątkiem rozprawy o historii Wydziału Teologii UJK pióra ks. Józefa Wołczańskiego.

Część środowisk byłych lwowian przyjęło książkę prof. Drausa z uznaniem, o czym świadczą pochwalne noty recenzyjne w prasie i czasopismach środowisk kresowych3.

Tymczasem osobę interesującą się dziejami nauki lwowskiej, która stara się, na bieżąco obserwować to, co powstaje w Polsce (i nie tylko) na tematy lwowskie, a drukowanych jest coraz więcej wartościowych opracowań, nawet pobieżna lektura dzieła rozczarowuje.

Książka składa się z dwóch zasadniczych części. Pierwsza z nich podzielona została na pięć rozdziałów, zaś druga to „Słownik biograficzny Tajnego Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie". Już wstępne zapoznanie się z pracą rodzi pytania. Dlaczego w 328-stronicowym opracowaniu osadzonym w tytułowych widełkach czasu 1918-1946, jedynie 57 stron (ok. 20% części merytorycznej) - jeden rozdział, podzielony na ponad dwadzieścia mniejszych jednostek redakcyjnych - poświęcono okresowi międzywojennemu? Przecież to wtedy Wszechnica Lwowska promieniowała na cały kraj, pracowało w niej wielu znakomitych uczonych i działały liczne szkoły naukowe?4 W następnych dwóch rozdziałach opisany został Uniwersytet Lwowski w czasie okupacji sowieckiej 1939-1941 (rozdział II, 5 podrozdziałów, stron 39) i okupacji niemieckiej 1941-1944 (rozdział 111, 5 podrozdziałów, stron 31). Czwarty rozdział zatytułowany „Uniwersytet Jana Kazimierza w konspiracji" (6 podrozdziałów, stron 21), to prezentacja działalności Tajnego UJK oraz innej działalności konspiracyjnej uczonych związanych z uniwersytetem. Ostatni, piąty rozdział pt. „Dramatyczny kres Uniwersytetu Jana Kazimierza" (stron 38) podzielony został na trzy podrozdziały, w tym zaskakujący dwudziestopięciostronicowy pt. „Uniwersytet Jana Kazimierza w diasporze".

W Zakończeniu znajdują się uogólnienia i stwierdzenia dość dyskusyjne. Znajdziemy w nim m.in. podsumowanie „okresu diaspory", który uzasadniono zdaniem: „losy ekspatriowanych uniwersyteckich profesorów lwowskich należą także do dziejów Uniwersytetu, w którym ongiś zdobywali wykształcenie, pracowali twórczo na niwie naukowej, kształcili studentów i swych następców, wypełniali misję swej kresowej uczelni." (s. 201-202).

Następnie rozpoczyna się część druga książki, czyli „Słownik biograficzny Tajnego Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie" (s. 203-288), w którym alfabetycznie zestawiono, według wydziałów (teologii, prawa, humanistyczny, matematyczne-przyrodniczy i lekarski), życiorysy wykładowców tajnego UJK. Po części merytorycznej książki znajduje się niepaginowana wklejka zawierająca fotografie budynków oraz wybranych uczonych, a w jednym przypadku studenta Tajnego UJK (Jerzego Chodorowskiego)5.

Książkę kończy obszerna bibliografia (22 strony). Zawiera ona zestawienie archiwów IPN i archiwów uniwersyteckich, ale jednocześnie pomija najcenniejsze dla badania dziejów UJK archiwa lwowskie, w tym Państwowe Archiwum Obwodu Lwowskiego oraz Archiwum Narodowego Uniwersytetu im. Iwana Franki we Lwowie.

Po wstępnej prezentacji książki, wypada podjąć próbę przyjrzenia się jej nieco szczegółowiej. W szczególny sposób spojrzymy na stwierdzenia dotyczące organizacji uniwersytetu, podstawy prawnej, zarządu, a także działalności poszczególnych wydziałów.

We Wstępie czytamy o znaczeniu Lwowa oraz o tym, że „kresowe dzieje nauki i instytucji naukowych wciąż pozostają kartą mało lub wcale nieznaną" (s. 9). Nie zauważono, że w ostatnich latach ukazało się wiele cennych opracowań6. Niektóre z nich publikowane były niemal w tym samym czasie, co recenzowana pozycja7. Następnie uzasadniono dlaczego książka posiada taki a nie inny tytuł: „nakreślony portret Uniwersytetu Jana Kazimierza w II Rzeczypospolitej, której epilogiem była wojna i kolejne okupacje, prezentuje najważniejsze wątki funkcjonowania tej kresowej uczelni. Jednocześnie portret ten został wyraźnie spersonifikowany. Zamiarem autora było także pokazanie dziejów Uniwersytetu poprzez losy jego profesorów, składające się zarazem na zbiorową biografię-portret tej lwowskiej Wszechnicy. Szczególny nacisk położony został na najbardziej dramatyczny czas wojny i okupacji [...]" (s. 11).

Czy jednak takie potraktowanie problemu jest „portretem" uniwersytetu. Nie została zachowana przecież w owym portrecie równowaga pomiędzy okresem II RP a „epilogiem". Niezrozumiałe wydaje się też w tym kontekście stwierdzenie: „w chwili obecnej Uniwersytet Jana Kazimierza funkcjonuje głównie w świadomości kresowego pokolenia Polaków" (s. 12).

Wspomniany już skromny rozdział pierwszy wydaje się najsłabszą częścią książki i to nie tylko dlatego, że jest zbyt skąpy treściowo, ale też dlatego, że zawiera wątpliwe informacje. Nie zawsze stwierdzenia zawarte w tekście znaj dują potwierdzenie w przypisie. Przykładem mogą być informacje ze strony 26 o doktoratach honoris causa UJK. Z przypisu 58 dowiadujemy się, że pochodzą one z Kronik UJK. Tymczasem owe Kroniki ukazywały się tylko do 1930 r. i to z przerwami. Skąd więc informacje o doktoratach honorowych nadanych w latach późniejszych (np. dla I. Mościckiego, J. Becka, E. Rydza-Śmigłego, J. Makarewicza, W. Abrahama, F. Zolla)? Dlaczego Autor wymienił wszystkich doktorów honoris causa Wydziału Prawa UJK (sic!), a pominął pozostałych wydziałów, np. abpa Bolesława Twardowskiego, który uhonorowany został 16 listopada 1924 r., a także doktoraty honoris causa nadane przez Wydział Humanistyczny w 1932 i 1937 r.

W innym miejscu, w podtytule „Struktura i rektorzy Uniwersytetu" podano liczbę pracowników naukowych na poszczególnych wydziałach, przy czym tylko liczbę profesorów i „pomocniczych sił naukowych", czyli asystentów, a pominięto docentów, czyli osoby, które habilitowały się na danym wydziale i prowadziły na nim wykłady (s. 21). Dlaczego? Zaraz potem scharakteryzowano pokrótce wydziały, ale nie podano np. skąd pochodzą informacje o studiach uzupełniających istniejących przy Wydziale Prawa UJK (Studium Dyplomatyczne, Studium Ekonomiczne-Administracyjne (podzielone w 1936 r. na Studium Ekonomiczne i Studium Administracyjne-Skarbowe, Studium Sądowe oraz Kurs Prawa Lotniczego). Jakie jest źródło wiedzy o tym kto był kierownikiem poszczególnych studiów, bo w przywołanych Składach Uniwersytetów oraz w Kronikach informacji takich nie ma.

Pewne stwierdzenia budzą podejrzenie zaniedbań w poznaniu źródeł prawa o szkolnictwie wyższym, począwszy od ustawy o szkołach akademickich z 1933 r., a skończywszy na rozporządzeniach Ministra WRiOP i innych unormowaniach szczegółowych. Na przykład na stronach 23-25 przedstawione zostało zestawienie rektorów UJK w okresie międzywojennym. Nie wyjaśniono przy tym, jak długo trwała kadencja rektora. W przypadku prof. Romana Longchamps de Berier pojawia się natomiast informacja, że był on rektorem od 17 czerwca do 16 października 1939 r. (s. 26, przyp. 56), tymczasem zgodnie z art. 9 ust. 7 ustawy o szkołach akademickich z 15 marca 1933 r.8 kadencja rektora rozpoczynała się z mocy prawa 1 września, a nie w dniu wyborów. Roman Longchamps de Berier był zatem rektorem od 1 września 1939 r. do 18 października 1939 r. (a nie od 17 czerwca do 16 października), co szczegółowo opisano już w literaturze9. W życiorysie Romana Longchamps de Berier (s. 25-26) występują, też inne nieścisłości. I tak, habilitacja tego uczonego miała miejsce w 1916 r., a nie 1911, a więc docentem był od 1916 r., dziekanem Wydziału Prawa był zaś w latach 1923/24 oraz od 1929/30 do 1931/32 r., a nie - jak napisano w recenzowanej książce - w 1923/24 i 1929/30 r."10. Na stronie 27 pojawia się informacja o Powszechnych Wykładach Uniwersyteckich i Politechnicznych, ale brakuje wzmianki, kiedy i dlaczego ta inicjatywa powstała, oraz jak długo istniała. Niejasna jest też notatka o Wyższych Kursach Ziemiańskich. W tym przypadku brakuje również odesłania do źródeł. Nawiasem mówiąc, w dostępnych zestawieniach szkół wyższych w II RP studia takie nie są wymieniane, jako placówka kształcąca na poziomie szkoły wyższej.

W podrozdziale „Naukowa świetność Uniwersytetu" wymienione zostały szkoły naukowe, które istniały w UJK. W zestawieniu znajdują się szkoły: Kazimierza Twardowskiego (lwowsko-warszawska szkoła filozoficzna), Jakuba Karola Parnasa (szkoła biochemii), Eugeniusza Romera (szkoła kartograficzna), Jana Czekanowskiego (polska szkoła antropologiczna), Stefana Banacha i Hugo Steinhausa (szkoła matematyczna), Rudolfa Weigla, twórcy szczepionki przeciwtyfusowej, Adolfa Chybińskiego, (szkoła muzykologiczna) i Franciszka Bujaka (historyczna szkoła społeczna i gospodarcza). Zabrakło miejsca np. dla szkół prawniczych i teologicznych, a także innych, np. lwowskiej szkoły chemicznej. Spośród szkół prawniczych wymieniono tylko szkołę historyczno-prawną Oswalda Balzera (s. 28-29), określając ją przedwojennym terminem szkoły „szkoła prawa polskiego", dziś niewiele mówiącym. Do „wybitnych historyków prawa", wychowanków Oswalda Balzera, zaliczono obok Przemysława Dąbkowskiego, także: Ludwika Ehrlicha, który był znakomitym znawcą prawa narodów i uczniem Stanisława Starzyńskiego, a historią interesował się przede wszystkim jako student oraz jako emeryt, Zbigniewa Pazdro, znawcę prawa administracyjnego, który w młodości napisał kilka ciekawych prac z historii prawa polskiego, oraz Tadeusza Silnickiego, znawcę prawa kanonicznego i ucznia, przede wszystkim, Władysława Abrahama.

Na stronach 35-36 prezentowana jest w sposób nader skąpy „naukowa świeżość" Wydziału Prawa UJK. Wypada w tym miejscu zauważyć, iż prawnicy polscy mają na ogół świadomość, że lwowski ośrodek jurydyczny UJK był najprężniejszym w kraju"11. Dowodem na potwierdzenie owej pozycji są m.in. dzieła kodyfikacyjne lwowskich profesorów prawa12.

Tymczasem w recenzowanej pozycji Wydziałowi Prawa UJK - największemu, pod względem studiujących, w strukturze lwowskiej wszechnicy - poświęca się jedno rozbudowane zdanie, które brzmi: „Rangę Wydziału Prawa po odejściu Oswalda Balzera, Władysława Abrahama (1860-1941), wybitnego znawcy prawa kościelnego, i Alfreda Halbana (1865-1926) wyznaczali tak wybitni uczeni, jak:" (s. 35) - i tu wymienionych zostało większość profesorów i docentów pracujących w 1939 r. na Wydziale Prawa. Niestety informacje podane w tym wyliczeniu nie znajdują potwierdzenia w źródłach. Przypomnijmy więc, że prof. Balzer wykładał w UJK niemal do śmierci (w 1933 r.!), a prof. Abraham był do wybuchu II wojny światowej profesorem honorowym na Wydziale i do tego czasu prowadził swoje słynne seminarium kanonistyczne. Z kolei prof. Roman Longchamps de Berier nie był twórcą kodeksu zobowiązań z 1933 r., ale współtwórcą projektu tego kodeksu, którego głównym autorem był jego mistrz prof. Ernest Till, wybitny cywilista, twórca lwowskiej szkoły prawa cywilnego, który w recenzowanej książce wymieniony został jedynie raz (przy okazji doktoratów honoris causa). Inna nieścisłość dotyczy prof. Maurycego Allerhanda, który nie był twórcą kodeksu handlowego z 1934 r., a uczestniczył w pracach nad nim Sekcji Prawa Handlowego Komisji Kodyfikacyjnej RP. Sekcją tą kierował profesor UJK Aleksander Doliński - najwybitniejszy znawca prawa handlowego w okresie międzywojennym i główny autor projektów prawa o spółkach akcyjnych, prawa o spółkach z o.o. oraz kodeksu handlowego. Tymczasem w recenzowanej pracy nazwisko tego uczonego nie zostało wymienione ani razu. Próżno szukać też w książce informacji o chyba najwybitniejszym znawcy prawa konstytucyjnego w UJK a także w Polsce, prof. Stanisławie Starzyńskim, znakomitym uczonym, powszechnie szanowanym w polskim środowisku jurydycznym, który - podobnie jak Balzer - wykładał niemal do śmierci (w 1935 r.!). Inna nieścisłość: do uczniów wybitnego procesualisty Kamila Stefki zaliczono, obok rzeczywistego ucznia doc. Mariana Waligórskiego, również Mariana Zimmermanna (po wojnie profesora w Uniwersytecie Poznańskim), który był „administratywistą", jednym z pierwszych uczniów prof. Zbigniewa Pazdro, zaś prawem procesowym i teorią prawa nigdy się nie zajmował (teorią prawa nie zajmował się też naukowo Marian Waligórski). Wśród uczniów Stefki zabrakło natomiast nazwiska docenta prawa cywilnego procesowego Władysława Mikuszewskiego. Nawiasem mówiąc Waligórski i Mikuszewski, to jedyni docenci prawa cywilnego procesowego habilitowani na polskim uniwersytecie w okresie międzywojennym, co jest kolejnym dowodem potwierdzającym pozycję lwowskiego ośrodka prawniczego także w tej dziedzinie. Julian Nowotny nie był uczonym zajmującym się naukowo filozofią prawa (nie publikował z tego zakresu), mimo iż historię filozofii prawa wykładał. Był on znawcą prawa i procesu karnego. W omówionej „wyliczance" zabrakło wspomnienia kilku ważnych postaci, wybitnych uczonych, np. profesorów: Leona Pinińskiego, który wykładał prawo rzymskie do 1937 r. (wymieniony prof. Chlamtacz został pozbawiony katedry w 1933 r.), Tadeusza Pilata - wykładającego niemal do śmierci w 1923 r., Piotra Stebelskiego, prowadzącego zajęcia również do śmierci w 1923 r., Zdzisława Próchnickiego, oraz docentów: Ignacego Weinfelda, Jana Piekałkiewicza, Aleksandra Raczyńskiego, Władysława Namysłowskiego i innych.

Na stronie 43, w tytule o „obronie wolności akademickich" pojawia się informacja, że w 1937 r. Katedrę odzyskał prof. Stanisław Grabski, który w rzeczywistości jej nigdy nie utracił (katedrę utracił w 1933 r. prof. Stanisław Głąbiński, który nigdy jej już nie odzyskał). Nie można było też „reaktywować" „Katedry Historii Prawa Polskiego" dla prof. Przemysława Dąbkowskiego, bo ona również nigdy nie została zlikwidowana (s. 43)13.

W podrozdziale pt. „W służbie Rzeczypospolitej" wymieniono profesorów i docentów UJK, którzy byli posłami lub senatorami (s. 47-48). Wydaje się, że w tym rozdziale powinna się znaleźć też informacja o wkładzie środowiska uniwersyteckiego w prace ważnej dla państwa instytucji, jaką była powołana w 1919 r. Komisja Kodyfikacyjna Rzeczypospolitej Polskiej. W pracach jej udział lwowskich prawników był ogromny. Przypomnijmy, że to Komisja Kodyfikacyjna zajmowała się przygotowaniem projektów ustaw unifikujących prawo prywatne i karne na terenie całego państwa. Zasadność umieszczenia informacji o Komisji zdaje się wynikać również stąd, że w książce znajduje się omówienie udziału uczonych związanych z UJK w sądownictwie (w szczególności w trybunałach). Nawiasem mówiąc, z tekstu wynika, że docentem na Wydziale Prawa UJK co najmniej do 1919 r. był Rudolf Różycki, który od 1922 r. był sędzią i jednym z prezesów Najwyższego Trybunału Administracyjnego, a w latach 1930-1932 jego pierwszym prezesem. Tymczasem dr Różycki (ur. 1857) był docentem prawa skarbowego na Wydziale Prawa Uniwersytetu Lwowskiego od 1899 do 14 stycznia 1904 r., po czym prawo wykładania, czyli docenturę utracił (wskutek powołania do Trybunału Administracyjnego w Wiedniu)14.

Obszerny i interesujący punkt poświecony studentom dotyczy w zasadzie życia politycznego młodzieży akademickiej. Wydaje się, że organizacje studenckie przedstawione zostały zbyt jednokierunkowo, zaś organizacjom samopomocowym oraz niezwykle barwnym korporacjom akademickim poświęcono niewiele miejsca.

Z ogromnym zainteresowaniem czyta się podrozdział pt. „Spory i konflikty", który jednak nastręcza wiele wątpliwości, szczególnie, co do przebiegu procesu, który doprowadził do wprowadzenia na UJK tzw. gett ławkowych. Pewne stwierdzenia, których źródła nie zostały ujawnione, wydają się - w świetle najnowszych publikacji - zbytnim uproszczeniem. Zauważyć można, że ankieta, którą rozpisał rektor Kulczyński w dniu 5 listopada 1937 r. nie była „referendum", bo nie mogli w niej brać udziału członkowie „Młodzieży Wszechpolskiej" i studenci-Żydzi. Nie chodziło też o odpowiedź na pytanie „czy chcesz siedzieć ze studentami Żydami w jednej ławce?", ale składała się z trzech możliwych deklaracji („Pragnę siedzieć ze studentami należącymi do „Młodzieży Wszechpolskiej"; Pragnę siedzieć ze studentami Żydami; Nie pragnę siedzieć ani ze studentami należącymi do „Młodzieży Wszechpolskiej" ani ze studentami Żydami")15. Nie mogli jej bojkotować studenci „Młodzieży Wszechpolskiej", bo nie brali w niej udziału. Agitowali natomiast wśród innych studentów UJK, ale wówczas sukcesu nie osiągnęli, bo wynik ankiety był dla nich niepomyślny, dlatego też przystąpili do kontynuowania akcji „dzień bez Żydów". Prawdą jest, że skala wystąpień antyżydowskich wśród studentów lwowskich, podobnie jak w całym kraju, nasilała się, co doprowadziło do wydania zarządzeń ławkowych. Nie można zgodzić się natomiast z jednostronnością oceny tego faktu, dlatego że zarządzenie prorektora UJK prof. Romana Longchamps de Berier, wydane niemal z konieczności po długiej dyskusji w Senatu Akademickiego, nie wprowadzało jedynie tzw. getta ławkowego dla studentów-Żydów, ale wyznaczało miejsca w sali dla studentów należących do organizacji powiązanych z „Młodzieżą Wszechpolską" i „studentów należących lub mających prawo należeć do stowarzyszeń akademickich żydowskich"16. Mimo tych uwag podrozdział dostarcza wiele interesujących informacji o konfliktach na tle narodowościowym: polsko-żydowskich i polsko-ukraińskich. Czy jednak rzeczywiście Lwów i UJK były miejscami ciągłych walk na tle narodowościowym, a „Lwi gród" miastem niebezpiecznym? Czytając ówczesną prasę lokalną, a także wspomnienia odnieść można nieco odmienne wrażenie, że wybryki chuligańskie na tle narodowościowym, nie były, mimo wszystko, codziennością lwowską lat międzywojennych.

Jak już wspomniano rozdział drugi jest znacznie obszerniejszy i dotyczy okupacji sowieckiej. Z zainteresowaniem czyta się punkt pierwszy rozdziału, stanowiący swoiste wprowadzenie, ale już kilka stron dalej pojawiają się wątpliwości.

Na stronie 75 czytamy o naradach uczonych we wrześniu 1939 r. w grupie tzw. małego Senatu UJK, ale nie dowiadujemy się skąd pochodzi informacja o nich. Nie ujawniono też źródła wiedzy o okólniku rektora Longchamps de Berier z 26 września 1939 r.17 Na następnej stronie znajduje się cytat z wypowiedzi Marczenki na temat Wydziału Teologicznego, który nie może pochodzić z przywołanych w przypisie publikacji, podobnie jaki informacja o katedrach ogólnouniwersyteckich, utworzonych w tym czasie na uczelni (s. 77-78)18. Nowością, w polskiej literaturze jest informacja o życiorysie drugiego sowieckiego rektora Uniwersytetu Lwowskiego (s. 81)19. Z kolei pojawiający się na s. 79 „Jan Boho-Sobolewski", to w rzeczywistości „Jan Loho-Sobolewski". Nowotny, który według informacji z recenzowanej książki, w okresie II wojny światowej otworzył kancelarię adwokacką (s. 79), w rzeczywistości prowadził ją we Lwowie od 1914 r. (zob. PSB, t. XXIII). Uznany za docenta Bronisław Walaszek był magistrem (doktorat obronił w 1944 r. w ramach tajnego nauczania na Wydziale Prawa UJK). Pomylono też prof. Ludwika Ehrlicha z dr. Stanisławem Ehrlichem (s. 79)20. Pierwszy z nich został usunięty z UJK w styczniu 1940 r. i już nie powrócił do pracy w uniwersytecie, zaś drugi, przed wojną radca Prokuratorii Generalnej RP w Warszawie, a po wojnie profesor UW (nawiasem mówiąc promotor doktoratu Jarosława Kaczyńskiego), zatrudniony został na Wydziale Prawa Uniwersytetu Lwowskiego właśnie z początkiem roku 1940, przy wsparciu Stefana Rozmaryny i Wandy Wasilewskiej. Pomylono też osoby Franciszka Zachariasiewicza ze Stanisławem Zachariasiewiczem. Pierwszy z nich był asystentem w katedrze prof. Przybyłowskiego przed 1939 r., zaś drugi pełnił krótko obowiązki laboranta w katedrze Przybyłowskiego w 1944 r.

W podrozdziale „Sowiecka Golgota Uniwersytetu" wśród uczonych, którzy zginęli podczas działań wojennych 1939 r. wymieniono profesora prawa administracyjnego UJK Zbigniewa Pazdro, który - jak napisano - miał zginąć „w wyniku wybuchu bomby". Tymczasem przywołane w przypisie źródło w postaci biogramu autorstwa prof. Kazimierza Przybyłowskiego z PSB, a także inne istniejące prace informują nas, że prof. Pazdro zmarł śmiercią naturalną 13 września 1939 r. Potwierdza to też wnuk Profesora, prof. Przemysław Pazdro z Gdańska, dodając, że zgon miał miejsce w domu Pazdrów przy ul. Gipsowej 28, a przyczyną śmierci była najprawdopodobniej niewydolność serca. Nawiasem mówiąc, w związku z walkami o Lwów, ciało prof. Zbigniewa Pazdro zostało pochowane w ogrodzie jego domu, a po pewnym czasie ekshumowane i przeniesione na Cmentarz Łyczakowski.

Zastrzeżenia budzą też informacje o Stanisławie Postępskim (s. 92), który prawdopodobnie nie został zamordowany w Charkowie21. Z kolei prof. Ludwika Dworzaka (s. 95) zamordowano w 1940 r. w Bykowni.

Wątpliwości może też budzić umieszczenie w jednym ciągu, tych którzy zostali przez Sowietów zamordowani z tymi, którzy zostali przez nich aresztowani, ale przeżyli.

Wśród osób zmarłych w czasie okupacji sowieckiej wymieniono też dr. Kazimierza Mosinga (s. 108), brata znanego lwowskiemu środowisku polskiemu ks. prof. Henryka Mosinga. Był on, co słusznie zauważono, starszym asystentem w katedrze prof. Makarewicza. Nie był natomiast sędzią Sądu Okręgowego we Lwowie, ale sędzią grodzkim. Ten dobrze zapowiadający się uczony, autor kilku ciekawych prac, zmarł 31 maja 1941 r. we Lwowie, co dokładnie odnotowano w książce, ale jako źródło podana została w przypisie publikacja ks. Jana Niemca, w której znajduje się jedynie informacja, iż ks. Henryk Mosing (o nim jest artykuł) miał m.in. „brata Kazimierza (1907-1942) doktora praw i sędziego"22. Tylko tyle. Jak widać informacja zawiera też błąd w dacie śmierci, którego w recenzowanej książce nie powielono.

W podrozdziale „Ginący Uniwersytet", znajdującym się w rozdziale dotyczącym okupacji niemieckiej, zamieszczono notki biograficzne o zamordowanych przez Niemców uczonych związanych z UJK, z pominięciem zamordowanych na Wzgórzach Wuleckich omówionych wcześniej. W biogramie prof. Maurycego Allerhanda, który - notabene - nie był autorem kodeksu postępowania cywilnego i dalej wymienionych ustaw, ale uczestniczył w pracach Komisji Kodyfikacyjnej nad nimi, czytamy, że zamordowany został on w obozie w „Janowie k. Lwowa", gdy w rzeczywistości zginął on w Obozie Janowskim we Lwowie23. Nieco dalej (s. 134) za docenta UJK uznano Hipolita Gliwica, który był wykładowcą na studiach uzupełniających przy Wydziale Prawa UJK, ale docentem UJK nie był.

W rozdziale o Tajnym UJK pojawiają się również pewne wątpliwe stwierdzenia, których nie sposób wymienić w niniejszej recenzji. Brakuje też informacji o źródłach - np. na stronach 146-147.

W piątym rozdziale, poświęconym drugiej okupacji sowieckiej, represjom i kolejom życia profesury lwowskiej po wojnie nie zamieszczono informacji na temat wyjazdów Polaków ze Lwowa. Nie dowiadujemy się nic na temat tego, jak organizowano ową quasi repatriację? Co to były tzw. transporty uniwersyteckie? Za to losy wybranych uczonych po wojnie i ich kłopoty ze służbami specjalnymi reżimu komunistycznego opisano nader szeroko. Tylko, czy jest to historia UJK? Moim zdaniem już nie. Historia znakomitego polskiego Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie zakończyła się wraz z tajnym nauczaniem, czyli w 1945 r. oraz wyjechaniem ze Lwowa większości polskich uczonych. Ich dalsze losy to tylko epilog - dzieje uczonych związanych z lwowską uczelnią a nie dzieje uniwersytetu.

Wspomnianemu powyżej oryginalnemu podrozdziałowi rozdziału piątego („Uniwersytet Jana Kazimierza w diasporze"), któremu poświęcono 26 stron (s. 174-199) z 37 stron przeznaczonych na opisanie tzw. drugiej okupacji sowieckiej, represjom i wymuszonemu wyjazdowi ze Lwowa poświęćmy nieco więcej miejsca. Otóż, jak wspomniano, dotyczy on powojennych losów profesorów lwowskich (także z innych uczelni). W tok wywodu wplątano jednak również informacje na temat powojennych losów profesury Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. Zagadnienie to, opracowane na podstawie materiałów znajdujących się w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej, jest dość interesujące, ale zupełnie wychodzi poza wyznaczony tytułem zakres opracowania, zaś uzasadnienie samego tytułu „UJK w diasporze" wydaje się karkołomne.

Recenzenci oraz osoby omawiające prezentowaną książkę podkreślali ogromne znaczenie zebranych przez Autora danych biograficznych, które oprócz, tego, że stanowią znaczną cześć przypisów części pierwszej, składają się na część drugą książki. Bliższe przyjrzenie się owej części pozwala zauważyć, że w „Słowniku biograficznym Tajnego UJK" znalazły się również usterki co do danych biograficznych. Wynika to po trosze z pominięcia znacznej części źródeł i literatury i oparcie się głównie na słownikach biograficznych. Owych nieścisłości nie sposób wymienić w sposób kompleksowy, dlatego też posłużmy się przykładami. I tak, na przykład w „Słowniku..." zabrakło wspomnianego już Bronisława Walaszka, asystenta prof. Przybyłowskiego, który prowadził w ramach tajnego nauczania zajęcia z prawa cywilnego i prawa prywatnego międzynarodowego24. Pojawiają się też błędy terminologiczne25, a biogramy są bardzo nierównomierne i wydaje się ponadto, że pewne ważne osoby potraktowano zbyt skrótowo, jak chociażby prof. Makarewicza.

Istotnym zarzutem pod adresem książki jest brak uwzględnienia aktualnego stanu badań. Pominięto wiele ważnych opracowań, a wyeksponowano prace, które dla poznania dziejów UJK są dziś mniej wartościowe. Ponadto wypada w tym miejscu podkreślić, że przedmiotem rozważań winien być przede wszystkim uniwersytet, jako ośrodek naukowy i dydaktyczny, a nie jako forum działalności politycznej.

Na koniec należy podjąć próbę odpowiedzi na pytanie, czy recenzowana książka jest opracowaniem godnym polecenia i zastanowić się nad celem jej powstania. Biorąc pod uwagę powyżej przedstawione argumenty może rodzić się wątpliwość, czy opracowanie nie ukazało się za wcześnie? A może - mając na uwadze badania Autora prowadzone w latach siedemdziesiątych - za późno? Na pewno dzieło jest dość problematyczne, bo, z jednej strony, wymyka się zarysowanej w tytule tematyce i zawiera liczne niedociągnięcia, z drugiej zaś wypełnia pewną lukę w piśmiennictwie na temat znakomitego Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Czy jednak owa luka wypełniona jest w sposób możliwie pełny? Czy, zgodnie z życzeniem Autora, książka może „pogłębiać wiedzę współczesnych o Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, jego społecznej i państwowej roli w ostatnim, najważniejszym i dramatycznym okresie funkcjonowania" (s. 12)? Czy nie zawiera ona zbyt dużo niedociągnięć, aby można było uznać ją za dobrze informującą? Konkludując prezentację książki prof. Jana Drausa posłużmy się fragmentem wypowiedzi prof. Oswalda Balzera (nie Oskara!, s. 202)26 przywołanej przez Autora w zakończeniu recenzowanej pozycji, która wyznacza pewien trudny standard dla naukowców „na Uniwersytecie służymy tylko nauce; zatem nie można jej służyć połowicznie."

PRZYPISY
1 J. Draus, [głos w dyskusji], „Prace Komisji Historii Nauki" PAU, t. VII, red. A. Strzałkowski, Kraków 2006, s. 131.
2 O okresie tym dość obszernie pisał w dwóch bardzo podobnych do siebie opracowaniach sam Autor: J. Draus, Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie 1939-1944, [w:] Historia - Społeczeństwo - Wychowanie. Księga pamiątkowa dedykowana Profesorowi Józefowi Miąso, Pułtusk-Warszawa 2004, s. 77 - 100; idem, Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie w latach 1939-1944, „Prace Komisji Historii Nauki" PAU, t. VII, red. A. Strzałkowski, Kraków 2006, s. 105-128. Ponadto dość obszerny źródłowy opis dziejów uniwersytetu w latach 1939-1946 znajduje się w: A. Redzik, Wydział Prawa Uniwersytetu Lwowskiego w latach 1939-1946, Lublin 2006. Zob. też m.in. recenzje: M. Gałęzowski, [-,v:] „Palestra" 2007, nr 3-4, s. 245-249; J. Gurgul, [w:] „Problemy Kryminalistyki" 2007, nr 255, s. 69-74; S. Szuro, Kochany Lwów,"Semper fidelis" 2007, nr 3 (98), s. 19-20; B. Majgier, [-,v:] „Przegląd Sejmowy" 2007, nr 2 (79), s. 209-212.
3 Zob. pochwalną, notę recenzyjną w „Cracovia Leopolis" 2007, z. 3 (51), s. 73-75. Autor noty pisze: „Do najważniejszych prac, dokumentujących naukę i kulturę polskiego Lwowa, należy w ostatnim czasie książka napisana przez prof. Jana Drausa [ ... ]" i w zakończeniu: „Pracę prof. Jana Drausa trzeba ocenić jako wybitne źródło informacji o najlepszych i o tragicznych losach naszego lwowskiego Uniwersytetu. Nie dziw, że możliwość jej zakupienia w księgarniach graniczyła z cudem". Podobnie wyraża się na łamach „Naszego Dziennika" z 14-15 kwietnia 2007, Nr 88 (2801) Marek Zygmunt z Wrocławia. Pisze on m.in.: „Na tę publikację książkową trzeba było czekać ponad pięćdziesiąt lat. Najpierw, po 1945 roku, opisaniu dziejów lwowskiego Uniwersytetu im. Jana Kazimierza przeszkodziła geopolityka, później, po 1989 roku, brakowało chętnych do podjęcia się tego zadania. Wreszcie na wiosnę tego roku prof. Jan Draus", a cytowany przez Autora notki prof. Włodzimierz Suleja ponoć wyraził się na prezentacji książki, że „Profesor Draus wykonał wręcz benedyktyńską pracę, ustalając losy osób, czasami trudne do odtworzenia". Nie zauważa przy tym, że książka nie wnosi wiele nowego do stanu badań i w dużej mierze powtarza wcześniejsze ustalenia jej Autora. Ponadto po 1989 r. ukazało się już dość dużo cennych publikacji o UJK. Zob. też relację ze spotkania promocyjnego z prof. J. Drausem, które odbyło się w Instytucie Historii UJ - L. Śliwa, [w] „Alma Mater" 2007, nr 92, maj 2007, s. 102-103.
4 Statystycznie rzecz ujmując okres 1918-1939, czyli 21 lat międzywojennych stanowi 75% omawianego okresu, zaś siedmioletni okres wojny i kolejnych okupacji to tylko 25%. Tymczasem okresowi 1939-1946 poświęcono ok. 80% części merytorycznej, a okresowi II Rzeczypospolitej jedynie ok. 20%.
5 W opisach zdjęć błędnie zapisano nazwisko wybitnego Oswalda Balzera - jako Balcer.
6 Np. opracowań R. Nowackiego (Oswald Balzer (1858-1933), Opole 1998; Wybitni uczeni Uniwersytetu Jana Kazimierza - Oswald Balzer (1858-1933), „Rocznik Lwowski" 1999, s. 7-30; Dzieciństwo i młodość Oswalda Balzera, „Nauka" 1998, nr 3, s. 161-176; Oswald Balzer jako polemista, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Opolskiego. Historia" 32, 1996), M. Pyter (Prawo kanoniczne na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie w latach 1918-1939, „Roczniki Nauk Prawnych KUL" 2000, z. 2, s. 5-36; Lwowska szkoła historii prawa kościelnego, „Roczniki Teologiczne" 2002, z. 4, s. 107-128), W. Wojtkiewicz-Rok (Tradycje akademickiego nauczania medycyny we Lwowie, w: Dzieje nauczania medycyny na ziemiach polskich, red. M. Żydowo, Kraków 2001. rozdz.
7 ; Rola Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Jana Kazimierza w kształtowaniu polskiego modelu nauczania medycyny. Studia medyczne UJK w latach 1920-1939, Wrocław 1996), A. Redzik (W sprawie okoliczności śmierci profesora Maurycego Allerhanda, „Kwartalnik Historii Żydów" 2005, nr 2 (214), s. 174-183); Roman Longchamps de Berier (1883 - 1941), „Kwartalnik Prawa Prywatnego" 2006, z. 1, s. 5-108; Profesor Juliusz Makarewicz - życie i dzieło, [w:] Prawo Karne w Poglądach Profesora Juliusza Makarewicza, Lublin 2005, s. 23-92; Wydział Prawa Uniwersytetu Lwowskiego w latach 1939-1945, „Rocznik Lwowski" 2004, s. 91-125; Mieczysław Honzatko -profesor, kodyfikator, adwokat, „Palestra" 2005, nr 1112, s. 143-152; Profesor Ernest TUI (1846-1926) - w stusześćdziesięciolecie urodzin i osiemdziesięciolecie śmierci, „Palestra" 2006, nr 3-4, s. 125-132; Szkic z dziejów szkolnictwa wyższego we Lwowie, „Niepodległość i Pamięć", nr 24, 2006, s. 93-109; Działalność dydaktyczna Profesora Juliusza Makarewicza, [w:] Karnopolityczne koncepcje Profesora Juliusza Makarewicza - wczoraj i dziś (W 50. rocznicę śmierci), red. I. Nowikowski, P. Strzelec, Lublin: Wydawnictwo Morpol 2006, s. 71-99; Lwowska szkoła dyplomatyczna. Zarys historii Studium Dyplomatycznego przy Wydziale Prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie (1930-1939), „Polski Przegląd Dyplomatyczny" 2006, t. 6, nr 5 (33), s. 121-149; Kurs Prawa Lotniczego pry Wydziale Prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie (1936-1939), „Rocznik Lwowski" 2006, s. 43-57) i wielu innych. ' Np. książka G. Mazura, Życie polityczne polskiego Lwowa 1918-1939, Kraków 2007, czy opracowanie pod red. Emilii Jakimowicz i Adama Miranowicza pt. Stefan Banach. Niezwykle życie i genialna matematyka, Gdańsk 2007.
8 Przepis ten brzmi: „Nowy rektor obejmuje urzędowanie 1 września". Warto zauważyć, że zgodnie z art. 25 ustawy o szkołach akademickich z 13 lipca 1920 r. rektor obejmował urzędowanie dwa tygodnie przed rozpoczęciem roku akademickiego.
9 Zob. A. Redzik, Roman Longchamps de Berier (1883-1941), „Kwartalnik Prawa Prywatnego" 2006, z. 1, s. 28 i 61-62. Można oczywiście podnosić, że nominacja Marczenki na rektora Uniwersytetu Lwowskiego została wydana wcześniej, ale czy dla nas była ona ważna? Mało tego, na gruncie prawa międzynarodowego była nieważna, bo wydana przez organa państwa obcego, nieposiadającego po temu legitymacji. Dlatego za datę przejęcia kontroli nad uniwersytetem przez sowieckiego rektora winniśmy uznać dzień, w którym doszło do faktycznego objęcia władzy. Nastąpiło to 18 października 1939 r., czego dowodem są ostatnie zarządzenia rektora prof. Romana Longchamps de Berier oraz pierwsze Marczenki - pochodzące z tego dnia.
10 Szerzej: A. Redzik, Roman Longchamps de Berier (1883-1941).
11 Potwierdzają to także liczne publikacje. Zob. m.in. Sławomir Fundowicz (Wkład Zbigniewa Pazdro do polski j nauki prawa administracyjnego, [w:] Prawo. Kultura. Uniwersytet. 80 lat ośrodka prawniczego KUL, red. A. Dębiński, Lublin 1999, s. 123-138) ; Magdalena Pyter (Nurt historycznoprawny w kanonistyce polskiej w okresie dwudziestolecia międzywojennego, Lublin 2006; Władysław Abraham-historyk prawa kościelnego, „Czasopismo Prawno-Historyczne", t. LVIII, z. 2 (2006), s. 305-319, zob. też przyp. 5); Grzegorz Jędrejek (Prawo rzymskie na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie w latach 1918-1939, [w] Plenitudo legis dilectio. Księga pamiątkowa dedykowana prof. dr. hab. Bronisławowi W. Zybertowi OFMz okazji 65. rocznicy urodzin, pod red. A. Dębińskiego i E. Szczot, Lublin 2000, s. 121-14; Roman Longchamps de Berier (1883-1941) twórca lubelskiego ośrodka cywilistycznego, „Zeszyty Naukowe KUL" 43, 1999, nr 3-4 (167-168), s. 141-153; Polski Kodeks zobowiązań z 1933 roku. Powstanie, źródła, znaczenie dla europejskiego prawa obligacyjnego, „Roczniki Nauk Prawnych", T. XI, z. 1 (2001), s. 47-67); Katarzyna Sójka-Zielińska (Nauka prawa cywilnego na Uniwersytecie Lwowskim w XIX wieku, [w:] Ustrój i prawo w przeszłości dalszej i bliższej Prace dedykowane prof. dr hab. Stanisławowi Grodziskiemu, pod red. J. Malca i W. Uruszczaka, Kraków 2001, s. 451-460; Ernest Till (1846-1926), KPP, R. VI: 1997, z. 3, s. 395-427); Zob. też Zbigniew Radwański (Alfred Ohanowicz. Ojciec poznańskiej cywilistyki, Poznań 2006; Alfred Ohanowicz 1888-1984, Pip 1984, z. 8, s. 100-102; Kształtowanie się polskiego systemu prawnego w pierwszych lalach II Rzeczypospolitej, „Czasopismo Prawno Historyczne" 1969, T. XXI, z. 1, s. 31-48). Adam Redzik [zob. przyp. 5).
12 A. Lityński (Wydział Karny Komisji Kodyfikacyjnej II Rzeczpospolitej: dzieje prac nad częścią ogólną kodeksu, Katowice 1991), L. Górnicki (Prawo cywilne w pracach Komisji Kodyfikacyjnej Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1919-1939, Wrocław 2000; Organizacyjne zagadnienia kodyfz-kacji prawa handlowego w Komisji Kodyfikacyjnej RP (1919-1939), „Acta Universitatis Wratislaviensis No 2501, Prawo CCLXXXV, Wrocław 2003, s. 261-287; Zagadnienie systematyki kodyfikacji prawa cywilnego i handlowego w pracach Komisji Kodyfikacyjnej (1919-1939), KPP, R. XIII, z. 3, s. 623-664); S. Grodziski (Komisja Kodyfikacyjna Rzeczpospolitej Polskiej) CPH 1981, t. XXXIII, z. 1, s. 47-81; Prace nad kodyfikacja i unifikacją polskiego prawa cywilnego (1919-1947), KPP 1992, R. I, z. 1-4, s. 9-56); S. Płaza (Kodyfikacja prawa w Polsce międzywojennej, CPH 2005, t. LVII, z. 1)
13 Te dwa przykłady pozwalają poddać w wątpliwość wiarygodność Autora co do szczegółowej znajomości zagadnienia likwidacji przez Min. WRiOP katedr w 1933 r. Mało prawdopodobne jest też, aby ktoś, kto nie zna dokładnie dziejów i struktury Wydziału Prawa UJK wiedział o prof. Piotrze Stebelskim i jego katedrze, zaś źródła wiedzy Autor nie ujawnia.
14 Kronika Uniwersytetu Lwowskiego, t. II. (1898199 - 1909/10), zestawił Wiktor Hahn, Lwów 1912, s. 304, 342.
15 Zob. A. Redzik, Roman Longchamps de Berier (1883-1941), s. 28-34.
16 Tekst zarządzenia rektora brzmiał: studenci należący do stowarzyszeń, które wyraziły życzenie siedzenia osobno, a w szczególności należą do Bratniej Pomocy Studentów UJK, Wzajemnej Pomocy Medyków, Koła Studentek, Czytelni Akademickiej i Biblioteki Słuchaczów Prawa, mają zajmować miejsca w pranym skrzydle sal. Studenci zaś należący lub mający prawo należeć do Stowarzyszeń Akademickich Żydowskich mają zajmować miejsca w przednich ławkach w lewym skrzydle sal. Wszyscy inni studenci mogą zajmować na salach miejsca dowolne. DALO, f. 26, op. 14, spr. 2012, k. 45 - zarządzenie prorektora z 7 stycznia 1938 r.; DALO, f. 26, op. 6, spr. 1358, k. 22.
17 Z pewnością informacja ta nie pochodzi ze wspomnień Karoliny Lanckorońskiej. Ponadto w życiorysie sowieckiego rektora Uniwersytetu Lwowskiego Marczenki odwołano się do dwóch encyklopedii, w których nie ma wszystkich informacji podanych w tekście.
18 Nie podano skąd pochodzą informacje o próbie dopisania do nazwy Uniwersytetu Lwowskiego przymiotnika „ukraiński", a także skąd dane na temat statutu Państwowego Uniwersytetu Lwowskiego im. Iwana Franki i daty zatwierdzenia (s. 80-81). Nie wiedzieć czemu w książce nie odmieniane jest też nazwisko patrona uniwersytetu Iwana Franki, podczas gdy powszechnie przyjmuje się, że winno być ono odmieniane.
19 Wydaje się jednak, że jego imię winno się w języku ukraińskim zapisać jako „Heorhij", a nie "Hrihorij". por. DALO, f. R-l 19, op. 3, spr. 48, k. 1 i 49.
20 Na s. 85 znajduje sie, informacja, że Stanisław Ehrlich był profesorem, tymczasem był on doktorem, którego sowieckie władze powołały na stanowisko docenta. Z kolei wspomniany jako docent Karol Koranyi zajmował wówczas stanowisko profesora. W innym miejscu wymieniono dr. Władysława Mikuszewskiego, który w rzeczywistości był docentem prawa procesowego cywilnego (s. 98), a uznany za doktora Wiktor Turek był magistrem (s. 102).
21 Szerzej zob. A. Redzik, Wydział Prawa..., s. 227; Zob. też Charków. Księga Cmentarna Polskiego Cmentarza Wojennego, Warszawa: Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, 2003.
22 J. Niemiec, Wiem, te naszego zaufania nie zawiódł. Ksiądz Henryk Mosing (1910-1999) - doktor nauk medycznych, [w] Pasterz i twierdza. Księga jubileuszowa dedykowana Księdzu Biskupowi Janowi Olszańskiemu ordynariuszowi diecezji w kamieńcu Podolskim, red. J. Wołczański, Kraków-Kamieniec Podolski 2001, s. 137.
23 Niniejsza recenzja ukaże się też w nieco zmienionej wersji w „Rozprawach z dziejów oświaty" tom XLII. Jak inaczej zrozumieć, że pomylono Obóz Janowski we Lwowie (nazwa od ulicy Janowskiej) z nieistniejącym w rzeczywistości „obozem w Janowie koło Lwowa".
24 A. Redzik, Wydział Prawa, s. 257.
25 Np. prof. Przemysław Dąbkowski, nie był w latach 1939-1941 kierownikiem „Katedry Historii Prawa Państwowego", ale „Katedry Historii Państwa i Prawa" (nawiasem mówiąc problematyczne wydaje się samo umieszczenie jego biogramu w „Słowniku", gdyż - jak pisał prof. Przybyłowski - w zasadzie prof. Dąbkowski nie brał udziału w tajnym nauczaniu). Co do „kierownictwa katedrą", również można mieć zastrzeżenia, bo według prawa i rzeczywistości przedwojennej profesor „posiadał katedrę", zaś kierował, powiązanym z katedrą zakładem lub instytutem.
26 Autor odwołuje się do innego opracowania a nie do źródła w postaci oryginalnej wypowiedzi prof. Balzera.

Na początek strony


Świątynie późno-barokowe na Kresach. Kościoły i Klasztory w diecezjach na Rusi Koronnej

Jerzy Kowalczyk

Instytut Sztuki PAN-Przemyskie Centrum Kultury i Nauki, Warszawa 2006, s. 510, il. 300, bibliografia, indeksy rzeczowe i osób.


Historykom sztuki, znawcom dziejów architektury, osoby autora tego znaczącego dzieła nie trzeba przedstawiać - jego dokonania naukowe są dobrze znane. Nie profesjonalistom wypada przedstawić w skrócie sylwetkę tego jednego z najwybitniejszych badaczy kultury artystycznej renesansu i baroku. Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, od 1978 r. związany z Instytutem Sztuki Polskiej Akademii Nauk, od wielu lat prowadzi studia nad zagadnieniami włoskiej architektury nowożytnej, polsko-włoskich związków artystycznych w okresie XVI-XVIII wieku i architektury późnobarokowej w Rzeczypospolitej. Jego naukowe zainteresowania skupiają się także wokół dziejów sztuki Jego rodzinnego regionu, tj. Lubelszczyzny i Zamojszczyzny, a jedno z wcześniejszych studiów dotyczy architektów Zamoyskich w XVIII w. (Kwartalnik Architektury i Urbanistyki 1959, zesz. 3-4), by następnie powstały obszerniejsze opracowania: Kolegiata w Zamościu (1968), W kręgu kultury dworu Jana Zamoyskiego (1980), Zamość citta ideale (1986), Kultura i ideologia Jana Zamoyskiego (2005). Szerokie ujęcie problematyki sztuki Zamościa nie może budzić zdziwienia, pomijając względy osobisto-emocjonalne. Architektura miasta-twierdzy jest bowiem jedyną w Europie na północ od Alp próbą urzeczywistnienia koncepcji-wizji włoskich renesansowych teoretyków „miasta idealnego".

Od kilkunastu zaś lat autor konsekwentnie koncentruje się na problematyce sztuki wschodnich obszarów dawnej Rzeczypospolitej. We wstępie do sygnalizowanego dzieła stwierdza m. in.: „Bez poznania sztuki na historycznych obszarach Rusi Koronnej i Wielkiego Księstwa Litewskiego nie byłoby możliwe stworzenie syntezy dziejów architektury późnobarokowej w dawnej Rzeczypospolitej". A na tym właśnie rozległym obszarze powstały w miastach i poza nimi w znacznej ilości obiekty sakralne o bardzo wysokiej klasie artystycznej, niejednokrotnie wyróżniające się wybitnymi rozwiązaniami zarówno co do ukształtowania planu i bryły budowli, bardzo różnorodnych form fasad, jak i odnośnie architektury oraz wyposażenia wnętrza (ołtarze, polichromie ścian, malarstwo iluzjonistyczne, rzeźba itp.); niekiedy są to dzieła jedyne w swoim rodzaju na terenie całej Rzeczypospolitej, a jednocześnie o wielkiej urodzie wyrazu plastycznego, która zachwyca do dziś (w przypadku obiektów zachowanych). W wyniku wieloletnich badań terenowych na wielkim obszarze dzisiejszej Ukrainy (omawia je autor we wstępie) powstało wiele opracowań dokumentalnych (zob. wykaz w „Bibliografia", str. 218-220), stanowiących podstawę do przygotowania dzieła syntetyzującego wyniki dotychczasowych studiów. Dotyczy ono późnobarokowej architektury świątyń i klasztorów katolickich we lwowskiej prowincji kościelnej, która obejmowała archidiecezję lwowską oraz diecezje: łucką kamieniecką kijowską z dekanatem bracławskim, a także diecezję chełmską i przemyską leżące częściowo na obszarze dzisiejszej Polski (jak sygnalizuje autor, architektura tych dwóch ostatnich diecezji będzie omówiona w odrębnym opracowaniu).

Podstawowa treść sygnalizowanego dzieła zawarta jest w czterech rozdziałach zatytułowanych: Świątynie i klasztory późnobarokowe w archidiecezji lwowskiej (s. 11-102); Kierunki w późnobarokowej architekturze sakralnej na Wołyniu (diecezja łucka) (str. 103-127); Kościoły późnobarokowe w diecezji kamienieckiej (s. 129-155); Późnobarokowe kościoły i klasztory w diecezji kijowskiej i dekanatu bracławskiego. Dzieło uzupełnia blok 300 fotografii obiektów (w tym plany, rzuty, widoki brył i wnętrz budowli, reprodukcje dawnej ikonografii, m.in. litografie Napoleona Ordy z zakładu Fajansa w Warszawie i K. Auera wykonane u Pillera we Lwowie), oraz cenna bibliografia, indeksy topograficzno-rzeczowe i osób, obszerne streszczenia w j. angielskim (dzięki którym dzieło ma większe szanse wejścia w literaturę światową). Ta dawna ikonografia, a także wyjątkowo bogate zbiory dokumentacji fotograficznej z okresu od początków XX w. do II wojny światowej zachowane w polskich zbiorach bibliotecznych (szczególnie zaś w Instytucie Sztuki PAN) mają bezcenną wartość. Dziś, po kolejnych katastrofach zniszczeń zabytkowej substancji na tej ziemi od III rozbioru Polski po jeszcze stosunkowo niedawne lata, dokumentacja ta pozostała jedynym świadectwem wspaniałości obiektów, po których często nie ma już żadnego materialnego śladu, albo też pozostały tylko ruiny, bez żadnych szans na odtworzenie budowli.

Dzieło profesora J. Kowalczyka wyróżnia się szczególnym walorem: oto mając charakter naukowy i z istoty rzeczy adresowane przede wszystkim do środowiska profesjonalistów, jest jednocześnie książką „do czytania", oferując wspaniałą a nawet fascynującą lekturę wszystkim, którzy interesują się sztuką a zwłaszcza sztuką na dawnych ziemiach wschodnich, czy inaczej mówiąc -którzy interesują się polskim dziedzictwem kulturalnym na znacznych obszarach dzisiejszej Ukrainy. Dla tego kręgu czytelników podstawowa wartość książki tkwi w niezwykłym bogactwie informacji, które mają charakter bardzo kształcący. Dzieło można potraktować jako pewnego typu kompendium najbardziej aktualnej wiedzy o zabytkach łacińskiej architektury sakralnej od Łucka po Kijów, o ich twórcach-architektach i budowniczych, a także o fundatorach świeckich i kościelnych. Książka przekracza przy tym barierę hermetyczności tematyki lub/i języka naukowego, i chwała za to autorowi. Określa ona w syntetycznym zarysie najbardziej aktualny stan badań nad architekturą barokową i późnobarokową w bardzo szerokim zakresie problemowym na wskazanym obszarze. Ta właśnie architektura, tego okresu, dominuje w - jeśli tak można powiedzieć- pejzażu zabytkowym zachodniej i zachodnio-południowej Ukrainy i w krajobrazie wielu miast (z dominacją we Lwowie) oraz miasteczek i wsi. Ekspansja budowlana w stylu barokowym jest swoistym fenomenem, bowiem wskutek tak wielu wojen na tym obszarze, najazdów tatarsko-tureckich, dziesiątków lat zamętu i zniszczeń, zerwana została ciągłość rozwoju architektonicznego, przerwany został proces nawarstwiania się poszczególnych stylów, i współistnienie obiektów z różnych wcześniejszych epok (z wyjątkiem Wilna, gdzie perła najczystszego gotyku kościoła św. Anny towarzyszy późnorenesansowemu kościołowi św. Piotra i Pawła na Antokolu). Jest też kolejnym ewenementem, że kiedy nastał z początkiem XVIII w. czas pewnej stabilizacji, z hojności fundatorów kościelnych i świeckich ożywiony ruch budowlany obrodził dziełami niejednokrotnie wielkiej klasy artystycznej, nawiązującymi do najlepszych wzorów europejskich tego czasu, i rozwiązaniami niepowtarzalnymi, właściwymi tylko dla tego obszaru.

Wielkie bogactwo ustaleń naukowych przedstawiono w sposób bardzo uporządkowany i przejrzysty; podobna (a raczej jednolita) jest tematyczna struktura kolejnych rozdziałów. Zatem najpierw omówiono strukturę administracyjną i terytorialną archidiecezji lwowskiej i wchodzących w jej skład diecezji; w skrócie ukazano rolę arcybiskupów i szerzej - duchownych jako promotorów przedsięwzięć budowlanych i fundatorów świątyń, klasztorów, kolegiów zakonnych. Kolejne wyróżnione fragmenty rozdziałów prezentują zakres działalności fundatorów świeckich, przede wszystkim magnatów, którzy na obszarze dawnego woj. wołyńskiego, ruskiego, podolskiego, bracławskiego i kijowskiego posiadali rozlegle dobra. Z woj. ruskim związane są rody: Sieniawskich, Jabłonowskich, Wiśniowieckich, Potockich, Rzewuskich, i te nazwiska przypisane są do budowli sakralnych we Lwowie i w wielu innych miejscowościach, dobrze znanych: Brzeżany, Mariampol, Tarnopol, Stanisławów, Kuty, Horodenka, Buczacz, Mikulińce, Rozdół itd. W diecezji łuckiej na Wołyniu, głównymi fundatorami byli ostatni Wiśniowieccy (obiekty w Krzemieńcu, Jampolu, Czartorysku, Wiśniowcu), Radziwiłłowie (ordynat Michał Kazimierz, hetman wielki litewski „Rybeńko" i jego syn Karol „Panie Kochanku") m. in. w Łucku; Sanguszkowie (kościoły misjonarzy i bernardynów w Zasławiu), a ktokolwiek był w Poczajowie, kilkanaście km od Krzemieńca, ten nie zapomni fascynującego zespołu Ławry (pierwotnie zgromadzenia bazylianów, obecnie we władaniu prawosławnym), wzniesionej kosztem starosty Mikołaja Potockiego. Kościół w formie rotundy (obecnie na rozległej łące przed wejściem w aleję prowadzącą do zamku w Podhorcach) nie tylko ufundował, ale i zaprojektował Wacław Rzewuski, hetman wielki koronny (i skądinąd autor dramatów historycznych). W diecezji kamienieckiej w dziele odbudowy świątyń po straszliwych zniszczeniach na Podolu wskutek najazdów turecko-tatarskich, wojny domowej w połowie XVII w. i po prawie 30-letniej okupacji tureckiej, dobrze zasłużyli się miejscowi biskupi-ordynariusze i biskupi pomocniczy. Również i na tym terenie głównymi fundatorami świątyń byli właściciele latyfundiów na Podolu, wojewodowie podolscy i kasztelani kamienieccy oraz starostowie: Potoccy, Humieccy, Stadniccy, Tarłowie, Czartoryscy, Kalinowscy, Rzewuscy, Lubomirscy, pozostawiając po sobie obiekty m. in. w Kamieńcu, Płoskirowie, Felsztynie. Wznoszono świątynie i klasztory zresztą nie tylko dla chwały Bożej, ale i dla uświetnienia rodu, o czym, dobitnie pisze autor: Mamy też przykłady ostentacyjnej megalomanii rodowej. Kościół dominikanów obserwantów w Sidorowie otrzymał plan na wzór herbu Kalinowa fundatorów Kalinowskich (s. 134 i ilustr. 226). Ale podobny przykład owej ostentacji magnackiej odnajdziemy w Zbrzyżu (Podole), gdzie zespół kościelno-klasztorny kapucynów z fundacji Adama Tarły, starosty gostyńskiego, wpisany jest w plan herbu fundatora - Topór. Znaczące fundacje magnackie w diecezji kijowskiej powstały m.in. w Brahiłowie, Humaniu, Winnicy, Żytomierzu.

Spośród hierarchów kościoła rzymsko-katolickiego autor wyróżnia najpierw biskupa kamienieckiego a następnie lwowskiego Wacława Sierakowskiego. Rządząc archidiecezją przez 20 lat (1760-1780) zasłużył się nie tylko jako rzutki reformator prowincji kościelnej, sprawny administrator, ale i w działalności organizacyjno-fundacyjnej oraz jako protektor sztuki, ceniący artystów; z rozmachem wznosił nowe kościoły w dobrach arcybiskupich, jego nazwisko na zawsze zostanie ściśle związane z dziejami łacińskiej katedry lwowskiej, gdyż przeprowadził na wielką skalę modernizację jej wnętrza (wspominałem o tym szerzej, omawiając w „Roczniku Lwowskim" 2004 album poświęcony tej katedrze autorstwa Krzysztofa Hejke).

Dalsze części kolejnych rozdziałów przedstawiają środowisko budowniczych - muratorów i cieśli oraz architektów działających na obszarze danej diecezji. Ci pierwsi - jako rzemieślnicy-wykonawcy działalność swą uprawiali jeszcze w ramach organizacji cechowej. Ci drudzy zaś - byli już samodzielnymi twórcami, świadomi swych możliwości artystycznych organizowali na ogół własne warsztaty budowlane, angażując wykonawców z pominięciem ograniczeń cechowych i działając z „wolnej stopy" jako niezależni twórcy głównie na zlecenie magnatów. Ci najwybitniejsi obejmowani byli nie tylko protekcją magnacką, ale także uzyskiwali nobilitacje szlacheckie, zaliczani byli do patrycjatu lwowskiego, uzyskiwali specjalne tytuły od króla - jako ci, którzy byli w jego służbie (taki właśnie tytuł „serwitora królewskiego" otrzymał budowniczy katedry unickiej Św. Jura Bernard Meretyn, podobnie Piotr Polejowski).

Autor szeroko charakteryzuje także rolę zakonów w archidiecezji lwowskiej w dziedzinie budownictwa sakralnego. Niektóre zakony (zwłaszcza jezuici i trynitarze) miały własnych architektów-braci zakonnych, dobrze wykształconych, a wśród nich pojawia się postać wybitna -jezuita ks. Paweł Giżycki, a choć osiadły w Krzemieńcu przez 31 lat, to jego działalność jako architekta-projektanta obejmowała cały Wołyń (Krzemieniec, Łuck, Korzec, Podkamień, Ostróg) i sąsiednie ziemie Rzeczypospolitej (Podole, województwo ruskie i Bracławszczyzna, a także Lubelszczyzna i ziemia przemyska), cieszył się też uznaniem i zamówieniami na obszarze W. Księstwa Litewskiego. Przy tej okazji należy wspomnieć, że pierwszą a piękną monografię życia i twórczości tego księdza-architekta opracował dr Andrzej Betlej z Instytutu Sztuki UJ (Andrzej Betlej, Paweł Giżycki architekt polski XVIII wieku, Towarzystwo Naukowe Societas Vistulana Kraków 2003).

Wreszcie syntetycznie omówiono kwestie już ściśle architektoniczne i artystyczne w odniesieniu do poszczególnych diecezji: tworzywo budowli (drewno i kamień), typy kościołów drewnianych i ich cechy charakterystyczne, budowle klasztorne wraz z kolegiami (i typy ich układów, rodzaje fasad i elewacji) i wreszcie niezwykle bogactwo rozwiązań architektonicznych kościołów (np. kościoły podłużne jedno- i trzynawowe na planie krzyża łacińskiego, na planie wydłużonego krzyża równoramiennego, centralne kościoły kopułowe). Przedstawione są też inne zagadnienia: system ścienno-filarowy, sklepienia i kopuły (w tym kopuły malowane), przemiany wnętrz świątyń (najczęściej związane z modernizacją wystroju wewnętrznego po pożarach i zniszczeniach). Imponująco autor przedstawił bogactwo głównych tendencji stylistycznych w architekturze kościelnej kształtujących się na wskazanym obszarze, a nawiązujących do najwspanialszych tradycji sztuki architektonicznej doby baroku w Europie w różnych fazach jej rozwoju (od wczesnego baroku rzymskiego, przez fazę baroku dojrzałego, po dzieła prekursorskie, zapowiadające styl klasycystyczny).

Studium prof. J. Kowalczyka bardzo wyraziście charakteryzuje środowisko architektów działających na całym obszarze archidiecezji lwowskiej i ich wielką rangę artystyczną wśród których znajdują się zarówno architekci Polacy, ale nade wszystko wybitni architekci-cudzoziemcy. Grupa tych pierwszych - to najpierw architekci zakonni (głównie z zakonu jezuitów, kapucynów i bernardynów), a wśród nich dominuje nieprzeciętna osobowość twórcza wspomnianego już ks. P. Giżyckiego; ci architekci zakonni działają przede wszystkim na Wołyniu i w diecezji kijowskiej.

Grupa architektów cudzoziemców jest zróżnicowana: tworzą ją inżynierowie wojskowi z twierdzy w Stanisławowie i przede wszystkim z największej twierdzy Rzeczypospolitej w Kamieńcu Podolskim; zwraca uwagę konstatacja autora, iż czterech komendantów twierdzy w Kamieńcu i inni oficerowie korpusu inżynierów pochodzący z Prus, Szwecji czy Anglii są nie tylko biegli w projektowaniu fortyfikacji, ale zdolnymi architektami projektującymi pałace i kościoły, wykazując wysoki poziom przygotowania teoretycznego i doświadczeń zawodowych. Wśród nich pojawia się osobowość wyjątkowa, spolonizowany całkowicie Holender Jan de Witte, kapitan i potem komendant twierdzy, przyjęty do stanu szlacheckiego, o talencie europejskiej miary twórca 18 kościołów, w tym arcydzieła, jakim jest kościół dominikanów Bożego Ciała we Lwowie; autor nie zawaha się przyznać tej realizacji miana „genialnej" akcentując, że jest to jedna z najwybitniejszych tego typu świątyń późnobarokowych w architekturze europejskiej". Wśród cudzoziemców są z kolei architekci nadworni w służbie magnatów lub królewicza Jakuba Sobieskiego w żółkwi, jak Antonio Castelli, z fundacji królewicza lub też Michała Kazimierza Radziwiłła „Rybeńki" wznoszący obiekty sakralne w Złoczowie, Kukizowie, Ołyce, Żółkwi i Krzemieńcu, świątynię nadworną w Hodowicy. U Sanguszków w Zasławiu czynny jest Włoch Paweł Antoni Fon-tana, pochodzący z pogranicza włosko-szwajcarskiego, a przebywający w Polsce od 1726 r. Są wreszcie architekci zagraniczni „wędrowni", nie związani na dłuższy okres trwałymi kontraktami: przybyły z Wrocławia Gottfried Hoffman działał w Poczajowie, Antoni Gans z Moraw w Zbarażu, Włoch Columbani przebywał u Zamoyskich w Zamościu, potem pracował także w Zbarażu. Skład architektów był więc wielonarodowy: Francuzi, Włosi, Niemcy z krajów habsburskich (Czech, Moraw, Śląska), Polacy, i przynosili oni inspiracje twórcze i doświadczenia z różnych ośrodków architektonicznych wielu krajów europejskich. W województwie ruskim czynni są także architekci włoscy z Warszawy, jak Jan Baptysta Bellotti czy bracia Filip i Jakub Perti. We Lwowie, Podkarmieniu, Brzeżanach i Sieniawie zaznaczył się Francisco Capponi - architekt i sztukator. W omawianym dziele klarownie autor przedstawił kolejne fale przypływu architektów: do lat 30. XVIII w. dominują architekci włoscy; potem zaznacza się „konkurencja" przybyszów z krajów habsburskich i południowych Niemiec - architektów, rzeźbiarzy, malarzy. Ten ruch osobowy zapoczątkował inżynier wojskowy pochodzący ze Śląska, kpt. Jakub de Logau, będący w Brzeżanach w służbie hetmana Adama Mikołaja Sieniawskiego, m. in. twórca dzieła wielkiej klasy, jakim była kaplica- hetmańskie mauzoleum przy kościele zamkowym w tejże twierdzy-mieście. Dopiero w II poł. XVIII w. istotniejszą rolę zaczęli odgrywać architekci polscy, kiedy już „zawodowo" dojrzeli przede wszystkim we Lwowie, w głównym ośrodku architektonicznym całej lwowskiej prowincji kościelnej, w dużej części wywodząc się z warsztatu najwybitniejszego twórcy - Bernarda Meretyna, również cudzoziemca, pochodzącego z Czech lub Moraw, a działającego we Lwowie 20 lat. To w jego warsztacie wykształcił się m. in. tak znakomity artysta, jak późniejszy realizator przebudowy wnętrz katedry lwowskiej, Piotr Polejowski, także jeden z architektów poczajowskiej ławry współdziałając tam w znakomitym gronie: Jan de Witte, Paweł Giżycki, Gottfried Hoffman ze Śląska i in. Pojawia się także architekt amator, August Moszyński, arystokrata związany ze dworem króla Stanisława Augusta, na którego koszt odbywał artystyczną podróż po Europie; chciałoby się mieć jednak w każdej epoce takich „amatorów" - z jego projektu wzniesiony jest kościół bazyliański w Mikulińcach, projekt zaś inspirowany jest tak wielkim arcydziełem, jak Hofkirche w Dreźnie (dominującym w centrum pięknej panoramy miasta, pędzla B. Canaletto). Przy aktualnej znajomości faktów, nie jest to zaskakujące - Moszyński, choć nie był „zawodowym" architektem, to arkana tej wiedzy zdobywał u projektanta drezdeńskiej świątyni, Włocha Gaetana Chiaverego. W tym wielonarodowym środowisku architektów wyróżniają się ci dwaj - wspomniany już Jan de Witte i Bernard Meretyn, twórca wielu obiektów sakralnych we Lwowie i całej serii kościołów parafialnych poza nim. Odegrał on decydującą rolę w ukształtowaniu się ośrodka architektonicznego we Lwowie i w jego promieniowaniu na odległe obszary województwa ruskiego i poza nim. Autor omawiając poszczególne realizacje B. Meretyna, zwraca uwagę na jego kunszt, którego świadectwem najwyższej klasy jest dzieło tak niezwykłe, jak lwowska katedra unicka, Św. Jura. Jednym ze świadectw wielkości artystycznej tego architekta jest fakt, że jeszcze po jego śmierci wznoszono kościoły według jego projektów (np. w Buczaczu), a obiektem modelowym w tych pośmiertnych realizacjach był kościół w Hodowicy.

Szczególnym wątkiem problemowym jest architektura cerkwi greckokatolickich (zwłaszcza na Wołyniu) i proces jej latynizacji po przyjęciu unii. Z wielkiej liczby cerkwi (głównie drewnianych) tylko nieliczne cerkwie unickie zachowały wierności tradycji „greckiej", generalnie wznoszone na planie krzyża greckiego i nakryte kopulami, jak w Poddębcach i w Tajkurach k. Zdołbunowa w diecezji łuckiej. Ta ostatnia nawiązuje do wzoru mauzoleów hetmanów kozackich (wzorem jest mauzoleum Mazepy w Diektiarewce) - to nader oryginalne rozwiązanie. Większość jednak cerkwi unickich wraz z rozpowszechnianiem się unii wyznaniowej przyjmuje formy charakterystyczne dla kościołów łacińskich (na planie podłużnym, z trzema nawami, i z fasadami dwu-wieżowymi); te formy występują nie tylko w obiektach murowanych, ale też w architekturze drewnianej (ten typ przyjmują zwłaszcza kościoły bazyliańskie). W niektórych realizacjach pojawia się jednak próba harmonijnego powiązania tradycji cerkiewnej i łacińskiej - charakterystycznym przykładem jest kościół dominikanów w Winnicy; wzniesiony na planie centralnym, krzyża greckiego, nawiązuje do tradycji greckiej; dwuwieżowa fasada zaś wyraża tradycję łacińską.

Wśród różnych typów świątyń autor zwraca uwagę także na szczególny ich rodzaj na Podolu - na zespoły kościelno-klasztorne ufortyfikowane, z działami na wałach i stałą załogą (jak w Berdyczowie), w Winnicy kościół opasany jest wysokim murem obronnym. Ten typ rozwiązań dyktują oczywiście warunki zewnętrzne - stale zagrożenie wojną najazdami, „niepokojami" społecznymi, i realizacje te stwarzają możliwość schronienia się zagrożonej okolicznej ludności.

Wiele uwagi autor poświęca fasadom kościołów - tj. temu układowi architektonicznemu, który w pierwszej kolejności rzuca się w oczy, kiedy spoglądamy na świątynię. W polskim piśmiennictwie, jest to najpełniejsze syntetyczne opracowanie tego zagadnienia. Architekci doby baroku przywiązywali wielką wagę do opracowania fasad, bowiem stwarzały one wyjątkową możliwość wykazania swego kunsztu projektowego, artyzmu, inwencji twórczej i znajomości najnowszych tendencji europejskich. Jak podkreśla autor, na wielo-wyznaniowych terenach Ukrainy, fasady, zwłaszcza dwuwieżowe, stanowią ważny element świątyń barokowych. Staranność w ich architektonicznym ukształtowaniu miała szczególne znaczenie i wymowę, bowiem obok względów artystycznych dołączał tutaj czynnik właśnie wyznaniowy: świątynie te swymi sylwetami dominującymi w krajobrazie i panoramie miast akcentowały obecność kościoła katolickiego. Tak więc programowo dwuwieżowe były niemal wszystkie kościoły - nieprzypadkowo -jezuitów i dominikanów; natomiast w kościołach zakonnych reguły franciszkańskiej i karmelitów bosych stosowano fasady bez wież, także nieprzypadkowo, ma to bowiem odniesienie do zupełnie innej - mówiąc umownie i w wielkim skrócie - orientacji teologiczno-duchowej tych zakonów. (Nie zakony „wojujące"; franciszkańska skromność, ubóstwo i pokora, to tylko hasła wstępne dla tej kwestii). Niezwykłe bogactwo form fasad prostych, wypukłych, wklęsłych i falistych dla historyków sztuki i architektury jest już pewną oczywistością ale np. dla zwiedzających może być pewnym odkryciem, zwłaszcza że przewodnicy (i przewodniki w opisie) nie wnikają na ogół w ważne skądinąd szczegóły, a także niezbyt uświadamiają nam artystyczne pochodzenie konkretnych form i ich arcyciekawe niejednokrotnie europejskie konotacje. Wyróżniają się szczególnie fasady dynamiczne - wklęsłe, wypukłe i faliste, które pojawiły się w II poł. XVIII w. w sztuce późnobarokowej najpierw w Rzymie, zapoczątkowane przez Francisco Borrominiego i szybko rozpowszechniły się w Europie środkowej, w Austrii, w Czechach. Pojawienie się zwłaszcza fasad wklęsłych na obszarach Rusi Koronnej świadczy o tempie promieniowania nowych idei artystycznych w Europie i ich szybkiej recepcji na terenach tak odległych od wielkich centrów europejskiej architektury. Taką właśnie fasadę ma np. kościół św. Urszuli we Lwowie a przede wszystkim karmelitów bosych w Berdyczowie, wyróżniający się monumentalizmem założenia, projektu Jana de Witte - fasada poprzedzona jest tarasem, na który prowadzą dwuskrzydłowe wachlarzowe schody. Fasady wklęsłe stały się dość popularne, ale w odniesieniu do kościołów karmelitańskich tylko jeden w Europie ma podobny układ - w Linz (Austria). Fakt ten ma swoją wymowę. Zdarzają się też zamiast rozmaitych kamiennych form architektonicznych w fasadach (kolumny, głowice, belkowania, fryzy, rzeźba) polichromowane fasady kościołów drewnianych (Kochawina, Podhorce). W tym rozwiązaniu, malowaniu fasad zaznacza się oddziaływanie innej tradycji - z pobliskiej Wołoszczyzny zewnętrznie malowane cerkwie bukowińskie).

W mniejszym zakresie autor prezentuje działalność malarzy i rzeźbiarzy, współdziałających w artystycznym „wyposażeniu" świątyń. Nie pominął jednakże zjawisk generalnych i twórców najznakomitszych. Początkowo malowano sklepienia i wnętrza kopuł, ale od ok. 1730 r. wprowadzono polichromie ścian, co zapoczątkował malarz z Bolonii Carlo Pedretti w lwowskim kościele karmelitów bosych. W Trembowli pojawia się malarz fresków z Brna Józef Majer (także Lwów - kościół św. Marcina), w kościele jezuitów we Lwowie polichromie wykonują malarze z Moraw (z Brna) sprowadzeni przez jezuitów Franciszek Eckstein i jego syn Sebastian. Nie ustępują im potem malarze i rzeźbiarze polscy, głównie wywodzący się ze Lwowa, w tym również twórcy wybitni - malarz S. Stroiński (wykonawca polichromii w kościołach na terenie archidiecezji lwowskiej), i Maciej Polejowski - rzeźbiarz-snycerz, spod którego ręki powstało m.in. 13 ołtarzy w przebudowywanym wnętrzu katedry lwowskiej. Ale niedościgli w swym mistrzostwie są dwaj rzeźbiarze - Sebastian Fesinger z rodziny znanych rzeźbiarzy z krajów habsburskich lub płd. Niemiec oraz tajemniczy Jan Jerzy Pinsel, o którym nadal niewiele wiadomo, mimo zapoczątkowanych jeszcze przed II wojną światową studiów (zwłaszcza T. Mańkowski i Zbigniew Hornung - zob. tego ostatniego monografia Majster Pinsel snycerz - karta z dziejów polskiej rzeźby rokokowej Wrocławskie Towarzystwo Naukowe, Wrocław 1976; wtedy jeszcze nie znano nawet imion twórcy; wypada stwierdzić w tym miejscu, że studia nad twórczością Pinsla są kontynuowane, zwłaszcza od wielu lat przez Borysa Woznickiego, dyrektora Lwowskiej Galerii Sztuki tak niezwykle zasłużonego w ratowaniu dziel sztuki sakralnej polskiej i ukraińskiej proweniencji; album-monografia Jan Jerzy Pinsel jego autorstwa był wydarzeniem edytorskim podczas Międzynarodowych Targów Książki w Warszawie 2007 r., na stoisku gościa honorowego Targów - Ukrainy.

W omawianym dziele wzmiankowany jest szczególny nurt malarstwa kościelnego - mianowicie malarstwo iluzjonistyczne. Przede wszystkim malowano na stropach kościołów (także drewnianych) kopuły, nawet w obiektach, w których na zewnątrz faktycznie wznoszono kopuły (kościół dominikanów w Tarnopolu, malarz Stanisław Stroiński; kościół w Hodowicy, kościół parafialny w Kąkolnikach). Malowane są w manierze iluzjonistycznej ołtarz - główne i boczne (Hodowica). I w odniesieniu do tej tendencji artystycznej nieprzeciętne jest źródło inspiracji - są nim ryciny Andrea Pozza, dokumentujące jego malowidło kościoła San Ignazio w Rzymie. Odtąd malarstwo iluzjonistyczne stanie się jedną z typowych tendencji w baroku, w polichromiach kościelnych w Europie; wystąpi ona także w Rzeczypospolitej (m. in. kościół pijarów w Krakowie), ale wydaje się, że ze szczególnym nasileniem uzyskała uznanie na terenach Rusi Koronnej.

W omawianym dziele autor omówił także takie realizacje związane ze sztuką kościelną jak pomniki wolno stojące, zwracając szczególnie uwagę na pomniki z fundacji Mikołaja Potockiego (starosty kaniowskiego) w Buczaczu, dzieła B. Meretyna i Jana J. Pinsla. Pomniki te (rozbite w czasach komunizmu) swą formę wywodzą ze sztuki czeskiej, wyraźnie nawiązując do pomnika św. Jana Nepomucena na Nowym Mieście w Pradze, przy czym jak wskazuje autor - buczackie pomniki przewyższają klasą artystyczną pierwowzór czeski.

Nie jest możliwe w ramach tego omówienia pełniejsze podanie przykładów najciekawszych, najbardziej oryginalnych, najbardziej wybitnych rozwiązań architektonicznych w poszczególnych grupach, jak czyni to autor: bryły, fasady, kopuły, systemy filarowe, ołtarze itd., dzieł bowiem wybitnych i niepowtarzalnych było bez liku. Zdumiewający jest niezwykły rozmach budownictwa sakralnego, niezwykła jest skala dokonań artystycznych. Wiek XVIII eksplodował na tym terenie wielkimi talentami i wielkimi, znaczącymi wielce dziełami w dziejach architektury polskiej, także - jak już wspominano -na miarę europejską i ten fenomen autor ukazał bardzo dobitnie. To był wielki „złoty" wiek architektury na obszarach „ukrainnych"- to już w innych okresach stylowych (i historycznych) się nie powtórzyło. Niezmiernie przy tym ciekawym wątkiem problemowym jest odkrywanie najważniejszych europejskich inspiracji artystycznych dla realizacji obiektów sakralnych w lwowskiej prowincji kościelnej. Niezwykła erudycja autora, dogłębna znajomość architektury w Europie i wszechstronna znajomość stanu badań umożliwia dokonanie odpowiednich porównań. Imponująco zatem przedstawiony został zakres odniesień sakralnych dzieł architektonicznych na ziemi lwowskiej, wołyńskiej, podolskiej do ich pierwowzorów europejskich. Istotne jest przy tym to, że mówimy o „odniesieniach", a nie o wiernym naśladownictwie. Jest wszak swoistym fenomenem, i to właśnie świadczy o talentach architektów działających na ziemiach Rusi koronnej, że czerpiąc z najlepszych wzorów europejskich, nawiązując do różnych nurtów stylistycznych i różnych tradycji architektonicznych niekiedy bardzo odległych w czasie (jak np. rzymskie bazyliki starożytne lub wnętrze renesansowej bazyliki S. Giustio w Padwie, przypomniane przez rozwiązania przestrzenne kościoła karmelitów w Kisielinie), potrafią je twórczo przetworzyć swą własną oryginalną inwencją artystyczną. Autor więc dokonując odpowiednich zestawień, odwołuje się do najwspanialszych wzorów architektury w Rzymie, Dreźnie, Pilźnie, Bratysławie, Wiedniu, Linz, Pawii, Salzburgu, Turynie, Pradze, a także do arcydzieł architektury kościelnej XVIII w. na Śląsku. Wskazując określone inspiracje w zakresie zastosowanych rozwiązań różnego rodzaju, autor uzmysławia nam dobitnie, że w architekturze na obszarze „kresowym" przejawiło się wszystko, co najwspanialsze i najciekawsze, najbardziej oryginalne w architekturze europejskiej owego czasu. Toteż tylko prawem przykładu można powołać się na autora stwierdzającego: „Ławra w Poczajowie i kolegium jezuickie w Krzemieńcu - to dwa najwspanialsze zespoły architektoniczno-przestrzenne na terenie Wołynia. Te znakomite dzieła, będące dokumentem wspólnego dziedzictwa polskiego i rusko-ukraińskiego, pozwalają wpisać Wołyń na kartę wybitnych osiągnięć późnego baroku w środkowowschodniej Europie" (s. 125).

Autor także określa, które dzieła architektoniczne na tle architektury polskiej tego okresu są jedyne, niepowtarzalne, najbardziej oryginalne czy nawet prekursorskie. O ile np. architektura ołtarza głównego u dominikanów we Lwowie (Jan de Witte) inauguruje nurt klasyczny w architekturze sakralnej w archidiecezji lwowskiej, jest prekursorska na tym obszarze, o tyle np. typ dachów łamanych, podobnych do mansardowych w Kamieńcu, jest typem specyficznym tylko dla Podola; fasada kolumnowa kościoła jezuitów w Kamieńcu jest nie tylko jedyną tego rodzaju na Podolu, ale co więcej - wprowadza nurt klasyczny architektury późnobarokowej w całej Rzeczypospolitej; późnobarokowe urządzenie sali bibliotecznej w klasztorze dominikanów w Podkamieniu da się porównać tylko z biblioteką klasztoru paulinów na Jasnej Górze, itd.

Skończył się wiek XVIII - okres późnego baroku w sztuce i architekturze. W niektórych realizacjach już pojawia się styl rokoko (katedra lwowska), to zapowiedź klasycyzmu (te nowe tendencje także sygnalizuje autor). Skończyła się też epoka niezwykłego rozkwitu sztuki architektonicznej w metropolii lwowskiej. Potem, już był nie tylko schyłek, gdyż pewnego poziomu artystycznego nie można było przekroczyć, i to jest ogólna prawidłowość w dziejach sztuki - rozwój, okres dojrzałości i stagnacja, aż do pojawienia się nowych tendencji; potem nastąpił więc nie tyle upadek sztuki architektonicznej, ale coś najgorszego co mogło się zdarzyć - postępujący proces rujnowania tego artystycznego dorobku, z różnych motywacji. Każdy z czterech rozdziałów dzieła kończy się omówieniem stanu zachowania zabytków architektury i rzeźby w poszczególnych diecezjach, historycznych etapów zniszczeń i ich zakresu. Początkiem tego procesu są kolejne rozbiory Rzeczypospolitej oraz polityka wyznaniowa cesarzowej Katarzyny II (w ramach zaboru rosyjskiego) i cesarza Józefa II (w zaborze austriackim) - likwidacja zakonów, zamykanie kościołów i kolegiów, albo przekazywanie ich grekokatolikom i innym wyznaniom, zmiana ich przeznaczenia na cele świeckie (szpitale, magazyny itp.); symbolem tego procesu jest np. gmach dawnego Ossolineum we Lwowie, pierwotnie przecież zespół kościoła i klasztoru karmelitanek trzewiczkowych, potem przeznaczony na magazyny i piekarnię wojskową wypalony w pożarze 1804 i 1812 r. -pozostałości wykupione przez Maksymiliana Ossolińskiego i przebudowane na gmach biblioteki. Dzieła zniszczeń dokonały kolejne wojny światowe, ale przede wszystkim świadoma polityka unicestwiania dorobku artystycznego dawnej Rzeczypospolitej prowadzona w okresie rządów komunistycznych. Te zagadnienia są dostatecznie już znane, w dziele prof. J. Kowalczyka znajdują syntetyczne zwieńczenie. Najtragiczniejszy chyba bilans przedstawia się na Podolu i w dawnej diecezji kijowskiej; na Podolu nie zachował się żaden kościół drewniany z XVIII w., ze świątyń murowanych tego wieku dotrwało nie więcej niż 30 procent; wnętrze katedry w Kamieńcu ocalało - cóż za paradoks dziejowy - dzięki temu, że funkcjonowało w niej muzeum ateizmu; w całej diecezji kijowskiej wyłącznie w Żytomierzu zachowały się elementy dawnego wyposażenia kościoła, w dekanacie bracławskim ocalało tylko jedno wnętrze z całym wyposażeniem (kościół w Morachwie), nic nie zostało ze wspaniałego wnętrza kościoła w Berdyczowie, itd. itd. Wielki też jest bilans zniszczeń na Wołyniu i na ziemi lwowskiej. Toteż, z wdzięcznością autor wspomina Borysa Woznickiego, dyrektora Lwowskiej Galerii Sztuki, który świadomie, wbrew wszelkim ograniczeniom i trudnościom, przez kilkadziesiąt lat realizował misję swego życia - ratowania zabytków polsko-ukraińskiego dziedzictwa artystycznego. (W uznaniu niezwykłych zasług dla kultury polskiej prof. B. Woznicki otrzymał godność doktora honoris causa warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych w zakresie konserwatorstwa i ochrony zabytków).

Wspaniale dzieło prof. J. Kowalczyka zadziwia także szczególną cechą -jest to dar przejrzystej syntezy; to niezwykle bogactwo faktograficzne nader przejrzyście zostało zaprezentowane zaledwie na 186 stronach książki - resztę jej objętości wypełnia dokumentacja bibliograficzna, indeksy, blok ilustracji, które w lekturze koniecznie trzeba kojarzyć i konfrontować z konstatacjami autora.

Maciej Miśkowiec

Na początek strony


Kino i film we Lwowie do 1939 roku

Barbara Gierszewska

Wydawnictwo Akademii Świętokrzyskiej, Kielce 2006, s. 428


Na temat olbrzymiej roli, jaką odegrał Lwów w rozwoju polskiego życia naukowego, kulturalnego i artystycznego napisano już bardzo wiele prac historycznych, popularyzatorskich a także wspomnień. Pomimo mnogości publikacji poświęconych tej problematyce wciąż jesteśmy daleko od wyczerpania tematu. Nadal istnieją „białe plamy" czekające na opracowanie przez kompetentnych historyków. Monografia Kino i film we Lwowie do 1939 roku pióra Barbary Gierszewskiej jest właśnie modelowym przykładem rzetelnego wypełnienia luki w naszej wiedzy o tym aspekcie życia kulturalnego i artystycznego miasta nad Pełtwią.

Autorka omawianej książki podjęła się ambitnego i trudnego zadania, którego celem jest całościowe ukazanie dziejów filmu i kinematografii we Lwowie do wybuchu II wojny światowej. Wydane uprzednio opracowania tego tematu miały z reguły charakter przyczynkarski. Realizując ten zamiar Barbara Gierszewska dokonała olbrzymiej pracy, docierając do trudno dostępnych materiałów archiwalnych, opracowań naukowych, popularyzatorskich, wspomnień i relacji dziennikarskich, musiała też przewertować liczne roczniki dzienników i czasopism - przede wszystkim dziewiętnastowiecznej i dwudziestowiecznej prasy ukazującej się we Lwowie.

W rezultacie powstało dzieło imponujące i pionierskie, ukazujące w sposób odkrywczy ogromną rolę, jaką w życiu codziennym miasta nad Pełtwią odgrywała szeroko pojęta kultura filmowa. Skala tego zjawiska, opisanego przez autorkę może zaskoczyć współczesnego czytelnika. Warto więc w tym miejscu bliżej przedstawić podstawowe kierunki badań Barbary Gierszewskiej i walory treściowe omawianego dzieła jej autorstwa.

Część pierwszą książki zatytułowaną „Kino i film w galicyjskim Lwowie (1696 - 1918)„rozpoczynają rozważania na temat lwowskiego życia artystycznego w okresie przed wynalezieniem kinematografu. Autorka wychodzi bowiem z założenia, iż fenomen bogatej kultury filmowej Lwowa należy pokazać w szerszym kontekście także innych przejawów ówczesnej kultury miasta Znajdujemy tu więc m.in., przegląd takich rodzajów twórczości audiowizualne jak przedstawienia teatralne, operowe, operetkowe, kabaretowe, czy publiczne koncerty. Nie brak tu też informacji o polskim wkładzie do narodzin pierwocin telewizji. W tym kontekście szczególne znaczenie mają teoretyczne dociekania znakomitego lwowskiego uczonego Juliana Ochorowicza na temat możliwości przenoszenia na odległość ruchomych obrazów wraz z dźwiękiem. Autorka poświęca też sporo uwagi początkom lwowskiej fotografii artystycznej, podkreślając szczególną role jaką odegrał m.in. Henryk Mikolasch jako artysta i inspirator tej działalności.

Pierwsze publiczne prezentacje filmów we Lwowie odbyły się w dniach od 13 września do 10 października 1896 r. w Pasażu Hausmana. Pokazano wówczas szereg niemych filmów zagranicznych z towarzyszeniem muzyki odtwarzanej z gramofonu. Kolejne projekcje odbyły sip w Teatrze hr. Skarbka. W miarę wzrostu popularności seansów filmowych odbywały się one w wynajmowanych salach np. w restauracjach, kawiarniach, a nawet w namiotach cyrkowych. W latach 1906--1907 zaczęły powstawać we Lwowie kina mające swe stale siedziby. W kolejnych latach dał się zaobserwować dynamiczny rozwój takich placówek, które powstawały jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Były one dostępne dla wszystkich, a więc oczywiście dla Polaków stanowiących zdecydowaną większość mieszkańców, ale również dla mniejszości narodowych, takich jak np. Żydzi czy Rusini (Ukraińcy). Jest rzeczą charakterystyczną że nie istniały we Lwowie lokale kinowe „zamknięte", służące tylko jednej określonej narodowości.

Przełom dziewiętnastego i dwudziestego wieku przyniósł nowe zjawisko: pojawiły się pierwsze filmy nakręcone we Lwowie. Warto to przytoczyć przykładowo dwa tytuły takich produkcji, które niestety nie dotrwały do naszych czasów: „Odsłonięcie pomnika Adama Mickiewicza we Lwowie" oraz „W kawiarni lwowskiej". W związku z tą ostatnią realizacją godzi się przypomnieć, że w „Roczniku Lwowskim 2002" ukazał się przedruk Gawęd o lwowskich kawiarniach Józefa Mayena opublikowanych w roku 1934 na łamach gazety Żydów lwowskich „Chwila". Wspomniany dokument filmowy zatytułowany „W kawiarni lwowskiej" mógłby więc być cennym wizualnym uzupełnieniem późniejszych gawęd Józefa Mayena, gdyby się zachował...

W czasach I wojny światowej zaczęła rozwijać się we Lwowie profesjonalna krytyka i publicystyka filmowa.

Przejdźmy teraz do omówienia części drugiej książki noszącej tytuł „Kino i film we Lwowie w Drugiej Rzeczypospolitej (1918-1939) .Przedstawiając kontekst społeczno-kulturowy rozwoju kinematografii w tym okresie, autorka poświęca wiele uwagi ówczesnej lwowskiej myśli naukowej, literaturze, teatrowi, kabaretowi, muzyce, sztukom plastycznym i fotografice. Kolejne tematy będące przedmiotem analiz to film niemy oraz kino dźwiękowe we Lwowie do 1939 r. Jużt w epoce filmu niemego docierały do Lwowa obrazy kręcone we Francji, Austrii, Niemczech, Włoszech, czy ZSRR (choć te ostatnie spotykały się z pewnymi ograniczeniami w dystrybucji wynikającymi z przyczyn politycznych). Popularnością cieszyły się też polskie produkcje, zarówno adaptacje klasyki literackiej np. Pana Tadeusza czy Przedwiośnie, jak i oryginalne rodzime filmy fabularne czy dokumentalne (wśród tych ostatnich zwraca uwagę „Obrona i odsiecz Lwowa" - film wyprodukowany w roku 1920, niestety nie zachowany do naszych czesów).

Poczynając od roku 1929 zaczęły powstawać we Lwowie kina wyświetlające filmy udźwiękowione. Wprowadzenie przekazu filmowego łączącego obraz z dźwiękiem spowodowało - jak pisze autorka - „ożywienie w branży, większą dbałość o repertuar, który stawał się coraz bardziej różnorodny, zmieniany tak często, jak tylko było możliwe. Standardem była cotygodniowa wymiana taśm, ale kilka czołowych kin niekiedy czyniło to jeszcze częściej - we wtorek i w piątek". Przed wybuchem II wojny światowej działało we Lwowie prawie 30 kin. O wielu z nich autorka podaje podstawowe informacje, dotyczące dat powstania, nazw (i ich zmian), adresów oraz nazwisk właścicieli.

Oglądanie filmów stało się modne. Przedsiębiorcy kinowi coraz bardziej ofensywnie przeprowadzali akcje reklamowe. Oddajmy raz jeszcze glos autorce, która tak opisuje to zjawisko: „Wszechobecne afisze i plakaty filmowe stały się czymś naturalnym w komunikacji kulturalnej i rozrywkowej na terenie Lwowa [...] Plakaty rozklejane nie tylko w gablotach i witrynach przed kinami, ale umieszczane w miejscach szczególnego ruchu, w formie transparentów na budynkach i nad przejściami ulicznymi, stały sie tanim, nowoczesnymi, i niezawodnym sposobem masowego informowania o zmieniającym się co tydzień programie w poszczególnych kinach".

W latach trzydziestych powstało we Lwowie znaczące środowisko teoretyków filmu i filmoznawców. Najwybitniejszą postacią w tym kręgu badaczy był znakomity filozof, profesor Uniwersytetu Jana Kazimierza Roman Ingarden. On to właśnie w swym opublikowanym w 1931 r. dziele Das literatische Kunstwerk (wydanie polskie pt. O dziele literackim) poddał gruntownej analizie zjawisko filmu niemego, dowodząc iż stanowi ono twórczość autonomiczną choć najbliższą literaturze pod względem ontologicznym. Rozważania swe, poszerzone o analizę fenomenu obrazu dźwiękowego, kontynuował R. Ingarden w wydanym w 1957 r. szkicu pt. Kilka uwag o sztuce filmowej. Badania zapoczątkowane przez R. Ingardena podjęli następnie jego uczniowie: Leopold Blaustein, Zofia Lissa i Bolesław Włodzimierz Lewicki.

Książkę zamyka szkic o filmach kręconych we Lwowie przez twórców ukraińskich oraz o związanej z tą działalnością fachowej publicystyce i krytyce prasowej. Walory poznawcze dzieła podnosi kilkadziesiąt archiwalnych fotografii ilustrujących dzieje lwowskiej kinematografii. W aneksach do omawianej tu pracy znajdujemy też niezwykle cenne informacje o charakterze dokumentacyjnym, takie jak wykaz filmów zrealizowanych we Lwowie przez miejscowych twórców lub przedstawiających miasto i jego okolice (1897-1939) i spis stałych kin powstałych we Lwowie do 1939 r.

Książka Barbary Gierszewskiej z racji bogactwa treści zasługuje niewątpliwie na miano opus magnum. Winniśmy autorce wdzięczność za tak wyczerpujące i rzetelne przedstawienie fenomenu kultury filmowej Lwowa, będącego w istocie swoistym wieloletnim mariażem grodu nadpełtwiańskiego z Dziesiątą Muzą

Andrzej Mierzejewski

Na początek strony


Drohobycz miasto wielu kultur

pod red. Włodzimierza Bonusiaka

Rzeszów 2005, Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego, s. 207


Książka prezentuje zbiór 12 referatów wygłoszonych przez przedstawicieli rzeszowskiego i drohobyckiego środowiska historyków na pierwszej polsko-ukraińskiej konferencji naukowej (Rzeszów, wrzesień 2003 r.) poświęconej niektórym zagadnieniom dziejów Drohobycza. Inicjatywie tego naukowego spotkania przyświecał ważny cel - wspólnym staraniem opracowanie dziejów tego miasta - jak w krótkim wstępie do sygnalizowanego dzieła określa jego redaktor - „miasta wielu kultur, w którym oprócz Polaków i Ukraińców znaczącą rolę odgrywali także Żydzi i Niemcy". Wspomniana konferencja ma być „pierwszym krokiem do powstania syntezy dziejów Drohobycza". Jest to cel godny uznania i zbyteczne jest szersze jego uzasadnianie. Dzieje miasta o znaczącej przeszłości historycznej przynależą integralnie do historii dwóch narodów i dwóch obecnie państw i już sam ten fakt sugeruje, że opracowanie syntezy historii miasta może być również fascynującym przedsięwzięciem i chciałoby się, żeby i ostateczny efekt był fascynujący.

Opublikowane teksty potwierdzają opinię wyrażoną przez Włodzimierza Bonusiaka (redaktora), że „stan wiedzy historycznej o poszczególnych etapach rozwoju miasta jest mocno zróżnicowany i pełen luk". Jeden referat dotyczy badań nad najdawniejszymi dziejami rejonu Drohobycza, a więc tematyki badań archeologicznych i jest wspólnym opracowaniem polsko-ukraińskim (Jan Machnik, Dmytro Pawliw, Wołodymyr Petehyrycz). Przedstawiono w nim zarówno wyniki dawnych eksploracji terenowych, jeszcze z czasów przełomu XIX i XX w., ale przede wszystkim efekty wspólnych polsko-ukraińskich ekspedycji wykopaliskowych z lat 90. ub. wieku i początku obecnego stulecia. Jest to tekst bardzo udany, który daje syntetyczny pogląd na dawny i najbardziej aktualny stan wiedzy archeologicznej dla tego rejonu. Badania tak charakterystycznych dla całego regionu geograficznego (dorzecze górnego Dniestru, rejon drohobycki i Samborski) kurhanów i grodzisk pozwoliły określić najistotniejsze cechy i najwcześniejsze etapy osadnictwa oraz ustalić typy występujących tutaj „kultur" (od ok. 10 000 lat temu, przez okres neolitu, epokę brązu i początki epoki żelaza, aż do okresu przed rzymskiego, a więc na kilkaset lat przed narodzeniem Chrystusa). Cztery inne referaty strony polskiej koncentrują się na tematyce okupacji sowieckiej 1939-1941: Rządy radzieckie w Drohobyczu - aparat okupacyjny (W. Bonusiak); Gospodarka obwodu drohobyckiego pod okupacją sowiecką (Andrzej Bonusiak); Deportacje z obwodu drohobyckiego w 1940 r. (Edyta Czop); Losy więźniów obwodu drohobyckiego w czerwcu 1941 roku (Ewa OrloO- Jerzy Motylewicz, znany badacz osadnictwa miejskiego ziemi przemyskiej w okresie nowożytnym w artykule Drohobycz wśród miast ziemi przemyskiej w II poł. XVII i XVIII wieku. Próba analizy porównawczej, konstatując niedostatki historiografii miasta, określił wstępnie jego ustrój oraz główne (lokalne jednak) funkcje gospodarcze w okresie przedrozbiorowym, w powiązaniu ze strukturą etniczną choć ten wątek został zaledwie zasygnalizowany.

Strona ukraińska przedstawiła również sześć referatów (teksty w j. ukraińskim): Leonid Timoszenko na podstawie lustracji i innych akt miejskich ukazał w zarysie obraz zabudowy oraz sytuacji gospodarczej i składu etnicznego mieszczan XVI i XVII w.; Switlana Bila omówiła rozwój unii brzeskiej w rejonie Drohobycza na przełomie XVII i XVIII w. oraz rozszerzenie kultu św. Jozafata Kuncewicza w Drohobyczu; Jurij Stecik swój tekst poświęcił drohobyckiemu klasztorowi karmelitów w XVIII w. (konwent i bursa); Bogdan Dobrianski omówił ogólny stan szkolnictwa (państwowego i prywatnego) w mieście między dwoma światowymi wojnami (ale w zasadzie do 1935 r.); Witali Telwak przedstawił inicjatywy podejmowane na przełomie XIX i XX w. przez drohobyckie koło naukowe związane z Lwowskim Towarzystwem Historycznym; Iwona Łuczakiwska skupiła się na problematyce ustanowienia władzy radzieckiej w całym rejonie Drohobycza i Borysławia (1939-1941).

Tekstom referatów w j. ukraińskim towarzyszą nader zdawkowe (na ogół 2-3 zdaniowe) „abstrakty" (streszczenia) w języku ukraińskim i (lub) angielskim. Redakcja nie zadbała, niestety, żeby przygotować takie streszczenia w j. polskim. Natomiast teksty referatów strony polskiej w ogóle nie są dopełnione obcojęzycznymi streszczeniami.

I na tym można by zakończyć tę notę informacyjną o zaistniałym fakcie edytorskim. Trudno jednak nie wyrazić kilku uwag ogólniejszej natury. Miasto ze wszech miar zasługuje na to, by wreszcie powstała pełna jego monografia. Sygnalizowany tom i jego w sumie jednak dość przypadkowa zawartość tematyczna dopuszcza niewesołą myśl, iż nieprędko to się stanie. Dwa lata trzeba było czekać, żeby wydano zbiór raptem 12 referatów, które na ogół mają bardzo przyczynkarski i fragmentaryczny charakter. Minęły kolejne dwa lata (od ukazania się edycji), i nie słychać, by to przedsięwzięcie miało być kontynuowane. Struktura tematyczna tomu ukazuje niezwykle dysproporcje w prezentacji spraw. Niemal połowę objętości tomu zajmuje problematyka funkcjonowania „władzy radzieckiej" 1939-1941 (5 referatów na 12 ogółem). Ani jeden tekst nie dotyczy powstania miasta, jego funkcjonowania w okresie zaboru austriackiego a następnie autonomii Galicji; okresu II Rzeczypospolitej dotyczy tylko jeden tekst poświęcony jak już wspomniano - problematyce szkolnej, ważnej skądinąd, ale przecież nie pierwszoplanowej w całokształcie losów miasta, a i ten temat potraktowano tak zdawkowo, schematycznie i formalnie, na poziomie raczej uczniowsko-studenckiego referatu. Synteza dziejów miasta musi z istoty rzeczy mieć charakter interdyscyplinarny, musi więc obejmować szeroki zakres zagadnień historii ustroju miasta, historii społecznej, gospodarczej, historii kultury w najszerszym znaczeniu - nie tylko historii sztuki i architektury. Zwraca zatem uwagę, że w toku konferencji naukowej o tak szczytnie założonym celu, ograniczono się do zaprezentowania tak jednak wąskiego kręgu zagadnień. Nie podjęto tematyki życia społecznego w różnych okresach kształtowania się grup społeczno-zawodowych, funkcjonowania instytucji kultury, kwestii życia gospodarczego. Miasto ma swoją wielką legendę literacką i to nie tylko chodzi o Bruno Schulza, z tym miastem związana jest twórczość też innych wybitnych ludzi, zarówno Ukraińców jak i Polaków (dość tylko przypomnieć - Iwan Franko, Wasyl Stefanyk, Kazimierz Wierzyński, Andrzej Chciuk, Henryk Grynberg); to miasto i jego losy, a także losy ludzi Drohobycza, ma odbicie w literaturze światowej. Ta obszerna a ważna tematyka została pominięta.

Obiecujący i atrakcyjny tytuł książki jej zawartością dostatecznie się nie tłumaczy - ogólnikowe wzmianki, że w mieście byli Żydzi, i z istoty rzeczy katolicy oraz prawosławni nie wystarczą więc w istocie rzeczy książka pomija i zagadnienie wielu kultur , i wielu różnych społeczności miasta. Skoro konferencja miała być impulsem do opracowania syntezy dziejów Drohobycza, to zaskakuje, że u zarania takiego przedsięwzięcia ani jedno wystąpienie nie scharakteryzowało istniejącego już piśmiennictwa (choć bardzo fragmentarycznego, w dużej części przestarzałego i bardzo rozproszonego, ale przecież wcale nie małego, jak świadczą ukraińskie i polskie bibliografie), nie oceniono stanu badań i aktualnego stanu wiedzy w określonych zakresach problemowych, stanu zachowanych źródeł. Istnieje duży materiał pamiętnikarski i interesująca byłaby jego charakterystyka i omówienie, jaki obraz miasta i jego życia społecznego jest w piśmiennictwie tego typu wyrażony. W ostatnim dziesięcioleciu osiągnięto, głównie wysiłkiem polskich historyków sztuki, przy znaczącej pomocy strony ukraińskiej, ogromny postęp w rozpoznaniu problematyki drohobyckich zabytków, przede wszystkim sztuki sakralnej (np. prace Tadeusza Trajdosa i opracowania Tadeusza Zauchy, opublikowane w monumentalnej serii „Materiały do dziejów sztuki sakralnej. Kościoły i klasztory rzymskokatolickie dawnego województwa ruskiego", wydawanej przez Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie). Ale i ta kwestia umknęła uwadze referentów, choć w przypisach powołują się na te materiały. Przydatne bowiem byłoby zrekapitulowanie stanu badań w tym zakresie i określenie dalszych kierunków działań badawczych.

Nie określono też założeń metodologicznych planowanej syntezy i planu dalszych prac. Jest to o tyle dziwne, że przynajmniej po stronie polskiej istnieje ogromne doświadczenie w opracowywaniu dziejów miast i druku monografii tego typu, świadczą o tym dobitnie choćby monumentalne dzieje Krakowa, Poznania, Gdańska, Szczecina, Wrocławia, Przemyśla, Nowego Targu i wielu, wielu innych miast. Z żalem można stwierdzić, że ogólnie biorąc - ten sygnalizowany tom nie poszerza naszej dotychczasowej wiedzy o dziejach Drohobycza, i w tej sytuacji nadal jedyną pozycją (przynajmniej w nowszym polskim piśmiennictwie w tym zakresie) zachowuje znaczenie książka Tadeusza M. Trajdosa i Tomasza Zauchy Drohobycz miasto królewskie i jego kościoły, bo choć autorzy koncentrują swoją uwagę - jak tytuł wskazuje - na problematyce sztuki sakralnej (w tym głównie na dziejach fary drohobyckiej do XX w.), to jednak przedstawili szkic rozwoju miasta od czasów ruskich do końca XVIII w., uwzględniając jego ustrój, cechy miejskie, wzmiankując ważnych budowlach użyteczności publicznej od XVI do XVIII wieku, ludności rusińskiej i żydowskiej oraz o wybitnych drohobyczanach tego czasu. (Książka wydana w Warszawie w 2001 r. pod auspicjami: Stowarzyszenie „Wspólnota Polska" - Ośrodek ds. Polskiego Dziedzictwa Kulturowego Poza Granicami kraju w Warszawie, w serii „Zabytki kultury Polskiej Poza Granicami Kraju" pod red. Ryszarda Brykowskiego; tamże podstawowa bibliografia). Konkretne, faktograficzne ustalenia dotyczące działalności władzy sowieckiej w mieście i jego regionie (w okresie tzw. „pierwszych sowietów") nie zmieniają już wiedzy na temat metod i stylu jej funkcjonowania, skali represji, deportacji i mordowania więźniów. Ale coś chyba działo się w mieście w okresie okupacji niemieckiej i za „drugich sowietów" (1944-1945), ale ta tematyka nie została uwzględniona w wystąpieniach referentów, co też zwraca uwagę. Toteż nadal podstawowym dziełem, które w różnych zakresach odtwarza klimaty wieloetnicznego życia społecznego w Drohobyczu w pierwszej połowie XX w. oraz w całym okresie obu okupacji (oraz zagładę tej wieloetniczności) pozostaje fascynująca książka Wiesława Budzyńskiego, Miasto Schulza (omówiona przeze mnie na łamach „Rocznika Lwowskiego); tyle, że jest to obraz bardziej o konstrukcji literackiej (choć oparty na bogatej podstawie dokumentalnej). Choć więc omawiany zbiór referatów budzi uczucia bardzo mieszane i uczucie głębokiego niedosytu, to o tyle warto się z nim zapoznać, że przynajmniej uświadamia, jaki wielki zakres działań trzeba podjąć, aby sensownie można było mówić o przygotowaniu syntezy dziejów królewskiego miasta Drohobycza.

Maciej Miśkowiec

Na początek strony


Śladami słów skrzydlatych... Pomniki pisarzy i poetów polskich na Kresach Południowych dawnej Rzeczypospolitej

Mariusz Olbromski, Bożena Rafalska

Przemyśl 2005. Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej, s. 52, fot.


Publikacja ta składa się z dwóch części. Pierwsza to szkic dotyczący dziejów literatury polskiej na dawnych Kresach Południowych Rzeczypospolitej autorstwa Mariusza Olbromskiego, znanego poety i dyrektora Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej.

Mariusz Olbromski w swym artykule wykazuje związki z Kresami Południowymi całej plejady twórców literatury polskiej, poczynając od Mikołaja Reja aż do czasów współczesnych. Lista takich pisarzy jest długa. Rozpoczyna ją Mikołaj Rej, zwany ojcem literatury polskiej, który urodził się w Żurawnie pod Haliczem. Kolejne postacie to Grzegorz z Sanoka - arcybiskup lwowski, poeta, kronikarz i promotor idei humanistycznych, bracia Szymon i Bartłomiej Szymonowicowie, Mikołaj Sęp-Sarzyński, autor Rytmów albo wierszy polskich, Wacław Potocki, twórca m.in. eposu Wojna chocimska, i wreszcie syn Ziemi Lwowskiej król Jan III Sobieski, który w listach do swej żony Marysieńki okazał wybitny talent epistolograficzny. Na liście tej znaleźli się też wybitni poeci: Franciszek Karpiński, Alojzy Feliński i pisarz polityczny ks. Hugo Kołłątaj oraz - nie pochodzący z Kresów, ale niezmiernie zasłużony twórca lwowskiego Ossolineum Józef Maksymilian Ossoliński. Wybitnym przedstawicielem polskiej literatury kresowej jest słynny komediopisarz Aleksander hr. Fredro. Urodzony w Krzemieńcu jeden z naszych wieszczów narodowych, genialny poeta i dramatopisarz zajmuje miejsce szczególnie eksponowane w dziejach polskiej literatury.

Nie można w tym kontekście pominąć twórców tzw. „szkoły ukraińskiej", takich jak Bohdan Zaleski, Seweryn Goszczyński, Antoni Malczewski, Lucjan Siemieński czy Henryk Rzewuski. Z Kresami związana była twórczość takich poetów, jak Kornel Ujejski, Wincenty Pol, a częściowo także Maria Konopnicka. Wątki kresowe znajdziemy w powieściach laureata Nagrody Nobla Henryka Sienkiewicza, a także w utworach Józefa Ignacego Kraszewskiego i w sztukach Gabrieli Zapolskiej. Urodzony we Lwowie poeta Leopold Staff oraz mieszkający w nim przez 35 lat, pochodzący z Kujaw, Jan Kasprowicz wnieśli znaczący wkład w twórczość literacką rozwijającą się na Kresach. Nie można nie wspomnieć dorobku tak wybitnych pisarzy jak Jarosław Iwaszkiewicz i Kazimierz Wierzyński. Autor wspomina tez grupę poetycką „Wołyń", w skład której wchodzili m.in. Józef Łobodowski, Wacław Iwaniuk Czesław Janczarski, Jan Śpiewak i Józef Czechowicz. Spośród prozaików z Kresów pochodzili także Andrzej Kuśniewicz, Leopold Buczkowski, Julian Wołoszynowski, Stanisław Vinzenz. W twórczości Jana Parandowskiego odnajdujemy liczne wątki dotyczące Lwowa - rodzinnego miasta pisarza. Odrębnym zjawiskiem jest znakomity dorobek twórczy Zbigniewa Herbera, urodzonego we Lwowie poety, dramaturga i eseisty .Również Marian Hemar, zakochany w rodzinnym Lwowie autor wielu wierszy i piosenek o tej tematyce zasługuje na szczególne miejsce w dziejach polskiego piśmiennictwa kresowego. Do literatów związanych ze Lwowem zaliczyć również należy Kornela Makuszyńskiego, Henryka Zbierzchowskiego, Marylę Wolską Beatę Obertyńską i Adama Zagajewskiego. Przypomnijmy też, że jeden z najwybitniejszych prozaików polskich Bruno Schulz urodził się i mieszkał w Drohobyczu. Drohobyczaninem był również poeta Andrzej Chciuk.

Wśród twórców współczesnych reprezentujących nurt kresowy w literaturze należy wymienić Witolda Szolginię, autora Domu pod żelaznym lwem, cyklu wierzy pt. Krajobrazy serdeczne oraz wielotomowej monografii zatytułowanej Tamten Lwów, Jerzego Janickiego, autora wielu książek i filmów poświęconych Lwowowi oraz Janusza Wasylkowskiego, twórcę działającego w Warszawie Instytutu Lwowskiego, redaktora naczelnego „Rocznika Lwowskiego", znanego prozaika, poetę i dramaturga. Urodzony w Poznaniu Włodzimierz Odojewski w powieściach swych często podejmuje tematykę kresową.

W omawianym artykule autor podkreśla też, że we współczesnym Lwowie i na Kresach działa polskie środowisko literackie i dziennikarskie. W tym kontekście wymienia autor twórczość poetycką Krystyny Angielskiej, Natalii Otko, Andrzeja Brzózki oraz czasopisma „Lwowskie Spotkania" (promujące ciekawe zjawiska z zakresu kultury i literatury i „Wołanie z Wołynia" pismo religijno-społeczne). Istnieje też seria wydawnicza „Biblioteka Wołanie z Wołynia", w ramach której ukazały się 34 książki.

Drugą część omawianej cennej publikacji stanowi album składający się z kilkudziesięciu zdjęć istniejących na Kresach pomników, tablic pamiątkowych, nagrobków i epitafiów powstałych dla uczczenia pamięci wybitnych Polaków. Odrębny zestaw fotografii ukazuje Krzemieniec, niedawno otwarte tam muzeum Juliusza Słowackiego oraz zachowane pamiątki po nim i po jego rodzinie. Autorką tych fotografii jest Bożena Rafalska, redaktor naczelna „Gazety Lwowskiej" w latach 1990-2000, obecnie redagująca czasopismo „Lwowskie Spotkania.

Andrzej Mierzejewski

Na początek strony


Wydział Teologiczny Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie 1918-1939

Józef Wołczański

Kraków 2002, s. 677 + 72 nlb (103) fotografie)


Dzieło ks. Józefa Wołczańskiego, profesora Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, które było podstawą jego habilitacji jest pierwszym tak szczegółowym opracowaniem źródłowym dotyczącym jednego z wydziałów Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Badania Autora wyprzedziły jedynie opracowania dotyczące Wydziału Lekarskiego UJK napisane przez Zygmunta Alberta oraz Wandę Wojtkiewicz-Rok1.

Warto w tym miejscu wspomnieć, że ostatnimi laty ukazała się rozprawa Adama Redzika o Wydziale Prawa UJK2, a w bieżącym roku dość kontrowersyjna książka Jana Drausa o UJK w okresie 19 1 8-19463. Ponadto powstało wiele opracowań drobniejszych na temat Uniwersytetu Jana Kazimierza i tamtejszego ośrodka naukowego, co pozwala przypuszczać, że w przyszłości powstanie pełne opracowanie dziejów tego ważnego w dziejach Polski uniwersytetu4 . Ks. Józef Wołczański opisał na niemal sześciuset stronach dzieje najmniejszego wydziału w strukturze UJK, ale jednocześnie najwcześniejszego w dziejach uczelni, bo sięgającego korzeniami do kolegium jezuickiego we Lwowie z początku XVI w. Autor analizuje okres międzywojenny, a czyni to w sposób niezwykle szczegółowy i źródłowy.

Zanim przejdę do prezentacji zawartości dzieła, trzeba odnotować, że książka wydana została w pięknej formie. Na twardej okładce znajduje się fotografia frontonu Uniwersytetu Lwowskiego, a nad nim „Wielka Pieczęć Uniwersytetu Jana Kazimierza". Na czwartej stronie okładki umieszczona została zaś fotografia nieistniejącej dziś tablicy, która upamiętniała przejęcie gmachów byłego Sejmu Galicyjskiego przez Uniwersytet Jana Kazimierza, a znajdowała się wewnątrz budynku nad wyjściem ze schodów wewnętrznych na korytarz prowadzący do głównej auli UJK (Collegium Maximum), byłej sali posiedzeń Sejmu.

Część zasadniczą rozprawy poprzedza kilkunastostronicowy Wstęp, w którym pokrótce przedstawia Autor historię Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Lwowskiego sprzed 1918 r., analizuje dotychczasową literaturę oraz omawia szeroką podstawę źródłową w tym najcenniejsze źródła archiwalne dotyczące działalności wydziału i całego uniwersytetu, które znajdują się w Państwowym Archiwum Obwodu Lwowskiego we Lwowie.

Rozprawa podzielona została na sześć rozdziałów.

Z tytułu rozdziału pierwszego (s. 19-96) wynika, że poświecony jest on organizacji studiów teologicznych i podstawom materialnym, ale zawartość jest nieco szersza. Pierwszy punkt poświęca Autor kwestii „rozbudowy wydziału", a więc jego rozwojowi i rozrostowi strukturalnemu w okresie międzywojennym; drugi zatytułowany „Ratio studiorum" dotyczy programu studium; trzeci - stosunku władzy kościelnej do uniwersyteckiego wydziału teologicznego, a ostatni - czwarty - zawiera omówienie bazy lokalowej oraz naukowej i finansowej wydziału.

Rozdział II (s. 97-185) to prezentacja zespołu nauczającego i pracowniczego. Autor omawia regulacje prawne dotyczące kadry dydaktyczno-naukowej, analizuje jej karierę naukową prezentuje zestawienia dotyczące pochodzenia społecznego i geograficznego oraz liczebności, a także wynagrodzeń profesorskich. W zwięzły sposób prezentuje nielicznych, z uwagi na rozmiary wydziału, pracowników administracyjnych oraz tzw. personel pomocniczy. Ciekawymi i obszernymi punktami są te poświecone postawom politycznym kadry naukowej oraz jej zaangażowaniu w życie uniwersytetu.

W obszernym rozdziale trzecim (s. 187-441) szczegółowo opisuje Autor katedry istniejące w okresie międzywojennym na Wydziale Teologii UJK; ich obsadę, dzieje, działalność naukową i dydaktyczną a także wykłady zlecone. Omawia też próby utworzenia katedr, które zakończyły się niepowodzeniem. Warto zauważyć, że w okresie II RP na Wydziale Teologicznym istniało 19 katedr, aczkolwiek obsada ich ulegała zmianie, a liczba obsadzonych katedr wahała się. Na przykład w 1932 r. istniało 13 katedr i tyleż samo instytutów połączonych z katedrami.

Rozdział czwarty (s. 443-475) zatytułowany jest „Stopnie akademickie". Ks. Wołczański omawia w nim regulacje dotyczące stopnia magistra teologii i dyskusje, jakie toczyły się w przedmiocie wprowadzenia stopnia licencjata. W dalszej części przybliża doktoraty i habilitacje. W przypadku magisterium podaje liczby magistrów, zaś w przypadku doktoratów i habilitacji zestawia je imiennie. Mimo szczegółowości i wielu ważnych informacji, wydaje się, że rozdział ten jest nie do końca przemyślany. Za mało jest informacji na temat tego, jakie stopnie otrzymywali absolwenci studiów teologicznych a także jak zdobywano stopień doktora i habilitację przed 1924 r. i na jakiej podstawie prawnej.

Rozdział V (s. 477-511) dotyczy studentów teologii UJK. Przedstawiony został sposób rekrutacji, liczebność, pochodzenie geograficzne i społeczne, a także sytuacja bytowa oraz zaangażowanie w działalności różnego rodzaju organizacji studenckich. Wypada odnotować, że, co do liczebności istniała tendencja zwyżkowa, od 1% wszystkich studiujących na UJK w 1921 r. do 4,79% w 1939 r. W ostatnim roku przed wojną na UJK studiowało 223 studentów teologii (s. 478).

Interesujący rozdział VI (s. 513-574) to podsumowanie dotychczasowej prezentacji wydziału i próba odpowiedzi na pytanie o „rolę Wydziału Teologicznego UJK w społeczeństwie polskim dwudziestolecia międzywojennego", a przede wszystkim w życiu Kościoła oraz w ruchach naukowych i intelektualnych. W ostatnim punkcie rozdziału Autor dokonuje bilansu dokonań Wydziału Teologicznego UJK. Za porażkę uznaje np. rezygnację z przyjęcia na Wydział Teologii studentów obrządku grecko-katolickiego, którzy dobrowolnie wycofali się w 1918 r., ale potem nie podjęto próby przywrócenia stanu sprzed tego roku (s. 573).

W zakończeniu ks. Wołczański przedstawia pokrótce losy Wydziału Teologii UJK po wkroczeniu do Lwowa Sowietów, aż do likwidacji wydziału, co nastąpiło mocą zarządzenia sowieckiego rektora Marczenki dnia 30 października 1939 r. Podsumowuje też swoje rozważania zawarte w rozprawie. Pisze m.in.: „Lwowski fakultet teologiczny kształcił młodzież duchowną niemal ze wszystkich regionów Polski. Swoisty genius loci Lwowa oraz jego wielokulturowej i wielowyznaniowej społeczności przyciągał kandydatów do kapłaństwa o dużym poczuciu idealizmu. [...] Przez sale wykładowe fakultetu teologicznego UJK w latach 1918-1939 przewinęło się około 3110 studentów zwyczajnych. Olbrzymia większość z nich na zakończenie studiów uzyskiwała absolutoria, a 324 osoby zdobyły tytuł magistra teologii. Z kolei przez cały okres międzywojenny na Wydziale Teologicznym 36 kandydatów zdobyło stopień doktora, 11 osób przeprowadziło nostryfikację doktoratów zagranicznych, a 31 duchownych uzyskało habilitację" (s. 579).

Po zakończeniu znajduje się streszczenie w języku angielskim, wykaz skrótów, obszerna bibliografia (na 50 stronach), spis tabel, wykaz fotografii, indeks osobowy i indeks nazw geograficznych.

Do rozprawy dołączone są fotografie budynków uniwersyteckich, profesorów, docentów, studentów oraz wspólne grona profesorskiego (także wspólne ze studentami). Są też liczne zdjęcia pieczęci i dokumentów wystawianych przez Wydział Teologii UJK, a także fotografie ze zjazdów, konferencji, wycieczek i uroczystości uniwersyteckich. Wszystkie fotografie są znakomitej jakości, a wydrukowane zostały na dobrej klasy kredowym papierze. Zdarzyły się też pewne niewielkie pomyłki, których nie sposób uniknąć w tak gruntownymi obszernym opracowaniu. Na przykład w podpisie pod fotografią nr 55 Autor wymienia prof. Aleksandra Dolińskiego, którego prawdopodobnie nie ma na fotografii (na pewno nie jest to osoba wskazana przez Autora).

Pracę ocenić należy bardzo wysoko i polecić każdemu interesującemu, się zarówno historią nauki, jak i historią Kościoła, a także miłośnikom Lwowa. Książka jest kopalnią wiedzy o Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jana Kazimierza w okresie największego rozkwitu zarówno wydziału jak i uniwersytetu.

Wydział Teologii UJK w okresie międzywojennym to wielu wybitnych uczonych. Byli to m.in. znawcy filozofii chrześcijańskiej: ks. Kazimierz Wais (który wygrał nawet spór o ocenę scholastyki średniowiecznej ze znakomitym Kazimierzem Twardowskim, s. 565-566) i ks. Jan Stepa; bibliści: o. Atanazy Fic, ks. Piotr Stach i najwybitniejszy ks. Aleksy Klawek; historycy Kościoła: ks. Jan Fijalek, ks. Mieczysław Tarnawski, ks. Józef Umiński i ks. Teofil Długosz; znawca teologii fundamentalnej ks. Stanisław Szydelski oraz najbardziej utożsamiany z Wydziałem Teologicznym UJK, niezwykle zaangażowany w działalność uniwersytecką ks. Adam Gerstmann, znawca teologii moralnej. Ks. Wołczański zauważa, że osiągnięcia naukowe ks. prof. Gerstmanna może nie są najwybitniejsze, ale był dobrym duchem i najzacniejszym synem Wydziału Teologii UJK oraz człowiekiem nadzwyczaj aktywnym, wszechstronnie utalentowanym, posługującym się kilkoma językami, w tym starożytnymi.

Pozostaje wyrazić nadzieję, że w przyszłości ks. Wołczański opracuje całe dzieje Wydziału Teologii Uniwersytetu Lwowskiego, a może Wydziału Filozofii (od połowy lat dwudziestych XX w. Wydziału Humanistycznego), który nie doczekał się całościowego opracowania. Staranność i rzetelność Autora pozwalają przypuszczać, że podjęta przez niego inicjatywa w kierunku kontynuacji badań nad dziejami lwowskiej nauki przyniesie znakomite efekty.

Janusz Kanimir

PRZYPISY
1 Z. Albert, Lwowski wydział lekarski w czasie okupacji hitlerowskiej 1941-1944, Wrocław 1975; W. Wojtkiewicz-Rok, Dzieje Wydziału lekarskiego Uniwersytetu Lwowskiego w latach 1894-1918, Wrocław 1992; eadem, Rola Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Jana Kazimierza w kształtowaniu polskiego modelu nauczania medycyny: studia medyczne UJK w latach 1920-1939, Wrocław 1996; eadem, Wydział Lekarski Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie w latach 1920-1939, ,Arch. Hist. Medycyny", t. 58, 1995.
2 A. Redzik, Wydział Prawa Uniwersytetu Lwowskiego w latach 1939-1946, Lublin 2006.
3 J. Draus, Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie 1918-1946. Portret kresowej uczelni, Kraków 2007.
4 M.in.: R. Jadczak, Kazimierz Twardowski. Twórca Iwowsko-warszawskiej, Toruń 1991; R. Mierzecki, R. Sołoniewicz, Lwowska szkoła chemii nieorganicznej i fizycznej, [w:] Szkoły naukowe chemików polskich, red. R. Mierzecki, Warszawa 1993; M. Pyter, Prawo kanoniczne na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie w latach 19181939, „Roczniki Nauk Prawnych" KUL 2000, z. 2; eadem, Lwowska szkoła historii prawa kościelnego, „Roczniki Teologiczne" 2002, z. 4; A. Redzik, Nauczanie i nauka prawa politycznego w Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, „Przegląd Sejmowy" 2007, z. 5; idem, Lwowska szkoła dyplomatyczna. Zarys historii Studium Dyplomatycznego przy Wydziale Prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie (1930-1939), „Polski Przegląd Dyplomatyczny" 2006, t. 6, nr 5 (33); J. Starnawski, Sylwetki lwowskich historyków literatury, Łódź 1997, i inne

Na początek strony


Dialog dwóch kultur

Krzemieniec 21 sierpnia-3 września 2006. VIII Międzynarodowe Warsztaty Kulturowo-Artystyczne „Z biegiem Ikwy" 21 sierpnia-4 września 2006.

Przemyśl, Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej, s. 52.


Publikacja ta dokumentuje polsko-ukraińskie spotkanie pod nazwą „Dialog dwóch kultur", które odbyło się w Krzemieńcu na przełomie sierpnia i września 2006 r. Zgromadziło ono animatorów i twórców kultury: naukowców, literatów, muzyków, plastyków i muzealników.

Publikację otwiera referat Urszuli Olbromskiej pt. „Krzemienieckie środowisko artystyczne w okresie przedwojennym (1933-1939) w świetle artykułów „Życia Krzemienieckiego". Podkreślając znaczenie Krzemieńca w dziejach kultury polskiej wynikające m.in. z faktu, iż tam właśnie urodził się i wychował Juliusz Słowacki oraz z racji kulturotwórczej roli słynnego Liceum Krzemienieckiego, zwanego „Wołyńskimi Atenami", autorka przedstawia przedwojenne dokonania tamtejszych malarzy, grafików, fotografików i autorów projektów architektonicznych. W artykule Urszuli Olbromskiej znajdujemy też cenne informacje o wystawach dziel sztuki prezentowanych przed II wojną światową w Krzemieńcu oraz o działalności tamtejszych organizacji zrzeszających artystów - zarówno polskich jak i ukraińskich. Autorka przedstawia także działania Liceum Krzemienieckiego w dziedzinie popularyzacji sztuki.

Autorami kolejnej wypowiedzi wygłoszonej w czasie wspomnianej sesji „Z biegiem Ikwy" są Urszula i Mariusz Olbromscy. Tematem tego wystąpienia jest powojenna działalność środowisk artystycznych Krzemieńca. W organizowanych tam współcześnie plenerach, wernisażach i innych imprezach artystycznych uczestniczą też często Polacy. Następnymi pozycjami są „Wrażenia z Krzemieńca" Natalki Sobkowicz oraz wiersz Mariusza Olbromskiego „Jan Cybis: ogniska wakacyjne".

W części drugiej omawianej publikacji znajdujemy prezentację prac i sylwetek uczestników VIII Warsztatów Kulturowo-Artystycznych „Z biegiem Ikwy" wraz z reprodukcjami wystawionych tam prac malarskich.

Tę cenną publikację zamykają dwa artykuły przypominające postać Igora Haśkiewicza (1912-1990), zapomnianego malarza działającego w Krzemieńcu. Autorami tych tekstów są: syn artysty Haśkiewicza i jego córka chrzestna Helena Haśkiewicz.

Andrzej Mierzejewski

Na początek strony


Lwów w cieniu Kołymy

Stanisław Czuruk

Warszawa: Ośrodek Karta 2007, s 184.


„Lwów w cieniu Kołymy" to kolejna cenna pozycja z serii „Świadectwa", tym razem na temat Lwowa, opublikowana przez zasłużony dla badania dziejów najnowszych tzw. kresów wschodnich Ośrodek „Karta".

Na książkę składa się dziennik autora z okresu 1939- 1955, obejmujący zapiski ze Lwowa (do 1945) oraz z obozu na Kołymie. Jak pisze w „Słowie od wydawcy" dyrektor Ośrodka „Karta" Zbigniew Gluza, w przeciwieństwie do dwóch innych autorów serii1, relacja Stanisława Czuruka ma wyjątkowe znacznie, gdyż ma ona ściśle osobisty charakter.

Zapis losów Stanisława Czuruka ze Lwowa w okresie od 1 września 1939 do 4 grudnia 1955 przedstawiony jest przez pryzmat bardzo interesujących dokumentów. Są to: dziennik z początku wojny, 350 „grypsów" z obozów i więzień lwowskich z lat 1944-48 oraz listy i wspomnienia z łagrów i zesłania na Kołymie. Całość została uzupełniona o relacje Autora, które nagrano a następnie spisano w Ośrodku KARTA. Niestety Autor nie dożył wydania książki, choć wiedział, że jest przygotowywana do druku. Zmarł niemalże w przeddzień opublikowania jej - 22 czerwca 2007 r.

Relacja rozpoczyna się krótkim wprowadzeniem, w którym Autor wspomina lato 1939 r. i wakacje.

Wybuch wojny został go, 16-letniego chłopca, poza Lwowem, a do miasta dotarł wieczorem 1 września. W kolejnych, oddzielonych datami, zapiskach czytamy o tym, co Autor zaobserwował we Lwowie w dniach wojny obronnej, w której uczestniczył; o tym co widział podczas okupacji sowieckiej (22 września 1939-czerwiec 1941), w czasie której rozpoczął działalność konspiracyjną a także okupacji niemieckiej (lipiec 1941-lipiec 1944), kiedy to stał się już żołnierzem armii podziemnej; oraz podczas tzw. drugiej okupacji sowieckiej (aż do aresztowania przez NKWD).

Owa pierwsza część jest stosunkowo skromna (s. 7-43), ale mimo to dostarcza wielu ciekawych informacji. Z kolejnych opisów dowiadujemy się coraz więcej o samym Autorze, który od końca 1942 r. był żołnierzem Armii Krajowej, a dokładniej członkiem Prokuratury Specjalnej przy lwowskiej Delegaturze Rządu na Kraj. Był też zaangażowany, podobnie jak i jego rodzina, w ratowanie i ukrywanie Żydów. Dowiadujemy się również o tym, że uczył się w gimnazjum, a następnie w Szkole Handlowej i studiował na powołanej przez Niemców Szkole Leśnej, prowadzącej też tajne nauczanie według przedwojennego programu wydziału Politechniki Lwowskiej. W połowie 1944 r. Autor uczestniczył też w Akcji „Burza" i „wyzwalaniu" Lwowa spod okupacji niemieckiej.

Druga część, to relacja z więzienia, w tym 350 grypsów przemycanych w latach 1944-1948 z lwowskich więzień i obozów (s. 44-124).

Tuż po wkroczeniu do Lwowa Armii Czerwonej Stanisław Czuruk został aresztowany. Miało to miejsce 16 września 1944 r. Wkrótce odbyło się śledztwo, a w styczniu 1945 r., w procesie 21 członków i żołnierzy Delegatury Rządu na Ziemie Południowo-Wschodnie, został skazany na 10 lat łagrów. Na uwagę z pewnością zasługuje fakt, że trzy i pół roku z orzeczonej kary spędził w mało znanym w historiografii więzieniu (obozie) tranzytowym przy ul. Pełtewnej we Lwowie (wspomina o nim też prof. Jerzy Węgierski w swoich wspomnieniach: Bardzo różne życie, Katowice 2003, s. 189) oraz innych obozach lwowskich.

Pomiędzy częścią drugą i trzecią znajduje się dwudziestoośmiokartkowa wklejka z 85 fotografiami, w większości ukazującymi to, co działo się we Lwowie w latach 1939-1945 (we wklejce zamieszczono też kilka fotografii rodzinnych).

Część trzecia zawiera zapiski z obozów Kołymy (s. 125-167). Autor, po odbyciu części kary we Lwowie, w listopadzie 1948 r. wywieziony został do obozu przy kopalni im. Lazo należącej do Dalstoju, czyli Zarządu Głównego Budownictwa Dalekiej Północy, stanowiącego część systemu obozowego Kołymy. W obozach tych pracował do wiosny 1954 r., a dzienniki spisywał w formie listów do matki (pisanych z przerwami od września 1948 r. do listopada 1955 r.). Przypomnieć należy, że Kołyma, nosząca tę nazwę od rzeki w oddalonej azjatyckiej części Rosji, to określenie największej grupy obozów pracy przymusowej, które powstały w 1931 r. Padło w nich ofiarami przy wydobywaniu węgla, złota, uranu oraz wyrębie lasów około 2 milionów więźniów, głównie politycznych (zob. Anne Applebaum, Gułag, Warszawa 2005). Od początku lat pięćdziesiątych obóz stopniowo likwidowano, a ostatecznie zamknięto go w 1957 r. W trakcie likwidacji obozu, w grudniu 1955 r. wraz z kilkusetosobową grupą byłych żołnierzy AK Stanisław Czuruk wrócił do Polski.

Po części trzeciej znajduje się druga wklejka ze 37 zdjęciami (na 12 kartach).

Łącznie w książce znajduje się 122 wysokiej jakości fotografii. Odnotować trzeba też, że na zakończenie zamieszczono jedenastostronicowy tekst od redaktora Alicji Wancerz Gluzy (s. 169-179), z którego dowiadujemy się wiele interesujących rzeczy o powojennym życiu Autora, w tym zaskakujące informacje o religijnych objawieniach jego matki. W książce znajduje się też indeks nazwisk.

Nie mogę nie zauważyć, że losy i postać Czuruka przypomina wspomnianego już profesora Jerzego Węgierskiego, przedwojennego asystenta w Politechnice Lwowskiej, żołnierza Armii Krajowej, który w sowieckich lagrach spędził niemal 10 lat. Po powrocie do kraju kontynuował pracę naukową (dziś jest emerytowanym profesorem zwyczajnym Politechniki Krakowskiej, a potem Śląskiej). Sposób, w jaki opisuje młody Czuruk swoje obserwacje pozwala przypuszczać, że gdyby nie sowiecka niewola, a i po powrocie do kraju spotykane szykany, mógłby wiele osiągnąć.

Relacje Stanisława Czuruka, opublikowane w formie starannie wydanej książki z elegancką twardą oprawą przez Ośrodek „Karta", to świetna lektura dla wszystkich, w tym przede wszystkich dla tych, którzy choć trochę interesują się wojną na kresach wschodnich i losami polskiej inteligencji w niewoli sowieckiej.

Adam Redzik

PRZYPISY
1 W ramach serii „Świadectwa" ukazały się też: Stanisław Bohdanowicz, Ochotnik; Zygmunt Klukowski, Zamojszczyzna 1918-1943 (I) i 1944-1959 (II), red. Agnieszka Knyt.

Na początek strony


Zagłada Żydów Lwowskich (1941-1944)

Jakub Honigsman, przedkład i opracowanie Adam Redzik

Warszawa: Żydowski Instytut Historyczny 2007. s. 116


Książka ukazała się pod koniec 2007 r. i stanowi kolejną wydaną w języku polskim pozycję w historiografii Szoah we Lwowie po opracowaniu Filipa Friedmana z 1945 r. (Zagłada Żydów Lwowskich, Łódź 1945) oraz książce Eliyahu Jonesa, wydanej w 1999 r. (Żydzi Lwowa w okresie okupacji 1939-1945, Łódź 1999).

Autorem opracowania jest Jakub Honigsman, emerytowany profesor Politechniki Lwowskiej, znawca historii gospodarczej i ekonomii, który od wielu lat zgłębia dzieje Żydów lwowskich. Jest on autorem ponad dwustu pięćdziesięciu opracowań naukowych i popularno-naukowych, w tym licznych na temat Holokaustu w dystrykcie Galicja, które publikowane były w kilku językach.

Prezentowana książka jest przekładem podobnej opublikowanej w języku rosyjskim, a potem też w językach angielskim i ukraińskim. Trudu przekładu i uzupełnień podjął się Adam Redzik. W słowie od autora przekładu informuje on, że książka nie jest wiernym przekładem wersji rosyjskiej, ale zawiera wiele uzupełnień wprowadzonych w konsultacji z Autorem, które nie znalazły się w wersjach rosyjskiej, angielskiej i ukraińskiej, a polskiemu czytelnikowi z pewnością pomagają lepiej zrozumieć opisywaną Zagładę i okoliczności jej towarzyszące. Przedstawił on też interesujący życiorys prof. Jakuba Honigsmana. Odnotować wypada, że książka ukazała się niemal w osiemdziesiąte piąte urodziny Autora, który urodził się 29 grudnia 1922 r. w Lublinie, a we Lwowie mieszka od 1945 r.

Opracowanie, choć objętością niewielkie, zawiera dużą dawkę informacji o Zagładzie we Lwowie. Uzupełniają je liczne fotografie, które - mimo iż nie są najlepszej jakości - wyraźnie obrazują bestialstwo hitlerowskiej machiny zbrodni, która wciągu nieco ponad dwóch lat wymordowała większość Lwowian narodowości żydowskiej lub pochodzenia żydowskiego.

Na początek strony


O polski Lwów, czyli zapomniane walki o charakterze powstańczym w 1918 r.

Jan Zbigniew Plebanek

Warszawa 2004, Wydawnictwo TP, s. 90.


Lwów - Miasto Polską obłąkane

Jan Zbigniew Plebanek

Warszawa 2005. Wydawnictwo TP.


Wymienione wyżej dwie broszurki autorstwa Jana Zbigniewa Plebanka adresowane są przede wszystkim do młodych czytelników. W pierwszej autor przypomina w popularnej formie dzieje walk polsko-ukraińskich o Lwów w listopadzie 1918 r. J.Z. Plebanek zwraca uwagę na fakt, iż walki te, znane pod nazwą Obrona Lwowa, były w istocie powstaniem przeciwko ukraińskiemu zamachowi na polskość miasta. Autor porównuje bohaterski zryw Orląt Lwowskich w listopadzie 1918 r. do zapisanych już dawno na kartach historii Polski powstań: Kościuszkowskiego, Listopadowego, Styczniowego, Śląskiego, Wielkopolskiego czy Warszawskiego.

Praca zawiera chronologiczny zarys walk o polski Lwów, sylwetki obrońców (przede wszystkim - dzieci, owych słynnych Orląt Lwowskich a także kobiet - uczestniczek walk). Autor podaje też podstawowe informacje m.in. na temat Cmentarza Obrońców Lwowa i bitwy z bolszewikami pod Zadwórzem w roku 1920, zwanej Polskimi Termopilami.

Lwów - Miasto Polską Obłąkane to zwięzły zarys dziejów Lwowa od początków aż do września 1939 r., okupacji sowieckiej i niemieckiej oraz do jego tragicznego oderwania od Polski w wyniku układów jałtańskich. Autor przedstawia sylwetki wybitnych Polaków, którzy w ciągu wieków przyczyniali się do umacniania polskości Lwowa. W omawianej pracy sporo miejsca poświęcono pomnikom, gmachom publicznym, polskim pamiątkom oraz życiu kulturalnemu i naukowemu miasta.

Można wyrazić nadzieję, że obie prezentowane tu broszury autorstwa J.Z. Plebanka trafia do rąk szczególnie młodych czytelników i spełnią w ten sposób swą rolę w popularyzowaniu w tym środowisku niezakłamanej historii Lwowa i Małopolski Wschodniej

J.A.K. AM

Na początek strony


Wydział Prawa Uniwersytetu Lwowskiego w latach 1939-1946

Adam Redzik

Lublin 2006, Towarzystwo Naukowe KUL, s. 409, ilustracje i skorowidz


Jest zasługą naukowego środowiska Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, że w ostatnim dziesięcioleciu publikuje liczne prace z dziejów szkolnictwa głównie podstawowego, sięgające wstecz połowy XIX wieku, wyraźnie skoncentrowane na Ziemiach wschodnich. Niedawno jako XII tom „Prac z historii szkolnictwa w Polsce" wydawanych przez Towarzystwo Naukowe KUL ukazała się wartościowa praca Adama Redzika p.t. Wydział Prawa Uniwersytetu Lwowskiego w latach 1939-1946.

Jest to dzieło obszerne; sam tekst liczy 327 s. do czego jeszcze dochodzą liczne źródłowe załączniki. Podstawą jego jest bogaty materiał zebrany w licznych polskich i ukraińskich archiwach i bibliotekach /działy rękopisów/, a także żmudnie gromadzone wywiady z ludźmi pamiętającymi jeszcze tamte czasy, z Polakami i Ukraińcami. Cały ten materiał autor wykorzystał wszechstronnie i w całości.

Zebrał też szczegółową literaturę polską i ukraińską rozproszoną po czasopismach i przygodnych publikacjach, w dużej mierze mającą charakter uzupełniającego lub wtórnego źródła.

Materiały, którymi posłużył się autor mają przeważnie charakter statystyczny lub „sprawozdaniowy". Mimo, dominującego liczbowego w nich materiału i w sumie bardzo monotonnego udało mu się nadać pracy dużą żywość narracji. To ostatnie ułatwił sobie przez szerokie posługiwanie się przeglądowymi tablicami i wykresami, których w sumie jest ponad pięćdziesiąt i dalszych jeszcze kilka zamieszczonych w załącznikach. Przede wszystkim jednak tym, by tekst jego był żywy i interesujący zdecydowały - jak myślę - jego osobiste zainteresowania. Dzięki nim dał szerokie tło podawanym w pracy głównie ilościowym faktom a także korzystnie ubarwił je i skomentował. Dostrzegam dwa kierunki tych autorskich zainteresowań.

Jednym jest skłonność do „uhistorycznienia" faktów przez zwrócenie uwagi na ich genezę i późniejszy rozwój aż do osiągnięcia stanu przedstawionego w pracy. Dochodzą w tym do głosu jego zainteresowania prawnicze i zwłaszcza historyczno-prawne: uwrażliwienie na ustrojowe struktury i organizacyjne rozwiązania uniwersytetu, zwłaszcza zaś Wydziału Prawa. Autor chętnie posłużył się definicjami zawartymi w odpowiednich aktach prawnych oraz ich prawnymi regulacjami, uwzględnia też sposób w jaki w danym czasie te instytucje były potocznie rozumiane m i wykorzystywał w praktyce.

Drugim kierunkiem osobistych zainteresowań autora jest biografistyka. Gdy tylko pozwalają mu na to posiadane materiały i wiadomości o osobach pełniących uniwersyteckie i wydziałowe funkcje, oraz o ich działalności, zawsze podaje to, co ważne dla problematyki traktowanej w pracy - z ich życiorysów i z przebiegu ich wcześniejszych uczelnianych karier. Wiadomości te nie tylko ożywiły tekst, ale są zwłaszcza dla polskiego czytelnika zupełnie niezorientowanego w personalizacji i naukowej pozycji ukraińskiej profesury działającej w uniwersytecie Iwana Franki (tak bowiem przemianowano wówczas Uniwersytet Jana Kazimierza) nie tylko ważne ale i nieodzowne dla właściwego zrozumienia i ocenienia faktów i zjawisk omawianych w pracy.

Rozprawa o takiej tematyce jak dzieło Adama Redzika, pisana z górą w pół wieku po zakończeniu wojny, w aktualnie zmienionych i ustabilizowanych warunkach, co najważniejsze zaś, pisana z pozycji polskiego badacza, mogłaby nieść ze sobą niebezpieczeństwo pewnej stronniczości i jednostronności w narracji i ocenach. Po czymś takim nie ma nawet śladu w cennej książce Adama Redzika. Są tam. natomiast nie tylko zamieszczone w autorskim wstępie, szczere podziękowania dla wszystkich z ukraińskiej strony, którzy z dużą życzliwością służyli mu koniecznymi informacjami. Świadczy o tym też obiektywizm i życzliwość z jakimi w pracy wypowiada się zwłaszcza o ukraińskiej profesurze. Również, fakty i wydarzenia, nawet te najbardziej bolesne, referuje obiektywnie, bez zbędnych emocjonalnych osądów i komentarzy.

Dzieło tylko formalnie zamyka się w latach 1939-1946. W początkowych wywodach autor cofa się bowiem do czasu odbudowy państwa polskiego po pierwszej wojnie światowej, zaś zamykając swą pracę.

W epilogu, sięga z kolei po rok 1975. Gdy mówi o późniejszych losach profesorów, którzy pozostali we Lwowie po 1946 roku: Marcelim Chlamtaczu, Przemysławie Dąbkowskim, Juliuszu Makarewiczu i o docencie Wilhelmie Rappe.

Konstrukcja pracy jest chronologiczna, tworzy ją wstęp, cztery części, czasowo następujące po sobie oraz epilog wraz z zakończeniem. Część pierwsza zatytułowana: Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie w przeddzień wybuchu wojny, tylko przytoczony w niej statystyczny materiał ma ograniczony do akademickiego roku 1938/1939. W rzeczywistości zawarte w niej wywody dotyczą w ogóle dziejów Wydziału Prawa UJK w Drugiej Rzeczypospolitej, aczkolwiek z konieczności tylko ogólnie. Pozostałe części pracy skupiają się już ściśle na dziejach Wydziału w poszczególnych trzech okresach. Część druga jest poświecona Wydziałowi Prawa w latach „okupacji sowieckiej 1939-1941". Część trzecia - „Okupacji niemieckiej 1941-1944". Cześć czwarta to czasy „tak zwanej drugiej okupacji sowieckiej (1944-1946)"

Epilog - jak wspomniałem - w szczegółach sięga czasowo nawet 1975 roku. Informuje ogólnie o dalszych kolejach nauczającej kadry UJK i studentów którzy przetrwali wojnę i okupację, zostali objęci t.zw. repatriacją lub pozostali we Lwowie - i jest właściwym zamknięciem całości.

Materiał źródłowy wykorzystany przez autora jest tego rodzaju iż zdaje się wykluczać ściślejszą porównywalność i w rezultacie wspólne i ogólne spojrzenie na obrazy dane przez cztery kolejne części pracy, z oczywistą szkodą dla niej. Tak jednak na szczęście nie jest.

Autor mianowicie wykorzystał tu fakt, że przytłaczająca większość zebranego materiału na charakter statystyczno-sprawozdaniowy. Na tej podstawie dla każdej z czterech części pracy przyjął analogiczny treściowy schemat. Co więcej uczynił to z żelazną konsekwencją na ile tylko pozwalał na to dany czas (idzie konkretnie o trzecią część, niemiecką okupację, gdy Uniwersytet zlikwidowano i gdy w pracy nową jest jedynie o tajnym nauczaniu w ramach Wydziału działającego w konspiracyjnym podziemiu.)

Schemat ten uwzględnia w każdej części podobne przedmiotowo rozdziały i podrozdziały. Odmienności dziejowej sytuacji każdej z owych czterech części czynią zadość dodatkowe podrozdziały względnie podpunkty, które tę odmienność charakteryzują. Z koniecznymi uproszczeniami i z pominięciem rozdziałów politycznej treści schemat ów wygląda następująco: 1) Wydział strukturze uniwersytetu, 21 struktura wydziału i programy nauczania, 3/ kadra nauczająca, 4/ studenci, oraz 5/ baza lokalowa i biblioteki. Wśród tych przy strukturze wydziału 121 obfite są treści enumeracyjne, materiał liczbowy dominuje natomiast w rozdziałach o kadrze i o studiującej młodzieży.

Wspomniałem poprzednio - że autor szeroko posłużył się statystycznymi tablicami. Mianowicie skonstruował je w sposób bardzo precyzyjny, dostosowany do faktów, które obrazują. Jest istotne, że rzeczowy schemat tych tablic jest w zasadzie taki sam .dla każdej z trzech części pracy dysponujących liczbowym materiałem. Wspominam o tym dlatego, że właśnie taki porządkujący zabieg umożliwił ewentualne wzajemne porównywanie tych trzech okresów. Po drugie zastosowana metoda wskazuje na przeprowadzania określonych zestawień w sposób wybiórczy i nie całościowy. Autor jednak w swej pracy żadnych takich porównań nie przeprowadził i jest to w pełni uzasadnione. Materia bowiem każdej z czterech części pracy tak bardzo jest różna od pozostałych, w tak różny sposób jest uwarunkowana, iż czynienie jakichkolwiek zwłaszcza liczbowych porównań jest bezprzedmiotowe i mogłoby nawet być mylące. Mówię jednakże o tych sprawach tylko ze względu na możliwości metodycznych operacji, na które zdaje się wskazywać sposób, w jaki autor konsekwentnie konstruował swe tablice.

Książka A. Redzika jest tak bardzo nasycona szczegółowymi faktami, personalnymi i liczbowymi, że nie można jej streścić, choćby tylko dla informacyjnych celów. Powiem tylko że ma charakter niemal encyklopedyczny przez wszechstronność jej odniesień, przez konkretność i szczegółowość jej wywodów. Będzie na długi czas ostatnim słowem o losach Wydziału Prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie z lat 1939-1946.

Zasłyszałem, że A. Redzik zamyśla o napisaniu również dziejów Wydziału Prawa UJK w latach międzywojennego dwudziestolecia. Zamiarowi temu można tylko przyklasnąć. Autor jest do tego wyjątkowo dobrze przygotowany, spod jego pióra wyszło też sporo głównie biografizujących opracowań mówiących o dawnych profesorach lwowskiego Wydziału (zob. wykaz literatury). Ponadto sam zetknąłem się z jego interesującymi publikacjami dotyczącymi tamtego, okresu: o naukach historyczno-prawnych na UJK, o Lwowskiej szkole Dyplomacji, o ówczesnym „kursie" prawa lotniczego itp. Jestem pewien, że kolejna jego monografia; trafia tym razem dotycząca lat 1918-1939, będzie istotnym wydarzeniem wśród studiów nad dziejami nauczania prawa w Polsce.

Na. koniec pragnąłbym wytłumaczyć podłoże mego stosunku do dzieła Adama Redzika.

Urodziłem się we Lwowie, miałem zaledwie 16 lat i za sobą tylko tzw. „małą maturę" gdy rozpoczynała się druga wojna światowa. Studia prawnicze na Uniwersytecie Jana Kazimierza rozpocząłem dopiero w tajnym nauczaniu w czasach hitlerowskiej okupacji. Pracowałem wówczas cały czas jako robotnik, nie zdołałem przygotować się do egzaminów. Oficjalnie stałem się studentem tego Uniwersytetu, noszącego już imię Iwana Franki, dopiero w 1944 roku i to na Wydziale Filologicznym, na klasycznej filologii. Nie ukończyłem tych studiów, ale pogłębiona znajomości łaciny dobrze mi służy aż po dzień dzisiejszy.

Po wojnie, na podstawie zaświadczenia wystawionego przez profesora Kazimierza Przybyłowskiego, ostatniego dziekana Wydziału Prawa UJK, zostałem przyjęty na drugi rok studiów prawniczych na Uniwersytecie Wrocławskim. Przez cale jednak moje dorosłe tycie za właściwą moją Alma Mater uważałem zawsze Uniwersytet Jana Kazimierza, oczywiście w niczym mej Wrocławskiej Uczelni nie uwłaszczając. I tak jest dzisiaj. I to również określiło mój, tak bardzo ciepły, stosunek do dzieła: „Wydział Prawa Uniwersytetu Lwowskiego w latach 1939- 1946".

Kazimierz Orzechowski

Na początek strony

Copyright (c) 2007 Instytut Lwowski
Warszawa
Wszystkie prawa zastrzeżone.

Materiały opublikowano za zgodą Redakcji.


Powrót

Licznik