Wielcy zapomniani

Ks. abp metropolita Eugeniusz Baziak - arcypasterz wygnaniec

Ksiądz arcybiskup Eugeniusz Baziak był jednym z tych wielkich pasterzy Kościoła polskiego, którzy przykładem życia, żarliwą wiarą i głębokim patriotyzmem pozostawili po sobie wielką wdzięczność w sercach ludzkich. Kiedy konsekrował na biskupa ks. Karola Wojtyłę, późniejszego Papieża Jana Pawła II, powiedział: "Jestem już stary i niewiele teraz mogę zdziałać dla Kościoła, ale dopiąłem tego, że biskupem zestal najlepszy z kandydatów, możecie zatem być spokojni o przyszłość". Sam Ojciec Święty wspominał po latach: "Pamiętam jak dziś, że Arcybiskup wziął mnie pod rękę i wyprowadził do poczekalni, gdzie siedzieli księża, i powiedział: Habemus papam. W świetle późniejszych wydarzeń można powiedzieć, że były to słowa prorocze".

Eugeniusz Baziak przyszedł na świat 8 marca 1890 roku w Tarnopolu, w rodzinie urzędnika sadowego. Jego najbliżsi prowadzili życie głęboko religijne, na wskroś przesiąknięte żarliwym patriotyzmem, co miało decydujący wpływ na życie przyszłego księdza. Już w młodości miał on bowiem pociąg do rzeczy wielkich i świętych. Będąc uczniem szkoły powszechnej i średniej w Tarnopolu, sprawował funkcję ministranta w tamtejszym kościele parafialnym.

Pierwsze nominacje kościelne

Wówczas zwrócił na siebie uwagę księdza infułata Bolesława Twardowskiego, w przyszłości arcybiskupa metropolity lwowskiego. Widząc w młodzieńcu wielkie zaangażowanie w sprawy Boże, ks. Twardowski skłonił go po zdaniu przez niego matury w 1908 roku, kiedy to podjął już decyzję poświęcenia życia Bogu, do wstąpienia do seminarium duchownego we Lwowie z jednoczesnym podjęciem studiów wyższych na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Lwowskiego. Eugeniusz zgodził się na propozycję ks. Twardowskiego i już 7 października 1908 roku został alumnem wspomnianego seminarium i słuchaczem na Wydziale Teologicznym. Godny podkreślenia jest fakt, że prawie wszystkie egzaminy zdawał celująco, zdobywając sobie sympatię wykładowców. 14 lipca 1912 roku w Przemyślanach przyjął świecenia kapłańskie z rąk księdza biskupa Władysława Bandurskiego. Młody kapłan odprawił swoją Mszę Świętą prymicyjną w rodzinnym Mieście, w Tarnopolu. Do 1919 roku pracował jako duszpasterz i nauczyciel religii w Żółkwi i Tarnopolu. Wcześniej jednak, w 1917 roku, jeszcze w czasie I wojny światowej, został powołany do służby wojskowej w armii austriackiej, gdzie pełnił funkcję kapelana. W trakcie opieki nad chorymi żołnierzami zachorował na tyfus plamisty. Choroba miała ciężki przebieg. Pod koniec wojny ks. Baziak został zwolniony z funkcji kapelana i na zlecenie księdza arcybiskupa metropolity lwowskiego Józefa Bilczewskiego objął stanowisko administratora parafii tarnopolskiej. Następnie w 1919 roku został prefektem seminarium duchownego. Funkcje te sprawował do roku 1924, kiedy to został jego wicerektorem. W 1931 roku został proboszczem kolegiaty w Stanisławowie, dziekanem dekanatu stanisławowskiego, a także kanonikiem kapituły metropolitalnej we Lwowie. W 1932 r. Papież Pius XI mianował go infułatem, a 15 września 1933 roku - biskupem pomocniczym lwowskiego ks. abp. Bolesława Twardowskiego, z którym ks. Baziak znał się od dawna. To właśnie ks. abp. Twardowskiemu przypadła konsekracja nowego biskupa 5 listopada 1933 r. w archikatedrze lwowskiej.

Wojenna droga krzyżowa

Nowo mianowany biskup w latach 1933-1939 sprawował funkcję rektora seminarium duchownego i kustosza kapituły. Ksiądz infułat Wacław Szetelnicki w książce pt. "Arcybiskup-Wygnaniec Eugeniusz Baziak, metropolita lwowski" pisze: "Mimo pozornych życiowych powodzeń i sukcesów, kapłańskie życie księdza arcybiskupa Eugeniusza Baziaka było zawsze pracowite i trudne, ale najtrudniejsze okazało się ono w czasie drugiej wojny światowej. Krzyż biskupi, który w dniu konsekracji zawisł na jego piersi, stał się symbolem drogi krzyżowej, którą przyszło mu kroczyć w tych latach zmagań i udręki". Z końcem października 1939 roku Sowieci zlikwidowali we Lwowie Wydział Teologiczny Uniwersytetu Jana Kazimierza, a w grudniu - seminarium duchowne. Wtedy to, jak również przez cały okres II wojny światowej, ks. bp Baziak prowadził w zastępstwie bardzo schorowanego ks. abp. Twardowskiego działania zmierzające do zapewnienia ciągłości prac seminarium, a także udzielał święceń kapłańskich. "Na skutek nieustannych, brutalnych prześladowań i szykan sowieckich okupantów - pisze Witold Szolginia w "Tamtym Lwowie" - arcybiskup metropolita Bolesław Twardowski wraz z wszystkimi swoimi współpracownikami w Kurii Metropolitalnej został usunięty z arcybiskupiej rezydencji. Zarówno on sam, jak i jego najbliższy współpracownik i zastępca, biskup Eugeniusz Baziak, byli zmuszeni kilkakrotnie zmieniać przygodne miejsca swego pobytu, cierpiąc liczne udręki i uciążliwości codziennego bytowania oraz rożne niedogodności swej dalszej, nieprzerwanej mimo tego pracy kościelno - organizacyjnej i duszpasterskiej. Towarzyszyła też temu organizowana przez Kościół lwowski akcja charytatywnej pomocy zarówno dla dziesiątków tysięcy wywiezionych zbrodniczo w głąb Związku Sowieckiego Polaków, jak i dla biednej, głodującej ludności miejscowej". Już w 1941 roku, kiedy wybuchła wojna niemiecko-sowiecka, do Lwowa wkroczyli drudzy okupanci. Ksiądz biskup Baziak musiał zmierzyć się wówczas z kolejną, bardzo ciężką lwowską rzeczywistością. "Miejsce terroru czerwonego zajął terror brunatny o podobnych w zasadzie do tamtego metodach i środkach działania. Rychło nastąpiły masowe prześladowania, zamykanie w więzieniach i wywożenie ludzi do obozów koncentracyjnych. Nowi okupanci wykorzystywali te same więzienia, co poprzedni okupanci sowieccy, a swoistą 'nowością' w eksterminacji patriotów i działaczy polskiego podziemia narodowo - niepodległościowego było jedynie ich tracenie w ulicznych egzekucjach. (...) Niemcy dość szybko zastosowali również wobec lwowskich władz kościelnych i duchowieństwa wspomniane wyżej środki represji, inwigilacje, prowokacje, śledcze dochodzenia i przesłuchiwania duchownych z Kurii i Seminarium oraz rożne inne jeszcze restrykcje. (...) Niemcom gorliwie pomagali ściśle z nimi sprzymierzeni, a nienawidzący Polaków ukraińscy nacjonaliści spod znaku OUN i UPA. Rychło doprowadziło to do gehenny polskich mieszkańców Wołynia i Podola, w której straciły życie setki tysięcy wymordowanych bestialsko ludzi, w tym wielu księży rzymskokatolickich. Nie bacząc na to, ich duchowni zwierzchnicy z lwowskiej Kurii Metropolitalnej wraz z arcybiskupem Bolesławem Twardowskim i biskupem Eugeniuszem Baziakiem na czele nieraz z narażeniem swego życia wizytowali duszpastersko nawet bardzo od Lwowa odległe parafie dla zorientowania się w ich aktualnym stanie i o tragicznych z reguły przejściach" - pisze Szolginia. W końcu lipca 1944 roku, po wyparciu z miasta wojsk niemieckich, Sowieci ponownie zajęli Lwów. Zaczęła się druga sowiecka okupacja miasta. Wróciły dawne ograniczenia i prześladowania Kościoła. Rok 1944 to także data śmierci ks. abp. Bolesława Twardowskiego. Wtedy na pasterza archidiecezji lwowskiej został wybrany przez Ojca Świętego arcybiskup metropolita Eugeniusz Baziak, który objął w niej rządy 22 listopada 1944 r.

Wygnanie ze Lwowa

Od 1945 roku ks. abp Eugeniusz Baziak był pod przymusem sprowadzany przez władze sowieckie na całonocne przesłuchiwania, które miały na celu zmuszenie go do opuszczenia Lwowa na zawsze. Przez długi czas nie poddawał się sowieckim urzędnikom, jednak w chwili, kiedy sytuacja kościoła we Lwowie stała się beznadziejna, podjął bolesną decyzję ekspatriacji seminarium duchownego i agend kurii metropolitalnej wraz z jej archiwum do Polski w jej nowych granicach. Swoją ostatnią Mszę Świętą pontyfikalną odprawił w archikatedrze lwowskiej w niedzielę wielkanocną 1946 roku. Pod koniec kwietnia tego roku z bólem serca opuścił swoje ukochane miasto. Witold Szolginia wspomina w swojej książce, że ten przełomowy moment w życiu ks. abp. Baziaka, "ta jakże tragiczna, bolesna i pełna rozdzierającego smutku okoliczność stała się impulsem powstania przejmującego swoją wymową określenia go jako arcybiskupa - wygnańca...". W połowie sierpnia 1946 roku przeniósł się on do swojej nowej siedziby w Lubaczowie. Tutaj doszła go bolesna wiadomość o tym, że komunistyczne władze ówczesnej Polski zlikwidowały przeniesione ze Lwowa do Kalwarii Zebrzydowskiej seminarium. W 1951 roku nastąpiła kolejna nominacja księdza arcybiskupa na koadiutora kard. Stefana Sapiehy w Krakowie, z zachowaniem dotychczasowych funkcji. Ówczesny Papież Pius XII na wypadek śmierci arcypasterza Krakowa mianował go jednocześnie administratorem apostolskim archidiecezji krakowskiej z władzą biskupa rezydencjonalnego. Kiedy odszedł do Pana ks. kard. Sapieha, ks. abp Baziak podjął swoje nowe obowiązki w archidiecezji krakowskiej. Był to dla niego bardzo trudny czas, ponieważ komunistyczne władze państwowe prowadziły coraz zacieklejszą walkę z Kościołem polskim. W grudniu 1952 roku internowały go, a następnie aresztowały i uwięziły w jednym z więzień krakowskich. Ze względu na zły stan zdrowia został on w 1953 roku zwolniony, ale otrzymał zakaz powrotu do Krakowa i Lubaczowa. Wrócił dopiero w 1956 roku w ramach tzw. odwilży popaździernikowej.

Konsekrator biskupa Karola Wojtyły

28 września 1958 roku na trwale zapisał się w historii Kościoła polskiego. Wtedy to bowiem w katedrze wawelskiej ksiądz arcybiskup konsekrował na biskupa ks. Karola Wojtyłę. O tym znamiennym i pamiętnym akcie pisze w biografii ks. abp. Eugeniusza Baziaka przytaczany już ksiądz infułat Wacław Szetelnicki: "Nikt z wypełniających bazylikę wawelską i otaczających konfesję świętego Stanisława, biskupa i męczennika, podczas obrzędów konsekracyjnych, w najśmielszych marzeniach nie przypuszczał, że uczestniczy w sakrze biskupiej przyszłego papieża, pierwszego z narodu Polaków, który najwspanialszym blaskiem chwały opromieni Kościół w świecie i swoją Ojczyznę. Takim sposobem sukcesja apostolska przyszłemu papieżowi została przekazana przez włożenie rąk metropolity lwowskiego. Arcybiskup Eugeniusz Baziak stał się narzędziem Opatrzności Bożej. Jan Paweł II rozsławił imię Polski w całym świecie, a wraz z nim przeszedł do historii jego konsekrator". Przyznać trzeba, że nader skomplikowana była sytuacja ks. abp. Eugeniusza Baziaka, bo z jednej strony nadal pozostawał on metropolitą lwowskim i rządził skrawkiem tej diecezji w Lubaczowie przez swego pełnomocnika, a z drugiej - pełnił de facto obowiązki ordynariusza w Krakowie. Dopiero w 1962 roku nastąpiły w tym względzie zmiany. Wtedy to kapituła krakowska, za pośrednictwem ks. kard. Stefana Wyszyńskiego, poprosiła Jana XXIII o zamianowanie ks. abp. Baziaka metropolitą krakowskim i połączenie w ten sposób unią personalną arcybiskupstw lwowskiego i krakowskiego. Ksiądz Szetelnicki tak to przedstawia w swojej książce: "W marcu 1962 nastąpiły ważne decyzje Stolicy Apostolskiej, które zasadniczo zmieniały sytuację osobistą księdza arcybiskupa. Oto księża - sufragani krakowscy, Karol Wojtyła i Julian Groblicki, oraz księża kanonicy Krakowskiej Kapituły Metropolitalnej zwrócili się dnia 2 lutego 1962 roku do Stolicy Apostolskiej z prośbą o mianowanie księdza arcybiskupa Eugeniusza Baziaka arcybiskupem - metropolitą w Krakowie. W odpowiedzi Sekretarz Stanu Stolicy Apostolskiej, A.J. Kardynał Cicognani powiadomił księdza prymasa Stefana Wyszyńskiego, że ksiądz arcybiskup Eugeniusz Baziak został przeniesiony na stolicę arcybiskupią w Krakowie, zostając administratorem archidiecezji we Lwowie, dla wiernych obrządku Łacińskiego. Wolę Ojca Świętego podał ksiądz prymas do wiadomości księdzu arcybiskupowi Eugeniuszowi Baziakowi 14 marca 1962, który wyraził księdzu Prymasowi kanoniczną zgodę na objęcie stolicy krakowskiej. Równocześnie jednak ksiądz arcybiskup Baziak przez ręce księdza Prymasa wniósł prośbę do Ojca Świętego, by mógł pozostać jednocześnie przy stolicy arcybiskupiej we Lwowie, a to z uwagi na duchową wrażliwość wiernych archidiecezji lwowskiej, którzy o to prosili. Ksiądz Prymas zaznaczył, że w czasie rozmowy w Warszawie w dniu 13 czerwca 1962 'ksiądz arcybiskup Baziak głęboko przeżywał swoje rozłączenie z Katedrą lwowską'". Niestety, nie zdążono już uroczyście ogłosić jego nominacji, bo dwa dni po tej rozmowie ks. abp Baziak zmarł na atak serca. Został pochowany w katedrze wawelskiej w Krakowie. Jego następcą na arcybiskupstwie krakowskim został biskup Karol Wojtyła, późniejszy Papież Jan Paweł II, który przewodził uroczystościom pogrzebowym zmarłego kapłana. Jak wielkim ciosem dla Episkopatu Polski była śmierć ks. abp. Eugeniusza Baziaka, możemy dowiedzieć się choćby z numeru "L'Osservatore Romano", który ukazał się kilka dni po jego pogrzebie. Czytamy tam: "Ze śmiercią arcybiskupa Baziaka Episkopat Polski traci jednego ze swych najznakomitszych przedstawicieli, wierni, którymi się opiekował - kochającego i stanowczego ojca, a Kościół - czujnego i odpowiedzialnego aż do granic bohaterstwa pasterza. (...) Arcybiskup Baziak był ofiarą oszczerstw, deportowany i internowany, odzyskał wolność dzięki wierze narodu polskiego, wierze, która hamuje i osłabia prześladowania bardziej niż w jakimkolwiek innym kraju, wierze, która samym wrogom wydała się jedyną siłą, która mogłaby uchronić zniewolony naród przed nową tragedią. (...) Jego zdeterminowane, choć milczące działanie wzbudziło ogromny podziw tych, którym było dane ocenić jego wartość. (...) Jan XXIII przyjął go z całą wylewnością swego ojcowskiego serca, doceniając w nim przykład gorliwości apostolskiej, przezwyciężającej jakiekolwiek przeszkody. Zmarł, pozostawiając po sobie pouczający przykład wielkodusznych wzlotów i niewyczerpanej energii apostolskiej".

Piotr Czartoryski-Sziler


Tekst pochodzi z gazety "Nasz Dziennik"

Materiał umieszczono za zgodą Redakcji. Wszystkie prawa zastrzeżone dla Redakcji gazety „Nasz Dziennik”

Powrót
Licznik

  Licznik